News: Trenowali przed meczem z Piastem

Witold Orłowski: Frekwencja to złożony problem

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

22.10.2011 08:48

(akt. 21.12.2018 15:23)

<p>Profesor Witold Orłowski, główny ekonomista Pricewaterhouse Coopers i dyrektor szkoły biznesu Politechniki Warszawskiej, uważa że frekwencja na stadionach to bardzo złożony problem i nie wystarczy obniżyć cen biletów. - Na stadiony musi zostać przyciągnięta klasa średnia, a ta przyjdzie jeśli będzie miała poczucie bezpieczeństwa, jeśli produkt będzie miał odpowiedni poziom - w przeciwnym razie wybierze inną rozrywkę - tłumaczy Orłowski.</p>

- Żeby zapełnić polskie stadiony, musimy na nie przyciągnąć klasę średnią, która chce przyjemnie spędzić czas. Nie tylko ojca, ale też dzieci i nawet ewentualnie mamę. Jeśli dziś taka rodzina dyskutuje, jak spędzi weekend, to tata może i chce iść na mecz, ale mama mówi: "O nie, chcesz, to idź sam, my z dziećmi idziemy do kina". Dlaczego? Co z tego, że stadion jest ładny i elegancki, jeśli wokół fanatyczna grupka bluzga, krzyczy, zachowuje się agresywnie. Konsument szuka na stadionie wysokiej klasy rozrywki i relaksu, a do tego musi być przyjazna atmosfera. Wyobraźmy sobie, jak zachowałby się konsument w kinie, gdyby w ostatnim rzędzie usiadła podpita grupka chuliganów, zaczęła kląć, śpiewać i wyzywać aktorów. Kino straciłoby klientów, bo następnym razem poszliby gdzie indziej. Brak poczucia bezpieczeństwa przy wyborze, gdzie się chce miło spędzić wolny czas, jest kluczowy. Celowo mówię "poczucia bezpieczeństwa", a nie "bezpieczeństwa". Widok kordonu policjantów i ochroniarzy też skutecznie zniechęci, bo człowiek uzna, że potencjalnie może być niebezpiecznie. To wystarczy, żeby nie przyszedł na mecz, na pewno nie z dziećmi. Zamiast atmosfery zabawy jest atmosfera strachu. W świadomości masowej stadion wciąż funkcjonuje jako miejsce ryzykowne, nie kojarzy się z przyjemnym spędzeniem weekendu. W interesie rozwoju polskiej piłki nożnej państwo powinno zrobić na stadionach porządek, tak jak 30 lat temu postąpiła w Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.


Co to znaczy?


- Demokratyczne państwo nie może się bać odważnych decyzji, jeśli są podejmowane w interesie zdecydowanej większości obywateli. Kary za brak bezpieczeństwa na stadionach, jeśli klub ewidentnie uchyla się od współdziałania, powinny być bardzo dotkliwe. Nie ma prawa zaistnieć sytuacja, że klub faktycznie broni stadionowych chuliganów, bo tak jest mu wygodniej. Kary dla bandytów też muszą być bezwzględne, a metody ich wychwytywania skuteczne. I nie chodzi o śledzenie tysięcy ludzi - zazwyczaj problem stwarza jedynie nieduża grupka agresywnych prowodyrów. Trzeba ją wyłapać, także w interesie tych najbardziej zagorzałych kibiców, bo to przecież oni psują ich wspólny wizerunek. Nikt nie odbiera im prawa miłości do futbolu.


Gdy konsument przyjedzie już na bezpieczny stadion i zobaczy nudne 0:0, to wróci?


- Oczywiście dochodzimy i do tego, że produkt musi mieć wysoką jakość, bo konkurencja jest naprawdę duża. Żeby zapełnić trybuny klasą średnią, trzeba ludzi wyciągnąć z centrów handlowych, kin, kręgielni, pubów. To jest prawdziwa konkurencja dla stadionów. Polacy mają mnóstwo innych propozycji spędzenia wolnego czasu, więc kluby i piłkarze muszą im zaoferować coś naprawdę atrakcyjnego. Jeśli ktoś przyjdzie na czysty i bezpieczny stadion - ale zobaczy, że piłkarze to nieudolne lenie, albo co gorsza, zacznie podejrzewać, że oszukują, będzie rozczarowany i następnym razem wybierze inną rozrywkę. Ale jeśli sportowcy zapewnią mu bardzo dobre widowisko w przyjemnej atmosferze, to wróci. A nawet zacznie wspierać klub, identyfikować się z nim, kupować gadżety i pamiątki. Ale dobry zespół nie bierze się znikąd, jego stworzenie wymaga zupełnie innego funkcjonowania klubów...


A nie wystarczy obnizyć cen biletów?


- To nie takie proste. Gdy na stadion chcemy przyciągnąć nieźle sytuowanego konsumenta, który dziś chodzi do centrum handlowego i kina, to jeśli obniżymy za bardzo cenę biletu, możemy go nawet zniechęcić. Dlaczego? - Bo konsument może uznać, że mecz stracił przez obniżkę ceny na prestiżu, a on wysoko ceni swoje potrzeby w czasie wolnym i jest gotów zapłacić za to jak za świetną rozrywkę, czyli niemało. To tzw. paradoks Veblena - konsument jest gotów płacić dla prestiżu więcej za dobra, które traktuje jako luksusowe, np. za rozrywkę.


Ile gospodarka zyskuje na pełnym stadionie?


- Sport to tzw. przemysł czasu wolnego, najszybciej rozwijająca się, wysoko dochodowa gałąź gospodarki. Dobrze działająca piłka nożna to w rzeczywistości przemysł piłkarski. Manchester United tworzy wartość dodaną w całej gospodarce, sprzedaje, eksportuje, daje pracę setkom, a pośrednio tysiącom ludzi. A kibice, jeśli klub wygrywa, są bardziej zadowoleni z życia i pracują wydajniej.

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.