Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wraca król Takesure Chinyama

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.09.2009 10:07

(akt. 17.12.2018 06:13)

Napastnik Legii <b>Takesure Chinyama</b> jest różnie nazywany przez ekspertów - silny, nieobliczalny ale i leniwy, chimeryczny. W zeszłym sezonie to głównie na nim spoczywał ciężar zdobywania bramek. Jednak w decydującym momencie w Krakowie podczas meczu z Wisłą nie wykorzystał dwóch idealnych wręcz sytuacji i zawiódł wiele osób. Później doznał urazu kolana, ale nie przeszkodziło mu to w tym by sięgnąć po koronę króla strzelców. Aby dogonić Pawła Brożka i strzelić dwie bramki w ostatniej kolejce potrzebował zaledwie 17 minut w spotkaniu z Ruchem Chorzów.
W przerwie między rozgrywkami przy Łazienkowskiej powtarzano, że sezonie 2009/10 Legia nie może być uzależniona od "Chiniego" tym bardziej, że ten wciąż miał kontuzję kolana. W tym celu sprowadzony do drużyny został Marcin Mięciel, więcej szans na grę miał otrzymywać strzelający jak na zawołanie w sparingach Adrian Paluchowski, wyzdrowiał Sebastian Szałachowski, a do gry lada moment ma powrócić Bartłomiej Grzelak. W meczach towarzyskich oraz spotkaniach kwalifikacji pucharu UEFA jakoś to wszystko wyglądało. Legioniści strzelali bramki, grali z polotem. Podobnie rozpoczęła się liga od efektownego zwycięstwa z Zagłębiem Lubin 4:0. Później jednak coś się zacięło, powrócił stary grzech nieskuteczności, a kibice i trenerzy zaczęli tęsknić za "Tejksiem". - Co by nie mówić o Chinyamie, jakby na niego nie narzekać to jednej umiejętności nie możemy mu odmówić - potrafi strzelać bramki - mówi trener Jan Urban. Narzekania na Chinyamą biorą się stąd, że jest postrzegany jako zawodnik nieobliczalny, chimeryczny. Potrafi zdobyć gola w nieprawdopodobnie trudnej sytuacji i zmarnować wydawałoby się bardzo prostą okazję. Są mecze gdzie jest aktywny, wychodzi na pozycje, a są takie spotkania w których przestoi całe 90 minut. Ma opinię boiskowego lenia, gdyż nie pomaga kolegom w defensywie. Jednak w 73 meczach w barwach naszego klubu zdobył 39 goli. Taka skuteczność mówi sama za siebie. Kiedy Chinyama kilka tygodni temu powrócił do treningów sprawiał wrażenie ociężałego, nie angażującego się zbytnio w zajęcia. Kiedy po ćwiczeniach z trenerem Ryszardem Szulem miał rozegrać jeszcze gierkę z kolegami odparł, ze nie da rady bo jest zmęczony. - Takesure jesteś silny i dasz radę, poza tym jesteś królem strzelców, a to do czegoś zobowiązuje. Pokaż wszystkim na co cię stać, że jesteś wielki - mobilizował "Chiniego" Szul. I Takesure wyszedł i pokazał na co go stać, a stać go na wiele. Najlepiej pokazał to piątkowy, wewnętrzny sparing Legii. Chinyama zdobył dwie bramki - raz wykończył akcję Radovicia, a raz skutecznie wykonał jedenastkę. Poza tym siał popłoch w defensywie drużyny przeciwnej. Dwa razy kapitalnie uderzył z dystansu, ale znakomicie interweniował Maciej Gostomski. Kilka razy wręcz idealnie, na nos dogrywał partnerom piłkę w pole karne. Czy taka gra "Tejskia" zwiastuje skuteczniejszą grę całej drużyny? O tym przekonamy się już podczas najbliższego meczu ze Śląskiem we Wrocławiu.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.