Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wojciech Szala: Nie czuję się dziadkiem

Marcin Szymczyk, Mirosław Drożdż

Źródło: Legia.Net

20.01.2009 08:08

(akt. 18.12.2018 08:46)

Podczas treningów <b>Tomasz Kiełbowicz</b> nie zwraca się inaczej do <b>Wojciecha Szali</b> niż "dziadek". - Dziadkiem zostałem zanim do drużyny przyszedł Piotrek Rocki. Byłem wtedy najstarszy w drużynie. Teraz "Rocky" jest starszy, ale ksywka mi już została. Zresztą do Rockiego nie pasuje taki pseudonim, nie zachowuje się jak starszy pan - opowiada nam kapitan Legii Warszawa <b>Wojciech Szala</b>. Poniżej zapis całej rozmowy. Zapraszamy do lektury.
Jak zdrowie, jak się czujesz? - Odpukać wszystko w porządku. Po kontuzji nie ma już żadnego śladu. Cieszę się, że przygotowania do rundy wiosennej rozpoczynam zdrowy. Bo to jest chyba najważniejsze. Radović narzekał, że marznie w nocy bo temperatura gwałtownie spada. Tobie to nie przeszkadza? Warunki w ośrodku La Cala Resort są odpowiednie? - To jest inne pokolenie chowane na grzejnikach (śmiech). Mnie jest akurat gorąco. Natomiast co do warunków to nie ma co narzekać i wybrzydzać. Mamy co prawda tylko jedno boisko treningowe ale wyłącznie do naszej dyspozycji. Poza tym to początek pierwszego obozu. Większość treningów biegamy, więc tak naprawdę niewiele nam potrzeba. Naprawdę nie narzekajmy, bo jest bardzo dobrze. Wszystkie hotele stoją teraz na wysokim poziomie. Nie bądźmy snobami i nie wybrzydzajmy. Dla nas najważniejsze jest jedzenie, reszta jest już sprawą drugorzędną. Warunki w pokojach są jak dla mnie rewelacyjne. Podczas tegorocznych przygotowań do rundy wiosennej planowany jest prawdziwy maraton sparingów. W sumie gier kontrolnych ma być rozegranych 13, to naprawdę dużo... - Jest to przemyślane przez nasz sztab szkoleniowy. Takie mecze zastępują pewne jednostki treningowe. W czasie takich spotkań mamy kontakt z piłką, z przeciwnikiem, ćwiczymy szybkość, wytrzymałość, siłę. Trenerzy na pewno wiedzą co robią decydując się na taką a nie inna liczbę spotkań. Zresztą zawsze takich sparingów było około dziesięciu, teraz będą dwa czy trzy więcej, więc nie będzie to miało wielkiego wpływu ani znaczenia. Tym bardziej, że będziemy grać po połowie, a 45 minut dodatkowego treningu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Jesteś kapitanem zespołu, a więc powinieneś grać w każdym meczu. Konkurencja w zespole jest jednak spora. - To prawda, że pełnię funkcję kapitana – głównie dlatego, że jestem najbardziej doświadczony w drużynie. Dzięki temu poza boiskiem łatwiej mi poukładać pewne sprawy, mam inny punkt widzenia na wiele rzeczy. Wierzę, że podołam temu zadaniu. Tym bardziej, że choć drużyna jest młoda ale ukształtowana psychicznie. Młodzi są ludźmi poważnymi i odpowiedzialnymi, ich zachowanie wpływa na zespół raczej pozytywnie. Jeśli zaś chodzi o boisko to mogę powiedzieć tyle, że widzę się w pierwszym składzie. A gdzie będę grał? Mogę i w ataku (śmiech). Żartuję oczywiście, ale mogę grać na środku obrony, mogę i na prawej stronie. Jestem na tyle doświadczony, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Tomasz Kiełbowicz na treningach woła na ciebie „dziadek”. Skąd to się wzięło? Lubisz tą ksywkę? - Ja też wołam na Tomka „dziadek”. Dziadkiem zostałem zanim do drużyny przyszedł Piotrek Rocki. Byłem wtedy najstarszy w drużynie. Teraz „Rocky” jest starszy, ale ksywka mi już została. Zresztą do Rockiego nie pasuje taka ksywka, nie zachowuje się jak starszy pan (śmiech). Natomiast „Kiełbik” za dwa miesiące kończy 33 lata, a wiec jest w moim wieku, dlatego też jest dziadkiem. A czy lubię jak nazywają mnie dziadkiem? Chyba lepiej niż np. staruchem. Ale chyba nie czujesz się dziadkiem? - Pewnie, że nie. W Polsce się tak utarło, że jak ktoś kończy trzydzieści lat to już za chwilę skończy karierę. Tymczasem na zachodzie piłkarze grają jeszcze wiele lat i to na wysokim poziomie. Nikt im w metrykę nie zagląda. Tak naprawdę wszystko zależy tylko i wyłącznie od zdrowia. Oczywiście wiek jest jakimś wykładnikiem, ale jeśli ktoś trzyma odpowiedni poziom , a zdrowie dopisuje to czemu ma myśleć o zakończeniu przygody z piłką. Każdy powinien wyczuć kiedy zaczyna odstawać i wtedy ustąpić miejsca młodszym. Ja o tym jeszcze nie myślę. - Twój obecny kontrakt z Legią wygasa za półtora roku. To twoja ostatnia umowa w karierze? - Kiedyś rzeczywiście tak powiedziałem, wtedy wydawało mi się że trzy lata to mnóstwo czasu. Jednak im bliżej końca tego kontraktu tym bardziej jestem przekonany, że za wcześnie na to by zawiesić buty na kołku. Nie wiem co będzie dalej, bo to trudne tak wybiegać w przyszłość. Na pewno nie myślę o wyjeździe zagranicę.
Jesteście po rundzie jesiennej na drugim miejscu w tabeli. Kto będzie waszym najgroźniejszym rywalem na wiosnę? - Ten sezon różni się od poprzedniego. Prowadzące drużyny nie mają bowiem bezpiecznej przewagi nad rywalami. Teraz o pierwsze miejsce będzie walczyć kilka zespołów i to jest najbardziej ciekawe. Walka będzie trwać do ostatniej kolejki. Jeśli Lech utrzyma formę z jesieni to będzie naszym głównym rywalem. Będzie im jednak ciężko choćby ze względu na Puchar UEFA. Ale jest także Polonia, Wisła – jestem pewien, że będzie ciekawie do samego końca. - Ale celem jest oczywiście tytuł mistrza Polski? - Tutaj nigdy nie było innego celu. Nawet jeśli mieliśmy dużą stratę punktową do Wisły to i tak nikt nie mówił o niczym innym jak o zdobyciu pierwszego miejsca. Wierzyliśmy do końca, że rywali dopadnie kryzys i wtedy my ich dogonimy. W Legii zawsze gra się o mistrzostwo. A to, że odszedł Aleksandar Vuković oraz Edson nie utrudni wam osiągnięcia upragnionego tytułu? - Na pewno są to osłabienia. Szczególnie "Vuko" był czołową postacią w drużynie i to zarówno na boisku jak i poza nim. To że miał czasem słabszy okres nic nie znaczy, każdy z nas takowy ma. Fajnie, że przyszedł na jego miejsce Jarzębowski, który wypełni lukę jaka powstała po odejściu "Aco". Jeśli miałbym się doszukiwać jakichś pozytywów tej całej sytuacji to właśnie tego, że od razu ktoś przyszedł na miejsce Vukovicia. Jeśli zaś chodzi o Edsona, to na pewno dobry piłkarz. Ostatnio grał jednak tak mało, że trudno nazwać go podstawowym zawodnikiem czy ogniwem drużyny. Wspominałeś o Lechu. Drużyna ta ostatnio rozegrała mecz o stawkę w grudniu, a Udinese cały czas jest w gazie. Czy ze względu na długą przerwę w rozgrywkach polskie drużyny nie stoją z góry na straconej pozycji w wiosennej fazie rozgrywek pucharowych? - Powiem szczerze, że to bardzo trudno przewidzieć. Lech może mieć bardzo dobry początek i rozegra dwa świetne spotkania. Może oczywiście być odwrotnie, bo taka przerwa nie jest na pewno naszym sprzymierzeńcem. W każdym razie życzę chłopakom jak najlepiej, bo zasłużyli sobie na to. Przez całą rundę prezentowali się naprawdę dobrze. Tomek Jarzębowski jest póki co jedynym transferem Legii. Był już raz w zespole, czy mimo to planujecie "Jarzy" jakichś chrzest? - Nie, jakoś sobie tego nie wyobrażam. Chłopak spędził w Legii wiele lat, chwilę go nie było, ale wrócił. Przecież nie będzie go teraz chrzcił ktoś, kto w zespole jest pół roku. To byłoby trochę nie na miejscu. Za to wy moglibyście ochrzcić naszego nowego rzecznika prasowego Michała Kociębę (śmiech przy całym stoliku).
fot. Marcin Szymczyk

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.