Trzej przyjaciele z boiska
03.07.2006 00:21
Określa się ich „grupą bankietową" bądź „grupą trzymającą władzę", ale tak na dobrą sprawę trudno bez tych trzech piłkarzy wyobrazić sobie dzisiejszą Legię. Bez <b>Łukasza „Faziego” Surmy</b>, <b>Piotra „Władeczka” Włodarczyka</b> i <b>Marcina „Burego” Burkhardta</b> nie byłoby mistrzostwa Polski, nie byłoby tyle radości i śmiechu.
– „Grupa bankietowa” co jakiś czas wznawia i zawiesza działalność – tłumaczy Łukasz „Fazi” Surma. – Po wygranym meczu w Zabrzu z Górnikiem, który dał nam mistrzostwo, wznowiliśmy działalność. Dziś wiem, że zbyt wcześnie. Szybko jednak zawiesiliśmy ją, bo trzeba awansować do Ligi Mistrzów. A „grupa trzymająca władzę” skończyła się z odejściem Marka Saganowskiego – śmieje się Surma.
– Jest G-4, G-16, a my jesteśmy G-3 – żartuje Marcin Burkhardt. – I trzymamy się – dodaje.
– Przyjechał z takich Wronek. Plątał się młodziak. Ale to poczciwy i grzeczny chłopaczyna, więc go z „Fazim” przygarnęliśmy – zdradza Piotr Włodarczyk.
„Święta trójca”, jak mówi się o tych trzech piłkarzach, skora jest do śmiechu, zabaw i „wypuszczania”. Ale kiedy trzeba ostro trenować, z grymasem wysiłku pokonuje kilometry, dźwiga sztangi, wylewa pot na zajęciach. W przerwach śmieją się, dowcipkują. Z treningu Surma, Włodarczyk i Burkhardt zawsze schodzą ostatni. Muszą rozegrać przynajmniej jedną partię piłkarskiego golfa z trenerem Dariuszem Wdowczykiem.
– Podpuściliśmy trenera, a on wciąż jest żądny rewanżów. Dzięki temu mamy odskocznię od ciężkiej pracy na treningach, chwilę relaksu i hazardowych emocji – mówi „Bury”.
W Legii od dawna nie było tak fantastycznej atmosfery. Czy na treningach, czy poza nimi, mimo katorżniczej pracy wszyscy mają czas na dowcipy. Brylują w nich panowie z „G-3”. Nic nie może odbyć się bez ich udziału.
– To jedyna rzecz, której nie jestem w stanie wyjaśnić. Po prostu we
trójkę dobraliśmy się pod względem charakteru. Kiedyś zespołem rządzili Jacek Zieliński i król dowcipu Marek Jóźwiak. Z Piotrkiem przejęliśmy teraz schedę po nich i dokooptowaliśmy Marcina. Atmosfera w zespole jest fantastyczna, a my czuwamy nad tym, żeby jej nie popsuć – wyjaśnia kapitan Legii.
Łukasz jest przewodniczącym „G-3”, jego zastępcą Piotrek, Marcin, z racji młodego wieku, 23 lat, wszedł do grupy jako przedstawiciel... młodzieży wszechpolskiej.
– Śmiechy śmiechami, ale tak na dobrą sprawę odpowiedzialność za wszystko spada na starszych zawodników. Nie boję się tego. Nie chcę być przywódcą na siłę, bo mam kapitańską opaskę. Między starszyzną a młodymi są partnerskie relacje, takie jak między nami a trenerem. Jesteśmy przecież kolegami z jednej drużyny – wyjaśnia „Fazi”.
– „Fazi” i „Władeczek” mają poważanie w zespole. Mają wiele do powiedzenia. Choć mam 23 lata, ode mnie, tak samo jak od Łukasza i Piotrka, wymaga się podczas meczu wzięcia ciężaru gry na siebie. Poza boiskiem jest podobnie. My mamy podnosić morale drużyny, a czasami rozbawić, by rozluźnić atmosferę – kończy Burkhardt.
„Trzej przyjaciele z boiska, skrzydłowy bramkarz i łącznik. Żyć bez siebie nie mogą, dziarscy i nierozłączni. Niejeden mecz już wygrali, niejeden przegrać zdążyli. Często się rozjeżdżali, lecz zawsze znów się schodzili” – te słowa pasują do trzech legionistów z „G-3”, Surmy, Włodarczyka i Burkhardta, mimo że grają na innych pozycjach niż bohaterowie piosenki wykonywanej przez Chór Czejanda.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.