News: Wywiad z Grzegorzem Szamotulskim już w niedzielę - zapowiedź

Wywiad z Grzegorzem Szamotulskim już w niedzielę - zapowiedź

Piotr Stosio, Emil Kopański

Źródło: Legia.Net

01.03.2012 23:55

(akt. 12.12.2018 01:12)

<p>Dzień po meczu z ŁKS-em Łódź przedstawimy kolejny wywiad z byłym, nieco zapomnianym, piłkarzem Legii. Po Krzysztofie Iwanickim, Stanisławie Sobczyńskim i Macieju Murawskim przyszedł czas na nowego zawodnika Olimpii Elbląg - Grzegorza Szamotulskiego. Szamo, jak zwykle na luzie, przywitał nas garścią anegdotek. Poniżej fragmenty.</p>

- Jak trafiłem do Hibernianu, to moim rywalem był Murzyn. Po podpisaniu kontraktu przeczytałem z nim wywiad o mnie i naszej przyszłej rywalizacji. „Przywitam nowego kolegę, ale i tak nie oddam mu bluzy z numerem jeden" - mówił. Naopowiadał też różnych pierdół na mnie, a o sobie że jest, k..., wielkim kozakiem. Tymczasem siedem dni później zawalił bramkę i wpier... mnie na konia, bo musiałem wstać z ławki i grać. Jeszcze trening miałem przed meczem, bo w Szkocji często jest tak, że bramkarze przed spotkaniem mają zajęcia. Graliśmy wtedy u siebie, usiadłem na ławce, a on w 46 minucie zrejterował.


- To był Kalambay?


- Chyba Kalamba


- Ok, Kalamba.


- Kalambay, Kalambia, ch... tam wie! Potem bronił i ryczał, że tylko Bóg mu pomaga. Kawał chłopa, a taka piz... się trafiła w tym zespole.


- Wcześniej był chyba w rezerwach Chelsea.


- Na tym patencie cały czas jechał. Wiecie, ja tam nie miałem wątpliwości, nie pier... się z nim.


- Kiedyś, gdy byłem jeszcze w Legii, powołaliśmy do kadry Piotrka Mosóra. Gdy usłyszał, że jedzie na zgrupowanie reprezentacji, był niezwykle szczęśliwy, przygotowywał się nawet powoli do wyjazdu. Jak to zrobiliśmy? Siedziałem z kierownikiem Zawadzkim w klubie, piliśmy kawę i zaczęły przychodzić faksy z PZPN-u. Zapytałem wtedy: – Kiero, może byśmy powołali jednego więcej? Poprosiliśmy sekretarkę o przepisanie z dodaniem jednego nazwiska i wszystko. Kiedyś nie było Internetu, Mosór potwierdzał więc na telegazecie i dziwił się wkurzony: „Aaa, zapomnieli o mnie!”. To były najlepsze trzy dni Moskita w Legii, jeździł, k..., na dupie na treningach jak nigdy. Potem trzeba było to odkręcić. – Wiedziałem, kurwa, wiedziałem. Niemożliwe, żeby mnie powołali! – mówił. W ówczesnej szatni było kilka niezłych numerów. Przybijaniem butów do podłogi zajmował się Marek Jóźwiak, a nie ja. Smarowanie majtek maścią było standardem. Po reakcji z wodą piecze jeszcze gorzej. Raz Muraś dostał od kogoś. Jak wszedł pod prysznic, to tańczył Dudek Dance!

 

 

- W swojej karierze spotkałem się z wieloma trenerami, ale tylko z jednym nie potrafiłem się dogadać w żaden sposób. Miałem jedną wymianę zdań ze Stefanem Majewskim, padło trochę mocnych słów i przypięto mi łatkę zawodnika, który nie szanuje żadnego szkoleniowca, chociaż faktem jest, że zawsze mam swoje zdanie. Co do Majewskiego, niestety dla niego, ale nie potrafi dogadać się z większością zawodników, z którymi pracuje. Nie byłem pierwszym i nie ostatnim. Nie chcę wyciągać na światło dzienne tego, co stało się w tej słynnej szatni i niech tak zostanie. Dużo czynników przyczyniło się do tego, że coś we mnie pękło, wstałem i powiedziałem to, co myślę. Często rozmawialiśmy w drużynie po treningach o tym, co nas wkurwia. W końcu wstałem i poszło, wylałem wszystkie żale swoje i zespołu, biorąc na siebie całkowitą odpowiedzialność.

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.