Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wokół piłki - odc. 8

Piotr Jóźwiak, Rafał Dudziński

Źródło: Legia.Net

22.06.2011 23:48

(akt. 14.12.2018 04:31)

<p>Zapraszamy na kolejną część cyklu "Wokół piłki", gdzie stronę sportową pozostawiamy fachowcom, zaś skupiamy się na otoczce - tym co porusza, śmieszy, irytuje i wzbudza sensację. O ile polski futbol nie przynosi nam chluby w świecie, to obfituje w wiele barwnych sytuacji, których porcję będziemy serwować Wam w każdą środę.</p>

Casting na bramkarza - te słowa trwale zapisały się w trenerskiej karierze Macieja Skorży. Powróćmy na moment do sezonu 2004/2005. Młody, 32-letni wówczas szkoleniowiec rozpoczynał właśnie swoją pierwszą pracę na własny rachunek. W prowadzonej przez niego Amice w przeciągu sezonu szanse na grę w bramce otrzymuje czterach(!) zawodników: Mielcarz , Malarz, Cierzniak oraz Linka. Skąd ta skłonność do rotacji? Brak doświadczenia trenera? Słaba obsada pozycji? Ciężko stwierdzić – idźmy dalej. Dwa lata później Skorża zamienił Wronki na Grodzisk Wielkopolski, ale … znów nie zdecydował się postawić na jednego bramkarza. Bronił więc na zmianę Przyrowski z Ptakiem, z czego pewnie żaden z nich nie był zadowolony.  Posługując się suchymi statystykami wynika, że "stabilizacja” na tej pozycji nastąpiła po objęciu steru w krakowskiej Wiśle – Pawełek przez 3 sezony opuścił zaledwie 15 spotkań. Jako ciekawostkę i zachętę do przemyśleń podajemy, że w tym czasie trener wcale nie był stały w uczuciach względem obecnego piłkarza Konyasporu. W przeciągu dwóch i pół roku roku romansował testował przeszło 20 innych golkiperów, jednak z żadnym nie podpisał kontraktu. Potem szkoleniowiec przeniósł swój zwyczaj na Łazienkowską. Tak skutecznie zażonglował Antoloviciem, Machnowskim i Skabą, że w pewnym momencie był nawet gotów wystawić żółtodzioba Szumskiego (paradoksalnie akurat on zasłużył na szansę). Cóż, wniosek jest prosty: ktokolwiek będzie bronił legijnej bramki w kolejnym sezonie, niech nie nastawia się, że do pensji dorobi sobie tzw. "wyjściówkami”…

Brnąc głębiej w temacie futbolowych finansów – media obiegła klika dni temu szokująca informacja. Prezes PZPN, Grzegorz Lato , zmienił swoje buńczuczne motto „drogą papieża będę szedł”, by pewnym, zamaszystym krokiem dreptać po ścieżce prowadzącej do elity finansowej ludzi polskiego sportowego światka. Jak donosi Polska The Times zapobiegliwy prezes najpierw podniósł sobie uposażenie do 50 tys. zł miesięcznie. Również co miesiąc, z tytułu stanowiska stołka (co konkretnie tam robi?) w spółce Euro 2012, na jego konto wpływa kolejne 120 tys. zł. Mało? W ramach podziękowania za zorganizowanie przyszłorocznej imprezy  UEFA nagrodzi go kwotą zbliżoną do 2 mln zł. Tak jakby to on własnymi rękoma zbudował stadiony, autostrady czy też wyremontował dworce lub lotniska. No nic, podsumowując: za cztery lata "dowodzenia” futbolową centralą Lato zgarnie około 8 mln zł, czyli 2 mln zł rocznie. W Ekstraklasie takie pieniądze otrzyma jedynie nasz najnowszy nabytek,Daniel Ljuboja. Możemy więc przypuszczać, że rubaszny uśmiech, przynajmniej do przyszłorocznych mistrzostw, będzie częstym gościem na prezesowskim obliczu.

Zaczęliśmy od Legii i na niej też zakończymy. Za czasów ITI nasz klub jest prowadzony modelowo. Mieliśmy model bałkański, brazylijski, hiszpański, oparty na młodszych piłkarzach, teraz z kolei mile widziani są tylko piłkarze doświadczeni, z kartą na ręku i głośnym nazwiskiem. Dlaczego nasza polityka transferowa zawsze musi być „na hura!”? Czy jeśli kupimy jeszcze trzech znanych, będących grubo po trzydziestce zawodników, to otrzymamy gwarancje mistrzostwa i awansu do LM? Gdy przyjdą sami gracze "na dorobku” również nikt nam zwycięstw nie odda. Jednak w przypadkuwyboru najlepszych dostępnych piłkarzy, bez zbędnych ukierunkowań, reszta ligi obejrzy wkrótce nasze plecy na boisku, a stracone gole w Canal +!

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.