Domyślne zdjęcie Legia.Net

Vuković i Iwański - serce i mózg drużyny

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

15.11.2008 11:47

(akt. 18.12.2018 16:24)

W piątkowym meczu ze Śląskiem Wrocław Legia miała dwa motory napędzające grę całego zespołu. Mózgiem był nowy kapitan legionistów <b>Maciej Iwański</b>, a sercem stary kapitan <b>Aleksandar Vuković</b>. Obaj byli najlepsi na boisku, "Ajwen" błyszczał w ofensywie, strzelił bramkę, zaliczył dwie asysty, miał także swój udział przy czwartym golu. "Aco" grał trochę w cieniu „Iwanka”, asekurował go, przechwytywał mnóstwo piłek i żywo reagował na każdą sytuację na boisku.
Przy pierwszej bramce w 10. minucie meczu Iwański wykorzystał nie do końca udane przyjęcie piłki przez Chinyamę, wbiegł w pole karne i precyzyjnym wolejem nie dał szans bramkarzowi Śląska na skuteczną interwencję. Przy drugim golu świetnie wybiegł z głębi pola do zagranej przez Wawrzyniaka piłki, opanował ją z lewej strony boiska po czym na milimetry zagrał piłkę do Takesura, który tylko dostawił nogę i piłka zatrzepotała w siatce. Później Iwański egzekwował stały fragment gry, dośrodkował z rzutu rożnego idealnie na głowę Pance Kumbeva, który strzałem z główki umieścił futbolówkę w bramce. Przy czwartym golu Iwański przejął wywalczoną przez Vukovicia piłkę, zagrał na lewo do Rybusa, później piłka trafiła do Wawrzyniaka, który płaskim strzałem zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Poza tymi bramkowymi zasługami Iwański imponował spokojem w rozgrywaniu piłki, każde jego zagranie było przemyślane i miało na celu dobro drużyny. Z trybun poczynania Maćka oglądał selekcjoner Leo Beenhakker. Jeśli taki mecz go nie przekonał, że kapitan Legii to już „international level” to chyba już nic go nie przekona. Jego grę po ostatnim gwizdku sędziego komplementował Leszek Pisz, a to przecież jeden z najlepszych rozgrywających w historii naszego klubu. Drugim bohaterem meczu był "Aco" Vuković. Serb z polskim paszportem wrócił do drużyny już w Bełchatowie i należał do najlepszych na murawie. W piątkowy wieczór pokazał rozśpiewanym trybunom to za co wszyscy kibice Legii szanują i kochają „Vuko”. Był sercem drużyny, walczył za dwóch na całej szerokości boiska, żywo reagował na każdą sytuację na murawie. To on jako pierwszy podbiegł po strzelonej bramce do Kumbeva, zwołał kolegów i zainicjował kołyskę. Kiedy w 63. minucie rajd Rockiego został przerwany brutalnym faulem na, który nie zareagował sędzia, "Aco" podbiegł do arbitra i wykrzyczał co myśli o takim gwizdaniu. Po chwili przerwał akcje Śląska faulem i dalej mówił sędziemu co myśli o jego zachowaniu. Został przez to przez arbitra ukarany żółtą kartką ale przez kibiców nagrodzony gromkimi brawami. Poza tym zaliczył mnóstwo przechwytów, przez całe 90 minut szukał gry, miał ponad 120 kontaktów z piłką! Można rzec, że był sercem i płucami zespołu zarazem. O ile gra z przodu to zasługa Iwańskiego, o tyle gra z tyłu to w dużej mierze efekt gry Vukovicia. "Vuko" dostał pozwolenie od władz by zimą odejść z klubu, ale może działacze powinni się zastanowić czy jednak nie warto zaproponować temu piłkarzowi nowego kontraktu i nie zostawić przy Łazienkowskiej największego legionisty z grających obecnie w kadrze piłkarzy?

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.