Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wyeliminowanie Legii: bezcenne

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

17.03.2009 08:23

(akt. 18.12.2018 01:48)

W pubie „Winner" przy stadionie Stali Sanok wszystkie miejsca są zarezerwowane od dwóch tygodni. Spóźnialscy mogą liczyć tylko na cud. Podobno są jeszcze miejsca w kawiarni „U Basi". Tam wejście kosztuje dziesięć złotych, a do biletu dołączony jest kupon na jedno piwo. W „Domu Ludowym" skrzyknęło się kilku znajomych - jeden przyniesie telewizor, drugi dekoder, kupią skrzynkę piwa i wspólnie obejrzą mecz. Ulice Sanoka będą dziś wyludnione. W końcu Stal, rewelacja Pucharu Polski, gra pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe z Legią Warszawa.
Żeby przyjechać do stolicy, Fabian Pańko (pracownik stacji benzynowej), najlepszy strzelec czwartej ligi (14 goli), musiał w poprzednim tygodniu harować po 12 godzin. Inaczej szef nie zwolniłby go na mecz. Pańko uczciwie zapracował na wolne i mógł wsiąść do autokaru jadącego z piłkarzami Stali do Warszawy. Maciej Kuzicki (pracownik Autosanu) wziął trzydniowy urlop. Początkowo trochę się wahał. - Przez ten mecz pewnie nie pojadę z dzieckiem na wakacje w tym roku. Dni urlopowe się kurczą, a będę musiał jeszcze brać na ligę. Ale w końcu na Legii nie gra się codziennie - ciągle przekonuje siebie, że dobrze zrobił, stawiając na piłkę. Kuzicki zaczyna pracę w fabryce o siódmej rano. Zmiana trwa do godziny piętnastej, potem szybkim krokiem trzeba iść na trening. W domu jest o osiemnastej. Piłkarze Stali, jak przystało na lidera czwartej ligi, trenują każdego dnia. Zespól tworzą amatorzy, średnio otrzymujący z klubu po 700 złotych. Za rewelacyjne wyniki w Pucharze Polski mogą liczyć na ekstra premie. Po zakończeniu sezonu klub dostanie nagrodę od sponsora rozgrywek. Do tej pory zawodnicy ugrali 50 tysięcy złotych. Ponad połowa z tego trafi do nich. Stal utrzymuje się z wyciągu narciarskiego w Karlikowie, 75 procent budżetu klubu stanowią wpływy z tego miejsca. Dwie ostatnie zimy nie były udane i Stal ledwo wiązała koniec z końcem. W tym roku było już lepiej. Sytuacja finansowa się poprawiła, choć nadal są zaległości wobec zawodników. Mecz życia Piłkarze o dwumeczu z Legią myślą od momentu losowania. - Ciśnienie rosło im bliżej wyjazdu. W ostatnich tygodniach co drugi klient na stacji pytał, jak się czujemy, czy się boimy? - opowiada Pańko, jesienią zauważony przez Widzew i testowany w tym klubie. Teraz, jak przystało na prawdziwego snajpera, dokładnie rozpracował obrońców rywali. - Najlepszy jest Choto. Dobrze zbudowany i bardzo szybki. Chciałbym, żeby zagrał Kumbev. W spotkaniu z Jagiellonią rozczarował, chyba mam na niego sposób. W swojej głowie dziesiątki razy rozgrywałem mecz z Legią - mówi przejęty. Przed wyjazdem Pańko zapisał wynik spotkania na kartce i schował ją do szuflady Trener Janusz Sieradzki, celnik w dziale wewnętrznym Izby Celnej, w ostatnich dniach denerwował się na swoich piłkarzy. - Zauważyłem, że na treningach odstawiają nogę. Ale zrozumiałem, że boją się, by w ostatnich dniach nie przytrafiła im się żadna kontuzja. Dla nich występ przeciwko Legii to jedyna szansa pokazania się innym klubom - mówi. Podczas losowania par ćwierć-finałowych Sieradzki poznał Jana Urbana, trenera Legii. - Nasza wizja piłki trochę się różni. Ja preferuję system z trzema obrońcami, zagęszczonym środkiem pola i dwoma napastnikami. Choć muszę uważać, bo trener Urban ostrzegał, że może też wystawić dwójkę atakujących - analizuje Sieradzki. W głowie ma już ułożone słowa, jakie usłyszą od niego zawodnicy na przedmeczowej odprawie. - Mamy zagrać fajną piłkę, wykorzystać każdą słabość rywala. Będę zadowolony z bramki na Legii - zaznacza. Wygrana z NHL Ponad dwa lata temu piłkarze Stali sprawili jedną z największych sensacji w historii Pucharu Polski, a Sanok znalazł się na ustach kibiców w całym kraju. Czerwona latarnia trzeciej ligi wygrała u siebie 2: 1 z Legią, wówczas mistrzem Polski, prowadzoną przez Dariusza Wdowczyka. Tamten mecz pamiętają Mariusz Sumara (nauczyciel WF), Piotr Łuczka (student), Dawid Pietrzkiewicz (student) i kapitan Stali Marek Węgrzyn (pracownik klubu), którzy wciąż grają w Stali. - Wtedy czytaliśmy w gazetach wypowiedzi legionistów, że wrzucą nam piątkę. Na boisku już tacy mądrzy nie byli. Kryłem Włodarczyka i źle się to dla niego skończyło. Po meczu szybko uciekli z boiska, niektórzy nawet nie podali nam ręki. Ktoś widział, jak szarpali się ze sobą w szatni - wspomina Łuczka. Po meczu knajpy w Sanoku pękały w szwach. Zawodnicy Stali wylądowali w swoim ulubionym lokalu „Football". - W telewizorze leciał TVN24, a jak tylko na dolnym pasku pojawiała się informacja, że Stal wyeliminowała Legię, to wznosiliśmy toast. W Sanoku mamy też hokeistów grających w ekstralidze. Po zwycięstwie z Legią ktoś powiedział, że to jakby KH Sanok wygrał z drużyną NHL - pręży się dumnie Węgrzyn. Niektórzy z piłkarzy świętowali dwa dni, a inni, tak jak Sumara, musieli iść następnego dnia do pracy. - W szkole do stałem oklaski od swoich dzieciaków. Mecz z Legią mam na płycie DVD, oglądałem go z pięć razy - mówi, ale koledzy patrzą z niedowierzaniem, więc zaraz uzupełnia - Dobrze, może było tego więcej. Dużo więcej. Jak przyjdzie ktoś z wizytą, to zawsze włączam mecz. Nie ma w tym nic złego - mówi niepewnie, a pozostali pękają ze śmiechu. - Wtedy wydawało nam się, że zagraliśmy mecz życia. Minęło dwa lata i mamy kolejny - cieszy się Łuczka. Ludzie w Sanoku żyją spotkaniem z krajowym potentatem. Łuczka chciał po treningu napić się piwa na osiedlu, ale koledzy zabronili. - Co ty, przed Legią będziesz pił? - popukali się w czoło. Przyszyli sponsora Kilka dni przed meczem piłkarze w ekspresowym tempie musieli przyszywać do swoich koszulek emblematy sponsora Pucharu Polski, Remes. - Przyszły do klubu w paczce i każdy zabrał do domu - zapewnia Łuczka. - Tyiko nie wiem, co z tym zrobić w IV lidze. Trzeba będzie odpruć i przyszyć na rewanż. Piłkarze Stali nie mogą odżałować, że stadion Legii jest w remoncie. Zapewniają, że w innym wypadku przyjechałoby pół tysiąca kibiców z Sanoka. - Nawet moja mama by się pofatygowała. Na pewno będą nasi kibice mieszkający w Londynie. Przylecą specjalnie na mecz i wrócą następnego dnia do pracy - chwali się Węgrzyn. Sanoczanie przed meczem chcą jeszcze zobaczyć Starówkę. - Dla większości to pierwsza wizyta w Warszawie. Ja byłem raz, kilkanaście lat temu, na kolonii. Zapamiętałem jedynie Pałac Kultury i Nauki - mówi Węgrzyn. Przewodnikiem piłkarzy Stali będzie Dawid Pietrzkiewicz, który ostatnie półtora roku spędził w Polonii Warszawa. To jeden z zawodników, którzy po sezonie na pewno opuszczą Sanok. Był już na testach w Lechii Gdańsk, a trzy tygodnie temu wrócił ze sprawdzianu w Baniku Ostrawa. Jego trenerem był tam Pavel Srnicek, bramkarz znany z występów w lidze angielskiej. Czas pamiątek Przed meczem koledzy poprosili Pietrzkiewkza o załatwięnie bardzo ważnej rzeczy. Miał zadzwonić do Jacka Magiery, jednego z trenerów Legii, którego zna ze zgrupowań juniorskich reprezentacji Polski. - Chłopaki chcą koszulki legionistów na pamiątkę. Trener Magiera powiedział, że to zależy od piłkarzy Legii, czy nam podarują. Najwyżej damy im po trzy dychy - zapewnia Łuczka. Węgrzyn jest stanowczy: -Jak będą problemy, to kupię w klubowym sklepiku Legii. - Macie obiecaną specjalną premię za wyeliminowanie Legii? - pytamy kapitana Stali. - Dwa lata temu dostaliśmy po 400 złotych na głowę, czyli symboliczne pieniądze. Teraz prezes nic nie mówił. Nie ważne. Ja panu mówię: wygrana z Legią jest bezcenna. Autor: Łukasz Olkowicz

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.