Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wstrząśnięci i zmieszani

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita, Życie Warszawy

21.09.2010 06:51

(akt. 15.12.2018 13:46)

Drużyna zajmuje 14. miejsce w tabeli, 15. i 16. zespół spadnie z ekstraklasy. Tak złego początku sezonu nie było od 1954 roku. Nikt nie zna recepty na lepsze jutro. Złośliwcy już kpią, że za rok Legia będzie miała najładniejszy stadion w I lidze. Z sześciu meczów piłkarze <strong>Macieja Skorży</strong> przegrali aż cztery, strzelili tylko cztery gole. Śmieje się z nich cała liga. Trener przegrywającego mecz za meczem Zagłębia Lubin <strong>Marek Bajor</strong> przyznawał, że jego drużyna jest w dołku, ale na szczęście teraz gra z Legią. Zagłębie wygrało 2:1.

Wszystko, co złe, miało się skończyć wraz z odejściem Jana Urbana, który prowadził drużynę w czasie budowy nowego stadionu i konfliktu klubu z kibicami. Nie było dopingu, a czwarte miejsce w poprzednim sezonie uznane zostało za upokorzenie. Na trybuny przychodziła garstka ludzi po to, by wyzywać piłkarzy. Nowy stadion wydawał się niepotrzebny, ale zdaniem ITI - właściciela Legii - po wakacjach miała nastać w Warszawie inna rzeczywistość. Niestety, okazało się, że zgodnie z hiszpańskim przysłowiem (może znał je Urban), za pieniądze kupisz nowe łóżko, ale snu już nie dasz rady.

- Zbudowano drużynę w pośpiechu, bez pomysłu. Sprowadzono za dużo zawodników w jednym momencie. Do tego niekoniecznie takich, którzy się tu nadają - mówi "Rzeczpospolitej" Cezary Kucharski, były kapitan Legii, obecnie menedżer piłkarski. Najpierw zaangażowano jednak nowego trenera - Macieja Skorżę, radomianina, który bał się w Wiśle Kraków zachowywać swobodnie, bo brano go za warszawkę. Kiedy trafił już do niby swoich, w ogóle się nie zmienił, nie nabrał luzu. Do bólu kulturalny i tak samo bezbarwny, bardzo ciekawy przy wyłączonych mikrofonach, po ich włączeniu pokazuje, jak bogaty jest słownik piłkarskiej sztampy. Piłkarze mówią, że to dobry trener, ale sztywny. Dla kibiców i właścicieli klubu najważniejsze było jednak, że nie jest to kolejny trener kumpel, bo tacy już tu bywali z fatalnym skutkiem. Skorża nie dostał w prezencie takiej Legii, jaką ma, sam sobie ją zbudował. Kiedy klub zaprosił go na oficjalną prezentację, wszyscy wiedzieli, że były szkoleniowiec Wisły już od kilku tygodni myśli, jaka ma być jego Legia. Trzeba było kupić piłkarzy gwarantujących sukces, trzeba było także pogodzić się z kibicami. Tylko to drugie udało się świetnie. Legia wyszła w miasto - wielkie reklamy, Skorża jak Arsene Wenger, wielki stadion, wielkie emocje, truskawkowa akcja promocyjna, na której ludzi związanych z klubem - aktorów, ale także Andrzeja Strejlaua - masowały i karmiły tajemnicze młode dłonie. Wszystko to miało być dobrym tłem dla piłkarzy, na których sprowadzenie klub wydał 10 milionów złotych. Tyle podczas jednego okienka transferowego nie zainwestował do tej pory nikt w Polsce. Cała strategia była doskonale przemyślana, ale tylko pod względem marketingowym. Łazienkowska 3 stała się znów modnym adresem.

Kasa w błoto

- Świetnie, że Legia znalazła tak wielkie pieniądze na piłkarzy. Szkoda, że wydała je na akurat takich. Jeśli sprowadza się bramkarza, który w każdym meczu popełnia kilka błędów, jeśli milion euro kosztuje defensywny pomocnik, to coś jest nie tak - mówi Maciej Szczęsny, były bramkarz Legii. Ivica Vrdoljak przyszedł z Dinama Zagrzeb, stając się najdroższym piłkarzem sprowadzonym przez polski klub (kosztował milion euro). Stał się też najszybciej mianowanym kapitanem. Skorża zapytany, dlaczego daje opaskę piłkarzowi, który nie zna polskiego ani angielskiego, piłkarzy ani specyfiki klubu, odpowiedział: - To moja sprawa. Bramkarz Marijan Antolović, Srdja Kneżević, Alejandro Cabral i Bruno Mezenga już usiedli na ławce rezerwowych. Od tego ostatniego - brazylijskiego napastnika - lepszy okazuje się młody Michał Kucharczyk, który wcześniej grał w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki. Mezenga do Legii jest tylko wypożyczony, ale gdyby warszawski klub chciał go wykupić, musiałby zapłacić ponoć 1,3 mln euro. Artjoms Rudnevs, który strzelił Juventusowi trzy bramki, kosztował Lecha Poznań 400 tysięcy. - Odpowiedzialność za transfery spada na trenera, nie wiem, jak mocno brzmią głosy Marka Jóźwiaka i Leszka Miklasa. Jeżeli w drużynie, na którą wydano 10 milionów złotych, jest miejsce dla Jakuba Wawrzyniaka, to coś nie gra. Stadion, stolica, legenda, historia to rzeczy, za które właściciel Legii dużo zapłacił i być może one skłoniły go, by w ogóle inwestować w ten klub. Trzeba to szanować, stawiając na odpowiednich zawodników - mówi Szczęsny.

Wiarę w to, że w jedno lato można wszystko zmienić, zgasiła już w pierwszej kolejce Polonia Warszawa, która wygrała z Legią 3:0. Skorża w 90 minut postarzał się o kilka lat, wyglądał, jakby właśnie zrozumiał, że z taką drużyną ligi nie zawojuje. Po porażce z Bełchatowem w 4. kolejce po raz pierwszy odważył się uderzyć w piłkarzy. - Niektórzy umiejętnościami nie dorośli do ekstraklasy - mówił. Po Warszawie poszła plotka - obcokrajowcy kłócą się z Polakami, którzy czują, że Skorża na starcie dał fory nowym. Obcokrajowcy za Legię nie chcą ponoć umierać, dostali dobre kontrakty i to im wystarcza. Przypominano też słowa Jacka Rutkowskiego - właściciela Lecha - który kiedyś o Skorży miał powiedzieć, że to dobry kapitan, ale tylko na spokojne morze. Po kolejnej porażce - z Ruchem 0:1, Skorża odsyła do drużyny Młodej Ekstraklasy Macieja Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka i Piotra Gizę. Pięciu innych dostaje kary za łamanie regulaminu - Takesure Chinyama ma taką nadwagę, że co chwila nie wytrzymują mu kolana.

Ostatnia szansa?

- Żeby odstawić wszystkich piłkarzy, trzeba mieć lepszych. Zmiana trenera na początku sezonu też nie ma sensu. Jak dalej nie będzie szło, to trzeba dać szansę komuś innemu, niech przy nim piłkarze się zgrywają i jakoś dokończą ten sezon. Żaden cudotwórca się nie zjawi - ocenia Szczęsny. Iwański, który w przerwie meczu z Ruchem miał rzekomo rozpętać w szatni awanturę, odmawia rozmów z prasą. Prezesi Legii powtarzają, że Skorża może być spokojny o swoją pozycję, chyba że sam uzna, iż sytuacja go przerosła. Ale cierpliwość kibiców już się kończy. Jeśli Legia nie wygra w piątek z Lechem Poznań, na nowy stadion może wrócić atmosfera z poprzednich sezonów. A przecież nie tak miało być w nowym salonie stolicy?

Autor: Michał Kołodziejczyk

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.