Zielek trenerem, ale co dalej?
06.12.2004 23:08
<b>Jacek Zieliński</b> będzie oficjalnie trenerem Legii. Pomagać ma mu <b>Lucjan Brychczy</b>. We wtorek Legia prześle do PZPN pismo z prośbą o przyznanie Zielińskiemu i Brychczemu licencji uprawniających do prowadzenia zespołu ekstraklasy. Pierwszy z nich do tej pory nie myślał o jej wyrobieniu, ponieważ po zwolnieniu <b>Dariusza Kubickiego</b> 1 października tylko tymczasowo prowadził drużynę.
Szefowie Legii wymyślili sobie, że po wyleczeniu kontuzji (zerwanie ścięgna Achillesa) zostanie grającym asystentem doświadczonego trenera, którym - na co wszystko wskazywało - miał zostać Jozef Chovanec. Kiedy przygotowany już był komitet powitalny, Czech się wycofał i na placu znowu został Zieliński. Po niewyraźnym początku radził sobie coraz lepiej, ale klub prowadził negocjacje, z czasem coraz bardziej zaawansowane, z Dariuszem Wdowczykiem. Zieliński zdążył omówić osobiście szczegóły współpracy zarówno z Chovancem, jak i Wdowczykiem. Przez cały czas powtarzał, że praca trenera coraz bardziej go wciąga, jednak wiosną chce wrócić na boisko, bo jeszcze nie czas kończyć karierę. Sprawy potoczyły się inaczej. Szefowie ITI (właściciela klubu), dotąd zakochani we Wdowczyku, rozeźlili się przeciągającymi się negocjacjami i mimo że mogli go mieć bez płacenia sporych pieniędzy jego poprzedniemu pracodawcy, zakomunikowali, że jest za późno na porozumienie. Zieliński nie będzie więc asystentem. Będzie pierwszym trenerem, ale ponieważ nie ma doświadczenia, postanowiono, że dostanie wsparcie Lucjana Brychczego, który w Legii pomagał już wielu pierwszym trenerom. Do obu zawodnicy mają wielkie zaufanie. Tak więc to chyba słuszna koncepcja.
Spotkanie w ITI
- Raczej nie będę trenerem - mówił Zieliński "Gazecie" w niedzielę wieczorem. Okazało się, że chodziło mu głównie o kłopot z uzyskaniem licencji na prowadzenie zespołu w ekstraklasie. Tymczasem kłopotu być nie powinno. 37-letni piłkarz-trener ma 60 występów w kadrze. Znalazł się w Klubie Wybitnego Reprezentanta, co oznacza, że taki dokument dostanie bez kończenia kursów na specjalistycznych uczelniach. - Trochę tylko się martwię, że zostanie trenerem w prawdziwym tego słowa znaczeniu może oznaczać, że pożegnam się z grą w piłkę. Byłoby trudno połączyć funkcje piłkarza i trenera, chociaż niczego jeszcze nie przesądzam. Dobrze jednak, że mam szansę podjąć decyzję w momencie, kiedy mam coś, co wyzwala pasję. Nie odchodziłbym w niebyt - przyznaje Zieliński. Kontrakt podpisze na pewno na dłużej niż na pół roku.
Prezes Legii Piotr Zygo początkowo twierdził, że decyzje zostaną ogłoszone dopiero we wtorek, ale już w poniedziałek wieczorem stosowny komunikat znalazł się w internecie. Nie było sensu czekać do dnia następnego, bo w zaufanym gronie postanowienia podjęto około południa. Najpierw Zieliński i Brychczy w towarzystwie prezesa Zygo oraz członka zarządu KP Legia Jarosława Ostrowskiego odwiedzili siedzibę ITI, gdzie spotkali się z wiceprezesem koncernu Mariuszem Walterem. Potem trenerzy zostali zaproszeni na posiedzenie zarządu klubu ok. godz. 15, gdzie decyzje zostały ogłoszone.
Co z Gawarą?
Ani na jednym, ani na drugim spotkaniu nie było trenera Gawary, wcześniej asystenta Kubickiego, a ostatnio wspomagającego Zielińskiego, i - ponieważ ma licencję - reprezentującego zespół na pomeczowych konferencjach prasowych. - Nie wiem, co ze mną będzie. Nie zostałem zaproszony - powiedział wczoraj wieczorem "Gazecie". Ma prawo być sfrustrowany, chociaż tego nie okazuje. W Legii jest od pięciu lat. Był już asystentem Franciszka Smudy, potem Dragomira Okuki, a po dłuższej przerwie Kubickiego (w międzyczasie prowadził rezerwy). Teraz, gdy panowało "bezkrólewie" na stanowisku pierwszego trenera, uznano, że nie jest godny, zaufaniem obdarzono dotychczasowego podwładnego, bo takim de facto był Zieliński jako zawodnik.
Na wieść o tym, że Gawara zostaje, zdziwili się zawodnicy. Nic dziwnego, że przestawiany jak pionek na szachownicy szkoleniowiec nie może mieć odpowiedniego autorytetu. W każdym razie nadal jest w Legii. A od stycznia zespół będzie miał aż pięciu trenerów, bo dojdzie jeszcze fachowiec od przygotowania fizycznego. Sześć lat temu ówczesny prezes Marek Pietruszka i trener Jerzy Kopa wymyślili Grzegorza Wilczyńskiego. Po jakimś czasie go zwolniono na fali oszczędności i redukcji etatów.
W sztabie trenerskim pozostaje jeszcze Krzysztof Dowhań, specjalista od szkolenia bramkarzy. On jednak ceniony jest nadzwyczajnie. Mówi się, że to najlepszy fachowiec w Polsce, a jako wykładnię, podaje się rozwój talentu Artura Boruca.
Kto odchodzi, kto zostaje?
Z Wenezueli wrócił już Jacek Bednarz i wreszcie skończono z fikcją, ogłaszając, że to nowy dyrektor sportowy (zamiast niego rzecznikiem najprawdopodobniej będzie Piotr Strejlau, choć tego na razie się nie potwierdza). Do niego będzie należeć m.in. sprowadzanie nowych piłkarzy. Już blisko są takie nazwiska jak 18-letni napastnik Legionovii Dariusz Zjawiński, obrońca Dariusz Dudka (choć kwota odstępnego w wysokości 400 tys. euro nadaje się zdecydowanie do zbicia), dyskutuje się o powrocie Aleksandara Vukovicia z greckiego Ergotelis. O nowych twarzach jednak innym razem. Ważniejsze, kto zimą z Legii odejdzie, bo prezes Zygo w niedzielnym programie Polsatu jednoznacznie przyznał, że zmiany w składzie będą, i to spore.
- We wtorek rano spotykamy się w klubie i ustalimy, z którymi zawodnikami się pożegnamy. Nie podam nazwisk, bo byłoby nieeleganckie, gdyby najpierw dowiedzieli się z prasy. A trening mamy dopiero w środę - mówi Zieliński.
Większość tych nazwisk padała już na łamach prasy, można je było ustalić na zasadzie dociekań. Zimą z klubem na pewno pożegnają się Radosław Wróblewski i Leo Kurauvzione. Legia na gwałt szuka klubu, któremu mogłaby chociaż wypożyczyć Anatolija Dorosza. W gronie zagrożonych są obaj Sokołowscy - młodszy ma nawet ofertę od lidera II ligi GKS Bełchatów. Nie wiadomo, co z Dariuszem Dudkiem i Wojciechem Szalą. A wygląda na to, że końca dobiega także wieloletnia przygoda z Legią starszego o dwa miesiące od obecnego trenera, w tej chwili kontuzjowanego Marka Jóźwiaka. Pewne jest, że odszedłby także Mirko Poledica, ale Legia zapłaciła za niego ok. 300 tys. euro i szkoda byłoby tracić gracza kosztującego aż tyle pieniędzy. W tej chwili nie ma bowiem szansy, by sprzedać komuś Serba za podobną kwotę, zaś kontrakt ma kilkuletni. A że każdy z zawodników ma kontrakt co najmniej do czerwca? Każdy można rozwiązać, o ile zapłaci się określoną w nim kwotę.
Kasperczak niewykluczony
Legia postawiła na Zielińskiego i podobno nie szuka innego kandydata. Niby nie szuka, ale przy Łazienkowskiej już nie takie rzeczy widziano. Choćby tę, gdy na stadion niemal wkraczał trener Chovanec i trzeba było odwoływać zapowiedzianą konferencję prasową. W poniedziałek o zainteresowaniu stołecznego klubu Henrykiem Kasperczakiem napisał szerzej "Przegląd Sportowy", wcześniej na zasadzie ciekawostek czy plotek wspominały też inne tytuły, nawet "Gazeta". W środę trener Wisły ma rozmawiać z właścicielem Wisły Kraków i niewykluczone, że straci pracę. Jeżeli zgodzi się na rozwiązanie umowy w zamian za bardzo przyzwoitą rekompensatę, to wtedy nie zażądałby w Legii niebotycznych zarobków. ITI już trzykrotnie rozmawiało o tym krótko z Kasperczakiem, ostatnio w sobotę, już po rozstaniu z Wdowczykiem. Jeżeli nawet taki wariant jest mało prawdopodobny, warto o nim wspomnieć. Tak na wszelki wypadek.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.