Domyślne zdjęcie Legia.Net

Widziane znad Bałtyku: Poświąteczna rzeczywistość

Albert

Źródło:

19.04.2006 02:19

(akt. 26.12.2018 01:24)

Koniec Świąt Wielkanocnych zwiastuje tylko jedno - nieunikniony obowiązek powrotu do codziennych zajęć. Wyjątku nie stanowią oczywiście nasi ligowi futboliści, którzy już zapewne ochoczo szykują się do zapewnienia nam nowej dawki niezapomnianych przeżyć. Aby być już do końca sprawiedliwym, trzeba wspomnieć jeszcze o jednym - nadzwyczajnie starali się również w tygodniu poprzedzającym świąteczną niedziele-rozegrali bowiem aż 2 kolejki ligowe. Tylko pogratulować. Niestety, nie wszyscy mogli zasiąść do stołu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Sobotni popis naszej Pogoni lepiej pozostawić bez komentarza. Nie lada wyczynem jest przegrać mecz z Groclinem Wernera Liczki w 12 minut. Niestety potwierdza się teoria, że Dawid Ptak podpisał kontrakty w Brazylii z pierwszymi 20 mężczyznami, których spotkał na Copabacanie. Jednak minorowy nastrój większość kibiców z grodu Gryfa mogła na Wielkanoc wkalkulować. Gorzej czują się zapewne fani krakowskiej Wisły - oto dwa zeszłotygodniowe zwycięstwa nie dały tej drużynie praktycznie nic. Słuchając pewnego siebie Rumuna, mogą też odnieść wrażenie, że rywalizacja o mistrza Polski jest z góry przegrana. Jałowy jak dotąd pościg za kroczącą od zwycięstwa do zwycięstwa, Legią, okraszony jest komentarzami Dana Petrescu, wciąż przypominającego człowieka, który dopiero „tasuje karty”. Wypada tylko współczuć, że aż tyle przeciwności losu utrudnia mu prace - oto terminarz jest zły, rywali zawsze 14(co do tego w Szczecinie mamy największe wątpliwości, wspominając niedawną wizytę Krakowian) , media stronnicze, Janas nie skory do współpracy. Cóż. Petrescu z pewnością nie sprawia wrażenia człowieka sukcesu, nie promieniuje optymizmem. Prędzej, w przypadku, jakże prawdopodobnej, drugiej lokaty dla swego zespołu na koniec sezonu, obwieści prasie- a nie mówiłem? Przecież tak musiało być! Jego przeciwieństwo stanowią piłkarze liderującej Legii, w której akurat święta upłynąć musiały bardzo spokojnie. Z wypowiedzi Burkhardta czy Surmy wyczytać można głębokie przekonanie, że pierwszej lokaty już nikt im nie odbierze. Wygraliśmy 8 meczy z rzędu, wygramy i następne pięć. I mistrz wróci do stolicy. A Rumun niech sobie narzeka. Biorąc pod uwagę lekkość, z jaką warszawscy piłkarze pokonali Lecha Poznań i Wisłę Płock, nie można mieć wątpliwości, że taki scenariusz jest w tej chwili najbardziej prawdopodobny. Wypada ufać pracy Dariusza Wdowczyka, doceniając to, ile już zrobił, oraz ile zapewne zrobi w niedalekiej przyszłości. Duże znaczenie może mieć najbliższe spotkanie z Zagłębiem Lubin. Franciszek Smuda (również niezbyt zadowolony w tę święta) z pewnością będzie chciał na Legię w sposób szczególny umotywować swoich zawodników, a ci w dodatku pokazać, że nie są takimi ogórkami, na jakich wyszli w sobotę w Krakowie. Jeśli jednak na warszawski zespół to nie wystarczy, to ten, wygrywając, zrobi milowy krok w stronę, jakże przez kibiców oczekiwanego, tytułu Mistrza Polski AD 2006. Brzmi dumnie. Czy tak będzie, okaże się już niedługo. Ligowa karuzela, po chwilowej przerwie, znów zaczyna się kręcić. I choć czasem wręcz zmusza wiernych obserwatorów do tego, aby zamknąć oczy, potrafi jednak dostarczyć silnych emocji. Czym znowu ośmieszą się szczecińscy Brazylijczycy? Kto kogo przechytrzy na dole tabeli? Co tym razem powie Rumun? I wreszcie, już zupełnie serio, kto zbliży się do najwyższych laurów? Święta się skończyły, czas wracać do ligowych realiów!

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.