Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wódka, wino , San Marino!

Mariusz Ostrowski

Źródło:

11.09.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 17:47)

Debiut zespołu Zbigniewa Bońka w eliminacjach do Mistrzostw Europy przypadł na wyjazdowe spotkanie z kopciuszkiem europejskiego futbolu, zespołem San Marino. Miałem okazję byc naocznym świadkiem tego debiutu. Wyjazd organizowali kibice z forum internetowego e-Polska. Wykorzystując atrakcyjną cenę i chęć wyjazdu udało mi się pojechać z tą grupą na te wycieczkę. Zdecydowaną większość trzydziestotrzy osobowej ekipy stanowili kibice śląskich zespołów. W tym gronie byłem jedynym legionistą. Jak przystało na fanów reprezentacji nikt nie wnosił antypatii względem "wrogiego" sobie klubu. Przyświecał tylko jeden cel - REPREZENTACJA! Prawie 23 godziny w podróży upłynęły, z drobnymi wyjątkami, w miłej atmosferze, która ubarwiona została spożywaniem sporej ilości napojów alkoholowych. Część kibiców postarała się o dodatkowe rozrywki i " bliskie spotkania z Policją", które kończyły się jednak spokojnymi interwencjami władz porządkowych. W piątkowe popołudnie dotarliśmy do Rimini, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg przed sobotnim spotkaniem. Po drobnych perturbacjach ze znalezieniem miejsc do spania, udało sie zakotwiczyć w jednym z hoteli, w którym za nocleg zapłacilismy po 10 euro. Wykorzystując okazję, że w piątkowy wieczór, w oddalonym o 18 km stadionie w Serravalle grała polska młodzieżówka, w czteroosobowym składzie udaliśmy sie na to spotkanie. Na stadionie spotkaliśmy spora grupe polskich kibiców, którzy głośnym dopingiem zmobilizowali naszych chłopaków do przekonywującego zwycięstwa nad rówieśnikami z tego malutkiego państewka. Do włoskiego Rimini wróciliśmy busem z chłopakami z Bełchatowa, którzy zostawili nas na drugim końcu tego nadmorskiego kurortu. Piesza wędrówka do naszego miejsca zakwaterowania zajęła nam ok. 4 godzin i mocno zmęczeni, ale usatysfakcjonowani dobrym wynikiem po godzinie 3.00 moglismy ułożyć sie do snu. Nazajutrz w południe, naszym autokarem opuszczaliśmy już Rimini, by jeszcze przed meczem pozwiedzać i dokonać zakupu tanich alkoholi w strefie bezcłowej, jaką pozostaje San Marino. O godz. 17.00 udaliśmy się na stadion, pod który z upływem czasu zaczęło zjeżdżać się coraz więcej autokarów i samochodów z których wysiadali kibice w biało-czerwonych barwach. Trybuny miejscowego obiektu zapełniły się szczelnie polskimi kibicami i nasi piłkarze mogli czuć się , jakby ten mecz grali w Polsce. Niestety, poziom widowiska był ardzo słaby, a schematycznie i wolno grający Polacy nie potarfili przedrzeć się przez zmasowaną obronę gospodarzy. Wybuch radości wśród kibiców, można było usłyszeć dopiero w 75 minucie, kiedy to Paweł Kaczorowski wreszcie umieścił piłkę w siatce. Pomimo wygrania tego meczu 2-0, opinie były jednoznaczne - POLACY ZAGRALI BARDZO SŁABO!!! W przerwie tego spotkania, bez większych problemów udało mi sie zasiąść na trybunie honorowej w towarzystwie naszej młodzieżówki i tenera Klejndinsta. Po zwinięciu przez moich współtowarzyszy podróży flag i zajęciu miejsc w autokarze, ok godz. 23.00 wyruszyliśmy w droge powrotną. Autokar ciągle tętnił życiem, chociaż odczuwalne było już zmęczenie i część kibiców pogrążona była we śnie. Godne odnotowania jest jescze zatrzymanie się na obiad w czeskiej restauracji, w której za stosunkowo niewielką ilość gotówki, można było sie bardzo dobrze najeść. Do Katowic dotarliśmy w niedzielny wieczór ok. 21.00, po czym każdy ruszył w swoją stronę, zapowiadając jednak kolejne spotkanie przy okazji następnego wyjazdu...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.