Zbigniew Koźmiński: Brak mistrzostwa dla Legii będzie kompromitacją
29.05.2015 13:51
Nie podoba się panu gra Legii?
- Nie podoba mi się styl prowdzenia drużyny przez Berga. Norweg nie myśli o przyszłości, nie scala zespołu - to wszystko jest sztuczne i dziwne. Widać to po wynikach! Legię stać na przynajmniej dziesięć punktów przewagi nad kolejnym klubem w naszej słabej lidze, a z mistrzostwem Polski może być różnie. Coś jest chyba powodem takiej sytuacji.
W czym upatrywałby pan ten powód?
- W stylu prowdzenia drużyny, w ciągłych roszadach. Trudno mi mówić o procesie szkoleniowym, bo nie obserwuję treningów, ale widzę efekty. Od dawna nie było tak, że drużyna z tak wieloma porażkami jak Legia, miała nadal szanse na mistrzostwo. Ktoś jest za to odpowiedzialny i to nie pokazuje siły warszawiaków. Legia ma taką przewagę finansową i infrastrukturalną, że nie powinna mieć kłopotów ze zdominowanie słabej ekstraklasy.
Legia grała na kilku frontach.
- Na całym świecie drużyny grają na kilku frontach. Przez takie szkolenie jakie u nas jest, wszyscy boją się grać systemem środa-sobota. Potem zawodnicy umierają w 60 minucie, bo od początku wpajane jest, że tak częsta gra jest męcząca. Widział ktoś żeby topowe kluby na świecie wymieniały z meczu na mecz praktycznie całą wyjściową "jedenastkę? Zmienia się jednego czy dwóch, a nie dziesięciu.
Legia gra ponad pięćdziesiąt meczów w sezonie. Dla niektórych piłkarzy to od poprzednich rozgrywek nowość. Wszystkie parametry mogą się polepszać, ale na to potrzeba czasu.
- Trzeba doprowdzić piłkarzy do czołówki, ale Henning Berg robi to złymi metodami. Nie wystarczy żeby trener dobrze mówił w innym języku - jesteśmy zakochani w takich metodach, a to nie wystarczy do osiągania dobrych wyników na arenie europejskiej. Nasi szkoleniowcy są coraz lepsi i także potrafią wiele zdziałać.
Którego z polskich trenerów widziałby pan w takim razie przy Łazienkowskiej?
- Nawet Janek Urban mógłby nadal pracować, gdyby ktoś w Legii był cierpliwy. Innych nie brakuje - choćby Jacek Zieliński, który zdobył mistrzostwo Polski z Lechem Poznań. W Polsce szkoleniowcy pracują, ale nie mają zaufania i stabilizacji. Na zachodzie każdy ma prawo do błędów i pomyłek. W naszym kraju, po jakimś czasie, już coś się komuś nie podoba.
Dobrze, ale nie może pan zarzucić, że w Legii nie ma cierpliwości do trenera. Wiadomo, życie toczy się różnie, ale Henning Berg ma ze stołecznym klubem podpisany kontrakt do 2018 roku.
- Niech i zostanie w Legii, mam tylko własne zdanie - na podstawie obserwacji z zewnątrz - lecz znajduje ono potwierdzenie w wynikach stołecznego klubu. Jeśli Legia nie będzie mistrzem Polski, to jak pan to nazwie? Innego słowa niż kompromitacja nie ma.
Brak mistrzostwa Polski będzie porażką, przyznaję.
- Nikt w takim klubie jak Legia, nie przejdzie obok takiej porażki obojętnie. Warszawiacy nie mają przeciwnika w lidze...
Niektórzy uważają, że Lech ma mocniejszy skład od Legii. Ot, choćby Wojciech Kowalczyk...
- Lech ma bardziej perspektywiczny zespół. Linetty, Formella, Kędziora - ci goście mogą wiele osiągnąć w przeszłości. Talenty Legii przeciekły między palcami - Kosecki, Furman, Żyro czy Łukasik. Ostatnio tak samo było z Bielikiem. Niby jest tam akademia, ale jakoś rozchodzi się to po kościach i nie ma z niej korzyści.
Słuchając pana, ktoś może wyciągnąć wniosek, że Legia jest źle zarządzana.
- Najlepiej na pewno nie jest. Legią nie zarządzają fachowcy o wielkiej klasie, a ludzie biznesu. Do futbolu potrzeba trochę praktyki - fajne nazwisko i trochę pieniędzy może nie wystarczyć. Brakuje także dobrego dyrektora sportowego, który byłby ponadczasowy. Nie ma przy Łazienkowskiej myślenia o przyszłości.
Z drugiej strony Legia zarabia, zapewnia dobre warunki piłkarzom, dostaje solidne pieniądze z transferów, a wyniki też są - nie da się inaczej nazwać dwóch mistrzostw Polski i fajnych występów w Lidze Europy. Jeśli założymy, że futbol to też biznes, to chyba nie ma w tym nic złego, że klubem zajmują się fachowcy, którzy dali sobie radę na innym polu działania...
- Dobrze, że w Legii są ambicje, ale powinny się one przekładać na wynik sportowy.
Kto będzie mistrzem Polski?
- To jak wróżenie z fusów. Legia ma przed sobą trudniejsze mecze, niż Lech. Poznaniacy mają wszystko w swoich rękach. Liga jest niestabilna i może stać się wszystko.
Legię pana zdaniem stać na podobną przygodę w europejskich pucharach, jak w tym roku?
- Czym się różni Dnipro od Legii? Finaliści Ligi Europy mają tylko bogatszego właściciela... W kadrze gra wielu zawodników z Ukrainy i nie ma tam wielu obcokrajowców. Przecież oni są mocniejsi od nas, czemu nie możemy grać w takim finale? A my cieszymy się, że Legia wyszła z grupy...
Pieniądze są nieporównywalne...
- Przy większym rozsądku i porządniejszych transferach Legia też mogłaby grać w finale Ligi Europy. Kupowanie takiego Piecha czy Lewczuka to półśrodki... To nie są transfery na Legię.
W momencie transferu do Legii Piech i Lewczuk byli piłkarzami wyróżniającymi się w lidze. Kto z Ekstraklasy nadaje się pana zdaniem do gry w stołecznym klubie?
- (Chwila ciszy). Jeśli myślimy o Legii, która chce coś zawojować w Europie, to przychodzi mi na myśl tylko Kamil Wilczek. Nie wiem też czy to gracz na skalę miedzypaństwową. Europa jest otwarta, trzeba patrzeć szerzej. Lech miał kiedyś fajny skauting w Ameryce Południowej i dobrze to wychodziło. Nie znam struktury Legii i tego, jak ustawił to Michał Żewłakow, zobaczymy jak to będzie wyglądało.
Co pan myśli o sędziach?
- Mam o nich bardzo złe zdanie. Czytał pan mój ostatni felieton (do przeczytania tutaj) i wie pan, że nie podoba mi się zachowanie Zbigniewa Bońka. Najpierw gani Gila, a potem go usprawiedliwia... Błędy były, są i będą, ale najgorszych arbitrów trzeba karać. W ankiecie robionej przez Canal+ zawodnicy wskazali Gila i Borskiego jako najgorszych sędziów. To nie bierze się z nieba. To miarodajna ocena piłkarzy. Szkoda, że potem Przesmycki ładnie wszystkich usprawiedliwi.
Wielu kibiców innych klubów uważa, że jeśli Legia jednak zdobędzie mistrzostwo, to zrobi to dzięki pomocy sędziów...
- Na takie postawienie sprawy też się nie zgodzę, nie można przesadzać, bo suma błędów zawsze wyjdzie na zero. Patrząc jednak na mecz Legia - Jagiellonia to będzie dosyć normalne, że ktoś może pomyśleć, że Gil pomógł legiostom w walce o tytuł. To była spektakularna sytuacja, którą ludzie na długo zapamiętają. Także dlatego, że Legia cieszy się taką, a nie inną sympatią w Polsce.
Pisze pan w felietonie odnośnie karnego dla Legii w meczu z Jagiellonią tak: - Jednoznaczna ocena komentatorów oraz sędziowskich ekspertów nie pozostawiła cienia wątpliwości, że decyzja tego żałosnego rozjemcy była jednym wielkim fałszem. Nie brakowało jednak opinii o tym, że to była słuszna decyzja Pawła Gila. Przykład ze środy - Pierluigi Collina, który jak wiemy był świetnym arbitrem. Jak napisał na Twitterze Krzysztof Stanowski, Włoch stwierdził, że to Gil mógł podyktować i niepodyktować "jedenastki". Sytuacja sporna, ale to nie błąd sędziego z Lublina.
- Jeśli jakiś karny miał być, to minutę wcześniej, w polu karnym Legii. Tak też mówią fachowcy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.