Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wojciech Skaba: Do Legii po nazwisko

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

31.05.2007 01:53

(akt. 23.12.2018 02:09)

Dopiero w tej rundzie zacząłem regularnie grać w lidze, a już zgłosiła się po mnie Legia. Musiałem skorzystać - mówi <b>Wojciech Skaba</b>. 23-letni bramkarz Odry Wodzisław przeprowadza się do stolicy przynajmniej na cztery lata. Kosztował ok. 300 tys. euro. Przygotowania do nowego sezonu Legia rozpocznie 18 czerwca. Skaba przyjedzie do Warszawy kilka dni wcześniej.
Kiedy po raz pierwszy usłyszał Pan o zainteresowaniu Legii? - Po kilku meczach rundy wiosennej. Ale wiele w tym było plotek. Negocjacje weszły na wyższy poziom dopiero w ostatnim tygodniu. Od kilku dni byłem przekonany, że trafię do Warszawy. Interesowały się Panem także Lech Poznań i GKS Bełchatów. - Powiedziałem jednak mojemu menedżerowi to, co mówili mi koledzy piłkarze: Legia to jest Legia i nie ma co się zastanawiać. W Legii ciężko się przebić. - Ale jak już człowiek się przebije... W klubie pracuje z bramkarzami pan Krzysztof Dowhań. Nie znam go osobiście, jednak wiem, że z pracy z nim można wiele skorzystać. Skąd takie przekonanie? - Jestem bramkarzem bez nazwiska. Ale Artur Boruc i Łukasz Fabiański zaczynając w Legii też wyrobionych nazwisk nie mieli. A teraz jeden jest w Celtiku Glasgow, drugi zaś w Arsenalu. Przychodzę więc do Legii po nazwisko. Fabiański odszedł z Legii za ponad 4 mln euro. Pan przychodzi za sumę kilkanaście razy mniejszą. Skaba jest kilkanaście razy gorszy od Fabiańskiego? - Na razie nie mogę porównywać się z Łukaszem. On przechodzi do jednego z najlepszych klubów na świecie, ja - też do jednego z najlepszych, ale tylko w Polsce. I to jest zasadnicza różnica. W Odrze nie zaczynał Pan od roli pierwszego bramkarza. Pogodzi się Pan z tym, jeżeli przez pierwszy sezon też będzie w Legii rezerwowym? - Nie, bo jadę walczyć o miejsce numer jeden. Jeżeli jednak trenerzy zdecydują, że na razie pierwszym jest Janek Mucha, to muszę taką decyzję zaakceptować. Zdaję sobie sprawę, że jadę do Warszawy przede wszystkim po naukę. Pobyt w tym klubie może mi wyjść wyłącznie na dobre. Niedawno Legia grała w Wodzisławiu z Odrą i w bramce warszawian stał właśnie Słowak. Obserwował go Pan? Mucha jest dobrym bramkarzem? - Nie było na to co czasu. Musiałem koncentrować się na tym, co sam robię w bramce. Podczas wspólnych treningów będę jednak mu się przyglądać. Nie wiadomo, czy Mucha na sto procent zostanie w Legii. Gdyby odszedł, Pan byłby pewniakiem. - Nie wiem nic o rozmowach pomiędzy Legią a Muchą. To nie moja sprawa. Ja cieszę się z tego, że podpisałem kontrakt. To dla mnie wielki awans sportowy. A gdyby on nie został w Legii, to możliwe, że dostałbym innego konkurenta. Poza tym w klubie jest jeszcze Maciek Gostomski. Zna Pan któregoś z zawodników Legii? - Marcin Smoliński i Maciek Korzym byli wypożyczeni do Odry, więc ich oczywiście znam. Przed przyjściem do Legii rozmawiałem z nimi - chciałem dowiedzieć się, jak tutaj jest. Nikt jednak nie musiał mnie przekonywać do podpisania kontraktu. Przecież ja dopiero w tej rundzie zacząłem regularnie grać w lidze, a tak szybko zgłosiła się po mnie Legia. We wspomnianym meczu Odra przegrała z Legią 1:2. Pan miał świetną rundę, ale trochę "zaspał" przy strzale Rogera. - Z tego powodu byłem bardzo zły. Akurat na ten mecz chciałem szczególnie się sprężyć, a już w 4. minucie puściłem takiego gola i plan się rozsypał. Na szczęście jeden mecz przy tak poważnej sprawie jak transfer nie decyduje i tak znalazłem się w Legii. Z Pańskiego odejścia z pewnością cieszą się koledzy z Odry. Nie żeby nie lubili, ale z tego transferu będą konkretne pieniądze, które pozwolą klubowi uregulować zaległości płacowe. - Tak, koledzy się cieszyli. A tak poza tym to chcę im podziękować. Bez ich dobrej gry nie byłoby mojego transferu. Odra od lat nie miała tak dobrej rundy jak teraz. Zaczynał Pan nie od piłki, ale od gimnastyki. - Wyćwiczona sprawność pomaga. Zwłaszcza na takiej pozycji jak bramkarz. Źródła podają, że przy wzroście 190 cm waży Pan tylko 71 kg. - To nieprawda. Jak przychodziłem kilka lat temu do Odry też nie byłem taki wysoki jak teraz, ale jak rosłem, to wzrost mi poprawiano. A wagę wciąż wpisują mi taką samą. Naprawdę ważę 79-80 kg. Nikt nie zauważył, kiedy zmężniałem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.