Wszystko od początku
06.07.2004 15:07
Wydział Dyscypliny PZPN od czwartku prowadzić będzie ponowne postępowanie dyscyplinarne w sprawie tzw. afery barażowej. Sprawa przeszła już przez Trybunał Arbitrażowy ds. sportu, Sąd Apelacyjny, po czym wróciła do punktu wyjścia.
Mecze barażowe o ekstraklasę między Lukullusem Świt Nowy Dwór Maz. i Garbarnią Szczakowianką Jaworzno odbyły się 14 i 22 czerwca 2003 roku. Pierwsze spotkanie w Nowym Dworze zakończyło się zwycięstwem Świtu 1:0, drugie wygrała Szczakowianka 3:0. Dzień po rewanżu rozpętała się afera. Prezes nowodworskiego klubu Wojciech Szymański oskarżył kilku swoich piłkarzy o sprzedaż barażów i obiecywał przedstawienie niepodważalnych dowodów.
Według Szymańskiego już w pierwszym spotkaniu podejrzana była postawa kapitana drużyny Rafała Ruty, który rzekomo zagrał słabo, czym miałby pomagać rywalom. Za karę piłkarz ten odsunięty został od spotkania rewanżowego, ale ta decyzja prezesa Świtu spowodowała solidarność kilku innych, starszych zawodników. Nagle pojawiły się zwolnienia lekarskie, które eliminowały ich z występu w Jaworznie. Świt do rewanżu przystąpił w mocno osłabionym składzie.
Sprawa natychmiast trafiła przed oblicze Wydziału Dyscypliny PZPN. W czwartek 26 czerwca przy ul. Miodowej 1 w Warszawie zaczęły się przesłuchania. Na pierwszy ogień poszedł Szymański, który znacznie stonował swoje wypowiedzi i zaczął delikatnie wycofywać się z oskarżeń o handel meczem. Podtrzymywał jednak wersję o niesportowym zachowaniu i "pozaboiskowej grze" kilku swoich piłkarzy.
Potem przesłuchiwani byli piłkarze. Najpierw swoje zeznania złożyła szóstka tzw. "starszyzny" Świtu, która oskarżana była także o zastraszanie młodszych kolegów z drużyny. Stawką były podobno samochody, które miały pójść z dymem, gdyby nowodworska młodzież przyczyniła się do awansu Świtu. Sześciu wezwanych zawodników zaprzeczyło wszystkiemu. Adam Warszawski nie łączył zainteresowania Garbarni jego osobą z meczami barażowymi, do łapownictwa także nie przyznawał się Grzegorz Miłkowski, który wraz z Robertem Różańskim widziany był na stadionie w Jaworznie w obecności menedżera Kazimierza Fliśnika. Zdaniem dwójki tych piłkarzy chodziło o poszukiwania nowego pracodawcy.
Po pierwszym dniu przesłuchań zadawano sobie pytanie, kto ma rację. Zdezorientowany wydawał się nawet Sylwester Wiśniewski, wiceprzewodniczący WD, który nieco niepewnym głosem informował dziennikarzy o pierwszych efektach przesłuchań. Na słabej pozycji stał wówczas Szymański, któremu udowodniono karalną groźbę wobec jednego z piłkarzy. Warszawski na dyktafonie telefonu komórkowego nagrał słowa prezesa, grożącego mu wywiezieniem w bagażniku samochodu w przypadku odmowy występu w Jaworznie. Szef Świtu, wyraźnie zbity z tropu, przyznał, że wypowiedział w nerwach podobne słowa, ale chodziło o tylne siedzenia auta. Sprawa zaczęła wyraźnie zmierzać w kierunku prokuratury.
Tuż przed następnym przesłuchaniem wybuchła kolejna sensacja. PZPN zaczął zastanawiać się nad użyciem wariografu, czyli urządzenia do wykrywania kłamstw. We wtorek 1 lipca do siedziby Związku przybyli trener Andrzej Prawda oraz trzech zawodników młodego pokolenia: Marek Zawada, Adam Czerkas i Arkadiusz Malarz. Ich słowa coraz bardziej pogrążały Szymańskiego, co Wiśniewski zakomunikował: "Zeznania piłkarzy rozmijają się z oświadczeniami prezesa Świtu". Wariografu nie użyto.
Po następnych dwóch dniach WD PZPN zasądził pierwsze kary. Zawiesił ośmiu zawodników Świtu, którzy nie przybyli na Miodową. Do czasu złożenia zeznań praw zawodniczych pozbawieni zostali Artur Wyczałkowski, Michał Szeremet, Michał i Piotr Karwanowie, Piotr Sowisz, Michał Adamczyk, Karol Bilski i Boris Peskovic. Wyjaśnienia trenera Miroslava Copjaka i masażysty Roberta Dominiaka wniosły niewiele nowego, za to nieco więcej światła rzucił wiceprezes Świtu Stanisław Czepczarz, który przyjechał z własnej woli i oświadczył, że młodzi piłkarze nowodworskiego zespołu nie przyjechali do Warszawy, bowiem są nadal zastraszani.
Następny odcinek barażowego serialu miał miejsce we wtorek 8 lipca. W PZPN stawili się wszyscy wcześniej zawieszeni zawodnicy. Stwierdzili, że nic nie słyszeli o żadnej próbie przekupstwa i że nie byli zastraszani, po czym zostali odwieszeni. Ważniejsze jednak było co innego - na biurku członków wydziału pojawiło się oświadczenie adwokata Janusza Siemińskiego, potwierdzającego propozycję sprzedaży meczu z Garbarnią. Pismo to miało być koronnym dowodem Szymańskiego na nieuczciwe rozegranie drugiego spotkania barażowego. W takiej sytuacji PZPN postanowił skierować sprawę do prokuratury.
Kolejne gromy związku posypały się dwa dni później. WD przeanalizował posiadane dokumenty i na ich podstawie postanowił wobec siedmiu piłkarzy Świtu zastosować środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia ich w prawach zawodnika do czasu zakończenia dochodzenia. Kara ta dotknęła Adama Warszawskiego, Macieja Krzętowskiego, Grzegorza Miłkowskiego, Macieja Lewnę, Rafała Rutę, Tomasza Nakielskiego i Borisa Peskovica. Ich nazwiska pojawiały się w kontekście wypowiedzi Szymańskiego o sprzedaży barażów.
Także w czwartek 10 lipca w Śląskim Związku Piłki Nożnej zakończono dwudniowe przesłuchiwania działaczy i piłkarzy Szczczakowianki. Z południa Polski nie napłynęły jednak żadne konkrety. "Dwudniowe przesłuchania działaczy, trenerów i piłkarzy Szczakowianki, a także menażera Fliśnika nie wniosły nic nowego do sprawy" - krótko skomentował sytuację członek WD Marek Najder.
Przez następny tydzień nic się nie działo. Wreszcie 17 lipca PZPN przeprowadził następne przesłuchania - wiceprezesa Związku Henryka Apostela, obserwatorów spotkania Jerzego Maćka i Romana Kostrzewskiego, delegata PZPN Andrzeja Bińkowskiego oraz dwóch piłkarzy nowodworskiej drużyny Tomasza Reginisa i Roberta Różańskiego.
Zeznania ponownie niewiele wniosły, ale okazało się, że na tym nie koniec. Więcej światła mógł rzucić były zawodnik Garbarni Maciej Bykowski, który przebywał w Grecji, gdzie chciał podpisać kontrakt. "Zastanawia nas tak szybka rezygnacja klubu z piłkarza, który miał ważny kontrakt jeszcze przez rok. Zamierzamy wyjaśnić okoliczności wyjazdu Bykowskiego do Grecji" - mówił przewodniczący WD Adam Tomczyński.
Na podstawie posiadanych dokumentów PZPN skierował wniosek do prokuratury rejonowej w Nowym Dworze Maz. Sprawa zatoczyła jednak błędne koło, bowiem zgodnie z obowiązującym do 1 lipca 2003 roku kodeksem karnym piłkarz nie był funkcjonariuszem publicznym i według orzecznictwa polskiego prawa nie mógł być karany za przekupstwo. Mógł jedynie odpowiadać dyscyplinarnie przed PZPN.
24 lipca okazało się, że słowa Warszawskiego i Miłkowskiego nie są zgodne. "Zawodnicy ci składają sprzeczne wyjaśnienia. Chodzi o okres między pierwszym a drugim meczem barażowym, o zwolnienia lekarskie oraz o rozmowy z prezesem Szymańskim po meczu w Nowym Dworze. Poza tym jeden z zaproszonych dzisiaj zawodników swoimi słowami zaprzecza temu, co mówił podczas poprzedniego przesłuchania" - poinformował Tomczyński, który więcej szczegółów podać nie chciał.
Tydzień później piłkarska Polska ujrzała surowe oblicze PZPN. Dożywotnio zdyskwalifikowanych zostało sześciu piłkarzy: Zawada, Miłkowski, Krzętowski, Ruta, Warszawski i Lewna. Peskovic został zawieszony w prawach zawodnika na rok. Dodatkowo WD PZPN przyznał na korzyść Świtu walkower 3:0 za drugi mecz barażowy oraz postanowił odjąć Szczakowiance 10 punktów w najbliższym sezonie. To oznaczało, że Szczakowianka została zdegradowana do drugiej ligi, natomiast Świt został uprawniony do gry w ekstraklasie.
Sprawa nie została jednak zakończona. Ukarane strony wniosły zażalenie do Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN. Na kolejnych posiedzeniach przesłuchiwano taśmę magnetofonową z nagraniem rozmowy o rzekomych propozycjach korupcyjnych. Werdykt Związku próbowali podważyć mecenasi Jadwiga Tomaszewska, Paweł Dowgiłłowicz i Krzysztof Malinowski. Peskovic obciążał swoich zdyskwalifikowanych kolegów, natomiast cała szóstka ukaranych dożywotnio zawodników zaczęła ujawniać pikantne szczegóły z działalności nowodworskiego klubu. Według słów piłkarzy proceder korupcyjny podejmowany tam był już nie raz.
30 września NKO PZPN wydała orzeczenie. Dyskwalifikację sześciu byłych piłkarzy Lukullusa Świtu Nowy Dwór Maz. skrócono do dwóch lat. Pozostałe kary utrzymano w mocy. W pierwszej lidze nadal miała grać nowodworska drużyna, która miała już za sobą pierwszoligowy debiut.
W tym momencie najbardziej pokrzywdzony czuł się klub z Jaworzna, który nie złożył broni i w grudniu odwołał się do Trybunału Arbitrażowego ds. sportu, działającego przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Dosyć niespodziewanie przez trybunałem uchylone zostały w całości wszystkie kary PZPN. Wobec tego kolejny krok zrobił związek, który od tej decyzji odwołał się do Sądu Apelacyjnego.
Sąd Apelacyjny oddalił zażalenie PZPN na werdykt Trybunału Arbitrażowego. W takiej sytuacji władze Związku zapowiedziały wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego i zleciły Wydziałowi Dyscypliny wszczęcie ponownego postępowania dyscyplinarnego. Sprawa zatem wróciła do punktu wyjścia. W czwartek przesłuchiwani mają być przedstawiciele klubu z Nowego Dworu: Wojciech Szamański i Ireneusz Jankowski oraz siedmiu byłych piłkarzy Świtu: Maciej Lewna, Rafał Ruta, Marek Zawada, Maciej Krzętowski, Adam Warszawski, Grzegorz Miłkowski oraz Boris Peskovic.
Mecze barażowe o ekstraklasę między Lukullusem Świt Nowy Dwór Maz. i Garbarnią Szczakowianką Jaworzno odbyły się 14 i 22 czerwca 2003 roku. Pierwsze spotkanie w Nowym Dworze zakończyło się zwycięstwem Świtu 1:0, drugie wygrała Szczakowianka 3:0. Dzień po rewanżu rozpętała się afera. Prezes nowodworskiego klubu Wojciech Szymański oskarżył kilku swoich piłkarzy o sprzedaż barażów i obiecywał przedstawienie niepodważalnych dowodów.
Według Szymańskiego już w pierwszym spotkaniu podejrzana była postawa kapitana drużyny Rafała Ruty, który rzekomo zagrał słabo, czym miałby pomagać rywalom. Za karę piłkarz ten odsunięty został od spotkania rewanżowego, ale ta decyzja prezesa Świtu spowodowała solidarność kilku innych, starszych zawodników. Nagle pojawiły się zwolnienia lekarskie, które eliminowały ich z występu w Jaworznie. Świt do rewanżu przystąpił w mocno osłabionym składzie.
Sprawa natychmiast trafiła przed oblicze Wydziału Dyscypliny PZPN. W czwartek 26 czerwca przy ul. Miodowej 1 w Warszawie zaczęły się przesłuchania. Na pierwszy ogień poszedł Szymański, który znacznie stonował swoje wypowiedzi i zaczął delikatnie wycofywać się z oskarżeń o handel meczem. Podtrzymywał jednak wersję o niesportowym zachowaniu i "pozaboiskowej grze" kilku swoich piłkarzy.
Potem przesłuchiwani byli piłkarze. Najpierw swoje zeznania złożyła szóstka tzw. "starszyzny" Świtu, która oskarżana była także o zastraszanie młodszych kolegów z drużyny. Stawką były podobno samochody, które miały pójść z dymem, gdyby nowodworska młodzież przyczyniła się do awansu Świtu. Sześciu wezwanych zawodników zaprzeczyło wszystkiemu. Adam Warszawski nie łączył zainteresowania Garbarni jego osobą z meczami barażowymi, do łapownictwa także nie przyznawał się Grzegorz Miłkowski, który wraz z Robertem Różańskim widziany był na stadionie w Jaworznie w obecności menedżera Kazimierza Fliśnika. Zdaniem dwójki tych piłkarzy chodziło o poszukiwania nowego pracodawcy.
Po pierwszym dniu przesłuchań zadawano sobie pytanie, kto ma rację. Zdezorientowany wydawał się nawet Sylwester Wiśniewski, wiceprzewodniczący WD, który nieco niepewnym głosem informował dziennikarzy o pierwszych efektach przesłuchań. Na słabej pozycji stał wówczas Szymański, któremu udowodniono karalną groźbę wobec jednego z piłkarzy. Warszawski na dyktafonie telefonu komórkowego nagrał słowa prezesa, grożącego mu wywiezieniem w bagażniku samochodu w przypadku odmowy występu w Jaworznie. Szef Świtu, wyraźnie zbity z tropu, przyznał, że wypowiedział w nerwach podobne słowa, ale chodziło o tylne siedzenia auta. Sprawa zaczęła wyraźnie zmierzać w kierunku prokuratury.
Tuż przed następnym przesłuchaniem wybuchła kolejna sensacja. PZPN zaczął zastanawiać się nad użyciem wariografu, czyli urządzenia do wykrywania kłamstw. We wtorek 1 lipca do siedziby Związku przybyli trener Andrzej Prawda oraz trzech zawodników młodego pokolenia: Marek Zawada, Adam Czerkas i Arkadiusz Malarz. Ich słowa coraz bardziej pogrążały Szymańskiego, co Wiśniewski zakomunikował: "Zeznania piłkarzy rozmijają się z oświadczeniami prezesa Świtu". Wariografu nie użyto.
Po następnych dwóch dniach WD PZPN zasądził pierwsze kary. Zawiesił ośmiu zawodników Świtu, którzy nie przybyli na Miodową. Do czasu złożenia zeznań praw zawodniczych pozbawieni zostali Artur Wyczałkowski, Michał Szeremet, Michał i Piotr Karwanowie, Piotr Sowisz, Michał Adamczyk, Karol Bilski i Boris Peskovic. Wyjaśnienia trenera Miroslava Copjaka i masażysty Roberta Dominiaka wniosły niewiele nowego, za to nieco więcej światła rzucił wiceprezes Świtu Stanisław Czepczarz, który przyjechał z własnej woli i oświadczył, że młodzi piłkarze nowodworskiego zespołu nie przyjechali do Warszawy, bowiem są nadal zastraszani.
Następny odcinek barażowego serialu miał miejsce we wtorek 8 lipca. W PZPN stawili się wszyscy wcześniej zawieszeni zawodnicy. Stwierdzili, że nic nie słyszeli o żadnej próbie przekupstwa i że nie byli zastraszani, po czym zostali odwieszeni. Ważniejsze jednak było co innego - na biurku członków wydziału pojawiło się oświadczenie adwokata Janusza Siemińskiego, potwierdzającego propozycję sprzedaży meczu z Garbarnią. Pismo to miało być koronnym dowodem Szymańskiego na nieuczciwe rozegranie drugiego spotkania barażowego. W takiej sytuacji PZPN postanowił skierować sprawę do prokuratury.
Kolejne gromy związku posypały się dwa dni później. WD przeanalizował posiadane dokumenty i na ich podstawie postanowił wobec siedmiu piłkarzy Świtu zastosować środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia ich w prawach zawodnika do czasu zakończenia dochodzenia. Kara ta dotknęła Adama Warszawskiego, Macieja Krzętowskiego, Grzegorza Miłkowskiego, Macieja Lewnę, Rafała Rutę, Tomasza Nakielskiego i Borisa Peskovica. Ich nazwiska pojawiały się w kontekście wypowiedzi Szymańskiego o sprzedaży barażów.
Także w czwartek 10 lipca w Śląskim Związku Piłki Nożnej zakończono dwudniowe przesłuchiwania działaczy i piłkarzy Szczczakowianki. Z południa Polski nie napłynęły jednak żadne konkrety. "Dwudniowe przesłuchania działaczy, trenerów i piłkarzy Szczakowianki, a także menażera Fliśnika nie wniosły nic nowego do sprawy" - krótko skomentował sytuację członek WD Marek Najder.
Przez następny tydzień nic się nie działo. Wreszcie 17 lipca PZPN przeprowadził następne przesłuchania - wiceprezesa Związku Henryka Apostela, obserwatorów spotkania Jerzego Maćka i Romana Kostrzewskiego, delegata PZPN Andrzeja Bińkowskiego oraz dwóch piłkarzy nowodworskiej drużyny Tomasza Reginisa i Roberta Różańskiego.
Zeznania ponownie niewiele wniosły, ale okazało się, że na tym nie koniec. Więcej światła mógł rzucić były zawodnik Garbarni Maciej Bykowski, który przebywał w Grecji, gdzie chciał podpisać kontrakt. "Zastanawia nas tak szybka rezygnacja klubu z piłkarza, który miał ważny kontrakt jeszcze przez rok. Zamierzamy wyjaśnić okoliczności wyjazdu Bykowskiego do Grecji" - mówił przewodniczący WD Adam Tomczyński.
Na podstawie posiadanych dokumentów PZPN skierował wniosek do prokuratury rejonowej w Nowym Dworze Maz. Sprawa zatoczyła jednak błędne koło, bowiem zgodnie z obowiązującym do 1 lipca 2003 roku kodeksem karnym piłkarz nie był funkcjonariuszem publicznym i według orzecznictwa polskiego prawa nie mógł być karany za przekupstwo. Mógł jedynie odpowiadać dyscyplinarnie przed PZPN.
24 lipca okazało się, że słowa Warszawskiego i Miłkowskiego nie są zgodne. "Zawodnicy ci składają sprzeczne wyjaśnienia. Chodzi o okres między pierwszym a drugim meczem barażowym, o zwolnienia lekarskie oraz o rozmowy z prezesem Szymańskim po meczu w Nowym Dworze. Poza tym jeden z zaproszonych dzisiaj zawodników swoimi słowami zaprzecza temu, co mówił podczas poprzedniego przesłuchania" - poinformował Tomczyński, który więcej szczegółów podać nie chciał.
Tydzień później piłkarska Polska ujrzała surowe oblicze PZPN. Dożywotnio zdyskwalifikowanych zostało sześciu piłkarzy: Zawada, Miłkowski, Krzętowski, Ruta, Warszawski i Lewna. Peskovic został zawieszony w prawach zawodnika na rok. Dodatkowo WD PZPN przyznał na korzyść Świtu walkower 3:0 za drugi mecz barażowy oraz postanowił odjąć Szczakowiance 10 punktów w najbliższym sezonie. To oznaczało, że Szczakowianka została zdegradowana do drugiej ligi, natomiast Świt został uprawniony do gry w ekstraklasie.
Sprawa nie została jednak zakończona. Ukarane strony wniosły zażalenie do Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN. Na kolejnych posiedzeniach przesłuchiwano taśmę magnetofonową z nagraniem rozmowy o rzekomych propozycjach korupcyjnych. Werdykt Związku próbowali podważyć mecenasi Jadwiga Tomaszewska, Paweł Dowgiłłowicz i Krzysztof Malinowski. Peskovic obciążał swoich zdyskwalifikowanych kolegów, natomiast cała szóstka ukaranych dożywotnio zawodników zaczęła ujawniać pikantne szczegóły z działalności nowodworskiego klubu. Według słów piłkarzy proceder korupcyjny podejmowany tam był już nie raz.
30 września NKO PZPN wydała orzeczenie. Dyskwalifikację sześciu byłych piłkarzy Lukullusa Świtu Nowy Dwór Maz. skrócono do dwóch lat. Pozostałe kary utrzymano w mocy. W pierwszej lidze nadal miała grać nowodworska drużyna, która miała już za sobą pierwszoligowy debiut.
W tym momencie najbardziej pokrzywdzony czuł się klub z Jaworzna, który nie złożył broni i w grudniu odwołał się do Trybunału Arbitrażowego ds. sportu, działającego przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Dosyć niespodziewanie przez trybunałem uchylone zostały w całości wszystkie kary PZPN. Wobec tego kolejny krok zrobił związek, który od tej decyzji odwołał się do Sądu Apelacyjnego.
Sąd Apelacyjny oddalił zażalenie PZPN na werdykt Trybunału Arbitrażowego. W takiej sytuacji władze Związku zapowiedziały wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego i zleciły Wydziałowi Dyscypliny wszczęcie ponownego postępowania dyscyplinarnego. Sprawa zatem wróciła do punktu wyjścia. W czwartek przesłuchiwani mają być przedstawiciele klubu z Nowego Dworu: Wojciech Szamański i Ireneusz Jankowski oraz siedmiu byłych piłkarzy Świtu: Maciej Lewna, Rafał Ruta, Marek Zawada, Maciej Krzętowski, Adam Warszawski, Grzegorz Miłkowski oraz Boris Peskovic.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.