Domyślne zdjęcie Legia.Net

Zdrowy Szałachowski to skarb

Macin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

12.07.2009 20:16

(akt. 17.12.2018 12:08)

Dokładnie rok temu, przed rozpoczęciem sezonu 2008/09, trener Legii <b>Jan Urban</b> powiedział zdanie powtarzane później jak mantra - Największym wzmocnieniem będzie dla nas powrót do zdrowia Sebastiana Szałachowskiego. Minął rok i dziś można tylko powtórzyć opinie naszego szkoleniowca. Obecnie największym wzmocnieniem "Wojskowych" jest bowiem zdrowy "Szałach". W tym okresie przygotowawczym wystąpił w czterech meczach sparingowych, zdobył pięć bramek. Wszędzie jest go pełno, pracuje zarówno w defensywie jak i ofensywie. Tak grającego piłkarza chciałby mieć każdy trener w Polsce.
Zawodnik Legii został już dawno nazwany największym pechowcem ligi. Kiedy był w gazie, strzelał dużo bramek, dostał powołanie do reprezentacji Polski doznał skomplikowanego urazu prawej nogi. Jego leczenie wraz z rehabilitacją trwało półtora roku. Kiedy w końcu w poprzednim sezonie Szałachowski wrócił do gry i z meczu na mecz prezentował się coraz lepiej wydawało się że pech się skończył. Sebastian odzyskał szybkość, sprawność i skuteczność. Jednak wkrótce okazało się, że to nie koniec zdrowotnych perypetii legionisty. W spotkaniu z Cracovią po starciu z Pawłem Nowakiem "Szałach" upadł na murawę i nie wstał z niej o własnych siłach. Po badaniach okazało się, że nastąpiło pęknięcie kości piszczelowej prawej nogi. Tą diagnozą byli załamani wszyscy - kibice, trenerzy, a nawet lekarze. Tylko sam piłkarz się nie załamał i już od pierwszych dni walczył o jak najszybszy powrót do zdrowia. Po pięciu miesiącach leczenia, rehabilitacji i konsultacji rozpoczął pierwsze treningi. Na boisku po raz pierwszy pojawił się w lutym, ale okazało się że noga nadal boli. Szałachowski był jednak bardzo zdeterminowany, pod okiem trenera Ryszarda Szula oraz pod troskliwą opieką doktora Stanisława Machowskiego czynił stałe postępy. Pojawiał się klubie dwa czasem trzy razy dziennie, ćwiczył indywidualnie słuchając przy tym zaleceń lekarzy. Chciał spróbować swych sił pod koniec sezonu, ale trenerzy nie chcieli ryzykować. Szałachowski więc tylko trenował, a to koordynację ruchową, szybkość i wytrzymałość z trenerem Szulem, a to czucie piłki i różnego rodzaju zajęcia z piłką z panem Lucjanem Brychczym. Rozgrywki ligowe 2008/09 dobiegły końca. Okres przygotowawczy do nowego sezonu Sebastian przepracował z drużyną. Pierwsze efekty pracy napawają optymizmem. "Szłach" jest wystawiany przez trenera Urbana jako cofnięty napastnik. Już w pierwszym spotkaniu w Andrychowie strzelił dwie bramki. Kilka dni później pokonał również golkipera Znicza Pruszków. W meczu z rosyjskim Kubaniem Krasnodar był najlepszy na boisku, wziął na siebie ciężar gry, strzelił dwie bramki. W sparingu z Zalaegerszeg również był najlepszy wypracował bramkę i ... doznał urazu. Spóźniony ze wślizgiem obrońca Węgrów trafił w kolano Szałachowskiego. Na szczęście okazało się, ze to tylko stłuczenie, ale przez kilka godzin nikomu nie było do śmiechu. - Oberwałem w kolano, w pierwszej chwili ból był ogromny. Ale teraz jest już lepiej - mówił następnego dnia zawodnik Legii. Szałachowski ma jednak taki charakter i predyspozycje, które narażają go na urazy. Jest to piłkarz, który nigdy nie cofa nogi, nie gra asekuracyjnie. Zauważa to również trener Legii - Sebastian jest ruchliwy, często za szybki dla obrońców. Czuje ogromny głód piłki, wszędzie go pełno. Nie zamierzam z nim jednak dyskutować by zaczął grać asekuracyjnie, nie chcę zmieniać jego charakteru bo jest on zaletą tego piłkarza - tłumaczył Urban. Fakt jest taki, że Szałachowski porządnie oberwał w meczu ze Zniczem, z Kubaniem i z Zalaegerszeg. Nikt inny nie był tak poturbowany jak on. O zdrowie tego zawodnika wszyscy muszą dbać jak tylko potrafią, gdyż obecnie przednia formacja z "Szałachem" w składzie zyskuje ogromnie na jakości. - To prawda, Sebastian jest inteligentnym, wszędobylskim i szybkim piłkarzem. Zagrywanie piłek tak szybkiemu zawodnikowi to czysta przyjemność. Bardzo lubię grać piłki za obrońców lub między nich właśnie na takich piłkarzy jak Szałachowski - mówi pomocnik naszego klubu Maciej Iwański. Beskid Andrychów - 45 minut na murawie, dwie bramki Znicz Pruszków - 45 minut, jedna bramka Kubań Krasnodar - 85 minut, dwie bramki Zalaegerszeg - 45 minut, jedna asysta

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.