Jasurbek Yaxshiboyev

Yaxshiboyev strzelił gola w meczu z Realem Madryt

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

28.09.2021 21:38

(akt. 29.09.2021 14:22)

Jasurbek Yaxshiboyev ma za sobą świetny początek na wypożyczeniu z Legii Warszawa do Sheriffa Tyraspol. Uzbek, który nie wyróżniał się nawet w III-ligowych rezerwach "Wojskowych", strzelił gola w meczu z… Realem w Madrycie, w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Jasurbek Yaxshiboyev, grający w Sheriffie jako napastnik, zdobył bramkę na 1:0 na Santiago Bernabeu. W 25. minucie meczu Cristiano dośrodkował w pole karne z lewego skrzydła, a Uzbek skutecznie główkował. Parę chwil później mógł znów trafić do siatki. Uderzał zza "szesnastki" w kierunku dalszego słupka, a piłka o centymetry minęła bramkę. Wypożyczony legionista grał do 57. minuty i został zmieniony. Ostatecznie Sheriff sensacyjnie wygrał z Realem w Madrycie 2:1. Jak na razie 24-latek ma na koncie dwa gole, jedną asystę i dwie asysty drugiego stopnia w barwach klubu z Mołdawii. 

Yaxshiboyev trafił do Legii w zimowym oknie transferowym, z Paxtakora Taszkent. Od tamtej pory najczęściej było słychać o nim z powodu kolejnych urazów, restrykcyjnego przestrzegania Ramadanu, a nie z boiskowych wyczynów. W pierwszym zespole zagrał raz, w 28. kolejce PKO Ekstraklasy poprzedniego sezonu, wszedł na 11 minut w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Wisłą Kraków. W sierpniu br. został oddelegowany na treningi do drugiego zespołu, aby nadrabiać zaległości treningowe. Zagrał w dwóch ligowych meczach "dwójki", z Mamrami Giżycko (4:0) i Bronią Radom (3:1). W tym pierwszym spędził na murawie 74 minuty, w drugim został zmieniony w przerwie. Niczym się nie wyróżnił. 

Jego problemem było to, że nie czuł się w Polsce dobrze, nie pasował do naszego kraju kulturowo. Było małomówny, odpowiadał każdemu jednym słowem lub wcale się nie odzywał. Narzekał na kolejne urazy, choć badania lekarskie niczego groźnego nie wykazywały. Ostatecznie zmienił otoczenie, gdzie czuje sie znacznie lepiej, a to jak widać ma przełożenie na boisko.

- Nie jest tak, że się martwimy tym, że Jasurbek strzelił gola na Santiago Bernabeu. Wręcz przeciwnie, w środę było duże poruszenie w klubie. Obserwowałem asystentów i zawodników – wszyscy się cieszyli. Yaxshiboyev przyszedł po zakończonym sezonie w listopadzie, przez trzy miesiące nie trenował z żadnym zespołem - trafił do nas w lutym, po obozie. Potrenował, nadrabiał zaległości, zagrał sparing z Zawiszą Bydgoszcz, w którym miał fantastyczną asystę. Wcześniej graliśmy z juniorami, wtedy też zdobył bramkę - mówił trener Legii, Czesław Michniewicz.

- Było widać, że potrafi grać. Ale było widać też duże problemy z fizycznością. Kiedy zaczął ją nadrabiać, przytrafiła się kontuzja. Jak wyszedł z kontuzji, to przytrafił się ramadan, co bardzo mu przeszkadzało w optymalnym trenowaniu. Skończył się ramadan, to skończył się sezon, gdzie miał zagrać w trzech ostatnich meczach, ale nie był jeszcze gotowy. Szykowaliśmy go na ostatnie spotkanie z Podbeskidziem. Wyglądał fantastycznie, to był jego najlepszy okres. Ale dzień przed meczem zgłosił uraz. Pojechał na urlop, w tym czasie jego żona była w ciąży, spodziewali się, dziecka, myślami był gdzie indziej. Przyjechał po urlopie i złapał koronawirusa. Splot nieszczęść. To nie jest tak, że nie wiedzieliśmy, że potrafi grać w piłkę. Bardzo się cieszę, że jest w miejscu, gdzie swobodnie się rozmawia. Wiadomo, mówi tylko po rosyjsku, i to nie za wiele, był bardzo wycofanym zawodnikiem. Ale wszyscy widzieli, że potrafił grać w piłkę. Jak następowała zwyżka formy, to często Filip Mladenović zwracał się do niego „El Profesore”. Potrafi naprawdę dużo. To, że gra dzisiaj w Lidze Mistrzów, pokazuje jaka piłka potrafi być przewrotna. Nie grasz w poprzednim klubie, coś nie iskrzy, są problemy, na które czasami nie masz wpływu, organizm decyduje czy możesz trenować czy nie. A idziesz do innego klubu i nagle wszystko się odwraca. Jest tam z dzieckiem, z żoną, ma bezpośrednie wsparcie. Jesteśmy z tego zadowoleni. W dalszym ciągu jest naszym zawodnikiem. Cieszymy się, że nasz piłkarz strzelił gola Realowi. Szkoda, że tylko jednego, bo Josue, jadąc na konferencję, cały czas opowiadał o akcji, w której przełożył piłkę z prawej na lewą nogę, a ja mówię do niego: „Josue, ja to widziałem” - przyznał szkoleniowiec stołecznego klubu. 

- W miesiącach lipiec-sierpień, kiedy wrócił po wirusie, nie był w optymalnej formie, brał udział w 11 procentach treningów z zespołem. Miał dużo problemów zdrowotnych. Nie wiem czy ma tam jakieś kontuzje, bo widać, że cały czas gra. Może znalazł sobie fajne miejsce do pracy - dodał Michniewicz. 

Polecamy

Komentarze (370)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.