Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wyjazd oczami dziennikarza Życia Warszawy

Maciej Rowiński

Źródło:

20.10.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 16:14)

Kilka minut po godzinie 14 ponad 200 samochodów, busów i autokarów wyruszyło spod Torwaru na spotkanie Legii z Wisłą Płock. Konwój był rozciągnięty, zaś z aut powiewały flagi i szaliki. Po raz pierwszy aż tylu kibiców brało udział w zorganizowanym wyjeździe. Na trasie wiele osób pozdrawiało przejeżdżających legionistów. Na przydrożnych stacjach benzynowych pozostawały puste lodówki, z których wykupiono cały zapas piwa, oczywiście Królewskiego, bo od kilku tygodni legioniści piją tylko takie. - Nie ma nic do jedzenia. Hot dogi będą za kwadrans. Wszystko zjedli legioniści. Pan wie, ilu ich było? - objaśniał sprzedawca na stacji benzynowej przy szosie gdańskiej. Im bliżej Płocka, tym korek był coraz większy. Przed stadionem szwadrony policji chroniły obiekt i nie dopuszczały do awantur. - Pan z Warszawy, proszę prosto. Pan z Płocka, to na lewo - dyrygował ruchem płocki policjant z drogówki. Pół godziny przed meczem sektor przeznaczony dla legionistów był szczelnie wypełniony, a kibice wciąż dochodzili. 15 minut przed spotkaniem działacze Wisły udostępnili stołecznym sympatykom futbolu kolejny, czwarty sektor. Część płockich fanów musiała się przesiąść. Za ten gest płockim notablom podziękował warszawski showman Wojciech Hadaj. Dopuszczony do głosu zaapelował do kibiców z Warszawy o udział w kweście na rzecz chorego na serce juniora Wisły. Ponad 2 tys. warszawskich fanów rozpoczęło fantastyczny doping. To miłe ze strony płockich działaczy, że nie ograniczyli się do wpuszczenia na stadion jedynie 640 kibiców drużyny gości (co stanowi pięć procent pojemności obiektu), a otworzyli podwoje kompleksu przy ulicy Łukasiewicza dla wszystkich chętnych widzów ze stolicy. Prezes Wisły Krzysztof Dmoszyński pokazał wszystkim klubom, że można połączyć przyjemne z pożytecznym. - Wysłałem do Warszawy tysiąc biletów. Było mało, więc przeznaczyłem kolejne trzysta. Na dodatek tym, dla których zabrakło wejściówek, zaproponowałem ich kupno w jednej z kas stadionowych - wyjaśniał. W przerwie meczu do sali konferencyjnej wpadł nagle jeden ze starszych panów. Jakież było zdziwienie, gdy stwierdził: - Chciałem uregulować należność za zdemolowany bufet przez kibiców Legii. Wszystko zostało uzgodnione ze stowarzyszeniem sympatyków. Chcemy być fair - stwierdził. Deklaracja została przyjęta oklaskami. Po meczu jednak część stołecznych kibiców nie była już tak miła. Wsadzone krzesło w okno, porozbijane szyby, atak na budynek klubowy Wisły, to tylko jedne z licznych ekscesów. - W imieniu kibiców Legii Warszawa chciałem serdecznie podziękować zarządowi Wisły Płock za wpuszczenie tak dużej liczby stołecznych sympatyków i jednocześnie przeprosić za incydenty po meczu. Myślę, że ten gest ze strony władz płockiego klubu będzie przyczynkiem do tego, aby mazowieckie kluby zaczęły się wreszcie szanować - powiedział redaktor naczelny i właściciel "Naszej Legii" Wiesław Giler. W drodze powrotnej tworzyły się korki. Wjazdy do przydrożnych stacji benzynowych były zablokowane przez policję. Na drodze z Płocka do Wyszogrodu co parę kilometrów stały radiowozy. Większość "legijnej wycieczki", jeszcze przed północą dotarła do stolicy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.