Urban: Na rewolucje nie ma pieniędzy
30.11.2009 09:38
- I mówimy tu o pierwszych drużynach. A gdzie młodzież? Oszukujemy się. Żyjemy historią i chcemy, żeby liga była tak mocna, jak np. za moich czasów. Wtedy mnóstwo kibiców chodziło na mecze. Teraz nie, bo kibic zna się na dobrej piłce. Chcemy, żeby reprezentacja grała tak dobrze jak kiedyś. Patrzmy realnie. W klubach zachodnich jest po 300-400 piłkarzy, poczynając od drugiej drużyny, po najmłodszych żaków. I oni się co roku zmieniają, jest rotacja. Niewielu z nich dochodzi do poziomu zawodowego. Ale chodzi o wychowanie młodego chłopaka. Wychowanie w grupie, nauczenie dyscypliny, współpracy, rywalizacji, umiejętności przegrywania. To wszystko przydaje się potem w życiu. Na Zachodzie rodzice próbują własne dzieci zainteresować jakimkolwiek sportem. Dzięki temu można je choćby odciągnąć od narkotyków czy alkoholu. Nawet jeśli dziecko w wieku 17-18 lat da sobie spokój, bo wie, że kariery nie zrobi, to dla rodziców jest to i tak świetny sposób na zniwelowanie zagrożeń tego najtrudniejszego wieku. Przecież pan widzi, jaki "materiał" trafia do pierwszoligowych zespołów. Jak któryś gdzieś tam się wyróżni, od razu biorą go do ekstraklasy. I gra. W moich czasach z takimi umiejętnościami nie miałby prawa grać nawet w Pucharze Ekstraklasy. Paweł Brożek i Takesure Chinyama, obaj królowie strzelców, podobnie jak inni wyróżniający się piłkarze w lidze nie mają ofert z zagranicy. Dzisiaj skauci ze wszystkich stron świata mają rozpracowany każdy rynek. Polakami nikt nie jest zainteresowany nie tylko dlatego, że nie ma nas w pucharach, a reprezentacja gra jak gra. Kupcy znają się na futbolu.
To jaką wartość ma mistrzostwo Polski, jeśli słabi piłkarze walczą o nie w słabych meczach ze słabymi rywalami?
- Taką jak zawsze - być najlepszym na własnym podwórku. A że poziom jest niewysoki, to w pucharach musimy grać od pierwszych rund. Poprzedni sezon był wyrównany, o mistrzostwo, puchary lub obronę przed spadkiem walczyli właściwie wszyscy poza Śląskiem Wrocław. Było dużo meczów o stawkę i wydawało się, że poziom był wyższy. W tym sezonie wygląda to tak, jakby wszyscy zrobili krok do tyłu. Ani my, ani Wisła, ani Lech nie grają tak, jak choćby przed rokiem.
- Piotrek miał dobry początek. Potem zaczął marnować okazje i nie poradził sobie z krytyką. Ale to był tylko moment. Mnie Piotrek w tych naprawdę ważnych momentach ani razu nie zawiódł. Atmosfera na Legii jest specyficzna. Wygwizdywanie zawodników, również wychowanków, którzy dopiero zaczynają karierę, nie jest normalne. Nie mogę tego zrozumieć. A już Kibu to w ogóle się nie mieści w głowie.
Mówi pan, że najlepszy skład ma Wisła. Dwa i pół roku temu rozmawiał pan też z Wisłą. Nie żałuje pan wyboru?
- Nie. Poszło o umowę. Jeśli na samym początku poczułem, że ktoś nie ma do mnie pełnego zaufania, to lepiej nie współpracować. A wtedy był znakomity moment, by iść do Wisły, bo skończyła sezon na ósmym miejscu i wiadomo było, że z takim potencjałem gorzej nie mogło być.
Powiedział pan, że za pana kadencji nie dało się do Legii sprowadzić dobrych piłkarzy, bo nie było na to pieniędzy, ale Wisła sprowadziła za darmo Marcelo, za 250 tys. kupiła Juniora Diaza, a Andraż Kirm, który pojedzie na mundial, kosztował 400 tys., czyli mniej więcej tyle, ile Legia wydała na pensje trójki: Descarga - Tito - Arruabarrena. Czyli jednak można?
Za tych zawodników jednak zapłaciła, a my nie...
A Ostrowski, Komorowski?
- Czapkę śliwek za jednego i drugiego. Proszę pamiętać, że sprowadzając Komorowskiego, mieliśmy mało czasu, bo kilka dni przed końcem okna transferowego odszedł Jakub Wawrzyniak. Przyznaję panu rację, że nasze transfery, przede wszystkim te hiszpańskie, nie były udane. Ale proszę pamiętać, że cały czas twierdziłem, że z tych transferów tylko jeden - Inaki Descarga - miał być zdecydowanym wzmocnieniem. Nie sprawdził się. Tito to wypożyczenie z opcją kupna, by sprawdzić, czy się nada. Arruabarrena miał być konkurencją z przodu. Nie wypalił. Wisła też sprowadziła Dawidowskiego czy Niedzielana, który pod Wawelem nie sprawdził się w ogóle.
Ale sprawdził się Marcelo. Czy Legia ma w ogóle szansę znaleźć takiego piłkarza jak on?
- Życzyłbym sobie tego. Nie mogę jeździć i wypatrywać, bo nie ma na to czasu, od tego są inni. Głównie Mirosław Trzeciak i Marek Jóźwiak. Wiemy, kto może odejść, komu się kończy kontrakt i z nim umowy nie przedłużymy. I na te pozycje szukamy zawodników. Teraz najbardziej potrzebujemy defensywnego pomocnika. Taki w typie Radosława Sobolewskiego byłby idealny. Druga pozycja to lewy pomocnik. Rybus to bardzo fajny piłkarz, udało się go wprowadzić do drużyny, ale właściwie nie ma konkurencji. Jak się popatrzy, co się dzieje z naszymi napastnikami, to też przydałby się jeszcze jeden, by była rywalizacja. Bo teraz jeden gra, ale łapie kontuzję, inny gra, bo musi, jeszcze inny, bo właśnie wyzdrowiał. Prawie całą rundę stracił Takesure Chinyama. Ato jest napastnik bardzo efektywny, widowiskowy. Mimo że czasem podejmuje niezrozumiałe decyzje, to potrafi zaskoczyć. Strzela lewą, prawą nogą, głową. Jego brak musi się odbijać na naszej grze.
Czy rewolucja w składzie Legii będzie już zimą?
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.