Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1 (0:1)

Redakcja

Źródło: Legia.Net

06.11.2009 22:50

(akt. 16.12.2018 23:07)

W rozegranym w Sosnowcu meczu 13. kolejki Ekstraklasy, warszawska Legia pokonała lidera tabeli i aktualnego Mistrza Polski - Wisłę Kraków 1:0. Jedyną bramkę meczu w 34. minucie zdobył wprowadzony chwilę wcześniej - <strong>Miroslav Radović</strong>, który przelobował <strong>Mariusza Pawełka</strong>. Jest to pierwsze od 1997 roku wyjazdowe zwycięstwo legionistów nad Białą Gwiazdą. Krakowianie nadal zajmują pierwsze miejsce, ale ich przewaga nad podopiecznymi <strong>Jana Urbana</strong> stopniała do czterech punktów.

Relacja na żywo - kliknij tutaj

 

Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1 (0:1)

Radović (34. min.)

 

Żółte kartki: Cantoro (Wisła) oraz Choto, Mucha i Rzeźniczak (Legia)

 

Wisła: Pawełek - Alvarez, Jop, Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (62' Ćwielong), Cantoro (46' Jirsak), Diaz, Kirm - Paweł Brozek, Małecki (79' Garguła)

 

Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Komorowski - Szałachowski (33' Radović), Iwański, Giza, Smoliński (89' Borysiuk), Rybus - Chinyama

 

Relacja z meczu: Niech żyje nam rezerwa!

 

Stawka meczu, szczególnie dla piłkarzy Legii, była ogromna. Przegrana praktycznie eliminowała warszawian z walki o tytuł mistrza Polski. Wisła natomiast mogła zagrać na luzie i w pełni pokazać swoje umiejętności. Obaj trenerzy nie mogli w pełni skorzystać z potencjału swoich kadr. Z powodu urazów w Warszawie pozostali Bartłomiej Grzelak i Marcin Mięciel. Z kolei Maciej Skorża nie mógł skorzystać z usług Arkadiusza Głowackiego, Rafała Boguskiego i Radosława Sobolewskiego.

 

Początek spotkania to wzajemne badania sił. Choć widać było, że nikt nie zamierza się bronić czy kurczowo trzymać własnej połowy. Częściej atakowała jednak Wisła i to ona miała pierwszą znakomitą sytuację. W 11. minucie Paweł Brożek po akcji Kirma z bliskiej odległości uderzył na bramkę. Futbolówka przeszła po drodze po nodze Inakiego Astiza i trafiła w słupek. Legioniści zrewanżowali się osiem minut później, kiedy to po dośrodkowaniu Macieja Iwańskiego piłkę tuż przy słupku po strzale głową posłał Piotr Giza. Golkiper Wisły w dobrym stylu zdołał jednak odbić piłkę. Chwilę później Brożek znalazł się sam przez Muchą w polu karnym, ale w ostatniej chwili strzał napastnika Białej Gwiazdy zablokował ofiarnym wślizgiem Dickson Choto.

 

W grze Legii bardzo widoczny był brak zdrowych napastników. Chinyama sprawiał wrażenie nie do końca przygotowanego do meczu o ligowe punkty. Na dodatek po pół godzinie gry Szałachowskiemu odnowiła się kontuzja i musiał opuści boisko. Zastąpił go Serb Miroslav Radović. I dwie minuty po pojawieniu się na murawie „Radko” po akcji Chinyamy uprzedził Marcelo i pokonał Mariusza Pawełka. Takiego obrotu sprawy nie spodziewali kibice, na trybunach pełna konsternacja. Wisła próbowała jakoś odpowiedzieć, ale robiła to dość nerwowo i w efekcie niewiele z tego wynikało. Do przerwy 1:0 prowadziła Legia.

 

W przerwie trener Skorża dokonał jednej korekty w składzie. Mauro Cantoro zastąpił Tomas Jirsak. Druga odsłona rozpoczęła się od ataków Wisły, ale te bardzo dobrze rozbijała defensywa Legii. Jednak w 56 minucie spotkania podopiecznym Jana Urbana musiało się zrobić gorąco. Kirm znalazł się w polu karnym i z najbliższej odległości strzelił do pustej bramki. Piłkę w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił jednak Inaki Astiz.

Dziesięć minut później legioniści mogli przesądzić losy spotkania na swoją korzyść. Chinyama ograł Mariusza Jopa, wpadł w pole karne i uderzył na dalszy słupek. Piłka jednak o pół metra minęła słupek bramki strzeżonej przez Mariusza Pawełka. Ta sytuacja mogła się zemścić już po chwili. Jirsak zdecydował się na strzał z 25 metrów. Piłkę szybującą tuż nad ziemią zdołał odbić Mucha, ale do futbolówki momentalnie dopadł Małecki i mając przed sobą niemal pustą bramkę fatalnie przestrzelił.

 

Później dominowała walka w środku pola, gra się zaostrzała, kilka razy z pomocą zawodnikom Legii przychodzili medycy. Pod koniec spotkania Legia niepotrzebnie dała się zepchnąć do defensywy zawodnikom Wisły. Przez to w polu karnym Jana Muchy co chwilę było nerwowo, a zawodnicy chcąc chwilę odetchnąć często grali na czas. Ostanie minuty wyglądały tak, że Wisła atakowała, Legia się broniła. Podopieczni Jana Urbana jednak lepiej wykonywali swoje obowiązki i dowieźli do końca jednobramkowe prowadzenie. Wojskowi zwyciężyli. Niech żyje nam rezerwa!

 

Autor: Marcin Szymczyk

Polecamy

Komentarze (645)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.