
Znalezione na blogach: Poznańskie kłamczuszki
09.06.2013 18:53
(akt. 21.12.2018 15:23)
Wersja, która co chwilę pojawia się w mediach poznańskich, brzmi następująco: Lech zaoferował najpierw 150 tys. funtów, w poniedziałek podbił stawkę do 200 tys., usłyszał, że to mało i się wycofał. Wkroczyła Legia, dołożyła 100 tys. i kupiła piłkarza. Nie.
Było tak. Ojamaa przyleciał do Warszawy, przeszedł testy medyczne, a o godz. 16 w czwartek był gotowy do podpisania kontraktu. Siedział sobie w PKiN-ie, oglądał Warszawę, a do akcji wkroczył Lech. Zaczął podbijać stawkę.
Trochę nie doceniono w Polsce informacji podanej przez „STV Sport”, że „ustalono sumę odstępnego na 300 tys. funtów, ale trzecią ofertę przedstawił Lech. Umowa z Legią powinna być sfinalizowana w ciągu 24 godzin, chyba że Motherwell da się przekonać Lechowi”
Poznaniacy przekonywali, namawiali, przebili nawet ofertę mistrzów Polski, zaoferowali około 330 tys. funtów (piszę około, bo dane, które mam, są w euro). Ojamaa jednak był zdecydowany na grę przy Łazienkowskiej, zapewne też dlatego, że dostał większe pieniądze i będzie miał okazję walczyć o Ligę Mistrzów. Lech jednak namawiał, próbował … Efekt jest taki, że Legia zapłaciła za Estończyka o 30 tys. funtów mniej, niż proponowali wicemistrzowie Polski
Legia nie miała zamiaru dokładać kolejnych funtów, jej oferta została wcześniej zaakceptowana, nie było sensu. Jednak w Motherwell się zastanawiali, ostatecznie zgodzili się na transfer, bo tak chciał sam zawodnik. Właśnie przez ten ostatni zryw negocjacyjny Kolejorza stołeczny klub poinformował oficjalnie o podpisaniu umowy dopiero o 23:30.
Piszę to z jednego powodu. W ostatnich dniach naczytałem się żali, co mnie najbardziej boli, głównie ze strony poznańskich dziennikarzy. Że Legia znowu kradnie piłkarzy, że jest jak za komuny, że nie ma skautingu. Akcje „ogłośmy Rasiak w Lechu, albo Zahorski, to Legia ich weźmie”. Może kogoś to rozśmieszyło, mnie nie. Bardziej zażenowało. Granie na najniższych ludzkich instynktach jest po prostu nie fair. Wielu kibiców, zarówno z Poznania, jak i Warszawy, bardzo emocjonalnie podchodzi do kwestii związanych z ich ukochanymi klubami. Po co ich jeszcze podkręcać i karmić kłamstwami? Żeby zaliczyć kolejne kliknięcie i mieć większe wpływy z reklam? Słabe to.
Przegrać na boisku czy stole negocjacyjnym, to nie wstyd. Po prostu ktoś jest lepszy czy skuteczniejszy, ma mocniejsze argumenty, a ty wstajesz, otrzepujesz się i walczysz dalej.
PS. Od razu uprzedzam, że żadnych jobów w komentarzach nie będę tolerował, wyzywania do siódmego pokolenia wstecz. I tak polskie życie publiczne zdominowane jest przez jad, marudzenie i szukanie dziury w całym.
Blog Adama Dawidziuka można znaleźć w tym miejscu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.