Domyślne zdjęcie Legia.Net

Więcej komercji niż sportu

Marcin Gołębiewski

Źródło:

03.03.2005 19:46

(akt. 29.12.2018 12:49)

Biurowiec o powierzchni porównywalnej do wieżowca Warsaw Trade Tower, hotel o liczbie pokoi dorównującej Intercontinentalowi i parking na 3700 aut. Takie giganty mają powstać w sąsiedztwie stadionu narodowego przy Łazienkowskiej. Radni pytają: czy pod płaszczykiem budowy sportowego obiektu władze miasta chcą zezwolić na komercyjną inwestycję na wielką skalę?
Gdy półtora roku temu władze miasta powoływały spółkę Budowa i Zarząd Stadionu Piłkarskiego, wszystko wydawało się proste. - Nie wydamy na stadion ani złotówki z kieszeni podatnika - zapewniał wówczas Leo Turno, prezes tej spółki. - Zbuduje go z własnych środków inwestor prywatny. W zamian za to na pozostałej części miejskiej działki przy Łazienkowskiej będzie mógł wybudować obiekty, które przyniosą mu zyski. Po trzech miesiącach pojawiły się wątpliwości, czy uda się znaleźć prywatnego inwestora. Wtedy prezydent Lech Kaczyński odwrócił koncepcję o 180 stopni i zakomunikował: budowę stadionu sfinansuje miasto. Ostatecznie stanęło na tym, że budowę sfinansuje i miasto, i inwestor prywatny. Władze stolicy uznały, iż szacowany koszt budowy stadionu - do 360 mln zł - to za duży ciężar dla miejskiego budżetu. Prywatny partner ma wyłożyć co najmniej połowę sumy. W zamian przez kilkadziesiąt lat będzie prowadził stadion i zarabiał na nim. Zagrożona perła Według koncepcji budowy stadionu obok sportowego obiektu powstanie wielki hotelowy kompleks, gigantyczny biurowiec z lokalami usługowymi i handlowymi oraz parking na 3700 aut. Hotel i biurowiec, każdy z osobna, będzie mieć metraż większy niż sam stadion! Planowana inwestycja graniczy z Osią Stanisławowską, pomnikiem historii. Ta oś widokowa porównywana jest przez architektów do Osi Luwru w Paryżu. - To perła Warszawy - biją na alarm miłośnicy zabytków. Marian Sołtysiak, prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, oburza się: - Jak można w tak niewielkiej odległości od królewskiego zespołu Łazienek planować takie molochy? Nie rozumiem działań miasta, mających na celu "wtłoczenie" tak ogromnych budynków w małą działkę przy Łazienkowskiej. To zresztą nie pierwszy przypadek, gdy w stolicy nie respektuje się jej kulturowych wartości -mówi. Co na to miejscy urzędnicy? - Dostaliśmy na to zgodę konserwatora - tłumaczy Michał Borowski, naczelny architekt miasta, odpowiedzialny dziś za budowę stadionu. Ryszard Głowacz, wojewódzki konserwator zabytków, zablokował tylko budowę 40-metrowej wieży, która miała wyrosnąć na rogu Czerniakowskiej i Łazienkowskiej. Powtórka z Warszawianki? Wątpliwości mają radni, którzy na jednej z najbliższych sesji mają udzielić zgody władzom miasta na budowę stadionu z prywatnym inwestorem. Dziś projektem uchwały w tej sprawie zajmie się miejska Komisja Infrastruktury. - Mam wrażenie, że ten stadion jest tylko przykrywką dla wielkiej komercyjnej inwestycji, na której skorzysta jakaś firma, a nie miasto - ocenia Julia Pitera, radna niezależna. - Przypomina mi to budowę aquaparku na Warszawiance. Uzasadniano, że stolica nie ma basenu z prawdziwego zdarzenia, na którym można by rozgrywać międzynarodowe zawody. Takich samych argumentów używa się, przekonując o potrzebie budowy stadionu. Boję się, że finał może być podobny, jak w przypadku Warszawianki: obiekt olimpijski nie powstał, mieliśmy za to gigantyczną aferę i wydatki kilkakrotnie większe, niż planowano. Michał Borowski odpiera podejrzenia: - Nie ma mowy o żadnej spekulacji gruntowej. To, co powstanie obok stadionu, będzie z nim funkcjonalnie związane, posłuży jako zaplecze. Nowy obiekt przy Łazienkowskiej ma pomieścić 30 - 35 tysięcy widzów (dla porównania: na stadion narodowy maleńkiej Belgii wchodzi 50 tys. osób). Wielu twierdzi, że jest za mały, by pełnić rolę stadionu narodowego i gościć reprezentację Polski podczas jej najważniejszych meczów. Na spotkanie Polski z Norwegią w 2001 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie przyszło 42,5 tysiąca kibiców. - Nie mogę zagwarantować, że reprezentacja będzie stałym gościem przy Łazienkowskiej - mówi Eugeniusz Kolator, wiceprezes PZPN. - Mecze budzące największe zainteresowanie będą rozgrywane na większym stadionie w Chorzowie. Tak naprawdę "narodowy" będzie więc jedynie nowym stadionem dla Legii. Tych zastrzeżeń nie podziela Zbigniew Boniek, dziś działacz PZPN. - W Polsce nie ma ani jednego nowoczesnego stadionu piłkarskiego i choćby tylko z tego powodu warto go wybudować, niezależnie od tego, jak miałby się nazywać oraz kto i w jaki sposób miałby to sfinansować - twierdzi. 260 mln z naszej kieszeni Wątpliwości ma wiceprzewodniczący Rady Warszawy Marek Rojszyk (SLD): - Wciąż nie wiadomo, na jakich dokładnie zasadach ma być prowadzona budowa stadionu. Nie wie my przede wszystkim, ile miasto będzie musiało wyłożyć pieniędzy i jak zabezpieczy własne interesy. Bez tego nie możemy zgodzić się na inwestycję. Radnych interesuje także analiza opłacalności budowy. Od zawartych w niej wniosków zależy bowiem, ile miasto będzie musiało dołożyć do tej inwestycji. Na spotkaniu z dziennikarzami "Rz" Michał Borowski pokazał tylko okładkę tej analizy. - Tego, co jest w środku, nie mogę ujawnić - stwierdził kategorycznie. Nie chciał też powiedzieć, na ile został wyceniony grunt przy Łazienkowskiej, na którym powstać ma hotel i biurowiec. "Rz" dowiedziała się jednak, że ta wycena opiewa na 80 mln zł. To znaczy, że budowa stadionu może kosztować warszawiaków nawet 260 mln zł (180 mln na budowę plus wartość działki).

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.