Wojciech Hadaj: Spiker jest trzynastym zawodnikiem swojej drużyny
10.03.2014 10:15
Powiedział Pan przed meczem, że nigdy nie będą mistrzami Polski, co zostało odebrane jako prowokacja.
- Wypowiedź była niefortunna, dziś się z tym zgadzam. Ale jak mogła ona sprowokować kibiców gości do agresji, skoro od niej do momentu bitwy na trybunach upłynęło 50 minut? Gdyby kibice Jagiellonii nie ruszyli do bramy po zobaczeniu swoich flag, mógłbym tańczyć, śpiewać i opowiadać głodne kawałki. Niczego by to nie zmieniło i nikt po meczu nie domagałby się zwolnienia mnie z pracy. Osoby, które próbują połączyć moją wypowiedź z bitwą na trybunach, są manipulatorami.
Czemu powiedział Pan te słowa?
- Często muszę kierować do kibiców gości prośbę o zajęcie się swoją drużyną. Nie jest tak, że od razu się uspokajają. Ale przynajmniej zmniejszają natężenie wulgaryzmów. Może dociera do nich, że nie warto tracić energii na śpiewy o Legii, skoro powinni wspierać swoją drużynę. U kibiców Jagiellonii agresji słownej było wyjątkowo dużo i w pewnym momencie uznałem, że konwencjonalne metody nie wystarczą. Skorzystałem ze środka, z którego teraz muszę się tłumaczyć. Zrobię wszystko, żeby już nie narażać się w ten sposób.
Zobaczymy Pana w spokojniejszej odsłonie?
- Nie zmienię swojego stylu. Jeżeli ktokolwiek może wpłynąć na to, że będę to robił inaczej, to tylko mój przełożony. Choćby dziennikarze przelali morze atramentu, nie zwolnią mnie. Jest to w stanie zrobić wyłącznie prezes Leśnodorski. I być może tak będzie. Poza tym sam rozważam rezygnację. Zbyt dużo napięć i stresu towarzyszy mi w pełnieniu tej roli. Odbyłem z nim już rozmowę, nie była przyjemna. Czeka mnie chyba kolejna, po której okaże się, co dalej. Podkreślę tylko, że moim wzorem jest spiker Napoli. Filmiki z jego popisami można zobaczyć w internecie. Napoli gra w europejskich pucharach i nie słyszałem, żeby komukolwiek on przeszkadzał. Nie jestem w stanie zachowywać się jak spiker z dworca. Jeśli dla dobra klubu trzeba było wziąć człowieka mówiącego beznamiętnym głosem, to absolutnie się z tym zgadzam. Legia jest klubem mojego życia. Kiedy zachowanie Wojciecha Hadaja może jej zaszkodzić - w ocenie moich przełożonych, nie dziennikarzy - dostosuję się do każdej decyzji.
UEFA napisała też, że jest Pan osobą nieobiektywną i nieodpowiednią do bycia spikerem w LE.
- Kibice nazywani są dwunastym zawodnikiem. Dla mnie spiker jest trzynastym. Jeżeli ktoś chce słuchać dyrdymałów i twierdzi, że spiker powinien być obiektywny, to niech PZPN czy Ekstraklasa wprowadzi przepis, że na meczu Legia - Wisła czy Legia - Lech spikerem będzie gość na przykład z Wigier Suwałki. Spikerzy to faceci, którzy od dzieciństwa kibicowali swoim klubom. Mamy udawać, że wszystkie zespoły są nam równe? Przecież to kompletna bzdura. Tak samo nie wierzę w obiektywność dziennikarzy sportowych. Każdy z nich od dziecka jest za jakąś drużyną, później musi lepiej lub gorzej udawać, że jest neutralny.
Jeszcze przed meczem z Jagiellonią pisało się o Panu sporo. Dwa tygodnie wcześniej obraził Pan kierownika Korony Kielce.
- Powinienem się zachować inaczej. Ale czy wy byście byli spokojni, gdyby ktoś was obrażał i wmawiał, że przez was jego drużyna nie może się rozgrzać? Tłumaczyłem, że nie mam z tym nic wspólnego. A oni twierdzili, że specjalnie wpuściłem czirliderki na połowę Korony, żeby piłkarze gorzej przygotowali się do meczu. Bardzo mnie to rozsierdziło. Zrozumiał to Aco Vuković, zrozumiał trener z Kielc, a nie mógł zrozumieć kierownik. Niestety, słów, które wypowiedziałem, nie cofnę. Ale sprawę już sobie wyjaśniliśmy. Przeprosiliśmy się, pierwszy wyciągnąłem rękę. Obu nas poniosło. Z jego ust też usłyszałem "przepraszam". I tyle. Zwróćcie uwagę, że film nagrała Korona TV i napisy są tylko do tego, co ja mówię. Żeby nie jątrzyć, nie zdradzę, co powiedział kierownik. To on zresztą poprosił delegata PZPN, żeby nie opisywał wydarzenia w protokole.
Pracuje Pan w klubie od 1995 r. Kibice bardzo się zmienili przez ten czas?
- Od zawsze kibice Legii to była absolutna czołówka. Najbardziej pomysłowi, oddani, ostrzy. Idealnie pasuje do nich określenie, że są z drużyną na dobre i na złe. Pojawiały się sytuacje, gdy dochodziło do przesady, ale proszę pokazać w Polsce czy na świecie liczących się kibiców, którzy są od początku do końca cacy. Co się dzieje w Argentynie albo Brazylii? Takie wydarzenia jak na meczu z Jagiellonią pojawiają się prawie na każdym meczu w Ameryce Południowej. Tam uznawane jestto za swoistego rodzaju folklor. Nie popieram takiego zachowania. Ale takie zdarzenia były, są i będą. Legia robi wszystko, żeby było ich jak najmniej. Nie wiem, czy jest prezes na świecie, który potrafi wyeliminować tego typu zachowania. Nasz jest pierwszym od lat, którego kibice szanują. Widzą, co robi dla klubu, że jest kibicem I przede wszystkim człowiekiem, nie urzędasem. Nie zapomnę naszego pierwszego spotkania. Pojawił się w klubie rano, w grudniu 2012 r. W ogóle się nie znaliśmy, a on z daleka woła do mnie: "Panie Wojtku, pan jest tym legendarnym spikerem!". Poczułem się, jakbym trafił "szóstkę" w lotka.
Rozmawiali: Tomasz Biliński, Tomasz Dębek
Zapis całej rozmowy z Wojciechem Hadajem przeczytać można na stronach "Polski the Times".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.