"Wędki" wzmocniły, dalsze losy napędziły
25.09.2019 17:00
- Lubiany przez szatnię. Najstarsi zawodnicy darzyli go dużą sympatią. W każdej grupie społecznej, nie tylko związanej ze sportem, ci, którzy są optymistycznie nastawieni do życia, patrzą w przód i jest z nich pożytek, będą akceptowani przez resztę. Fajny gość w kontakcie międzyludzkim. Wierzę, w to, iż trener Tułacz będzie na niego stawiał. Liczę na to, że w kolejnym sezonie zadebiutuje na najwyższym poziomie w Polsce, w barwach Legii – mówi Włodzimierz Gąsior, były trener Siarki Tarnobrzeg.
- Mam przed oczami obraz człowieka z uśmiechem na ustach, od którego bije pozytywna mowa ciała. Pamiętam jak strzelił gola w meczu z Gryfem Wejherowo. Zszedł do środka i prawą nogą uderzył w kierunku bliższego słupka, w górny róg bramki. Nie zapomnę tego momentu. Zawsze sobie życzyłem więcej takich akcji – oznajmia Ryszard Komornicki, były reprezentant Polski, obecnie dyrektor sportowy GKS-u Tychy.
- Piłkarz o ogromnych możliwościach i wielkim entuzjazmie do gry. Może daleko zajść, jeżeli poprawi oraz udoskonali pewne elementy rzemiosła piłkarskiego. Determinacja w tym, co chce osiągnąć – to go wyróżnia. Pokazuje to w trakcie treningów oraz meczów. Nie jest to oczywiste w przypadku tak młodych graczy. Dodatkowo, jest szybki, dynamiczny. Poza tym to wdzięczny zawodnik. Intensywnie i sumiennie pracuje na zajęciach. Jeśli ominą go kontuzje i będzie dalej robił kroki w przód, wróżę mu grę w Ekstraklasie – dodaje Tomasz Tułacz, szkoleniowiec Puszczy Niepołomice.
Ojcowskie geny, rzeszowskie kluby i kadra
Rzeszów. Stolica Podkarpacia. Miasto, w którym wszystko się dla niego zaczęło. Miejsce, gdzie dojrzewał, wychowywał się i chciał spełniać młodociane, piłkarskie marzenia. Ustawił się w blokach startowych. Odważnie ruszył i przybył do lokalnego klubu, Stali. To właśnie tam mógł na poważnie zacząć myśleć o uprawianiu tej dyscypliny sportowej. Nigdy nie brakowało mu wsparcia, a na początku przygody przypilnował go tata oraz dziadek, który woził swojego wnuka na treningi. – Początkujące kroki z futbolem stawiałem w ich obecności. Razem z tatą udałem się na premierowy trening do Stali, który odbywał się w hali. Zawsze dużo mi podpowiadał i sporo mu zawdzięczam. Pierwsza klasa podstawówki. Był to dla mnie przełomowy okres edukacyjny, życiowy, ale również pod aspektem piłki nożnej. Ćwiczyłem z chłopakami o dwa lata starszymi. Znaczna większość zawodników zaczyna przeważnie szkolić się u boku starszyzny. Potem wciągnąłem się w ten wir i maszyna ruszyła – wspomina Maksymilian Sitek.
Jego tata, Grzegorz Sitek w przeszłości także był piłkarzem, a później zdecydował się na pozostanie przy sporcie. Został trenerem. Początkowo pracował z zespołami z niższych klas rozgrywkowych, okręgówek. Co więcej, szkolił również juniorów Resovii Rzeszów oraz… własnego syna. Rodzinne spotkanie na linii szkoleniowiec-gracz miało miejsce w kadrze województwa podkarpackiego z rocznika 2000, do której skrzydłowy był powoływany. – Tata pełnił tam funkcję pierwszego trenera przez rok, udało nam się na siebie trafić – dodaje pomocnik. Później przejął Wólczankę Wólkę Pełkińską, a obecnie prowadzi Orła Przeworsk, gdzie piłkarskiego rzemiosła uczyli się związani z Legią, Mateusz Olejarka, Dawid Olejarka czy Wiktor Kłos.
Sitek miewał problemy z warunkami fizycznymi, ale starał się za to eksponować i pielęgnować pozostałe boiskowe atuty. Po czteroletnim pobycie w Stali, postanowił przenieść się do innej rzeszowskiej ekipy, Resovii. – Tak na dobrą sprawę, nie wiem dlaczego doszło do tego ruchu. Może dlatego, że jeden z młodzieżowych zespołów prowadził mój tata… - mówi z uśmiechem, a następnie uzupełnia: - Gdy koledzy w szatni dowiedzieli się o mojej zmianie barw, zmienili nastawienie w stosunku do mnie. Byli sceptycznie nastawieni mimo tego, że mieliśmy po dwanaście-trzynaście lat. Niemiłe uczucie.
Turniej w Berlinie, przenosiny do stolicy i punkt zwrotny
Pobyt w Resovii trwał dla niego dwanaście miesięcy. Skrzydłowy zmierzył się z typową, ligową rzeczywistością. Czerpał wzorce, non stop pragnął czynić postępy, ale myślał o Legii. Dlaczego o niej? Jeszcze, gdy biegał po murawie z koszulką Stali, zadzwonił pewien telefon z Warszawy. Okazało się, iż działacze „Wojskowych” wypatrzyli go na wspomnianej reprezentacji wojewódzkiej i zdecydowali się zaprosić go do stolicy. Razem z trzydziestoma chłopcami z tego samego rocznika, uczestniczył w testach, w trakcie których trochę spodobał się trenerom. Doszło do tego, iż pojechał z drużyną z Łazienkowskiej na międzynarodowe zawody w Niemczech, dokładnie w Berlinie. Legioniści spisali się w nich na tyle solidnie, że stanęli na najniższym stopniu podium, będąc tylko za Borussią Moenchengladbach oraz Fulham, natomiast wyprzedzając takie marki jak HSV Hamburg czy Hannover 96. Sitek miał wówczas okazję do szerszego zaprezentowania swoich możliwości. Stanął na wysokości zadania. Iskierkę talentu zauważył w nim trener Piotr Kobierecki, który należał do osób, chcących rzeszowianina w swoich szeregach.
Legia zaproponowała mu mieszkanie w bursie oraz miejsce w zespole. Tym sposobem, Sitek wykonał zatem kolejny znaczący krok. – Z perspektywy czasu, udany okres. Wiele mogłem się nauczyć. Były jednak momenty, w których musiał zadowolić się rolą rezerwowego bądź zmiennika. Czułem się, jakbym był rzucany, raz w jedną, raz w drugą stronę w zależności od tego jak dany szkoleniowiec na mnie patrzył. Nie ukrywam, grałem w kratkę, lecz nauczyłem się cierpliwości. Z początku na mnie stawiano, potem się to trochę zmieniło. Mam taki styl gry, który jednym może się podobać, innym niekoniecznie – stwierdza wychowanek Stali.
Moment większej rozterki? Brak powołania na Nike Premier Cup. Skrzydłowy nie znalazł się w dość wąskim gronie wyróżnionych, przez trenera Rafała Klimkowskiego, na mistrzostwa Polski w 2015 roku. – To był zdecydowanie punkt zwrotny. Od tej pory, zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wziąłem się w garść i postanowiłem wrzucić jeszcze wyższy bieg. Zostawałem po treningach, aby dodatkowo poćwiczyć, udawałem się sam na boisko. Nie próżnowałem, byłem zaangażowany i chciałem zmienić swoją sytuację – komentuje.
Centralna Liga Juniorów, słuszne rokowania i następny krok
Rzeczywiście, Sitek nie był regularny. Co więcej, zdarzyło mu się otrzymać „wędkę” w trakcie jednego z występu w kategorii do lat 17. Ówczesny trener Robert Picuła zdjął go z placu po dziesięciu minutach nie będąc w najlepszym humorze. – Szkoleniowiec był zdenerwowany, lecz następnego dnia zaprosił mnie na obiad i dogłębnie wytłumaczył powody tej decyzji – mówi nastolatek.
Ma potencjał, ale jego warunki są pewną blokadą – mniej więcej z podobnymi sformułowaniami sam zainteresowany musiał się zmagać i jakoś je przełykać. Nie poddawał się, zacisnął zęby, a później przeskoczył kolejny szczebel i zameldował się w juniorach starszych. Zasmakował także półfinałowej batalii z Lechem Poznań, której nie udało się wygrać. – Byłem niżej w hierarchii skrzydłowych, ponieważ wyprzedzali mnie Mateusz Olejarka, Mateusz Szwed czy Mikołaj Neuman. Za każdym razem starałem się dawać jakość po wejściu na boisko i z całego serca pomagać całemu klubowi w odnoszeniu zwycięstw. Za wszelką cenę próbowałem wnosić jak najwięcej – tłumaczy Sitek. Zawodnik zauważa, iż miał przyjemność trenowania z najlepszymi chłopakami w kraju i razem z nimi osiągania kolejnych wyznaczonych celów. – Sebastian Szymański był przepiłkarzem, zrobił na mnie spore wrażenie. Podobnie zresztą jak Sebastian Walukiewicz. To nie przypadek, że obu graczy nie ma już w Polsce. Od początku wiedziałem, że Michał Karbownik czy Maciej Rosołek zrobią kariery i usłyszymy o nich w pozytywnym kontekście. Pod względem technicznym, zadziwiał i zadziwia mnie Mateusz Olejarka. Niesamowity luz z piłką przy nodze – uważa pomocnik.
W sezonie 2016/17, czyli ostatnim spędzonym przy Łazienkowskiej, Sitek zanotował 25 meczów, w których strzelił cztery gole i miał jedno ostatnie podanie biegając na murawie przez 617 minut. – Chciałbym podkreślić, że dużo stąd wyniosłem. Zarówno jeśli chodzi o charakter, umiejętności, treningi indywidualne, które bardzo mnie wzbogaciły, jak i schematy taktyczne. Wiem jak się ustawiać i niezwykle mi to pomaga – wyjaśnia zawodnik. Ponadto, w trakcie tamtych rozgrywek piłkarz udał się na testy do Siarki, aby w letnim okienku transferowym ostateczne tam trafić. – Dostałem wolną rękę od Legii. Myślałem o ekipie z Tarnobrzega. Wiadomo, seniorzy występujący w drugiej lidze… fajny przeskok. Gdy jednak wszedłem w rytm treningowy, poczułem, że to jest to. Blokada zniknęła. Być może byłem już przytłoczony Legią i potrzebowałem nowego bodźca – opowiada Sitek.
„Wędki”, feralny spadek i progres
Początki? Bez szału. Trener Gąsior, który dobrze rozumiał się z młodzieżą, nie chciał się do niego przekonać, mocniej na niego postawić. Gdy jednak dał szansę piłkarzowi, ten to docenił i odpłacił się kapitalną asystą w starciu z Olimpią Elbląg. Złapał wówczas pewność siebie, większą swobodę. Po pewnym czasie, kiedy Sitek zaczął pisać obiecujący rozdział, musiał wrócić do okładki, żeby znowu móc wertować kolejne strony. Zawodnik w trzech meczach dostał „wędki” i po 30-40 minutach wracał na ławkę. Co więcej, wszystkie wymienione spotkania, z Rozwojem, ROW-em oraz Górnikiem Łęczna, odbywały się przed własną publicznością. – Nie było to przyjemne uczucie. Uważam jednak, że te momenty mnie wzmocniły. W dwóch przypadkach miałem już wcześniej na koncie żółte kartki, czym „bronił” się szkoleniowiec objaśniając przyczynę takiej decyzji. W trzecim spotkaniu nie miałem żadnego upomnienia. Przegrywaliśmy, a z racji tego, iż byłem nielicznym młodym graczem w podstawowym składzie, może dlatego zostałem ściągnięty. Nie wyglądałem jednak najgorzej – przypuszcza gracz. - Bardzo mu kibicuję. W okresie, gdy znajdował się w optymalnej dyspozycji, można było na niego liczyć. Oprócz tego, że wyglądał solidnie na murawie, potrafił znaleźć się w dogodnych sytuacjach strzeleckich – twierdzi Gąsior, były szkoleniowiec Siarki.
Zielono-czarno-żółci po niezłym starcie nagle zahamowali w środku trasy. Efekt? Dwanaście meczów z rzędu bez zwycięstwa. Niechlubna seria spowodowała, że nad Siarką zawisły czarne chmury. – Dobrze pracowaliśmy na zajęciach, ale gdy graliśmy o stawkę, byliśmy zupełnie innym zespołem. Wychodziliśmy na boisko i nagle obraz się zamazywał. W podświadomości czuliśmy, że przegramy. Szczęście, w niektórych chwilach, również nam nie sprzyjało. Zwłaszcza w ostatnim spotkaniu sezonu – mówi Sitek. Armia Komornickiego pokonała 2:1 Skrę Częstochowa po dwóch golach Kacpra Wełniaka, który wtedy przebywał tam na zasadzie wypożyczenia z Legii. Tuż po końcowym gwizdku, zawodnicy oglądali końcowe minuty pomiędzy Elaną, bijącą się o awans, a Olimpią Grudziądz, która, tak jak Siarka, walczyła o utrzymanie. W doliczonym czasie gry, torunianie rzucili się do ataku, ale zostali brutalnie skontrowani przez przyjezdnych. Kuriozalna bramka dla gości zagwarantowała im pozostanie w lidze, a ekipie z Tarnobrzega – spadek. – Prawdziwy cios. Zwieńczenie całego sezonu w pejoratywnym wydźwięku – komentuje Sitek, który zakończył sezon z dwoma bramkami i trzema asystami na swoim koncie.
- Bardzo pracowity, rzetelny, konkretny na swój wiek. Profesjonalnie traktuje to, co robi. Dzięki temu czyni postępy z miesiąca na miesiąc. Miałem z nim do czynienia przez jakiś czas, zanotował olbrzymi progres w porównaniu do tego, jak do nas przychodził. Bazuje na dużej szybkości i dyscyplinie taktycznej. Rozwinął się pod względem mentalnym. To przecież młody człowiek, a nabrał u nas pewności siebie. Trzeba wprowadzać młodych piłkarzy. Przepisy o młodzieżowcu w Ekstraklasie i niższych ligach zbierają plony. Wystarczy spojrzeć na Lecha czy Legię, czyli kluby, które nie zapominają o młodszych graczach. Uważam, że Sitek odpłaci się występami, dobrą grą. Ma do tego predyspozycje pod każdym względem. Talent. Jeżeli trenerzy czy działacze dadzą mu szansę, dalej będzie piął się w górę i prezentował tylko lepiej – podsumowuje Gąsior.
Mimo feralnego spadku Siarki, pierwszy seniorski sezon w wykonaniu rzeszowianina, był w miarę udany. Zawodnik pozostawił po sobie wrażenie i większe zainteresowanie. - Mam do siebie pretensje o średnie statystyki, ale poza tym wyglądałem naprawdę dobrze. Wykonałem spory progres. Nie wiem czy Legia była na to przygotowana – śmieje się Sitek. Stołeczny klub miał opcję pierwokupu zawodnika i zdecydował się go użyć. – Nie było żadnego tematu trenowania z „jedynką”. Od razu pojawiła się opcja wypożyczenia albo zastosowania tego samego manewru, co przed przejściem do Siarki. Parę drużyn o mnie zabiegało, ale ostatecznie, największe i najkonkretniejsze zainteresowanie przejawiła Puszcza z trenerem Tułaczem na czele – uważa zawodnik.
Wypożyczenie, wąska murawa oraz oczekiwanie na Legię
Jednym z zespołów, który także chciał mieć go w swoich szeregach Sitka, był GKS. – Nieco się jednak spóźniliśmy, zespół z Niepołomic okazał się szybszy od nas. Gdy podjąłem pracę w Tychach, chciałem go ściągnąć na Śląsk z tego względu, że jest młodzieżowcem i fajnie się z nim dogadywało. Szkoda, bo poznaliśmy się i mógłbym mu tutaj pomóc w dalszym rozwoju. Nie twierdzę oczywiście, że w Puszczy nie będzie miał takiej możliwości. Chciałbym go jednak mieć u siebie - mówi Komornicki, nowy dyrektor sportowy tyszan, który przejął Siarkę po zwolnieniu trenera Gąsiora. - Ten chłopak bardzo mi odpowiada, między innymi charakterem czy sposobem grania w piłkę. Lubię graczy ofensywnych, z ciągiem na bramkę, którzy wiedzą gdzie stoi golkiper. Drybling, szybkość, balans ciałem i kąśliwe uderzenie powodują, iż można go kategoryzować jako ciekawego piłkarza. Oczywiście, gra w defensywie nie zawsze była taka, jakby sobie życzył. Z drugiej strony, wolę, żeby zawodnicy w tym wieku lepiej prezentowali się z przodu, aniżeli w obronie, ponieważ ten aspekt można stosunkowo łatwo poprawić. Prywatnie, super chłopak. Mówiąc trochę żartobliwym tonem, gdybym miał młodsze córki, mógłby być moim zięciem, takim synkiem. Ma charakter, potwierdza swój potencjał w meczach. Przyjemnie się z nim pracowało. Widać, że chce się uczyć i podnosić swoje umiejętności, które już teraz są u niego na niezłym poziomie – dopowiada.
Sitek został oddany przez „Wojskowych” tymczasowo, bowiem na dwanaście miesięcy i w samych superlatywach wypowiada się o nowym miejscu. – Przyjemne miasto do życia, idealne dla piłkarza, chociaż też nie dla każdego. Niepołomice są zamieszkane przez mniejszą liczbę mieszkańców niż Tarnobrzeg, ale stąd jest „rzut beretem” do Krakowa. Gdy ktoś ma chwilę wolnego i chce przejechać się do jakiejś galerii lub spotkać ze znajomymi, do stolicy Małopolski ma niedaleko – opowiada. W pozytywnym tonie porusza także temat samej Puszczy. – Perspektywiczny klub, który oferuje naprawdę niezłe warunki do pracowania nad sobą. Można się tutaj nieźle rozwinąć i pokonywać kolejne szczeble w karierze. Do tej pory jestem zadowolony. Nie gram co prawda spotkań od deski do deski, lecz dostałem już kilka okazji na zapleczu Ekstraklasy. Brakuje „liczb”, ale wierzę, że przyjdą z czasem. Nie nakładam sobie presji z tego powodu, robię swoje – komentuje Sitek. – To istotny piłkarz w naszej drużynie. Nie pojawia się na murawie tylko dlatego, że jest młodzieżowcem, ponieważ takowy stoi także między słupkami. Rywalizuje z seniorami i stawia czoła temu wyzwaniu. Widać po nim ogromną chęć rozwoju. Szlifuje słabsze elementy. Przychodząc do nas, nie wyglądał zbyt dobrze w defensywie. Uważam, iż teraz bardzo poprawił ten aspekt. Wciąż ma dużo do zrobienia. Bardzo się stara i ten postęp jest, w jego przypadku, zauważalny – uważa szkoleniowiec Puszczy.
- Na boisku wyróżnia go zdecydowanie szybkość oraz drybling. To również techniczny zawodnik. Poza boiskiem, wesoły chłopak, z poczuciem humoru. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jaki zrobił postęp w ostatnim sezonie. Kiedy zobaczyłem, co wyprawia na treningach w Siarce – byłem w szoku. Kibicuję mu – uważa wymieniony wcześniej Wełniak, napastnik rezerw stołecznej ekipy, który w rundzie wiosennej występował z nim w klubie z Tarnobrzega. - Bieżący oraz kolejny sezon będą dla niego ważne. Jeżeli będzie coraz lepszy, poprawi skuteczność – bo powinien pracować nad tym aspektem – ma realne szanse na debiut w Ekstraklasie. Marzę o tym, żeby zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej w Tychach – reasumuje Komornicki.
Piłkarz zwraca uwagę na kameralne boisko, które zostało wybudowane według minimalnych wymagań. O ile do samej jakości płyty nie można się przyczepić, murawa jest dosyć wąska, przez co przestrzeń i pole manewru wydaje się ograniczone. - Zespoły meldujące się na stadionie w Niepołomicach, nie kryją zdumienia. Mniejszy plac powinien być naszą zaletą, ale w bieżących rozgrywkach na razie tego nie widać. Na pięć domowych starć, zdobyliśmy raptem punkt. Trzeba się przełamać - dodaje rzeszowianin.
Oprócz niego, w szeregach Puszczy jest jeszcze dwóch graczy, którzy byli związani z aktualnym wicemistrzem kraju. Mowa o Bartoszu Żurku, mający za sobą parę występów w pierwszym zespole, oraz Bartoszu Widejce. – W szatni jesteśmy podwójnie „pompowani” przez resztę klubu z tej racji. Specyficzny mecz z dodatkowym smaczkiem, ale podchodzimy do niego na spokojnie. Legioniści są faworytem, ale nie złożymy broni. Podejmiemy wyzwanie, jakie nas czeka i zobaczymy, co uda się zdziałać. Spotkanie będzie transmitowane w telewizji. Fajna sprawa, bowiem dotychczasowe mecze w naszym wykonaniu nie były raczej dostępne na szerszą skalę. Damy z siebie maksimum. Niby przegraliśmy u siebie kilka spotkań, ale nie jest to łatwy teren. Na razie myślimy o lidze (rozmawialiśmy przed meczem z Olimpią Grudziądz, 1:1 – red.), ponieważ sytuacja w pierwszoligowej tabeli nie jest komfortowa. Dwie, trzy porażki z rzędu mogą spowodować, że znajdziemy się w strefie spadkowej. Od poniedziałku skupiamy się jednak na pucharowej przygodzie z Legią – mówi Sitek, który jednak nie wystąpi przeciwko stołecznemu klubowi.18-latek pierwotnie miał grać, ale Legia po rozmowach z Puszczą zdecydowała w ostatniej chwili, że tak się nie stanie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.