Widziane znad Bałtyku
26.02.2008 16:46
Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zwykle. Tylko słowa rozczarowania cisną się na usta po piłkarskich wydarzeniach minionego tygodnia. Długo pompowany balon z hukiem pękł. Pierwsza kolejka już za nami. Obserwując ją, wyraźnie można było dojść do smutnego wniosku – że marketing i cała otoczka wokół Orange Ekstraklasy wyraźnie przewyższa prezentowany przez graczy poziom. Nie trudno przewidzieć, czym uraczą 40 000 widzów piłkarze Górnika i Ruchu, w zbliżających Derbach Śląska.
Złym prognostykiem była już skandaliczna wypowiedź Zbigniewa Koźmińskiego, który przyznanie aż 1800 biletów tajemniczej „rodzinie PZPN” tłumaczył pokrętle, a właściwie nie chciał wytłumaczyć w ogóle. Stwierdzając „bilety są własnością związku i ten nie musi tłumaczyć się ze sposobu ich dystrybucji” wykazał się nie lada arogancją – zapomniał chyba, że z kolei PZPN jest instytucją państwową, tak więc o żadnej samowolce jego dygnitarzy nie powinno być tu mowy.
Niemniej, niesmak zatuszować miały popisy ligowców. W końcu Leo Beenhakker, niewątpliwie znający swój fach, widzi wśród nich wiele autentycznych talentów. Dodatkową motywację mieli kadrowicze z zabrskiego Górnika, których umiejętności zdyskredytował Franciszek Smuda. Jarka i inni długo odgrażali się, czego to nie udowodnią „Franzowi”. Niestety, nie pokazali nic, wpisując się doskonale w tendencje całej tej kolejki. A rozpoczął ją „dream team” z Krakowa, również pełen reprezentantów, remisując z dość mocną Koroną. Poziom tego meczu rozczarował jednak wszystkich, a Bogusława Cupiała nawet zbulwersował. Nie trudno się dziwić. Gdyby, jakimś cudem, ten pojedynek mieli okazję zobaczyć piłkarze Realu Madryt, poczuliby się wręcz zniesmaczeni nazywaniem Krakowian „Galacticos”.
Obserwując to wszystko, wyraźnie można było dojść do smutnego wniosku – że marketing i cała otoczka wokół Orange Ekstraklasy wyraźnie przewyższa prezentowany przez graczy poziom.. Nie trudno przewidzieć, czym przykładowo uraczą 40 000 widzów piłkarze Górnika i Ruchu, w zbliżających się i przygotowywanych z wielką pompą Derbach Śląska..
Legia niestety również zawiodła, nie wnosząc nic pozytywnego do tego nieudanego piłkarskiego weekendu. Jak na drużynę, która – wedle słów Mirosława Trzeciaka – wzmocnień nie potrzebuje – wypadła bardzo blado. Szczególne słowa krytyki należą się formacji ataku – egoistycznie grał Chinyama , a „kat” grodziszczan Grzelak swe popisy zakończył na jednej akcji. Tych, którzy zagrali poniżej oczekiwań, można by wymieniać jeszcze długo – okrytemu szwedzkim splendorem Burkhardtowi polotu starczyło na 15 minut , nic nie pokazał pretendujący podobno do reprezentacji Polski Edson, a Kiełbowicz , który reprezentanta Wawrzyniaka „wygryzł”, popełnił prosty błąd... Ogólnie wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. I w Legii, i w pozostałych drużynach. Mówiąc krótko – to nie tak miało być...
Już dziś pojawia się dla warszawian szansa choć częściowej rehabilitacji za Grodzisk. Lepszą okazję niż Puchar Ekstraklasy trudno sobie wyobrazić. A jutro w pojedynku z Estonią swą wartość udowadniać będą pozostali ligowcy. Znów pojawia się nadzieja, że będzie lepiej, że złe wrażenie zostanie szybko zatarte. że rację mają ci, którzy sprzeciwiają się ocenianiu piłkarzy po jednym, w dodatku inauguracyjnym, meczu. Oby tylko ponownie nadzieja nie okazała się nieosiągalnym marzeniem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.