Trzynaście miesięcy Smudy w Legii
24.10.2000 23:59
Franciszek Smuda trafił na Łazienkowską 13 miesięcy temu jako najlepszy, najbardziej utytułowany szkoleniowiec w polskiej ekstraklasie w drugiej połowie lat 90. Kibice przywitali go jak króla, od piłkarzy usłyszał, że czekali na niego trzy lata. Smuda obiecał za to walkę o trzy korony. Zaczęło się efektownie. Drużyna wygrywała mecz za meczem. Wydawało się, że - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - Smuda odmienił piłkarzy. Legia była na drugim miejscu w tabeli z czterema punktami straty do Polonii, jednym więcej niż Ruch Chorzów i trzema przewagi nad Wisłą. Wydawało się, że Smudzie się uda. Nie udało się. Przyszedł katastrofalny kwiecień i jeszcze gorszy maj. - Przez ten miesiąc przegrałem z Legią więcej meczów niż w Widzewie przez trzy lata - powiedział po sezonie.
Przez ponad rok Smuda nie stworzył żadnego stylu w grze Legii. Niektórzy śmieją się nawet, że taktyką drużyny jest "jakoś to będzie". Legia potrafi grać świetnie przez pół godziny, by potem przez następne dwa kwadranse stać. Albo inaczej, jak jeden piłkarz gra świetnie, to zawodzi dwóch innych. Razi niedokładność i mnóstwo niecelnych podań. Fatalnie jest ze skutecznością. Brakuje piłkarza, który umie strzelić z rzutu wolnego. Małym zagrożeniem dla rywali są rzuty rożne. Pochwalić można zawodników za to, że po stracie piłki natychmiast starają się ją odebrać. - "Boksowałem" się z niektórymi o to przez rok i wreszcie zmienili swoje charaktery, mentalność mięczaków - cieszy się Smuda.
Ale za wcześnie mówić, że Legia to drużyna odpornych psychicznie twardzieli. Wiosną przegrali walkę o mistrzostwo Polski, "pękając" już po pierwszej porażce - z Widzewem. Teraz zniechęcili się, gdy przed przerwą nie udało im się strzelić gola, i w ostatniej minucie przegrali w Katowicach. Brakuje też odważnych, którzy wytrzymaliby próbę nerwów, strzelając rzuty karne. Nadchodzi zima. Trener dalej twierdzi, że chce walczyć o wszystko, ale już nic nie obiecuje.
Bilans Legii za kadencji trenera Smudy (tylko mecze w I lidze) - 32 mecze: 18 zwycięstw, 8 remisów, 6 porażek. Bramki: 55-28. [źródło: GW]
Przez ponad rok Smuda nie stworzył żadnego stylu w grze Legii. Niektórzy śmieją się nawet, że taktyką drużyny jest "jakoś to będzie". Legia potrafi grać świetnie przez pół godziny, by potem przez następne dwa kwadranse stać. Albo inaczej, jak jeden piłkarz gra świetnie, to zawodzi dwóch innych. Razi niedokładność i mnóstwo niecelnych podań. Fatalnie jest ze skutecznością. Brakuje piłkarza, który umie strzelić z rzutu wolnego. Małym zagrożeniem dla rywali są rzuty rożne. Pochwalić można zawodników za to, że po stracie piłki natychmiast starają się ją odebrać. - "Boksowałem" się z niektórymi o to przez rok i wreszcie zmienili swoje charaktery, mentalność mięczaków - cieszy się Smuda.
Ale za wcześnie mówić, że Legia to drużyna odpornych psychicznie twardzieli. Wiosną przegrali walkę o mistrzostwo Polski, "pękając" już po pierwszej porażce - z Widzewem. Teraz zniechęcili się, gdy przed przerwą nie udało im się strzelić gola, i w ostatniej minucie przegrali w Katowicach. Brakuje też odważnych, którzy wytrzymaliby próbę nerwów, strzelając rzuty karne. Nadchodzi zima. Trener dalej twierdzi, że chce walczyć o wszystko, ale już nic nie obiecuje.
Bilans Legii za kadencji trenera Smudy (tylko mecze w I lidze) - 32 mecze: 18 zwycięstw, 8 remisów, 6 porażek. Bramki: 55-28. [źródło: GW]
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.