Wypadłem z gry - rozmowa z Czereszewskim
19.04.2002 14:04
TRENER Legii, Dragomir Okuka, odkąd zamieszkał w Warszawie kibicuje reprezentacji Polski. Twierdzi, że to silny zespół, którego obawiać powinni się nawet wysoko notowani Portugalczycy. Szkoleniowiec z Serbii nie przeżywa jednak tak bardzo kolejnych występów naszej drużyny narodowej, jak w meczu zmierzającej po tytuł mistrza kraju drużyny z Łazienkowskiej.
A ostatnio nie brakuje "Drago" powodów do zmartwień. W najbliższych spotkaniu ligowym, z Pogonią, nie będzie mógł wystąpić Bartosz Karwan. Doznał urazu w meczu kadry z Rumunią. Jeszcze większą stratą dla Legii jest nieobecność Sylwestra Czereszewskiego, który kontuzji nabawił się w piątek, podczas ligowej potyczki z Amiką. Początkowo wydawało się, że najlepszy wiosną strzelec ekstraklasy będzie pauzował tylko w rewanżowym spotkaniu Pucharu Ligi z Odrą Wodzisław. Uraz okazał się jednak znacznie poważniejszy. "Czereś" twierdzi, że na boisku nie pojawi się już do końca sezonu!
- W piętnastej minucie meczu z Amiką wyskoczyłem do górnej piłki razem z Markiem Bajorem. Obaj zagraliśmy fair, ale spadłem na zewnętrzną część stopy - mówi Czereszewski. - Dotrwałem na boisku do przerwy, czułem jednak, że coś jest nie w porządku. Miałem rację, okazało się, że iż zerwałem włókno w kolanie. To niedobrze, ale miałem sporo szczęścia, bo uraz mógł być znacznie poważniejszy. Kiedyś w podobnej sytuacji musiałem pauzować aż trzy miesiące i nie obyło się bez zabiegu.
- Kontuzjowana jest noga, którą przed trzema laty operował panu doktor Tadeusz Ściński?
- Owszem, ale jego interwencja była udana. Świadczy o tym fakt, że "zacerowana" rzepka doskonale wytrzymała moje niefortunne stąpnięcie.
- Uraz przytrafił się panu w najmniej odpowiednim momencie - gdy zdobywa pan gole na zawołanie, a Legia walczy o tytuł.
- Taki już mój urok. Poprzednio kolano nie wytrzymało, kiedy trenerem był Franciszek Smuda. Wówczas także zdobywałem bramki regularnie, a na dodatek miałem pewne miejsce w reprezentacji.
- Pomoże pan jeszcze kolegom w wyścigu po mistrzostwo?
- Nie sądzę. Co prawda na nogę mam założony tylko stabilizator, który w każdej chwili mogę zdjąć, ale nie wolno mi zginać nogi, bo naruszę to nieszczęsne włókno. Nie trenuję więc w ogóle, biorę tylko zabiegi. Za tydzień powinienem zdjąć już opatrunek, lecz zaległości będę miał ogromne. Na siłę mógłbym wrócić na ostatni mecz sezonu - z Ruchem - ale nie ma chyba sensu ryzykować. Muszę się pogodzić z myślą, że wypadłem z gry.
- Kto pana zastąpi?
- Stanko Svitlica. On również umie zdobywać gole.
- Legia zdoła utrzymać prowadzenie w lidze?
- Powinna, i to bez większych problemów. Bardzo istotny będzie mecz w Krakowie w najbliższą środę. Jeśli nie przegramy z Wisłą, już nikt nie zabierze nam tytułu.
- Jak się panu podobał mecz reprezentacji z Rumunią?
- Był bardzo podobny do tego z Japonią. Przy lepszej skuteczności wynik mógł być jednak korzystniejszy. Było kilka takich wrzutek na pole karne, które zwykle kończę zdobyciem bramki.
- Czy prezes Leszek Miklas wykorzystał pański wolny czas na rozmowy w sprawie nowego kontraktu?
- Nie, ale nie ma pośpiechu. Na podpisanie kolejnej umowy mamy przecież dużo czasu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.