Z obozu rywala - Zagłębie Sosnowiec
20.12.2018 08:21
Już na początku sezonu można było zauważyć, że sosnowiczanie dysponują najsłabszym potencjałem kadrowym ze wszystkich drużyn. Beniaminek ekstraklasy co prawda w letnim okienku transferowym wzmocnił się doświadczonymi Piotrem Polczakiem czy Szymonem Pawłowskim, ale i tak „Zagłębiacy” musieli pogodzić się z łatką jednego z kandydatów do spadku. Oczywiście, znany jest już przypadek Korony Kielce, która także co roku była skazywana na pożarcie, a potrafiła zaskakiwać. Kibice Zagłębia właśnie na przykładzie kieleckiego klubu mogli poszukiwać powodów do optymizmu. Jednakże już teraz wiadomo, że najbliższy rywal legionistów raczej nie pójdzie śladem drużyny z województwa świętokrzyskiego.
Zagłębie bowiem po 19. kolejkach zamyka tabelę ekstraklasy, z mizernym dorobkiem 12 punktów. Sosnowiczanie zdołali wygrać tylko dwa ligowe spotkania, natomiast aż jedenaście razy schodzili z boiska pokonani, co jest oczywiście najgorszym wynikiem spośród całej stawki. Co więcej, pod koniec września, prowadząca wówczas jeszcze przed Dariusza Dudka drużyna, odpadła w I rundzie Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz. Kilkanaście dni później, szkoleniowca, który wprowadził Zagłębie do ekstraklasy, w Sosnowcu już nie było. W połowie października jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Valdas Ivanauskas. Dla Litwina jest to pierwsza praca w Polsce, ale wcześniej prowadził m. in. Heart of Midlothian, Carl Zeiss Jena czy młodzieżowe reprezentacje swojego kraju. Asystentem nowego szkoleniowca Zagłębia został Robertas Poskus, którego można już kojarzyć z polskich boisk, bowiem w latach 2000-2002 strzelił łącznie dwanaście goli dla Widzewa Łódź i Polonii Warszawa.
Po zatrudnieniu litewskiego sztabu, w Sosnowcu dość szybko zapanował efekt nowej miotły. Ivanauskas już w swoim debiucie cieszył się ze zwycięstwa Zagłębia, pokonując 3:1 Miedź Legnica. Była to pierwsza wygrana od dziewięciu spotkań, licząc wszystkie rozgrywki. W następnej serii gier sosnowiczanie zremisowali 2:2 w wyjazdowym starciu z dobrze grającą Wisłą Kraków. Po tych dwóch meczach pod batutą Ivanauskasa, kibice Zagłębia mogli mieć zwiększone apetyty i perspektywy na lepsze jutro. Jak się jednak miało okazać, te „lepsze jutro” chyba właśnie już było, ponieważ zwycięstwo nad Miedzią było ostatnim „Zagłębiaków” do tej pory. Podopieczni litewskiego trenera nie potrafią od siedmiu spotkań wygrać żadnego spotkania. Dodatkowo, od meczu z krakowską Wisłą, sosnowiczanie zdobyli tylko dwie bramki. Stracili za to aż piętnaście.
Bilans straconych goli nie może jednak dziwić, skoro w poprzedniej kolejce, piłkarze prowadzeni przez Ivanauskasa przegrali aż 0:6 z Lechem Poznań. Sromotna klęska z poznaniakami mogła być więc gwoździem do trumny, przede wszystkim jeśli chodzi o pewność siebie i atmosferę w zespole, która i tak jest już gęsta. Doszło do tego, że sam prezes klubu, Marcin Jaroszewski, na łamach mediów przyznaje, że szatnia jest podzielona. Włodarze Zagłębia zresztą podejmują już pierwsze kroki, w celu przewietrzenia zespołu i zrobienia miejsca dla nowych zawodników, którzy z pewnością będą potrzebni, aby w Sosnowcu mogli jeszcze myśleć o utrzymaniu.
Tym krokiem było chociażby rozwiązanie kontraktu z Juniorem Torunarighą. Atakujący z Nigerii, mający także niemieckie obywatelstwo, do Zagłębia trafił pół roku temu, ale od początku nie wyglądał na zawodnika, dzięki któremu sosnowiczanie nie będą mieli problemów ze strzelaniem goli. Torunarigha do tej pory występował w niemieckich klubach z niższych klas rozgrywkowych, gdzie nie grzeszył skutecznością. W Sosnowcu również nie pokazał swoich strzeleckich umiejętności, bowiem w jedenastu spotkaniach rozegranych dla ekipy Zagłębia, nie zaliczył ani jednego trafienia. Kto wie, być może podobny los, co Torunarighę, spotka także Alexandre Christovao. Snajper z Angoli ma na swoim koncie całe dwa gole, ale w polskiej lidze nie zagra przez najbliższe dziesięć spotkań. To jest efektem kary od Komisji Ligi, która zawiesiła napastnika po brutalnym faulu na Sebastianie Walukiewiczu z Pogoni Szczecin. Christovao nie został zresztą ukarany tylko przez ligę, ale także przez swój klub – nie dość, że Zagłębie wlepiło mu karę finansową, to jeszcze został przesunięty do drużyny rezerw. Możliwe więc, że atakujący dostanie wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. W środę natomiast, władze klubu rozwiązały kontrakt z kolejnym zawodnikiem. Jest nim obrońca Nuno Malheiro, który jesienią zagrał trzy spotkania w ekstraklasie.
W kadrze Zagłębia został więc tylko jeden napastnik, wypożyczony z Legii Vamara Sanogo. Francuz co prawda strzelił osiem goli, dzięki czemu nikt w Sosnowcu nie może mieć do niego pretensji, ale gorzej jest z jego zdrowiem. Już w Warszawie u Sanogo było krucho pod tym względem. Atakujący, z powodu urazu, musiał opuścić ostatnie spotkanie przeciwko Lechowi. W ten sposób, najbardziej wysuniętymi piłkarzami przeciwko poznaniakom, byli skrzydłowi Pawłowski i Konrad Wrzesiński. Drugi z wymienionych zresztą już w 3. minucie nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Kto wie, być może gdyby 25-latek zamienił tę okazję na bramkę, losy meczu potoczyłyby się zupełnie inaczej. Tym bardziej, że na początku konfrontacji sosnowiczanie mieli przewagę oraz znajdowali się częściej przy piłce. Wracając jednak do Sanogo, w konfrontacji przeciwko Legii, trener Ivanauskas będzie mógł z niego skorzystać. Francuz wyleczył się z urazu, a Zagłębie uiści opłatę, dzięki czemu atakujący będzie mógł wystąpić przeciwko klubowi, z którego jest wypożyczony.
Na boisku należy spodziewać się także wspomnianych Pawłowskiego i Wrzesińskiego. Pierwszy z nich jest zdecydowanie najlepszym letnim transferem Zagłębia, jeśli nawet nie jedynym udanym. Doświadczony zawodnik kreuje grę ofensywną sosnowiczan, nie jest przywiązany tylko do skrzydła, ale potrafi także grać bliżej środka. Możliwe, że i w meczu przeciwko „Wojskowym” wystąpi jako ofensywny pomocnik, wtedy na lewej stronie mogliby wystąpić Patrik Mraz i Żarko Udovicić. Wrzesiński z kolei to szybki zawodnik, siejący dużo wiatru na skrzydle. Co prawda w meczu z Lechem nie wykorzystał dogodnej okazji do strzelenia gola, ale i tak na swoim koncie ma już trzy trafienia w tym sezonie, a w dodatku zaliczył sześć asyst. Wrzesiński jest ważnym elementem układanki Ivanauskasa, a od początku rozgrywek gra praktycznie wszystkie mecze od deski do deski. W spotkaniu z Legią będzie musiał powstrzymywać się od nadmiernej agresywności, ponieważ żółta kartka w jego przypadku oznaczać będzie absencję w pierwszym wiosennym meczu. To samo dotyczy Sanogo, Mraza i Udovicicia.
Sanogo, Wrzesiński i Pawłowski to tak naprawdę najjaśniejsze postacie zespołu. Im cofamy się głębiej, tym gorzej. Pomoc funkcjonowała jeszcze przyzwoicie, gdy zdolny do gry był Tomasz Nowak. Doświadczony pomocnik był w dobrej formie, potrafił wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Jednakże jeszcze przed przyjściem Ivanauskasa, Nowak zerwał więzadło krzyżowe, co powoduje, że Zagłębie musi radzić sobie bez niego. A tacy piłkarze jak Callum Rzonca, Adam Banasiak, Bartłomiej Babiarz czy Dejan Vokić nie dają tyle, ile oczekuje trener sosnowiczan. W Zagłębiu więcej wymaga się także od Sebastiana Milewskiego, który podobno ma potencjał, ale na boiskach ekstraklasy jeszcze go nie ujawnił.
Prawdziwy dramat rozpoczyna się jednak, gdy przechodzimy do obrony Zagłębia. Najwięcej straconych bramek w lidze to nie powód do dumy dla bramkarza Dawida Kudły, ale do golkipera akurat większych pretensji mieć nie można. Były gracz Pogoni potrafi nawet popisać się dobrymi interwencjami, gdyby nie on, tych goli mogłoby być jeszcze więcej. Boczni obrońcy, najczęściej w osobach Mraza i Michaela Heinlotha, to też zawodnicy, którzy może nie oszałamiają nas swoją grą, ale trudno mieć do nich tak wielkie pretensje, jak do środkowych obrońców. Wydawało się, że sprowadzenie latem Polczaka sprawi, że w obronie zapanuje większy spokój. Jednakże doświadczony stoper od początku prezentuje się tak, jakby zapomniał jak gra się w piłkę. Na pewno nie tego oczekiwali działacze, zatrudniając zawodnika mającego na swoim koncie 161. występów w ekstraklasie. Co więcej, gdy po raz ostatni sosnowiczanie zachowali czyste konto, przeciwko Piastowi Gliwice w 16. kolejce (0:0), to akurat Polczaka na boisku zabrakło. Parę stoperów tworzyli wtedy Arkadiusz Jędrych i Mateusz Cichocki, co jednak nie oznacza, że nie są oni odpowiedzialni za marną grę defensywną zespołu. Obaj, podobnie jak Polczak, powodują, że w Sosnowcu podczas zimowego okienka muszą się skupić nie tylko na pozyskaniu napastnika, ale także i środkowego obrońcy.
Sosnowiczanie po fatalnej rundzie jesiennej i ostatniej kompromitacji z Lechem, zapewne chcieliby rozjechać się już do domów na święta, a następnie w spokoju przygotowywać się do wiosennej walki o utrzymanie. Pozostaje im jednak do rozegrania mecz z mistrzem Polski. Logika wskazywałaby, że będzie to mecz do jednej bramki, w którym „Zagłębiacy” będą musieli postarać się o jak najniższy wymiar kary. Od dawna jednak wiadomo, że logika z ekstraklasą nie ma nic wspólnego. Tym bardziej, że sosnowiczanie zagrają bez żadnej presji, za to mając zdrowego Sanogo, który zapewne będzie chciał się pokazać przed macierzystym klubem. Ewentualne zwycięstwo nad Legią pokazałoby światełko w tunelu dla Zagłębia, ale porażka, w przypadku niekorzystnych wyników dla sosnowiczan w pozostałych meczach kolejki, zwiększyłaby stratę do bezpiecznego miejsca. W tej chwili, do 14. Śląska Wrocław, podopieczni Ivanauskasa tracą sześć punktów. Nie jest to może wiele, ale i perspektyw wielu przed sosnowiczanami nie ma. Zwłaszcza, jeśli zimowe okienko transferowe nie pomoże w podniesieniu jakości gry defensywnej.
Mecz Zagłębie Sosnowiec – Legia rozpocznie się w czwartek o godzinie 20:30. Sędzią głównym będzie Mariusz Złotek. Relacja tradycyjnie na łamach Legia.Net.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.