News: Wojciech Hadaj: Legia będzie mistrzem Polski

Wojciech Hadaj: Legia będzie mistrzem Polski

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza, warszawanazywo.pl

03.03.2018 11:30

(akt. 02.12.2018 11:34)

- Legia była dla mnie przez 23 lata pracodawcą, myślę, że najlepszym jakiego miałem. Od 19 lutego od godz. 16.30 jest byłym pracodawcą. Przynajmniej na razie nie mam powodu do radości, muszę się z tym oswoić. Mam nadzieję, że istnieje życie po Legii. Wiele osób, które do mnie dzwoniły i pisały sms-y starało się w ten sposób tłumaczyć tę sytuację. Czy jest życie po Legii pewnie przekonam się za kilka, może kilkanaście dni, może tygodni - mówi w rozmowie z serwisem "warszawanazywo" Wojciech Hadaj.

- W Legii spędziłem przepiękne lata wielu sukcesów i to jest najważniejsze. Byłem bardzo blisko piłkarzy, bardzo blisko spraw, o których można było czytać w gazetach albo oglądać w TV – ja widziałem to do środka, od kuchni. Miałem pełny, dokładny obraz. A ponieważ prawda była bardzo często zupełnie inna niż przekaz, który przez media był wysyłany w świat, tym bardziej, wiedza ta jest szczególna.


Których piłkarzy w czasie swojej pracy darzyłeś największym szacunkiem za talent sportowy i zachowanie poza boiskiem. Gdybyś miał wymienić trzech to których? A potem trzech takich, którzy najbardziej rozmienili swój talent albo mówiąc łagodnie nie byli zbyt mądrzy.


- Z różnych powodów powiem tylko o trzech najlepszych, natomiast o pozostałych więcej będzie w książce, o której wspominałem. Piłkarsko bezdyskusyjnie numer 1 – Leszek Pisz. Jeśli chodzi o kwestie towarzyskie i specyficzny humor, podobny do mojego Grzesiek Szamotulski a jeśli chodzi o znajomość wieloletnią, bo do dzisiaj się znamy – jestem chrzestnym jego syna – Sylwek Czereszewski.


Czyli zawodnicy, którzy występowali w Legii w latach 90. albo trochę później, ale już jakiś czas temu. A ci, którzy grali niedawno, albo grają obecnie? Czy to jest zupełnie inny format sportowca? Taki, któremu nie zależy na niczym poza pieniędzmi?


- Rozwijam to w książce, dzisiaj nie będę o tym mówił. Natomiast jeśli chodzi o piłkarzy będących w Legii w ostatnich latach, ale też nie dosłownie, bo zawodnik, którego mam na myśli jest w Legii z przerwą na grę na Cyprze już osiem lat, absolutnie moim ulubieńcem bezdyskusyjnie znakomitym, wesołym i kulturalnym, doceniającym pracę wszystkich w klubie jest Inaki Astiz. Na każdym kroku będę podkreślał, że gdyby wszyscy piłkarze zachowywali się poza boiskiem jak Inaki, żyli byśmy w jakimś piłkarskim raju.


A wielki gwiazdor Legii Miro Radović?


- Miro to zdecydowanie jeden z najlepszych piłkarzy Legii w ostatnich latach, ale wcale nie najlepszy w całej historii Legii. Na teraz tylko tyle.

 

Co jeszcze znajdzie się w pana książce?


- Napiszę o prezesach, pracownikach i piłkarzach. W przypadku tych ostatnich widziałem więcej niż zakochani w nich kibice. Kiedy byłem dzieckiem, widziałem w nich nadludzi. Kogoś ulepionego z lepszej gliny. W zetknięciu z nimi nie wygląda to już tak kolorowo. Podzielam zdanie Krzysztofa Stanowskiego. Jeśli chcesz kochać piłkarzy i mieć o nich dobre zdanie, nie możesz ich poznać. Przez lata wyrobiłem sobie do zawodników mieszane uczucia. Po meczach przegranych, po walce, zawsze czułem szacunek. Ale po meczach byle jakich nie znosiłem ich. Nie lubię minimalizmu, lekceważenia kibiców. Nie wszyscy zasługiwali na koszulkę z „eLką” na piersi. Będzie też rozdział o życiu towarzyskim w klubie. Szczegółów i nazwisk nie podam, bo nie chcę nikomu zaszkodzić. Ale sfera życia towarzysko-erotycznego w klubie była i miała się całkiem dobrze.


Od dawna wiadomo, że konflikt między aktualnym właścicielem Legii Dariuszem Mioduskim a poprzednimi współwłaścicielami, głównie Bogusławem Leśnodorskim, wcale nie skończył się w chwili odkupienia udziałów przez Mioduskiego. Pracowałeś z obydwoma. Jak oceniasz ich styl i z którym, pomijając fakt, że to Dariusz Mioduski Cię zwolnił, do chwili zwolnienia pracowało Ci się lepiej?


- Prywatnie, ani pana Mioduskiego, ani pana Leśnodorskiego nie znałem. Natomiast bez wątpienia to były dwa kompletnie różne style prowadzenia firmy. Dwa różne bieguny. Bogusław Leśnodorski reprezentował absolutny luz, był pewnego rodzaju „chłopakiem z podwórka”. Używanie przez niego od czasu do czasu słów niecenzuralnych nie było niczym szczególnym. Miał swój styl, nie tylko zachowania, ale i ubierania. Mogę powiedzieć szczerze, że bardzo go lubiłem, dzisiaj po prostu go lubię.


Natomiast Dariusz Mioduski to zupełnie inny rodzaj przedsiębiorcy. Bardzo kulturalny i nie mam o nim złego zdania, choć zdarzyło się to, co się zdarzyło. Jeżeli ktokolwiek chciałby zarzuć panu Mioduskiemu, że chce zaszkodzić Legii, byłaby to największa głupota, jaką ten ktoś mógłby wymyślić. Bardzo się stara, wkłada mnóstwo wysiłku w to, by z Legii zrobić wielki europejski klub, ale ponieważ nie tylko od niego to zależy, to droga do sukcesu daleka. Trzymam jednak kciuki.


Kto będzie mistrzem Polski 2018?


- Legia. Nie tylko teraz, ale przez kilka następnych lat. Jednorazowe potknięcia, czyli przegrane, które będą się zdarzać, tego nie zmienią. Inne kluby w Polsce kompletnie mnie nie interesują, mogą bić się o drugie miejsce, albo o pozostałe, co to za różnica?


Czy jest szansa, że wróci pan kiedyś do Legii?


– Jeśli miałbym wrócić za kilka czy kilkanaście lat, to już chyba tylko jako prezes. Wiem, że to wielu rozśmieszy, ale w Legii pełniłem już tyle funkcji, że prócz prezesa został mi tylko główny księgowy. Prawie 20 lat byłem spikerem. Zajmowałem się marketingiem. Jeździłem do szkół, organizowałem spotkania z piłkarzami, zaangażowałem się w projekt Legia Soccer Schools. Wspólnie z Marcinem Harasimowiczem i Adamem Orlikowskim jeździliśmy po kraju i otwieraliśmy szkółki i przedszkola.


Będzie pan przychodził na stadion?


– Władze klubu zachowały się elegancko. Obiecały, że będę dostawał bilety na mecze do końca sezonu. Proszę to potraktować jako żart, a nie nadęcie, ale chciałbym trafić do Galerii Sław. Bo jak ktoś w niej jest, bilety na mecze dostaje do końca życia… Może przy zbiegu sprzyjających okoliczności ktoś pomyśli o takim Hadaju, lekkim oszołomie, i do Galerii Sław go przyjmie. Mimo niskiego wzrostu czułbym się jak dwumetrowy koszykarz i byłbym dumny. A na poważnie, to za Legię zawsze będę trzymał kciuki.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.