Domyślne zdjęcie Legia.Net

Urban: Nie połamałem sobie zębów na Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

14.04.2010 08:51

(akt. 16.12.2018 06:59)

- Żałuję, że nie trafiłem do Legii w czasie, kiedy było dobrze, kiedy wszyscy ciągnęli wózek w jedną stronę. Mówię także o kibicach. Wiele razy wymęczyliśmy jakieś wygrane na swoim stadionie. Gwarantuję, że przy normalnej atmosferze, zwycięstwa w tych spotkaniach byłyby bardzo wysokie. A jak to napędzałoby piłkarza, jak budowałoby szacunek u przeciwnika.. - mówi były trener Legii Jan Urban,

- Wymagania były niezmiernie duże, a skończyło się tak, jak się skończyło. I z uporem będę powtarzał, że największym problemem był brak Takesure Chinyamy. Wystarczy spojrzeć jak wiele traci Lech bez Roberta Lewandowskiego, a Wisła bez Pawła Brożka. I tak utrzymaliśmy się w czołówce, chociaż Bartek Grzelak i Marcin Mięciel nigdy nie strzelali zbyt wielu bramek.

- A nie było tak, że przegrał pan sam ze sobą? Że tę presję przerzucał pan z siebie na zawodników? Że nie mógł pogodzić się z tym, iż nie są tak dobrzy jak Jan Urban przed laty?

- Śmieszy mnie to wszystko, co się mówi na ten temat. Przychodząc do Legii, znałem poziom polskiej ligi i dobrze wiedziałem, że absolutnie nie mogę dołować zawodników twierdzeniami typu: myśmy to kiedyś grali... To bez sensu. Trzeba było dostosować się do materiału, jakim się dysponuje. I wykorzystać go jak najlepiej. A że wkurzałem się czasami, jak ćwiczyliśmy technikę... Miałem powody, bo wiedziałem, że jestem nie w jakimś tam pierwszym lepszym klubiku, ale w Legii. A skoro ktoś do niej trafił, to z pewnymi elementami wyszkolenia piłkarskiego powinien radzić sobie zdecydowanie lepiej.

Był Pan wrogiem kibiców, nie miał ich poparcia. Może przesadził Pan w niektórych momentach?

- Co ja takiego powiedziałem? Ktoś napisał, że zrzucam winę na kibiców za porażki. Tak Gdybyśmy grali świetnie i nagle przydarzyłaby się taka kiszka jak w spotkaniu z Odrą, to kibice mieliby prawo się z nas śmiać, gwizdać. Ale oni tak reagowali co tydzień. Non stop i jeszcze to wszytko się nasilało. Więc powiedziałem stop. Wziąłem tę kwestię na siebie. Powiedziałem, co o tym myślę. Ściągnąłem uwagę z zawodników. Chciałem żeby media i kibice wyżyli się na mnie, a z piłkarzy trochę zeszła presja. To też rola trenera. Zrozumiano to inaczej, To taka nasza mentalność. Dorwać, zniszczyć, zdeptać. Najbardziej mnie dziwią byli piłkarze, Potrafią dowalić koledze z którym jeszcze niedawno grali. To sytuacja na Zachodzie niewyobrażalna, całe środowisko by takiego gościa zniszczyło. Tam byłego piłkarza bierze się jako fachowca, który wytłumaczy, o co chodzi na boisku, a nie po to, żeby wyżywał się na danym zawodniku. Ale o czym mówimy, skoro u nas trenerzy się wzajemnie nie szanują, wypowiadają jeden o drugim, oceniają jego pracę. A co cię to obchodzi. Uszanuj czyjąś pracę, jak masz uwagi to powiedz to jemu, a nie na łamach prasy. Przecież nie wiesz co się dzieje w innej drużynie. Tobie dobrze idzie? Zaraz może przestać i nie będzie miło jak inni się zaczną wtrącać. Na szczęście ten problem dotyczy jednostek.

Przychodzili do pana piłkarze i mówili, że coś im w pana zachowaniu nie pasuje?

- Nigdy nie miałem problemów z atmosferą w drużynie. A jak teraz ktoś na boku mówi co innego, to znaczy, że brakowało mu charakteru, żeby do mnie przyjść i powiedzieć, co mu leży na wątrobie. Weźmy chociaż te mocniejsze treningi zimą. Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat, wymienialiśmy uwagi, bo obawiałem się, że jak mocniej poćwiczymy, to może coś się dziać, skończy się kontuzjami. U nas w takich przypadkach od razu dyżurnym przykładem jest Dan Petrescu. On to ideał trenera, a piłkarze to lenie, bo nie chce im się pracować. Łatwo tak powiedzieć, ale piłkarze zasuwają tyle, ile mogą. A ty musisz być mądry i wiedzieć, na jakich obrotach możesz z nimi popracować.


Mało który trener miał takie poparcie ze strony właścicieli klubu...

- Rzeczywiście miałem bardzo duży kredyt zaufania i to czułem. Kibice na początku też nas wspierali, ta niechęć o której mówiliśmy pojawiła się dopiero w tym sezonie. Bo nie było wyników. Uważam, że gdybym miał Chinyamę, bylibyśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Na nim opierała się nasza gra w ataku i jego goli zabrakło. Nasi najlepsi napastnicy strzelili po cztery bramki. To za mało. Ale najłatwiej wyrzucić trenera. Piłkarz zawsze poszuka wytłumaczeń, bo w drużynie jest kilkudziesięciu takich jak on.

Jak wyglądały pana stosunki z dyrektorem sportowym Mirosławem Trzeciakiem?

- Na pewno mogło być lepiej, ale z różnych względów nie było. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale mogliśmy to lepiej poukładać. Chociaż i tak wiedzieliśmy, że nie będzie środków na transfery. Nie pogłębiajmy tego tematu, obaj wyciągniemy wnioski. Ja za nasze błędy zapłaciłem większą cenę, ale taki już los trenera.

Dołączył pan do długiej już listy trenerów, którzy na Legii połamali sobie zęby.

- Nie zgodzę się, niczego sobie nie połamałem. Naprawdę. I myślę, że z biegiem czasu jeszcze bardziej przekonam się co do słuszności tego, co właśnie powiedziałem. Dostałem w Warszawie szansę i od razu, na samym początku mojej kariery trenerskiej, musiałem zmierzyć się z największymi bykiem w Polsce. W Hiszpanii, w Pampelunie podczas gonitw po ulicach z bykami, zawsze największe i najsilniejsze są byki z hodowli Miura. I właśnie taką Miurą była Legia Warszawa. I dobrze zacząłem tę robotę, a to ważne dla trenera, żeby zdobyć kibiców i media. Wygraliśmy siedem razy z rzędu, ale zdobyć mistrzostwa się nie udało. Wygraliśmy Puchar Polski, mogliśmy dołożyć Puchar Ligi, potem sięgnęliśmy po Superpuchar. Ale u nas nikt tego nie uszanował. Proszę spojrzeć na Olympique Marsylia. Oni zdobyli Puchar Ligi i jak się cieszyli z pierwszego od lat trofeum. Wiedzą jak trudno jest osiągnąć sukces. Żałuję okropnie tego poprzedniego sezonu, kiedy mieliśmy tytuł mistrzowski na wyciągnięcie ręki i nie potrafiliśmy wykorzystać tej szansy, podarowaliśmy mistrzostwo Wiśle.

Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Zapis całej rozmowy można przeczytać w dzisiejszym wydaniu Przeglądu Sportowego.

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.