Domyślne zdjęcie Legia.Net

Vuko rozwiązał kontrakt z Legią

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

09.12.2008 11:16

(akt. 18.12.2018 13:17)

Już po wszystkim - stwierdził, wychodząc z budynku klubowego, <b>Aleksandar Vuković</b>. Dwukrotny mistrz Polski i zdobywca Pucharu Polski w barwach Legii wczoraj w południe rozwiązał swoją umowę z tym klubem na pól roku przed jej końcem. Formalności zostały dopełnione wieczorem, kiedy stołeczny klub dostarczył ostatni dokument. Zawodnik mógł spokojnie się spakować i wyjechać na urlop do Belgradu, gdzie przecież grał, zanim trafił na Łazienkowską. Teraz w ciągu tygodnia, może dwóch, powinien podpisać umowę z nowym klubem.
- Za wcześnie, aby mówić, jaka to będzie drużyna. Jest kilka propozycji, niech ludzie za to odpowiedzialni się zastanowią, a wtedy zdecydujemy. Myślę, że bez problemu znajdziemy nowego pracodawcę - powiedział menedżer zawodnika Cezary Kucharski. Wczoraj Vuković długo żegnał się ze wszystkimi, nawet z dyrektorem sportowym Mirosławem Trzeciakiem, choć obu panom przynajmniej od pół roku nie było po drodze. - Czuję się jak jakaś gwiazda serialowa z "M jak miłość" - uśmiechał się piłkarz, kiedy na każdym kroku towarzyszyły mu kamery. - Jak przyjeżdżałem do Polski, już ten serial wyświetlano. Wyjeżdżam, dalej jest, podobnie jak „Klan". Ale o tym to już najlepiej opowie pan Lucjan Brychczy, który te seriale uwielbia. On jest prawdziwą legendą tego klubu - Serb z polskim paszportem starał się uśmiechać, choć takie rozstania do przyjemnych nie należą. Przy Łazienkowskiej spędził przecież siedem lat. - Jeszcze tu wrócę, ale pod jednym warunkiem. Jakim? Nie powiem - zakończył. To dlatego mimo próśb działaczy nie chciał żadnego pożegnania czy upominków, ani przed meczem z PGE GKS Bełchatów, ani po nim. Kolegom z drużyny do widzenia powiedział na sobotnim bankiecie z okazji zakończenia sezonu. Impreza miała miejsce w jednym z lokali w centrum Warszawy. Wczoraj miał okazję jeszcze raz pożegnać się z Janem Muchą, który za półtora miesiąca po raz drugi zostanie ojcem, dlatego nie ma zamiaru ruszać się ze stolicy. To także symboliczne, bo ci dwaj zawodnicy kłócili się ze sobą średnio dwa razy w czasie jednego treningu. - Wezmę od Vuko telefon i jak się stęsknię za naszymi sprzeczkami, to zadzwonię i od razu będzie mi lepiej - uśmiechał się Słowak. - Ale ja ci za nic w świecie nie dam numeru telefonu - odparł Vuković.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.