Domyślne zdjęcie Legia.Net

Z wizytą u Dawida Janczyka

Jerzy Zalewski, Karolina Makulska

Źródło: Legia.Net

09.09.2008 17:13

(akt. 19.12.2018 22:01)

<b>Dawid Janczyk</b> – młody zawodnik CSKA Moskwa, a jeszcze nie tak dawno piłkarz Legii Warszawa. Rok temu stał się bohaterem jednego z najwyższych transferów w historii warszawskiego klubu, przechodząc do rosyjskiego zespołu za kwotę, której działacze nie chcą ujawnić, a która sięgać mogła nawet 4,2 mln euro. Jak Dawid sobie radzi w nowym klubie? Co u niego słychać? Czym się zajmuje poza piłką nożną? Czy chciałby wrócić do Legii? Redakcja Legia.Net była z wizytą u Dawida w Moskwie.

Na 4,2 mln euro talent Dawida wycenili włodarze CSKA po udanych dla niego mistrzostwach świata juniorów w Kanadzie, gdzie był wyróżniającym się zawodnikiem i zdobył trzy bramki, okazując się jednym z czołowych strzelców turnieju.Przed finałami Euro 2008 został powołany przez Leo Beenhakkera do szerokiej kadry, ale ostatecznie zabrakło dla niego miejsca w reprezentacji Polski wyjeżdżającej do Austrii i Szwajcarii. Nieprzyjazna MoskwaDo Dawida nie jest łatwo się dodzwonić. Spora w tym zasługa operatorów komórkowych, którzy chętnie naliczają w roamingu nawet 16 zł za minutę połączenia, a zasięgu dość często brakuje. Gdy się już udaje, na raty umawiamy się na spotkanie. Dzień po meczu Legii Dawid miał rozegrać spotkanie w drużynie rezerw CSKA, w derbowej konfrontacji z Lokomotivem. Były legionista nie znał adresu rezerwowego obiektu „Kolejarzy”, zatem musieliśmy to ustalić na własną rękę. Telefon biura prasowego nie działał, nie doszukaliśmy się go też na oficjalnej stronie internetowej. Udaliśmy się zatem osobiście na teren stadionu Lokomotivu, który naprawdę robi wrażenie. Tam, obchodząc cały obiekt dookoła, dopiero bodaj dwudziesta zagadnięta przez nas osoba potrafiła podać właściwy adres obiektu, na którym rozgrywano mecz. Po krótkim targowaniu się z taksówkarzem szybko wsiedliśmy w jego wehikuł. Z informacji, które otrzymaliśmy oraz z naszych obliczeń wynikało, że dojedziemy tam tracąc ok. kwadrans meczu. Niestety przegraliśmy z korkiem i dojechaliśmy na drugą połowę.

Obiekt rezerw Lokomotivu nie jest imponujący, ale dobrze utrzymany. Na stadionie są niewielkie trybuny mieszczące ok. tysiąca widzów. Nie bez kłopotów związanych z podejrzliwymi ochroniarzami weszliśmy na teren obiektu. Na trybunach znajdowały się fankluby obu drużyn. Nas skierowano do kibiców Lokomotivu. Zajęło się nami dwoje bardzo młodych ludzi Aleksander i Sasza (jedyna mówiąca po angielsku osoba, którą spotkaliśmy na terenie stadionu). Niestety wśród wychodzących na boisko piłkarzy nie zauważyliśmy Dawida, nie było go też na ławce rezerwowych. Sasza zaproponowała nam, abyśmy po meczu poszli pod budynek z szatniami, gdzie stał też autobus CSKA. W międzyczasie opowiadała o miejscowych fanach, o derbach, o lokalnych zwyczajach. Ciekawostką jest fakt, ze fani obu drużyn obecni na meczu byli bardzo młodzi i niewiele osób przekraczało wiek trzydziestu lat, a większość stanowiły nastolatki. Pod koniec niezbyt porywającego meczu zadzwonił Dawid i umówiliśmy się przy autokarze. Gdy wreszcie wyszedł, ukazał się nam dość postawny młody chłopak o nieco poważniejszej, niż kiedyś buzi, jednak z nie znikającym uśmiechem. Poprosił nas, abyśmy udali się razem do jego mieszkania. Ponieważ na mecz przyjechał klubowym autobusem, musieliśmy złapać taksówkę. Różnica w pojęciu taksówki u nas i tam jest znaczna, bo w Moskwie taksówką może się stać dowolny kierowca, który za uzgodnioną wcześniej opłatą zgodzi się nas zawieźć na miejsce. Ponieważ podróż taksówką na drugi koniec miasta tania by nie była, a i czasu pochłonęłaby niemało, postanowiliśmy dojechać do najbliższej stacji metra.

W czasie drogi wymienialiśmy uwagi co do poziomu meczu rezerw. – Poziom gry w tej lidze nie jest zbyt wysoki. Grają sami młodzi chłopcy i chociaż trener mówił, abyśmy zaatakowali, to w zasadzie grałem w ataku osamotniony. A samemu trudno coś zrobić. Chłopcy zamiast atakować stanęli blisko obrony – opowiadał Dawid. A faktycznie obie drużyny lepiej się czuły grając z kontry, niż w ataku pozycyjnym. Sasza mówiła o tym, że wszystkie drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej mają ligę młodzieżową na kształt Młodej Ekstraklasy. – Trochę mnie to irytuje, że kazano mi grać w drugim zespołem, bo w ten sposób się nie rozwijam. Potrzebuję gry na wysokim poziomie. No, ale dzięki temu mogę już dziś lecieć do Polski, do rodziny i znajomych. To dzięki przerwie na reprezentację – podsumował Dawid tuż przed wyjściem z „taksówki”. – Może nas nie pobiją. Jestem w koszulce CSKA – zażartował przed wejściem do metra Janczyk. Na wszelki wypadek użyczyłem mu swojej bluzy, abyśmy bez niepotrzebnych przeszkód mogli dotrzeć do celu. W metrze jest głośno, więc nie rozmawiało się łatwo. Dawid dopytywał się o sytuację w klubie, o protest, o ciekawostki z polskiej ligi, o kolegów z zespołu. Staraliśmy się opowiedzieć, co najważniejsze. Po wyjściu z metra złapaliśmy kolejną „taksówkę”. Tym razem podróż była sporo dłuższa. Odcinek kilku kilometrów pokonywaliśmy ok. godziny. – Te korki są tutaj zmorą. Tak jest w zasadzie codziennie. Trochę luźniej jest tylko w niedzielę. Za to w piątki jest najgorzej, bo ludzie wyjeżdżają na wieś – opowiadał młody piłkarz. I rzeczywiście warszawskie korki w porównaniu z moskiewskimi to „mały pikuś”. Do tego wszechobecny tłum, który przechodzi przez jezdnię nie tylko na pasach i przy zielonym świetle... Korzystając z przydługiej jazdy zapytałem Dawida, czy cokolwiek mówiono na temat meczu FK z Legia? – Skupiano się na meczu Zenit – Manchaster Utd. Były reklamy w telewizji i bilboardy zapowiadające ten mecz. Ale także mecz FK – Legia był zapowiadany. Była to jednak dość ciekawa zapowiedź, bo pokazywano boiskowe akcje FK, a akcji Legii nie było. Zamiast tego obejrzeć było można wyczyny naszych kibiców w Wilnie. Myślę, że był to jakiś podtekst polityczny. Tak samo kibice przedstawili na meczu mało sympatyczne transparenty w stosunku do kibiców Legii i do naszego kraju. Było też wiele obraźliwych okrzyków, co jest niedopuszczalne. Myślę, że poniosą tego konsekwencje, chociaż nie wydaje mi się, aby w Rosji zwracano na to jakąś szczególną uwagę. Mam jednak nadzieję, że tym razem zostanie zwrócona, bo nie szczególnie to wygląda, i tak robić po prostu nie można. A z tego co mi wiadomo w Legii mają ponieść konsekwencje takiego zachowania – opowiadał były legionista. Opowiedziałem mu później co wydarzyło się na konferencji prasowej po meczu. Dawid nie wydawał się zbytnio zaskoczony – Rzeczywiście tutaj w Moskwie sporo się na temat Błochina słyszy. Nie chciałbym na jego temat zabierać głosu, bo nigdy go na żywo nie widziałem. Jedyne co słyszałem, to że jest bardzo nerwowy. Kinoman i maniak playstationWreszcie dojechaliśmy. Dawid mieszka w dość eleganckiej okolicy. Wokół jest ładnie, jego apartamentowiec stoi w otoczeniu wielu innych wysokich bloków, niedaleko znajduje się uniwersytet. W środku przywitał nas kolega Dawida z Polski – Janek. Obaj zaprosili nas do środka, poczęstowali też colą. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, gdyż powrót z meczu trwał dość długo. My spieszyliśmy się na pociąg, a chłopcy na samolot. Dawid pokazał nam swój przestronny apartament. Duża kuchnia zrodziła pierwsze pytanie: co Dawid najczęściej sobie gotuje? – Rzadko sobie sam gotuję, bo dużo zwiedzam, dlatego często odwiedzam różne restauracje. Poza tym mam dobrego kolegę Jasia, który znakomicie gotuje, więc nie jest najgorzej – pół żartem pół serio odpowiedział nam Dawid. W sypialni zauważyliśmy wiszącą przed łóżkiem koszulkę Legii – Oczywiście, że ją mam. Często wspominam pobyt w Legii – uśmiechał się młody napastnik.

Po chwili odpoczynku usiedliśmy do rozmowy. Zapytałem Dawida o Moskwę. – W Moskwie można robić sporo różnych rzeczy. Jest wiele do zobaczenia i można naprawdę dużo zwiedzać. Jest wiele dyskotek, więc można się też bawić. Może mało kto w to uwierzy, ale ja nie jestem jakimś typem imprezowicza. Nie byłem jak dotąd na żadnej większej dyskotece, chociaż zdarzało się pójść na niedużą. Jednak i to nie często. Za alkoholem też nie przepadam, chociaż od czasu do czasu odrobina winka, czy piwka nie zaszkodzi. Wszystko jest dla ludzi w rozsądnych ilościach. Jest tu wiele rozrywki. Dużo czasu poświęcam na granie na Playstation. Uwielbiam oglądać filmy, można powiedzieć, że jestem kinomanem. Mam dużą kolekcję filmów, chociaż w domu trzymam jej małą część, bo sporo filmów mam jeszcze w klubie. Oglądam filmy w języku rosyjskim, by ciągle go doskonalić. Najchętniej włączam komedie oraz filmy sensacyjne. Jednak od czasu do czasu lubię obejrzeć również jakiś film psychologiczny lub thriller. Niekiedy, gdy najdzie mnie jakaś wena, lubię też sięgnąć po farby i namalować jakiś obraz. Chociaż to nie zdarza się zbyt często, to jednak lubię malować. Zastanawiałem się nad jakąś szkołą, jednak warunki na to nie specjalnie pozwalają. Wracam po treningu zmęczony, poza tym nauka w języku rosyjskim byłaby sporym wyzwaniem pomimo tego, że nieźle się już nim posługuję. Nie wiem też jak długo pozostanę w Moskwie, bo przede wszystkim chciałbym grać gdzieś w podstawowym składzie – opowiadał Dawid.

Rywalizacja bez szansZasugerowałem, że może dobrym posunięciem byłoby dla Dawida odejście z klubu. Przecież w okienkach transferowych mówiło się o propozycjach dla niego. Problemem jest to, że ostatnio nie słychać by strzelał bramki lub grał w pierwszej drużynie. – Ostatnio niestety tak jest, że o mnie nie słychać. Nie gram w ogóle w pierwszym zespole. Występuję od czasu do czasu – tak jak i dziś – w drugiej drużynie. Także nie ma i o czym pisać, skoro nic się nie dzieje. Nie jestem zadowolony z tego, co ma miejsce. Na tą chwilę z Wagnerem Love nie sposób wygrać rywalizacji, ma on status gwiazdy. Rozmawiałem z działaczami klubu, a ci powiedzieli, że coś się zmieni i że będę grał. Miałem więc nadzieję, że coś się faktycznie zmieni. Niby stawiają na mnie, ale pomimo tego że zdobyłem gola w meczu rezerw i w pucharze Rosji nadal nic się nie zmieniło, nadal nie dostałem żadnej szansy. Nie wiem jaki jest tego powód. Teraz jest szansa, że wkrótce nastąpią zmiany, bo od grudnia przyjdzie nowy trener. Może wtedy coś ruszy? Bo teraz jakoś dziwnie to wygląda. Gramy sami dla siebie, a naszą motywacją jest jedynie rodzina i gra o pieniądze. Nie jestem zadowolony, bo jak piłkarz może być zadowolony, skoro nie gra? Przez to tracę przecież także kadrę narodową oraz młodzieżową. Nie zostałem powołany nawet na Kazachstan. Niestety idzie to w złym kierunku, ale mam nadzieję, że uda się to jak najszybciej odkręcić – z żalem skwitował Dawid. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji atmosfera w drużynie nie jest za ciekawa. – Może nie jest tak, że wychodzimy gdzieś wspólnie w miasto, ale atmosfera w drużynie jest fajna – powiedział Dawid. – Wszyscy się lubimy, nie ma jakiejś zawiści, zawodnicy normalnie rozmawiają. Nie ma tu żadnych małych grupek, które kiedyś się wytworzyły w Legii, gdy w niej grałem. Oczywiście Brazylijczycy siedzą głównie ze sobą, ale z nami także rozmawiają i posiedzą. Nie ma zawiści i wszyscy się lubią – podsumował sytuacje w drużynie.

Poprosiłem zatem, aby opowiedział o różnicach w treningu na Legii i w CSKA. Skoro obie drużyny osiągają na arenie europejskiej tak różne rezultaty, to musi jakaś być. – Czy ja wiem? Treningi u trenera Wdowczyka były super, czułem się na nich bardzo dobrze. I poza treningiem też czułem się dobrze. Nie widzę jakichś wielkich różnic. Są treningi techniki, trenujemy też strzały. Może nawet nie tyle co w Polsce, bo tu się bardziej skupiamy na taktyce i operowaniu piłką. Tryb szkolenia jest podobny, jednak dużo wałkujemy taktyki i na nią jest nieco większy niż u nas nacisk. A przynajmniej w tych lepszych klubach. Wystarczy przytoczyć tu Zenit, czy Spartak, w których poziom jest bardzo wysoki, są ograne w Europie i widać u nich tą taktykę. Mają też zagranicznych trenerów, Zenit oraz wcześniej CSKA zdobyły przecież Puchar UEFA.

Pytam jak na tle ligi wypada – FK Moskwa, z którym Legia dopiero co przegrała w Pucharze UEFA? – W tym sezonie nie idzie im zbyt dobrze, chociaż przecież w tamtym zajęli czwarte miejsce w naszej lidze. Nie są więc słabą drużyną. W FK nie grało teraz dwóch podstawowych zawodników, którzy strzelali bramki w lidze i są groźnymi piłkarzami. A mimo wszystko zmiennicy też zagrali bardzo dobrze i wygrali 2:0. A to jeszcze lepiej, niż w pierwszym meczu w Warszawie – mówił Dawid. Wiedząc o co chcę zapytać dalej dodaje – Byłem na meczu Legii i muszę powiedzieć, że legioniści nie zagrali rewelacyjnie, co zresztą widać po wyniku. Zagrali słabą pierwszą połówkę, ale mieli dobrą sytuację Sebastiana Szałachowskiego, w której trafił w słupek. Może gdyby wtedy zdobył bramkę mecz potoczyłby się inaczej? Mimo wszystko Legia przegrała pierwszy mecz 1:2 i wydaje mi się, że bardziej powinna postawić na atak, stwarzać sobie więcej sytuacji. A w drugiej połowie zagrała jeszcze gorzej. Niestety zaprezentowali się słabo i mecz im nie wyszedł, a grali przecież z przeciętniakiem naszej ligi. Widać było brak Dicksona Choto, który kierował obroną. W lidze Choto jest jednym z najlepszych zawodników. Jak wiadomo zespół buduje się od defensywy. Jeżeli wszyscy są zdrowi, zgrani i grają dobrze, to wiadomo, że i cały zespół lepiej sobie radzi. To mogło być powodem. Nie chciałbym mówić na ten temat za dużo, bo nie jestem teraz bardzo blisko drużyny. Jednak szkoda, że zagraliśmy tylko jednym napastnikiem. Sam Rocki nie mógł zrobić zbyt wiele, tym bardziej, że był w asyście Jopa. A FK ma przecież dobrych obrońców. Grając nieco wyżej moglibyśmy ich bardziej naciskać.

Poprosiłem Dawida, aby jako napastnik opowiedział o zawodnikach grających na tej pozycji w Legii. – Właściwie nie widziałem jeszcze Hiszpana, ale z tych wymienionych najlepszy wydaje mi się Sebastian Szałachowski, i on chyba najbardziej powinien sobie poradzić. Chinyama to też bardzo dobry zawodnik. Strzelał dużo bramek, chociaż na razie chyba nie może się jeszcze odnaleźć. Bartek to także dobry napastnik, jednak – jak wiadomo – często łapie kontuzje. Gdy tylko zaczyna dobrze grać dopada go uraz, przez co sporo traci, niemniej to dobry napastnik. Rocki to dobry zawodnik, dużo biega i walczy. I mimo posiadania takich zawodników nie potrafimy jakoś tych bramek zbyt wiele strzelać. Na pewno jest jakiś powód. Ocena tego zależy już od innych osób. Osobiście czuję duży sentyment do Sebastiana, z którym spędzałem w Warszawie sporo czasu i bardzo go polubiłem – opowiadał Dawid. Po tak ciepłych słowach na temat zawodników zapytałem raz jeszcze, czy nie warto byłoby wrócić do Legii, na co młody napastnik odrzekł: – Mam do Legii bardzo duży sentyment, bardzo ją lubię i mam z niej fajne wspomnienia. Dobrze się czułem w Warszawie i przylatując do Polski spędzam w niej sporo czasu. Jeśli chodzi o transfer, to byłem w tej sprawie u działaczy. Pytałem, czy skoro nie gram wchodziłoby w grę wypożyczenie chociaż do grudnia, abym mógł regularnie występować lub też po prostu mieć większe szanse gry. Spotkałem się ze zdecydowaną odmową. Tylko się uśmiechnęli i powiedzieli, że w końcu będę grał, i że na mnie stawiają. Następnie zaproponowali przedłużenie kontraktu wraz z podwyżką. Zatem nie ma opcji, jeśli chodzi o transfer. Oni nie chcą o tym słyszeć.

Ponieważ czas już było wychodzić, abyśmy wszyscy zdążyli na podróż, zakończyliśmy rozmowę i pobiegliśmy do metra, korzystając z podwiezienia kolejnego „taksówkarza”. – Ci ludzie nie są tutaj bardzo lubiani. Miejscowi raczej ich tu nie chcą. Ci kierowcy wywodzą się spośród narodowości mniejszych republik byłego ZSRR – zauważył Dawid. Przed rozstaniem na stacji metra młody zawodnik uśmiechnął się do nas i uścisnęliśmy sobie dłonie. My oddaliliśmy się na dworzec kolejowy, a Dawid z Jankiem czekali na następną kolejkę metra, która miała ich zawieźć na lotnisko. – Pozdrówcie koniecznie czytelników Legia.Net – poprosił Dawid na pożegnanie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.