News: Wojciech Kowalczyk: Cień nadziei na awans jest

Wojciech Kowalczyk: Moja Legia ograłaby dzisiejszą

Marcin Szymczyk

Źródło: natemat.pl

25.11.2012 13:02

(akt. 04.01.2019 12:18)

- Całe swoje młode życie związałem z Legią. Jako dzieciak jeździłem na mecze wesołym autobusem 162. Siadałem na Żylecie i darłem mordę. A później z tymi samymi zawodnikami spotkałem się jako kolega z drużyny. Słyszałeś Kowalczyk, myślałeś - Legia. Teraz jest zupełnie inaczej. Młody chłopak pokaże się w naszej lidze, zagra kilka dobrych spotkań i automatycznie wyjeżdża na Zachód. Nie ma jak, nie ma kiedy się z nim utożsamić - opowiada Wojciech Kowalczyk w rozmowie z portalem natemat.pl.

Mówił pan o tym, że kiedyś był wyższy poziom. Janusz Wójcik z ostatniego meczu Legia - Wisła chciał wyjść. Ciągnął swojego kolegę za rękę w kierunku schodów. Tak nie mógł patrzeć na to, co działo, czy raczej nie działo się na boisku. Jest aż tak źle?


- Tragicznie. Od mniej więcej trzech lat widzę taką powtarzalność. W mediach nagłówki: "Słuchajcie, w ten weekend jest hit naszej ligi. Legia gra z Wisłą, czym tam z Lechem. Będzie świetne spotkanie". Nachodzi mecz, a na boisku 90 minut żenady. Mecze Polonii z Legią, derby Warszawy, od pewnego czasu stoją na beznadziejnym poziomie. A słabsze ligowe drużyny? Wiadomo, pracuje się przy tym, trzeba je oglądać, ale faktem jest, że nie da się na to patrzeć.


Legia z Kowalczykiem, Piszem i Mandziejewiczem w składzie poradziłaby sobie z Legią dzisiejszą?


- A pamięta pan, kiedy my sobie wtedy zapewniliśmy mistrzostwo Polski? Praktycznie po pierwszej rundzie. Po piętnastu kolejkach..Ale nie tylko Legia za moich czasów wygrałaby dziś ligę w cuglach. GKS Katowice stary by wygrał, Lech Poznań by wygrał. Wtedy, jak już się odpadało w europejskich pucharach, to z kimś bardzo silnym. Na pewno nie z Rosenborgiem Trondheim.


"Miałem barwną karierę i jeszcze barwniejsze życie". Ciekawi mnie, czy jakby to życie było mniej barwne, to kariera mogłaby być barwniejsza.


- Mogę sobie zadawać pytanie, czy w dobrym momencie wyjechałem z Legii. Ale wiadomo - klub był wtedy bez kasy, nie do końca mógł sobie pozwolić na wypłatę premii za zdobyte trofea. Dostałem ofertę z Betisu, z ligi hiszpańskiej, w której chciałem grać. Odszedłem. Ale pamiętajmy też, że Legia rok po moim odejściu grała w Lidze Mistrzów. A wiadomo jak te rozgrywki promują. Kto wie, być może gdybym został, odszedłbym później, ale do jeszcze lepszego klubu. Szkoda też sytuacji późniejszej, gdy prezydent Betisu nie chciał mnie puścić z klubu. A na stole była już oferta z PSV Eindhoven. Zarobiłby dużo pieniędzy, ja bym miał nowy klub. Trudno. Ale rozpamiętywać nie będę.

Jest w piłce nożnej taka zależność, że drużyna, która pije, prezentuje się lepiej?

- Myślę, że tak jest w większości przypadków. Zobaczmy Manchester City. Tam nie grają piłkarze grzeczni, a mistrzostwo Anglii zdobyli. Dobra atmosfera jest najważniejsza. To właśnie jest różnica między piłką dawną a dzisiejszą. Kiedyś człowiek nie jechał do klubu, żeby odwalić pańszczyznę. A teraz? Dwie godziny zajęć, kąpiel, samochód, do rodziny i potem z nimi do galerii. Wszystko jedno jakiej.


Co pan teraz robi oprócz pracy w Polsacie? Grzyby, wędkowanie? Gra pan jeszcze w piłkę z kolegami na Bródnie?


- Nie mam za bardzo czasu, bo weekendy zajmuje mi podróżowanie po boiskach ligowych, gdzie komentuję mecze. Do tego niedzielne ranne programy, poniedziałkowy magazyn. A w tygodniu chcę za wszelką cenę oglądać dobrą piłkę. Liga Mistrzów, odpoczynek przed telewizorem. Bardzo to zaniedbuję, przyglądając się jak Lech walczy z Wisłą…



Zapis całej rozmowy z Wojciechem Kowalczykiem na portalu natemat.pl

Polecamy

Komentarze (122)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.