Z obozu rywala - Korona Kielce
30.11.2018 19:18
Już raczej nikt przed rozpoczęciem sezonu nie wymieniał Korony w gronie kandydatów do spadku z ligi. Piłkarze z Kielc od kilku lat pokazują, że mimo przedsezonowych problemów i zapowiedzi, potrafią wspiąć się na szczyt swoich możliwości. Tak było i w poprzednich rozgrywkach, kiedy „Scyzory” długo znajdowały się w czubie ligi i były razem z Górnikiem Zabrze, rewelacją ligi. Później forma kielczan trochę opadła, ale koniec końców ekipa z województwa świętokrzyskiego kończyła sezon w grupie mistrzowskiej, a więc znacznie powyżej przewidywań wszelkiej maści ekspertów. W bieżącym sezonie, po rozegraniu szesnastu kolejek, zanosi się na to, że Korona ponownie będzie kończyć rozgrywki w gronie najlepszych ośmiu zespołów.
Największa zasługa za osiągane przez Koronę wyniki spada oczywiście na trenera, Gino Lettieriego. Włoski szkoleniowiec z niemieckim paszportem w rok przeszedł w Polsce drogę od kompletnego anonima, do jednego z najlepszych trenerów w lidze. Z ekipy, która nie posiada w swoich szeregach wielu indywidualności potrafiących w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu, stworzył ładnie grający zespół. Nie ma przypadku w tym, że Korona przed rozpoczęciem kolejki zajmowała 4. lokatę w tabeli, ze stratą zaledwie jednego punktu do drugiej Legii. Kielczanie grają w efektownym stylu, a pochwały za grę słychać nie tylko z ust ich własnych kibiców, ale także fanów innych drużyn. Niemalże od początku startu ligi, „Scyzory” grają równo, tak naprawdę najsłabszym okresem był październik i seria czterech spotkań bez zwycięstwa, wliczając w ten bilans Puchar Polski. Na początku poprzedniego miesiąca podopieczni Lettieriego odpadli z pucharowych rozgrywek ze znacznie niżej notowanym rywalem, jakim jest Wisła Sandomierz. Później natomiast, już w lidze, najpierw zremisowali z Jagiellonią Białystok, a następnie poczuli gorzki smak porażki kolejno z Lechem Poznań i Cracovią. Jednakże następnie kielczanie nadrobili wszystkie te wpadki z nawiązką, ponieważ wszystkie trzy listopadowe starcia kończyli na swoją korzyść.
Dwukrotnie 1:0 (z Zagłębiem Lubin i Piastem Gliwice), a następnie efektowne 4:2 z Górnikiem Zabrze w poprzedniej kolejce – takim bilansem mogą pochwalić się kielczanie za trzy ostatnie konfrontacje. Szczególnie pierwsza połowa starcia z zabrzanami zasługiwała na oklaski, ponieważ Korona nie dała praktycznie dojść do głosu gościom z Zabrza i po raz pierwszy w bieżącym sezonie zdobyła cztery bramki, i to wszystkie w ciągu 45 minut. Korona grała lepiej w piłkę, nie ulega wątpliwości. Przede wszystkim miała w swoich szeregach Marcina Cebulę, który mimo, że w ekstraklasie zagrał już ponad sto razy, to jego dobre występy można było policzyć na palcach jednej ręki. Tydzień temu był jednak w wybornej formie, nie tylko napędzał kolejne ataki swojej drużyny, ale strzelił również gola oraz zaliczył dwie asysty. Pozostaje pytanie, czy Cebula w końcu na dobre odpalił i kielczanie będą mieć jeszcze z niego korzyści, czy jednak pomocnik wróci niebawem do poziomu, jakiego przyzwyczaił nas w poprzednich sezonach. Czyli takiego, który warto przemilczeć.
Na uwagę zasługuje także formacja obronna stosowana ostatnio przez Lettieriego. Szkoleniowiec został kolejnym fanatykiem rozwiązania taktycznego z trzema obrońcami. W rolę defensorów wcielają się Elhadji Pape Diaw, Adnan Kovacević i Ivan Marquez, a funkcję wahadłowych pełnią Bartosz Rymaniak i Michael Gardawski. Warto jednak zauważyć, że Kovacević występował już także jako defensywny pomocnik, tak więc trener Korony śmiało może w trakcie spotkania przechodzić na system z czwórką obrońców, bez potrzeby dokonywania zmian personalnych. Zapewne na taki wariant zdecyduje się w spotkaniu przy Łazienkowskiej, ponieważ z powodu nadmiaru żółtych kartek, wspomniany Kovacević nie będzie mógł wystąpić w sobotę, co jest na pewno sporą stratą najbliższego przeciwnika Legii. Co prawda w jego miejsce wskoczyć może Piotr Malarczyk, ale były obrońca Cracovii po raz ostatni w pierwszym składzie wyszedł w 7. kolejce, i to też nie zagrał w pełnym wymiarze czasowym. Wydaje się więc, że Lettieri będzie musiał postawić na czwórkę obrońców. Kto wie, być może w porównaniu do meczu z Górnikiem, kosztem Gardawskiego, na boku obrony zdecyduje się na grającego bardziej defensywnie Łukasza Kosakiewicza, który w bieżącym sezonie występuje w miarę regularnie.
Jeśli chodzi o inne pozycje, to raczej pewnym występu mogą być bramkarz Matthias Hamrol oraz napastnik Elia Soriano. Dla 24-letniego golkipera jest to pierwszy sezon, w którym może liczyć regularnie na grę. W swojej karierze był już w takich klubach jak RB Lipsk, Borussia Monchengladbach czy Vfl Wolfsburg, ale bardziej skupiał się na trenowaniu z rezerwami tych drużyn, niż na grze w pierwszym zespole. Do Korony trafił rok temu, ale najpierw był zmiennikiem Macieja Gostomskiego, a następnie Zlatana Alomerovicia. Obydwu w klubie już jednak nie ma, więc Niemiec z polskim paszportem od początku sezonu pełni rolę podstawowego bramkarza Korony. Dużo było obaw co do gry Hamrola, w końcu był wielką niewiadomą, w dodatku początkowo nie emanował zbytnio pewnością siebie na bramce. Później jednak stał się naprawdę solidnym punktem Korony, a ostatnio zapracował na opinię jednego z najlepszych bramkarzy ligi. Choć pod koniec okienka transferowego do Kielc trafił Michał Miśkiewicz, to Hamrol wciąż nie oddaje miejsca w bramce i nie zapowiada się, aby w najbliższym czasie Lettieri miał potrzebę roszady na pozycji golkipera. Jeśli chodzi zaś o Soriano, to po odejściu Niki Kaczarawy na jego barki spadła odpowiedzialność za strzelanie goli. Napastnik ze swoich obowiązków wywiązuje się należycie, z bilansem ośmiu bramek jest najlepszym strzelcem Korony, a w klasyfikacji strzelców traci tylko trzy trafienia do najlepszego Flavio Paixao (stan przed rozpoczęciem kolejki).
Niewiadomą pozostaje jeszcze obsada linii pomocy. Oczywiście, za ostatni występ przeciwko zabrzanom, gwarantowane miejsce w składzie ma Cebula. Jeszcze w poprzednim sezonie, obok niego występowaliby razem Jakub Żubrowski i Mateusz Możdżeń, ale obecnie drugi z wymienionych ma problemy z wygryzieniem ze składu Olivera Petraka. Cóż, Chorwat nie prezentuje się jakoś niebywale, ale widocznie Lettieri woli postawić na „swojego” człowieka (Petrak przyszedł za kadencji włoskiego trenera) niż na Możdżenia, któremu pozostało wchodzenie z ławki rezerwowych na ostatnie kilka minut. W spotkaniu z Legią, zapewne od początku wystąpi za to Matej Pucko, autor czterech goli dla Korony w bieżących rozgrywkach. Możliwe, że przy wybraniu wariantu z czterema obrońcami, Lettieri zdecyduje się na grę ze skrzydłowymi. Być może wtedy szansę gry otrzyma Ivan Jukić, który w poprzednim sezonie prezentował się solidnie, ale na jego niekorzyść zadziałała zmiana systemu gry. W kadrze są jeszcze chociażby Felicio Brown Forbes czy Zlatko Janjić. Bliżej składu jest Janjić, który w tym sezonie aż dziesięć razy zaczynał spotkanie w podstawowym składzie, ale ostatnio musiał pogodzić się z rolą rezerwowego.
Czwarte miejsce w tabeli z 28. punktami na koncie, to na pewno solidny wynik, zwłaszcza na drużynę pokroju Korony. Tylko właśnie, czy drużynę Kielc należy wciąż traktować jako niespodziankę i czarnego konia rozgrywek, czy jednak miejsce w górnej połowie tabeli należy uznać za normę w wykonaniu świętokrzyskiej ekipy? Póki trenerem Korony jest Lettieri, nie powinno spodziewać się jakiegoś nagłego zjazdu. Szkoleniowcowi zależy na kolejnych zwycięstwach, i nieważne, czy jego drużyna gra z zawodzącym Górnikiem, czy z mistrzem Polski. – Nie boimy się Legii, choć do jej kadry wróciło wielu kontuzjowanych zawodników. Mamy respekt przed każdą drużyną, jednak presja jest po obydwu stronach, ponieważ też jedziemy do Warszawy po zwycięstwo – zapowiadał na konferencji przedmeczowej trener Korony. W przypadku zwycięstwa, jego ekipa po tej kolejce może nawet rozsiąść się na pozycji wicelidera. Najpierw jednak należy pokonać warszawską ekipę. Spotkanie zapowiadane jest jako hit kolejki, a jak wiadomo, w takich starciach ciężko wskazać faworyta. W nieco lepszej sytuacji jest Korona, ponieważ kielczanie mają za sobą passę trzech zwycięstw. Pozostaje mieć nadzieję, że w sobotni wieczór, ich seria zakończy się na spotkaniu z legionistami…
Mecz Legia – Korona rozpocznie się w sobotę, 1 grudnia o godzinie 20:30. Arbitrem spotkania będzie Tomasz Musiał. Relacja tradycyjnie na łamach Legia.Net.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.