News: CLJ: Trójmecz w Berlinie

Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Radość i obawy

Przemysław Witkowski

Źródło: Legia.Net

23.12.2017 10:28

(akt. 21.12.2018 15:21)

My, kibice z Łazienkowskiej nie… mieliśmy przez ostatnie pół roku łatwego życia. Fatalna gra w eliminacjach do gry w pucharach na Starym Kontynencie zatrzasnęła nam drzwi na europejskie salony. To spowodowało, że sfrustrowane trybuny przestały prowadzić doping, pytając piłkarzy, gdzie są wspomniane puchary. W lidze Legii też szło jak po grudzie. To były po prostu słabe mecze, których oglądanie wiązało się ze sporymi katuszami, a których symbolem stała się porażka z Lechem w Poznaniu. Do tego doszły nietrafione transfery oraz rozstanie się z Jackiem Magierą. Jak mantrę wszyscy powtarzaliśmy sobie pytanie: co się dzieje z naszą Legią? Z klubem, który chwilę wcześniej został Mistrzem Polski? Odpowiedzi nie byli w stanie udzielić ani piłkarze, ani władze, ani też dziennikarze, którzy bezskutecznie próbowali szukać przyczyn aż tak słabej postawy Wojskowych.

Najczęściej wymienianym powodem wszystkich problemów było znaczne rozmontowanie poprzedniej kadry, czego najgłośniejszą historią było odejdzie Vadisa. Kiedy patrzyliśmy na skład chociażby z meczu z Realem Madryt w Lidze Mistrzów i na ten, którą oglądaliśmy w obecnych rozgrywkach, to mogliśmy i czuliśmy nie tyle zawód, co duże obawy o to, na jakim miejscu w tabeli Legia zakończy zmagania w tym roku. Nie było już Niko, Vadisa, Prijovica, Bereszyńskiego, Rzeźniczaka, a na domiar złego, Rado cały czas dochodzi do siebie. Sprowadzeni w ich miejsce piłkarze, mimo iż sam pokładałem w nich sporo nadziei, głównie zawodzili. Sadiku nie okazał się lisem pola karnego, Pasquato daleko do Vadisa, a Berto czy Chukwu to na razie totalne niewypały. Światełkiem w tunelu okazał się być Niezgoda, ale to dość ryzykowane opieranie całej siły rażenia na tym młodym chłopaku. Dodatkowo poniżej swojego poziomu zjechali inni Legioniści. Fatalny początek sezonu miał Hlousek czy Moulin. Nawet Pazdanowi zaczęły przydarzać się wpadki i niepewne interwencje. A co tu dopiero pisać o Kopczyńskim, którego gra pozostawiałą wiele do życzenia. W pewnym momencie naprawdę wszyscy zaczęliśmy liczyć na to, że w razie czego to Kuchy się urwie i coś wpadnie. Warto też nadmienić, że pochodną słabych wyników, była bardzo przeciętna frekwencja na stadionie przy Łazienkowskiej. Ale mimo tych wszystkich negatywów, Legia kończy ten rok… w fotelu lidera. I w tym miejscu, moi drodzy, nie wiem, czy cieszyć się czy zacząć naprawdę obawiać.


Cieszyć się, bo przyznam, że o ile wejście do drużyny Romeo Jozak miał nieudane, to każde jego kolejne zachowanie, decyzje personalne były w większości trafione. Odejście Jacka Magiery było wielu osobom nie w smak, co w pełni zrozumiałe, ale oceniając obiektywnie, patrząc na to, kim dysponuje Romeo Jozak, a kogo miał Jacek Magiera, kiedy obejmował stery Legii, to wyniki jakie osiągnął do tej pory Chorwat są zadowalające. A przed nim największy sprawdzian, czyli przerwa zimowa i poukładanie zespołu według własnego pomysłu. W końcu liczę też na trafione i przemyślane transfery. Dopiero te dwie rzeczy, w połączeniu z dobrze przepracowanym okresem zimowym dadzą nam ostateczną odpowiedź na pytanie: czy Jozak wraz z Dariuszem Mioduskim to duet, który ma szansę przywrócić Legii blask? Nie ciułactwem punktowym i szczęśliwymi zwycięstwami, ale efektowną i efektywną grą, zwieńczoną finalnie mistrzostwem w przyszłym roku.


Tak. Cieszyć się z wieści transferowych. Kto ma odejść i tak odejdzie. Zmiany w drużynie mogą być znaczne, ale pierwsze doniesienia, o tym, kto może zameldować się przy Łazienkowskiej pozwalają wierzyć, że na tym polu Legia będzie chciała pokazać kilka „tłustych” zagrań.


Cieszyć się, tak troszkę, bo czasem widać było, że drużyna zaczyna mieć przebłyski. Przede wszystkim świetny pomysł znalazł Jozak na Hamalainena, któremu wielu już przepowiadało rychły koniec na Łazienkowskiej.  Budzić się zaczął pomału też Moulin… (który może za chwile zmienić otoczenie na MLS). Całkiem solidnie skleił się główny blok defensywny, ale tu trzeba znaleźć chyba dość szybką odpowiedź: Kto za Pazdana? Zalążek dobrej gry mieliśmy w meczu z Górnikiem, a także w tym przegranym z Koroną. Widać, że jakiś potencjał drzemie w tej drużynie i tych zawodnikach i Jozak umiał go wydobyć. I będzie umiał to zrobić, kiedy w klubie pojawią się nowi gracze. A ci, co zostaną na wiosnę będą mogli dać jeszcze trochę temu klubowi. To, plus dobre transfery – tak, powtarzam to jak mantra - i jest spora szansa, że na wiosnę zobaczymy lepiej grającą Legię.


Cieszyć, bo przerwa zimowa jest dość długa, a zespół będzie miał możliwość spokojnej pracy to raz, a dwa, weźmie udział w całkiem fajnie obsadzonym turnieju w Miami. Wiem, że wszyscy życzyliby sobie, aby Legia grała co trzy dni, a przerwy nie było, bo w topowych ligach to przerwy są krótsze, ale ja uważam, że ten czas może zadziałać tylko i wyłącznie na plus. Cisza, spokój, praca, praca, praca.


Obawiać tego, że skoro tak niepoukładana, często słabo grająca Legia, zasiadła wygodnie w fotelu lidera, to czy władzom i piłkarzom faktycznie będzie się chciało wykonywać solidnie dalej swoją robotę? Spójrzmy obiektywnie. Jozak starał się poprawić pewne elementy Nie robił rewolucji. I to wystarczyło na szczyt tabeli. Zastanawiam się zatem, czy słabość naszej ligi połączona z chłodnym rachunkiem ekonomicznym nie spowoduje, że w głowie wszystkich mocno wybrzmi krótkie pytanie: Po co? Po co się napinać, szykować spektakularne transfery, podnosić jakość gry, skoro i tak, summa summarum zdobycie mistrzostwa w naszej lidze jest zadaniem tak łatwym i niewymagającym wysiłku, że szkoda angażować się i finansowo, i jakościowo. Kibice po zdobyciu kolejnego tytułu, nawet po słabej grze i tak będą głaskać piłkarzy. Eliminacje do europejskich pucharów to loteria. Może się uda, a może nie. Jak awansujemy, to komunikat będzie jasny: idziemy dobrą drogą. Jak się nie uda, cóż. Widocznie potrzeba więcej czasu na przebudowę. Nie od razu przecież Rzym zbudowano. Nie wiemy jeszcze jaki plan ma Dariusz Mioduski. Jeśli wszystkie swoje założenia opiera tylko i wyłącznie na ekonomii, to można domniemywać, że szału transferowego zimą może nie być, mimo spekulacji medialnych, które już obserwujemy. Jeśli jednak chce pokazać, że Legia dla niego to coś więcej niż tylko suchy biznes, to ma ku temu teraz wyjątkową okazję. (patrz punkt: cieszyć się z transferów).


Obawiać, że opinia o naszej beznadziejnej lidze nie pozwoli na… ciekawe transfery. A i z zatrzymaniem najlepszych zawodników też mamy spore problemy. Przestudiujmy sprawę Guilherme. Byłem gorącym zwolennikiem zatrzymania Gui w Legii. Jasne. To nie był piłkarz, który był perfekcyjny w każdym calu. Nie. Miewał spadki formy. Robił głupie faule. Ale obiektywnie, kiedy mu się chciało, a i kiedy trener wiedział jakie znaleźć dla niego optymalne ustawienie na boisku, potrafił dać z siebie wiele. O ile dobrze pamiętam Brazylijczyk grał na bodajże pięciu różnych pozycjach w czasie swojej kariery w Legii. I zawsze starał się dostosować i dawać z siebie, ile tylko mógł. Ja zawsze będę miał w pamięci jego bramkę ze Sportingiem dającą nam awans do wiosennych rozgrywek Ligi Europy. A teraz odszedł do Włoch, do najsłabszej drużyny Serie A. Większość była zdziwiona tą decyzją, a całe zło zrzucili na managerów i właściciela Legii.  Ale czy słusznie? W moim odczuciu – nie. Spójrzmy na to szerzej Gui odchodzi do Benevento, drużyny, która występuje w jednej z najlepszych lig na świecie. Jego nowy klub gra ogony, ale nikt chyba nie zakładał, że Brazylijczyk trafi do Juventusu czy Milanu. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Siedzą skauci na meczu np. Benevento – Milan i mówią do siebie. Ten zespół to jakiś dramat, ale ten mały Brazylijczyk to jest kozak. Warto mu się przyjrzeć. Guilherme ma wszystkie atuty w swoich nogach i głowie, żeby wyróżnić się na tle słabych (pytanie czy słabych?) zawodników i zrobić krok naprzód w swojej karierze. Z drugiej zaś strony Serie A szybko zweryfikuje jego umiejętności nabyte podczas wizyty w Polsce. Tak czy inaczej, uważam, że przed nim spora szansa na jeszcze jeden, dwa sportowe skoki w karierze.  A on pewnie doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mimo przywiązania do Legii wiedział, że w klubie z Łazienkowskiej kroku do przodu nie zrobi. I wybrał. Moim zdaniem, wbrew kibicowskiemu sercu, słusznie. I tu tkwi duży problem. Nawet jeśli ktoś niezły do nas przyjdzie, to szybko się zorientuje, że trzeba stąd czmychać. Legia jest przystankiem. Opcją B, kiedy inne nie wypalą. Ewentualnie miejscem, gdzie można się pokazać, uciekając z jeszcze słabszych lig. I tego się obawiam. Trener Jozak może mieć problem nie z transferami, ale z ich jakością. Zadanie jakie sobie przed sobą postawił może okazać się trudniejsze niż przypuszczał.


Obawiać się odejścia Pazdana. Zastąpienie go będzie nie lada sztuką. Koniec i kropka. Obawiać się odejścia Malarza. Niezależnie od wszystkiego – jego wieku, czasem dziwnych interwencji, czy dość słabej gry nogami, jest to postać, która wielokrotnie ratowała nam skórę. I nawet jak już próbuje się go krytykować, to on w kolejnym meczu pokazuje, że jest wielkim wsparciem dla całej drużyny.


Obawiać się słabej wiosny. Póki co wierzę, że autorski projekt Mioduskiego i Jozaka istnieje nie tylko w sferze domysłów i podsycanych doniesień prasowych, ale i przede wszystkim jest realnym, spisanym, wymyślonym konkretnym wielostopniowym planem. Gdyby jednak on nie wypalił, Legię w przyszłym roku będzie czekała totalna rewolucja. I będzie bolało. I będziemy przeżywać dużo gorsze momenty niż te, jak odpadnięcie z gry o europejskie puchary czy kompromitująca przegrana w Superpucharze Polski.


Obawiać się, czy władze klubu i trener są w stanie realnie zrozumieć jedną, najważniejszą rzecz. Wóz albo przewóz. Widzę, że Jozak może mieć papiery na długą i owocną współpracę z Legią. Może być ojcem sukcesu. Ale póki co, mimo, iż widać światełko w tunelu, to nadal wszyscy stąpają po kruchym lodzie. Wiele rzeczy nadal jest do poprawy i wyjaśnienia. Ja wierzę w ten zespół. Wierzę, że będzie lepiej. Przebłyski już widziałem. Teraz czekam na realne ruchy. Realny, realizowany plan. Bez bajania, opowieści i PR’owych zagrywek. Inaczej takie wyniki jak z Wisłą Płock mogą stać się niedługo powszechnym zjawiskiem.


PS. Wesołych Świąt i Szczęś(L)iwego Nowego Roku. Oby z tytułem Mistrza Polski i Pucharem. A potem to już…

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.