Domyślne zdjęcie Legia.Net

Twierdza stadion

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.04.2011 09:20

(akt. 14.12.2018 12:39)

Starsi kibice Legii mieli szczęście oglądać na żywo Lucjana Brychczego czy Kazimierza Deynę. Ja wychowałem się na Legii Leszka Pisza i z nostalgią wspominam ten okres. Na Łazienkowskiej było wtedy tak normalnie. Przychodziłem jako kibic na treningi, takich gapiów jak ja było zawsze kilkadziesiąt osób. Wszyscy zasiadali na trybunach i patrzyli jak ćwiczą piłkarze. Czasem były śmiechy i tworzyła się loża szyderców, czasem z uznaniem kiwało się głową. Wśród fanów zawsze znalazł się jakiś dziennikarz, który później opisywał kto jest w formie, kto jest szykowany do gry. Po zajęciach młodsi kibice podbiegali do legionistów, zbierali autografy, robili sobie wspólne zdjęcia.

Ani kibice, ani dziennikarze nie przeszkadzali – każdy robił swoje i bez względu na to czy fani sobie żartowali, bez względu na to czy dziennikarze napisali coś o szykowanych nowinkach taktycznych Legia później i tak zwykle wygrywała.

Dziś jest inaczej, stadion Legii kilka lat temu zamienił się w zamkniętą na cztery spusty twierdzę. Jeśli trening odbywa się na płycie głównej to zwykły zjadacz chleba nie ma szans dostać się na trybuny aby obejrzeć w jakiej dyspozycji są jego ulubieńcy. Zawodnicy po treningu udają się prosto do szatni, a potem na parking podziemny. Fani nie mają więc szans na zdobycie autografu, zrobienie wspólnego zdjęcia. Jeśli trening odbywa się na boisku bocznym wtedy jest lepiej – zajęcia piłkarzy można pooglądać z za płotu.

Jeszcze za trenera Jana Urbana na trybunach podczas zajęć mogli zasiadać dziennikarze, którzy oglądali treningi i później pisali w jakim ustawieniu zagra Legia, kto jest szykowany do gry. Dziś dla mediów zamykana jest część zajęć na boisku bocznym. Te na głównej płycie ze względu na fakt oszczędzania murawy odbywają się zwykle tylko na dzień przed meczem i poza rozgrzewką są zamknięte zarówno dla mediów jak i kibiców. Nie dzieje się tak tylko na Legii – trener Lechii Tomasz Kafarski ostatnio chcąc usprawiedliwić porażkę zespołu obraził się na media, zamknął treningi gdyż żurnaliści opisali szykowaną taktykę i przez to rywale bez problemu ich ograli.

Dlatego czasy Leszka Pisza i całej ekipy wspominam tak chętnie. Nie tylko ze względu na osiągane wyniki, ale również dlatego, że było po prostu normalnie. Stadion zawsze był otwarty dla kibiców, każdy mógł wejść, spojrzeć na trening i poczuć przedmeczową atmosferę. Nawet po zamieszkach po finale Pucharu Polski z GKS-em Katowice (zdemolowano pół stadionu) nikomu nie przyszło do głowy aby zamknąć obiekt dla zwykłego przechodnia. Sam następnego dnia przechadzałem się po trybunach oglądając straty i łapiąc się przy tym za głowę. Dziś stadion jest twierdzą, obiektem na który wejść nie można. A szkoda…

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.