Galeria: Legia Warszawa - Górnik Zabrze 1:1

Z obozu rywala - Górnik Zabrze

Redaktor Patryk Tylak

Patryk Tylak

Źródło: Legia.Net

06.04.2019 22:05

(akt. 06.04.2019 22:08)

Po zwycięstwie nad Jagiellonią Białystok, na legionistów czeka Górnik Zabrze. Niedzielny przeciwnik „Wojskowych” nie imponuje już swoją grą tak jak sezon temu, o ponownym zakwalifikowaniu się do europejskich pucharów nie ma nawet mowy. Ba, zabrzanie nie mają już matematycznych szans na zakończenie sezonu w grupie mistrzowskiej. Muszą natomiast cały czas oglądać się za siebie, ponieważ ich przewaga nad strefą spadkową nie jest wystarczająco duża.

Rewelacja poprzednich rozgrywek może służyć za świetny argument dla obrońców tezy, mówiącej o tym, że dla beniaminka najtrudniejszy jest drugi sezon. Jeszcze na początku bieżących rozgrywek, Górnik Zabrze brał udział w kwalifikacjach do Ligi Europy. Teraz, na dwie kolejki przed zakończeniem rundy zasadniczej, podopieczni Marcina Brosza nie mają już nawet matematycznych szans na grupę mistrzowską. Wręcz przeciwnie, śląski klub musi cały czas oglądać się za siebie, ponieważ ich przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko cztery punkty, a do zakończenia sezonu zostało jeszcze dziewięć kolejek (stan przed rozpoczęciem bieżącej serii gier).

Kibice Górnika nadziei na pozytywne zakończenie sezonu (jeśli, mając w pamięci poprzednie rozgrywki, można w ogóle szukać pozytywnych rzeczy) mogą szukać w wiosennej formie zespołu. Rundę jesienną zabrzanie kończyli jako piętnasta drużyna w tabeli, tak więc tutaj zanotowali progres w postaci dwóch lokat w górę. Piłkarze prowadzeni przez Brosza podwoili także liczbę zwycięstw z jesieni. Po 20. seriach gier, Górnik miał na swoim koncie tylko trzy zwycięstwa. Po ośmiu wiosennych spotkaniach, ta liczba zwiększyła się do sześciu. Kibicom mogły utkwić w pamięci szczególnie wygrane ze zbierającą zewsząd pochwały Wisłą Kraków (2:0) oraz Lechem Poznań (3:0), choć tutaj trzeba wziąć poprawkę na formę prezentowaną przez poznański klub. I gdy wydawało się, że śląska drużyna nabiera rozpędu, w następnych dwóch spotkaniach uciułała tylko jeden punkt. W poprzedni weekend, zabrzanie przegrali z Cracovią (0:1), natomiast w ostatniej kolejce, zremisowali z Zagłębiem Lubin (1:1).

Kto wie, być może w spotkaniu przeciwko lubinianom Górnik także poniósłby klęskę, gdyby nie… dyrektor sportowy, Artur Płatek i jego upór. Chodzi mianowicie o sytuację z zimowego okienka transferowego, kiedy Mateusz Matras trafiał na wypożyczenie do zabrzan właśnie z Zagłębia. Początkowo lubiński klub chciał zapisać w umowie klauzulę o zakazie występu defensywnego pomocnika przeciwko Zagłębiu, ale Płatek nie chciał słyszeć o takiej klauzuli i postawił na swoim. Dzięki temu, Matras mógł wystąpić we wtorkowym spotkaniu, i to właśnie on był jedynym strzelcem gola dla Górnika przeciwko swojemu macierzystemu klubowi. Zabrzanie mają jednak też czego żałować, ponieważ bramka Matrasa wyprowadziła Górnik na prowadzenie, a biorąc pod uwagę, że do zakończenia spotkania pozostało tylko dziesięć minut, można było zakładać, że Brosz i jego ekipa utrzymają prowadzenie do końca. Tak się nie stało, ponieważ cztery minuty później Bartosz Pawłowski zaliczył wyrównujące trafienie. Zabrzanie w ostatecznym rozrachunku stracili dwa punkty, które mogą okazać się istotne w kontekście walki o utrzymanie.

Wracając do Matrasa, jest on ważną postacią w ekipie Górnika. Nie dość, że od momentu transferu, rozegrał praktycznie wszystkie mecze od deski do deski, to w dodatku trafienie przeciwko Zagłębiu było jego już trzecim dla zabrzan. Pomocnik zapewnił swojej nowej drużynie wspomniane wcześniej zwycięstwo nad Wisłą, ponieważ to on był autorem dwóch trafień z krakowskim klubem. Nie jest jednak jedynym zimowym transferem, za który należą się brawa dla zabrzańskich działaczy. Wiele dobrego do gry śląskiej drużyny wniósł także Walerian Gwilia. Gruziński pomocnik z miejsca stał się czołową postacią Górnika. Widać po nim wyszkolenie techniczne, ma na swoim koncie także jednego ligowego gola, dzięki któremu dołożył cegiełkę do zwycięstwa w 23. kolejce z Zagłębiem Sosnowiec (2:1), jednego z głównych przeciwników do walki o utrzymanie. Kibice Górnika mogą żałować, że 18-krotny reprezentant Gruzji jest tylko wypożyczony ze szwajcarskiego FC Luzern, choć w umowę wypożyczenia wpisana jest klauzula wykupu.

Matras i Gwilia zazwyczaj tworzą trio w środku pola razem z Szymonem Żurkowski. O klasie młodzieżowego reprezentanta Polski wszyscy już zdążyli się przekonać, ale nie do końca przekonał się selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Brzęczek. Owszem, powołał młodego pomocnika po raz pierwszy do kadry na ostatnie mecze eliminacyjne, ale Żurkowski w spotkaniach przeciwko Austrii i Łotwie lądował poza ławką rezerwowych. Dla motoru napędowego Górnika przerwa reprezentacyjna nie była jednak stracona, ponieważ z powodu braku gry w pierwszej reprezentacji, udał się na zgrupowanie młodzieżówki i wystąpił w meczu towarzyskim przeciwko Serbii (0:2). Jeśli chodzi o karierę klubową, dla Żurkowskiego najbliższe tygodnie będą ostatnimi spędzonymi w Zabrzu, ponieważ od nowego sezonu, Polak będzie piłkarzem włoskiej Fiorentiny.

News: Tomasz Hajto: Legia chce Żurkowskiego

Zanim jednak Żurkowski zasili szeregi polskiej kolonii w Serie A, musi udźwignąć ciężar oczekiwań zabrzańskich kibiców i pomóc swojemu obecnemu klubowi w walce o utrzymanie. To zadanie, po zimowych transferach, ma nieco ułatwione dzięki sprowadzeniu wspomnianych Gwili i Matrasa, którzy pomagają Żurkowskiemu w środka pola. W dodatku, coraz lepszą formą błyszczy sprowadzony przed sezonem Jesus Jimenez. Początkowo Hiszpan wydawał się chybionym strzałem na rynku transferowym, ale Brosz obdarzył go sporym zaufaniem. Zawodnik, mogący grać jako ofensywny pomocnik lub skrzydłowy, odpłacił się swojemu trenerowi coraz to lepszą grą, dwiema bramkami oraz siedmioma asystami, co czyni go najlepszego w barwach Górnika pod tym względem.

Jimenez początkowo biegał za plecami Igora Angulo, ale po sprowadzeniu Gwili, przeniósł się na lewe skrzydło. W ostatnim czasie, drugim ze skrzydłowych jest inny zimowy nabytek, Giannis Mystakidis. Grek, mający w swoim CV występy w PAOK-u oraz Panathinaikosie, przyszedł do Zabrza w celu odbudowania się po kontuzji. Zapowiadający się niegdyś na dobrego zawodnika skrzydłowy, na razie w Górniku brał udział przy tylko jednym trafieniu, ale nie ulega wątpliwości, że Mystakidis musiał na początku dojść do formy fizycznej. Jeszcze ani razu w zabrzańskim zespole nie dograł meczu do końca, ale zawodnika wypożyczonego z PAOK-u nie ma jeszcze co skreślać. Dodając do tego lidera klasyfikacji strzelców, Angulo, wychodzi na to, że ofensywa Górnika prezentuje się okazale.

W defensywie zaś mamy spore grono młodych zawodników, którzy, co naturalne z racji wieku, popełniają błędy. W spotkaniu z Legią, wobec kontuzji Michała Koja, na lewej obronie zapewne ujrzymy Adriana Gryszkiewicza. 19-latek trafił do Górnika rok temu z Gwarka Zabrze. Mimo nikłego doświadczenia, Gryszkiewicz szybko wskoczył do pierwszej jedenastki, co udowadia, że trener Brosz nie boi się stawiać na młodych graczy. Tak samo, jak w przypadku Przemysława Wiśniewskiego, syna Jacka Wiśniewskiego. 20-latek w ostatnim czasie ma pewne miejsce na środku obrony, a jego partnerem przeciwko Legii powinien być Paweł Bochniewicz. Chyba, że szkoleniowiec Górnika postawi na większe doświadczenie, i w miejsce któregoś z tej dwójki, postawi na Daniego Suareza. Jednakże Hiszpan nie prezentuje takiej formy, jaką błyszczał w poprzednim sezonie. Gdyby Brosz zdecydował się postawić na Suareza w konfrontacji z mistrzem kraju, będzie on najstarszym zawodnikiem bloku defensywnego. Jeśli jednak usiądzie na ławce rezerwowych, to miano najstarszego obrońcy spadnie na 27-letniego Borisa Sekulicia, grającego ostatnio na prawej obronie. W obwodzie pozostaje jeszcze Islandczyk Adam Orn Arnarson. Co więcej, na boisku może znaleźć się miejsce dla obu graczy, bowiem Sekulić może wystąpić także na lewej obronie, gdzie mógłby zluzować Gryszkiewicza. W bramce natomiast zapewne obejrzymy Martina Chudego. Kibice Legii golkipera kojarzyć mogą z eliminacji do Ligi Mistrzów, ponieważ Słowak strzegł bramki Spartaka Trnawa właśnie w konfrontacji przeciwko „Wojskowym”. Do Zabrza został sprowadzony zimą, wobec słabszej formy Tomasza Loski.

Z kogo szkoleniowiec zabrzan nie będzie mógł natomiast skorzystać w niedzielnej konfrontacji? Oprócz Koja, będzie to pauzujący za cztery żółte kartki w sezonie Kamil Zapolnik. Brosz na konferencji przedmeczowej wspomniał, że w kadrze meczowej nie będzie także kontuzjowanego ostatnio Ishmaela Baidoo, niepewny występu ze względu na stan zdrowia jest również były legionista, Adam Ryczkowski. Trener Górnika, w porównaniu do ostatniego meczu w Lubinie, będzie mógł za to skorzystać z Szymona Matuszka, który odcierpiał karę za przekroczenie limitu żółtych kartek. Doświadczony pomocnik zapewne i tak usiądzie tylko na ławce rezerwowych.

Górnicy w konfrontacji z Legią będą mieli w swoich szeregach dwunastego zawodnika w postaci kibiców, ponieważ na stadionie ma zjawić się komplet widzów. Cóż, w ostatniej ligowej potyczce w Zabrzu pomiędzy tymi zespołami, to gospodarze okazali się lepszą drużyną. Piłkarze Górnika, do spotkania z mistrzem Polski, podchodzą z wielką euforią. – Cieszymy się z tego, że czeka nas taki mecz. Już byśmy chcieli, aby była ta niedziela. Czeka nas bardzo ciekawe spotkanie, ale musimy zachować zimną krew i być przygotowani do tego meczu. Oczekuję od zawodników także entuzjazmu, jakichś niekonwencjonalnych zagrań, tego, po co kibice przychodzą na mecz, gry jeden na jeden. Właśnie w takich spotkaniach tego oczekuję. – mówił na konferencji przedmeczowej trener Brosz.

Mecz Górnik – Legia rozpocznie się w niedzielę o godzinie 18. Arbitrem spotkania będzie Mariusz Złotek. Zapraszamy do śledzenia relacji na Legia.Net!

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.