News: Wojciech Hadaj: Słyszę uwagi od 20 lat

Wojciech Hadaj: Wózek o nazwie Legia ciągnięty jest teraz w jedną stronę

Piotr Kamieniecki

Źródło: legia.com

12.07.2014 01:26

(akt. 05.01.2019 10:21)

- Kiedy okazało się, że w FanStore na Łazienkowskiej pojawią się t-shirty z moją twarzą, poczułem się przedziwnie i marzyłem tylko o tym, żeby nikomu nie przyszło do głowy nazwanie mnie celebrytą nawet przez małe "c". Nie przeżyłbym tego. Koszulki z moją twarzą pojawiły się w sklepie, bo na taki pomysł wpadł jeden z szefów naszego Klubu. Dla mnie jest to w sumie przyjemne, ale i krępujące. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem te koszulki doznałem lekkiego - przyjemnego, ale jednak - szoku. Oczywiście wiedziałem, że jest taki pomysł, ale traktowałem go raczej w kategorii żartu i do samego końca nie wierzyłem, że te koszulki naprawdę powstaną. Pewnego dnia poszedłem do sklepu Legii, spojrzałem na wieszaki i ugięły się pod mną nogi, a w tym samym momencie pojawił się na mojej twarzy szeroki uśmiech. Pomyślałem: Jezu, do czego to doszło, żeby twarz spikera znajdowała się na klubowej koszulce? Niektórzy nawet pojawiają się w tych t-shirtach w pracy i to kolejne wydarzenie, które nie mieści mi s

Wkurza Cię krytyka?


- Początkowo rzeczywiście mnie to denerwowało, ale teraz już to po mnie spływa, bo jedyną osobą, która może mi cokolwiek nakazać jest Prezes Leśnodorski.

 

Jak on Cię ocenia?

 

- Sugeruje żebym jeśli to możliwe trochę pohamowywał emocje, ale od razu dodaje, że on także jest bardzo emocjonalnie związany z Legią i mnie rozumie. To zresztą pierwszy Prezes Legii, od czasu kiedy zacząłem pojawiać się na Łazienkowskiej w roli pracownika, który dostrzega ogromną rolę kibiców. W bardzo ważnych sprawach nie podejmuje decyzji sam, tylko wraz z nimi stara się wypracować złoty środek. Uważa kibiców za absolutnie niezbędny element meczu. Wszyscy przecież wiemy jak smutne i beznadziejne są mecze przy pustych trybunach. Prezes wie, że na spektakl piłkarski składa się to, co na boisku, i to co na trybunach. kibice to widzą i szanują, myślę że ta współpraca będzie coraz lepsza mimo trudnych momentów jakie się pojawiały. Wreszcie wszyscy ciągną wózek o nazwie Legia w jedną stronę.

 

Pojawiłeś się z mikrofonem na meczach Legii w "odległej galaktyce", w 1995 roku. Co zmieniło się w Twojej pracy jako spikera?


- Zdecydowanie przycichłem. Kiedyś przepisy były mniej restrykcyjne i mogłem - oczywiście zachowując pewne granice - podkręcić trochę doping kibiców w czasie samego meczu. Dawno temu robiłem po części to, co robią obecnie gniazdowi - gdy widziałem, że doping cichnie a atmosfera siada, brałem mikrofon i krzyczałem "wszyscy, głośniej!". Od wielu lat zabraniają mi już tego przepisy, dlatego najbardziej mnie śmieszy, a zarazem drażni, gdy jakiś dyletant dziennikarski zarzuca mi nakręcanie publiczności w czasie meczu. Jedyne co mogę zrobić, to nakręcić publiczność przed meczem. Tyle. Kropka. W momencie gdy sędzia gwiżdże po raz pierwszy, informuję jedynie o kartkach czy zmianach. Na szczęście przepisy dopuszczają też tak zwaną celebrację gola, czyli informację kto strzelił bramkę i pytanie "ile goli ma Legia?!". Poza tym pozostaje mi wygłosić tylko oficjalne komunikaty.

 

Lubisz prowokować kibiców gości?


- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.

 

Mam wrażenie, że odzywasz się do nich rzadko, ale jak się już odezwiesz - z reguły nokautujesz.


- Reaguję kiedy obrażając Legię i jej kibiców przechodzą samych siebie. Do kibiców Wisły Kraków, którzy w czasie zaręczyn pary legionistów na murawie krzyczeli do dziewczyny jaki rodzaj miłości będą z nią uprawiać powiedziałem, żeby wsadzili sobie do ust kiełbasę i dali jej w końcu spokój. Gdy przesadzali z kolei fani z Chorzowa powiedziałem im: zamknijcie buzię, bo coś wam do niej wpadnie.

 

O dobre imię Legii dbasz też, oprowadzając po stadionie wycieczki.

 

- Gdy widzę zainteresowanie w oczach dzieciaków, które przyjechały zwiedzić stadion, kiedy przychodzą do nas autentycznie szczęśliwe, to daję z siebie wszystko i całym sobą opowiadam o Legii i jej piłkarzach. Kiedy widzę, że przyjeżdżają znudzeni gimnazjaliści czy licealiści, najczęściej z miasta, w którym o Legii nie mówi się dobrze, i od początku starają się mnie prowokować uwagami "a co to takiego ta Legia", to do pewnego momentu staram się nie reagować, ale w końcu muszę i mówię, że jak im się nie podoba to wcale nie muszą tego stadionu oglądać. Oprowadziłem po stadionie Legii około 40 tysięcy ludzi, zdecydowana większość zwiedzających była pod wrażeniem, ale zdarzały się i grupy, które tylko czekały żeby w końcu pojechać do Arkadii czy Złotych Tarasów. Miałem do czynienia z taką masą ludzi, że wszystko to jestem w stanie dostrzec już w drugiej minucie kontaktu. Zdarzały się już i skargi na mnie, ale nie mogę przejść do porządku dziennego nad sytuacją, w której ktoś lekceważy Legię i od pierwszej minuty robi wielką łachę, że tu jest. 

 

Na zewnątrz głośny i przebojowy, masz też wrażliwą stronę.

 

- Łatwo się wzruszam. Uważam, że najważniejsze w życiu są miłość i zdrowie, Legia jest na trzecim miejscu. Kiedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski czułem dumę, że my, pracownicy Legii, też dołożyliśmy do tego jakąś cegiełkę. 

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.