Z obozu rywala - Sandecja Nowy Sącz
29.07.2017 12:15
Zawodnicy, którzy grają najwięcej w nowym sezonie, w większości znają się jeszcze z poprzednich rozgrywek. „Sączersi” po wywalczeniu awansu nie przeprowadzili rewolucji kadrowej, żegnając się tylko z jednym podstawowym piłkarzem – lewy obrońca Kamil Słaby przeniósł się do Bruk-Betu Niecieczy. Na tę pozycję beniaminek pozyskał jednak trzech nowych graczy – jednym z nich jest były legionista, Tomasz Brzyski. O miejsce na lewej stronie defensywny musi walczyć z innymi pozyskanymi w letnim okienku transferowym obrońcami – Jonatanem Strausem i Patrikiem Mrazem, mogącym również występować w pomocy. Do klubu z Nowego Sącza przybyli także środkowy obrońca Płamen Kraczunow, pomocnicy Mateusz Cetnarski (wypożyczenie) i Bartosz Gęsior, a także napastnik Aleksandyr Kolew.
Sprowadzenie tego ostatniego ma być lekiem na nieskuteczność graczy atakujących. W ubiegłych rozgrywkach najlepszym strzelcem Sandecji był pomocnik Maciej Małkowski. Doświadczony zawodnik nie rozegrał jednak żadnego meczu od kwietnia z powodu kontuzji. Drugim w klasyfikacji strzelców beniaminka został… obrońca, Kamil Słaby, o którego odejściu już wspominaliśmy. Zdobył on o jedną bramkę więcej od Kolewa, który występował jeszcze w barwach Stali Mielec. Siedem goli na koncie Bułgara to i tak dobry wynik w porównaniu do rezultatu, jaki wspólnie wykręcił duet „Sączersów” Maciej Korzym – Filip Piszczek. Łącznie do siatki rywali trafili oni sześć razy.
Ta sytuacja w pewnym stopniu tłumaczy, dlaczego Sandecja nie strzeliła jeszcze swojego historycznego gola w ekstraklasie. Dwa bezbramkowe remisy mogą zawdzięczać głównie swojemu bramkarzowi. Michał Gliwa niejednokrotnie musiał wspinać się na wyżyny swoich umiejętności, aby uchronić zespół przed stratą bramki. Co ciekawe, 29-letni golkiper w poprzednich rozgrywkach najczęściej mecze oglądał z ławki rezerwowych. Pewne miejsce na placu gry miał Łukasz Radliński, a Gliwa między słupki wszedł dopiero w trzech ostatnich kolejkach. Wydaje się, że po ostatnich wyczynach, w podstawowej jedenastce zagości na dłużej. Tym bardziej, że jako jedyny z bramkarzy znajdujących się w kadrze „Biało-Czarnych”, ma doświadczenie z grą w ekstraklasie.
Małym pocieszeniem dla beniaminka może być środowa potyczka w 1/32 finału Pucharu Polski. Sandecja rozgromiła trzecioligową Wartę Sieradz 5-1, abramkarza rywali ukąsili dwukrotnie Wojciech Trochim i Maciej Korzym, jednego gola dołożył Filip Piszczek. W spotkaniu pucharowym trener Mroczkowski dał odpocząć kilku zawodnikom, dokonując nawet zmiany w bramce. Najbliższy rywal legionistów w meczach ligowych występuje w formacji 4-5-1, natomiast w meczu przeciwko Warcie „Sączersi” zastosowali ustawienie 4-4-2. Z pewnością Sandecja na rywalizację z mistrzem Polski wróci do zestawienia z jednym napastnikiem. Patrząc na dwa pierwsze ligowe starcia, najbliżej podstawowego składu są: Michał Gliwa, Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski, Grzegorz Baran, Bartłomiej Dudzic, Mateusz Cetnarski, Wojciech Trochim, Adrian Danek. Trudno natomiast ocenić, który z napastników dostanie szansę od pierwszych minut. Być może będzie to, po zdobyciu w ostatnim spotkaniu dwóch bramek, eks-legionista Korzym.
Mecz Legii z Sandecją odbędzie się w Warszawie, ale dla drużyny z Nowego Sącza każde spotkanie traktowane jest jak wyjazdowe. Stadion beniaminka nie jest jeszcze przystosowany do przyjmowania ekstraklasowych zespołów, dlatego też podopieczni Mroczkowskiego swoje domowe mecze zmuszeni są rozgrywać na stadionie w Niecieczy. Na pewno ta sytuacja utrzyma się do końca rundy jesiennej. Nie wiadomo jeszcze, czy ligowa piłka wróci do Nowego Sącza na wiosnę. – Nic dokładnie nie wiemy. Czekamy na jakieś konkrety. Na razie dochodzą do nas jakieś szczątkowe informacje. Na stadionie nic się nie dzieje od awansu. Dużo czasu minęło od tego momentu i powinno to już ruszyć z kopyta. Niestety są jakieś przeszkody formalne. Z czym? Nie mam pojęcia. Na tę chwilę nie wygląda to kolorowo. Chciałbym, żebyśmy chociaż w rundzie rewanżowej zagrali u siebie. Mam nadzieję, że będzie to możliwe. – żalił się ostatnio w rozmowie z „Interią”, defensor Dawid Szufryn.
Każda drużyna przyjeżdżająca do stolicy chce się jak najlepiej zaprezentować, nie pękając przed mistrzem Polski. Piłkarze beniaminka wiedzą jednak, z kim przyjdzie im się zmierzyć, i jaką jeszcze pełnią rolę w ligowej hierarchii. Nawet jeden punkt przyjmą z wielkim zadowoleniem. – Legia nie zaczęła tak, jak sobie życzyła. Na pewno będziemy chcieli zagrać dobry mecz, jak na Lechu i przywieźć jakieś punkty. To już będzie dla nas dużym wynikiem. Nie ukrywajmy jednak, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie, bo Legia nie zaczęła dobrze i będzie chciała odbić się na beniaminku. – to znów słowa Szufryna.
Dla legionistów będzie to już kolejna konfrontacja z beniaminkiem. Dwa tygodnie wcześniej mierzyli się oni z Górnikiem Zabrze. Wtedy to drużyna, która jeszcze w poprzednim sezonie występowała na zapleczu ekstraklasy, była górą. W sobotnie popołudnie „Wojskowi” będą chcieli w pewien sposób zrekompensować sobie tamtą porażkę, a także dobrze nastroić się przed rewanżem z Astaną. Wierzymy, że od spotkania z Sandecją wszystko ruszy do przodu, i mistrzowie Polski zaczną wygrywać ligowe mecze, w międzyczasie rozprawiając się z kazachstańskim rywalem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.