Weszło: Wegetacja transferowa Legii
01.02.2012 18:38
Biorąc pod uwagę przychody z jesieni – sprzedaż nazwy do stadionu, zyski z biletów, znalezienie sponsora na koszulki – wydawałoby się, że klub zrobi wszystko, aby odskoczyć konkurencji, bo i wreszcie ma ku temu środki. Lepszego momentu już nie będzie. Przy obecnym systemie kwalifikacji do Ligi Mistrzów, kwestią czasu jest, kiedy uda się ten cel osiągnąć polskiemu klubowi. Wystarczyłoby więc wcisnąć pedał gazu do samej podłogi. W drugiej wiosennej kolejce Legia zagra we Wrocławiu ze Śląskiem – jak przegra, to mistrzem już raczej nie będzie. A jak wygra – szansę będzie miała bardzo dużą.
Bilans zysków i strat wygląda jednak następująco: Borysiuk sprzedany, Ljuboja kontuzjowany, Radović kontuzjowany, wzmocnień brak (no dobra, przyszedł jakiś dzieciaczek z Afryki)... Klub ewidentnie daje ciała w newralgicznej chwili. Tylko – no właśnie – kto jest za to odpowiedzialny? Miklas, Jóźwiak? No, chyba nie. Chyba mają nad sobą prezesa – Kosmalę, który ich posunięcia kontroluje, opiniuje i który wydaje polecenia. Jest jeszcze rada nadzorcza, jest właściciel. Pretensje należy raczej kierować wyżej. Tak wysoko, jak się da. Po co się znęcać nad jakimś dyrektorem, który niczego nie może? To znaczy – może, ale sprzedać. O, to nawet musi, taki przykaz. Ale kupować już nie. Zgadujemy, że obozy też mogłyby być zorganizowane lepiej, gdyby nie oszczędności. - To wszystko z biedy – jak mawia nasz znajomy.
Zamiast pytać Jóźwiaka, gdzie są transfery, wypadałoby pytać Waltera: - Gdzie są pieniądze? Wydaje się, że ta zima jest symptomatyczna. Pomyślmy – Legia dostaje około 6 milionów złotych rocznie od Pepsi, około 4 milionów rocznie od ActiveJet, miała rekordowe w historii klubu wpływy z biletów, a także bardzo duży dopływ gotówki z pucharów. No i Canal+, wiadomo. Do tego ma dobrą sytuację w tabeli i w perspektywie walkę o Ligę Mistrzów. Mało tego – sprzedała piłkarza za przeszło osiem milionów złotych. Skoro nawet w takim momencie właściciel nie podejmuje jakiegokolwiek wysiłku finansowego, by powalczyć o awans do Champions League, to kiedy? Czy kiedykolwiek nadarzy się lepsza okazja? Czy Legia zawsze będzie wegetować, czy też poniesie tak niezbędne w futbolu ryzyko i postara się dołączyć do grona bogaczy? ITI najwyraźniej ryzykować nie ma zamiaru. Jeśli cokolwiek uda się osiągnąć, jeśli uda się zrealizować jakikolwiek cel sportowy – to jednak przy okazji.
Cały tekst można przeczytać tutaj
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.