Vadis Odjidja-Ofoe
fot. Marcin Szymczyk

Vadis Odjidja-Ofoe: Świetnie czułem się w Warszawie

Redaktor Karol Tyniec

Karol Tyniec

Źródło: YouTube

11.02.2025 21:45

(akt. 11.02.2025 21:47)

Vadis Odjidja-Ofoe był gościem programu Tomasza Ćwiąkały. Były piłkarz Legii wspominał czasy, kiedy był piłkarzem stołecznej drużyny.

Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale wciąż jesteś uważany za jednego z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy.

– Bardzo dziękuję. Ostatnio byłem na meczu Legii z Koroną, gdzie przywitała mnie spora liczba kibiców, którzy chcieli sobie zrobić ze mną zdjęcie. Czuję się tutaj bardzo doceniony, dlatego cieszy mnie to, że wracając do Polski po tak długim czasie, wciąż tego doświadczam.

Minęło 8 lat od twojego odejścia z Legii. Czy to twoja pierwsza wizyta w Warszawie od tego momentu?

– Tak, to pierwszy raz, jak tu jestem, odkąd odszedłem z klubu.Kiedy jeszcze grałem, zawsze mówiłem, że chciałbym tu wrócić i wybrać się na parę meczów, ale wiesz, jak ciężko bywa, kiedy jesteś piłkarzem – ciągle nie ma czasu. Znalazłem idealny moment na przyjazd właśnie teraz, więc wpadłem na mecz. Legia niestety nie odniosła zwycięstwa, ale cieszę się, że znów mogłem zobaczyć stadion i drużynę, którą wciąż uwielbiam i wspieram, niezależnie od wyników.

Czy podobało ci się w tym meczu coś szczególnego, jeśli chodzi o Legię? Podobała ci się gra któregoś z zawodników? Czy regularnie oglądasz mecze Legii i znasz zawodników, którzy tam grają?

– Nie znam osobiście nikogo poza Arturem Jędrzejczykiem. W wolnym czasie zdarza mi się oglądać mecze w europejskich pucharach, ale nie jestem w stanie powiedzieć, że znam jakiegoś konkretnego gracza Legii. Aczkolwiek zauważyłem, że jest tam obecnie paru niezłych zawodników.

Co było takiego wyjątkowego w Legii grającej w Lidze Mistrzów? To był ostatni sezon, w którym mieliśmy okazję zobaczyć polski klub grający w tych rozgrywkach.

– Wydaje mi się, że mieliśmy naprawdę dobry skład, wysokiej klasy zawodników, łącznie z tymi ciężko pracującymi. Początkowo mieliśmy sporo trudności, na szczęście wszystko sprawnie się poukładało. Pomimo ciężkich początków zawodnicy bardzo się ze sobą zgrali, drużyna składała się w części z Polaków i obcokrajowców. Zresztą wraz z osiąganiem lepszych wyników, drużyna rosła w siłę – to była zdecydowanie nasza mocna strona.

Jak się czułeś na początku ówczesnego sezonu? Czy obawiałeś się o to, czy uda się wówczas cokolwiek osiągnąć? W końcu, tak jak już wspomniałeś, na początku musieliście zmierzyć się z naprawdę wieloma problemami.

– Tak, zdecydowanie miałem wiele obaw. Z początku przegrywaliśmy proste mecze, czego się w ogóle nie spodziewałem. Było ciężko, mieliśmy nowych zawodników, ja byłem jednym z nich, musieliśmy się zaadaptować. W dodatku wielu polskich zawodników miało wątpliwości co do trenera. To działo się już zanim przyszedłem do klubu.

Masz na myśli chociażby ślub Kuby Rzeźniczaka?

– Tak, coś w tym stylu. Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo mnie tam nie było, ale po prostu słyszałem, że istniał jakiś problem pomiędzy trenerem a drużyną. Po czasie się poprawiło, a po przyjściu Jacka Magiery drużyna naprawdę się zgrała. Wszyscy naprawdę ciężko na to pracowali.

Znasz dobrze Besnika Hasiego. Jak myślisz, czemu miał tyle problemów w Legii?

– Jak wspomniałem, zanim dołączyłem do klubu, coś zdecydowanie wydarzyło się pomiędzy trenerem a piłkarzami. Zresztą polscy zawodnicy mają naprawdę mocne charaktery. Więc tak, coś się stało, zanim się tu znalazłem, a później część z nich miała problem z powrotem do grania. Być może nie czuli się w 100 procentach pewnie z trenerem czy drużyną, a jeśli drużyna nie jest w pełni zgodna, osiągnięcie czegokolwiek staje się zdecydowanie trudniejsze.

Kiedy ludzie pytają cię o tamten sezon Ligi Mistrzów, jakie wspomnienia i mecze nasuwają się jako pierwsze?

– Oczywiście w pierwszej kolejności myślę o tych, w których osiągnęliśmy dobre wyniki, czyli takich jak mecz przeciwko Realowi czy nasza wygrana ze Sportingiem – dobrze to wspominam. Wiele meczów przegraliśmy, w tym ten wyjazdowy z Realem Madryt. Po meczu kibice czekali na nas pod hotelem, mówili, że są z nas dumni, bo nie przyjechaliśmy do Madrytu na Bernabeu, żeby koniecznie wszystko obronić – graliśmy z luzem. No i niestety nie udało nam się wygrać, ale był to naprawdę dobry mecz. Kibice byli zadowoleni z tego, jak się zaprezentowaliśmy jako Legia.

Czy po twarzach piłkarzy Realu było widać, że są zaskoczeni waszym nastawieniem?

– Nie sądzę, żeby byli zaskoczeni – są przyzwyczajeni do grania przeciwko mniejszym klubom. Możliwe, że jedyne, co ich zaskoczyło, to fakt, że zremisowaliśmy 3:3.

Na pustym stadionie. 

– Tak, stadion niestety był pusty.

Zdawałeś sobie sprawę ze wszystkich skandali wokół tej sytuacji?

– Tak, to wszystko przez awanturę na meczu z Borussią Dortmund – ich kibice zostali zaatakowani fizycznie.  Nie śledziłem wszystkiego na bieżąco, bo nie umiałem polskiego i po prostu nie rozumiałem newsów.  W jakimś stopniu to było dla mnie zbawienne, bo dzięki temu nie znałem sytuacji w szczegółach i mogłem się skupić na piłce.

Rozmawiałem z byłymi zawodnikami Legii, którzy brali udział w tamtych meczach. Ich zdaniem Real był zawsze imponujący, ale przeciwnikiem, który robił na nich największe wrażenie, była Borussia Dortmund. Kto Ci wówczas najbardziej zaimponował?

– Dortmund był młodą drużyną, z zawodnikami głodnymi zwycięstwa, więc wszystko wykonywali z maksymalną intensywnością. Real Madryt to topowi zawodnicy, którzy zwykle dają przestrzeń do wykazania się słabszemu rywalowi. Nie przepuszczą okazji do wygranej, ale pozwolą Ci się wykazać. Właśnie dlatego wydaje mi się, że gra przeciwko Borussii Dortmund była o wiele trudniejsza. Można to było zauważyć już po pierwszym meczu – w 20. minucie wynik wynosił 3:0 dla nich. Na przestrzeni rozgrywek było widać progres – co prawda przegraliśmy 4:8, ale do 60. minuty było 3:2. Widać było, że zespół zdecydowanie się wzmocnił.

Co najbardziej doceniasz w Jacku Magierze? Czy przywiązałeś się do niego jako trenera? Wydaje się, że Magiera znalazł sposób, aby odblokować cię na boisku.

– Tak, przywiązałem się do niego, nawet pomimo trudnych początków związanych z barierą językową. Uważam, że najważniejszą cechą trenera jest po prostu ludzka wyrozumiałość i rozumienie potrzeb zawodników. Magiera rozumiał mnie bez słów. Zawsze wiedział, kiedy potrzebowałem dużo empatii i przestrzeni – chociażby wtedy, kiedy miałem trudną sytuację życiową i musiałem pilnie odwiedzić moją rodzinę w Belgii.

Ludzie nie mieli pojęcia, że twoja mama miała problemy zdrowotne.

– Tak, Magiera bardzo mi pomógł. Dzięki niemu czułem się pewniej na boisku i wśród innych zawodników.  Zawsze wiedziałem, co robić – taki trener jest niezawodny. Kiedy przyszedłem do Legii, czułem, że z Besnikiem będzie podobnie, ale później został zwolniony. Mam wrażenie, że Bóg dał mi prezent w postaci Magiery. Spotkałem go w zeszłym roku, ponieważ graliśmy przeciwko jego drużynie – ucieszyliśmy się na swój widok.

Wracając do tematu, czy Legia wiedziała wówczas o twoich problemach, szczególnie o chorobie Twojej mamy? Kibice nie mieli o tym pojęcia.

– Dwa tygodnie, zanim tu przyjechałem, zmarła moja mama – to był dla mnie bardzo trudny czas. Wiedziałem, że kiedy klub Cię nabywa i podpisuje z Tobą kontrakt, znajdujesz się tu, aby wykonywać pracę piłkarza. Dlatego nie chciałem wykorzystywać tej sytuacji jako wymówki. Po prostu potrzebowałem trochę czasu, aby się zaadaptować i poczuć lepiej. Moje pierwsze mecze w Legii były niezbyt dobre – nie trenowałem wówczas za wiele, bo moja mama była na granicy życia i śmierci. Dopiero z czasem się poprawiłem.

Nie myślałeś wtedy o wytłumaczeniu całej sytuacji w mediach, aby kibice zrozumieli, dlaczego początkowo ci nie szło na boisku? Czy raczej szczególnie się tym nie przejmowałeś?

– Nawet nie chodzi o to, że się tym nie przejmowałem. Wydaje mi się, że kiedy kibice przychodzą na mecz, gdzie 11 zawodników walczy o zwycięstwo do ostatniej minuty, to raczej nie będą się zastanawiać, czy jeden konkretny zawodnik ma obecnie gorszy czas i może sobie nie poradzić. Musiałem się wykazać najlepiej, jak mogłem – skupienie na pracy jest dla mnie najlepszym sposobem na szybki powrót do formy. Nie chciałem być wylewny, nie oczekiwałem współczucia – wolałem zająć się swoimi obowiązkami i odciągnąć uwagę od problemów, żeby ten proces się nie wydłużał.

Wracając do tamtego okresu – czy dotarła do ciebie krytyka po twoich pierwszych występach w Legii? Czy wiedziałeś, że byli zawodnicy wypowiadali się na twój temat? 

– Tak jak wspomniałem, nie czytałem newsów ze względu na barierę językową. Generalnie nie lubię tego robić, nawet w krajach, gdzie rozumiem język. Ludziom łatwo się wypowiadać po fakcie i źle wpływać na samopoczucie zawodnika. W dzisiejszych czasach ludzie robią to dla popularności, właśnie dlatego nie biorę do siebie krytyki medialnej. Wiedziałem, jakie były moje mocne strony, wiedziałem, kim jestem i co mam robić. Czasami po prostu potrzebujesz więcej przestrzeni i czasu na powrót do formy.

Miałeś w Legii kogoś w rodzaju mentora, który o ciebie dbał? Czy był to Michał Żewłakow? Czy potrzebowałeś takiej osoby w tamtym czasie?

– Spotkaliśmy się kilka razy, żeby pogadać. Poznałem go kiedyś w Belgii. Byłem wtedy dużo młodszy i zamknięty w sobie, nie chciałem zwierzać się ze swoich problemów właściwie nikomu poza osobami, którym naprawdę ufam.

Czy po pierwszych meczach myślałeś sobie coś w stylu: "Spokojna głowa, dajcie mi trochę czasu i pozamiatam tę ligę"?

– Nawet nie chodzi o tego typu myślenie, po prostu byłem pewny, że z czasem się poprawię. Raczej nie zapewniałem nikogo, że kiedy podniosę się z kryzysu, to wszystko nagle ulegnie zmianie. Tu chodzi o grę zespołową, wzajemne wsparcie i pomoc na boisku. Stajecie się drużyną, dzięki czemu macie szansę na progres.

Chciałbym ci zadać innego typu pytanie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale kibice Legii, mówiąc o obcokrajowcach w historii klubu, wymieniają cię wśród największych legend. Znajdujesz się w Galerii Sław Legii. Wiedziałeś o tym?

– Nie miałem pojęcia. Wiem, że ludzie bardzo mnie lubią i cieszyli się na moją obecność w Legii. Ilekroć wracam do Polski, czuję się tu bardzo dobrze, doceniam wsparcie kibiców. Tak jak już wspomniałem, nie rozumiem języka polskiego, więc nie wiem wszystkiego, co mówią o mnie w mediach.

Czy ludzie nie wysyłają ci screenów różnego rodzaju artykułów na Instagramie?

– Tak, kibice Legii wysyłają mi dużo rzeczy na Instagramie, bardzo to doceniam. Kiedyś spędzałem więcej czasu na Twitterze i zdarzało mi się tłumaczyć niektóre tweety, ale to już zdecydowanie przeszłość.

Myślałeś, aby zostać w Legii po ówczesnym sezonie?

– Tak, rozważaliśmy to. Jednak trzeba pamiętać, że tak jak w przypadku gry piłkarskiej, za kulisami dzieje się dużo rzeczy, o których kibice nie wiedzą. Po przyjściu do Legii rozmawiałem z jej prezesem, umówiliśmy się na rok współpracy, lecz w okienku zimowym miałem wyjechać do USA, do Nowego Jorku. Byłem tam wyczekiwany i bardzo mi na tym zależało, ponieważ uważałem to za świetną okazję do rozwoju. Miałem wtedy podpisany kontrakt z Legią na rok i obiecałem prezesowi, że zostanę do końca sezonu. Stwierdziłem, że muszę dotrzymać słowa. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski i wtedy zacząłem się zastanawiać, co dalej. Ostatecznie zdecydowałem się wyjechać, ale miałem szansę, aby zostać na dłużej z Legią.

Swego czasu na Twitterze krążyła wypowiedź Krzysztofa Stanowskiego opublikowana w trakcie sagi transferowej. Stanowski napisał o rozmowie z twoim agentem, który powiedział, że ku zaskoczeniu wszystkich tak zakochałeś się w Warszawie, że zacząłeś zastanawiać się nad zostaniem w Legii na dłużej.

– To prawda, świetnie się tu czułem. Ludzie mnie uwielbiali, moja rodzina lubiła tu przyjeżdżać – w końcu z Belgii nie jest tak daleko.  Dobrze wspominam te czasy, stąd myśl o pozostaniu w Polsce. Byłem wtedy o wiele młodszy, miałem 27 lub 28 lat. W takim momencie kariery można jeszcze wiele osiągnąć, dlatego postanowiłem spróbować wejść na jeszcze wyższy poziom. Gdybym miał wtedy 30 lub 31 lat, to może pograłbym tu jeszcze 4-5 lat – kto wie. Młodsi zawodnicy mają zupełnie inny sposób myślenia, trudniej ich przetrzymać w jednym miejscu, w przeciwieństwie do piłkarza około 30.

Czy miałeś możliwość powrotu do Polski, Do Legii lub zupełnie innego klubu? Dostałeś jakieś oferty?   

– Kiedyś pojawiły się spekulacje na temat mojego transferu do innej drużyny w Polsce, ale ja nie chciałem grać tu gdziekolwiek indziej niż w Legii. Wielokrotnie rozmawiałem z ludźmi z Legii, ale nie planowałem powrotu – to nie był ten moment. 

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.