Domyślne zdjęcie Legia.Net

Życie w rytmie samby

Życie Warszawy

Źródło:

15.12.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 15:55)

Mariusz Piekarski, chłopak z Białegostoku, któremu jako jedynemu uda o się zrobić prawdziwą karierę w Brazylii. Ogromny talent, bajeczna technika, precyzyjny strzał , doskonały przegląd sytuacji, po prostu król środka boiska. Miał być mózgiem reprezentacji Polski. Miał . . . - Nie wyszło. Zdrowia zabrakło twierdzi Supermario. Od momentu powrotu z Francji cały czas nękają mnie kontuzje. Jak nie nogi, to mięśnie brzucha. Na Cypr pojechałem, żeby się odblokować. Już w pierwszym meczu mocno mnie poturbowano. Miałem zerwane dwa ścięgna. Przeszedłem już dwie operacje, czekam na trzecią. Po operacji, w sierpniu, Piekarski był pełen optymizmu i zapału. Po rehabilitacji miał wiosnę 2004 roku grać w poznańskim Lechu. W grudniu zaczął już biegać. . . - Truchtałem po lesie i nagle poczułem ból. Znowu uszkodzone wcześniej dwa ścięgna dały o sobie znać. W styczniu wybieram się na kolejną operację, tym razem do Niemiec. Głowa Mario Wiele osób twierdzi, że talent Ma-riusza Piekarskiego nie rozwinął się należycie, bo Mario ma nie chore nogi, ale głowę. Balangi, dyskoteki, piękne kobiety, alkohol to go zgubiło. - Żeby nie moja głowa, to nie doszedł bym do tego, co osiągnąłem. Grałem we wszystkich reprezentacjach Polski. Kupiono mnie i to do Brazylii, a następnie za spore pieniądze do Bastii. Nie byłem zakompleksionym małolatem, a pewnym siebie, wiedzącym, czego chce, nastolatkiem. A teraz coś się odwróciło. Od 18. roku życia wszystko układało się jak trzeba. Miałem dużo szczęścia i to szczęście mi pomagało. Pięć lat urodzaju. I od rozstania się z Bastią kolejne pięć lat niefartu. Coś w tym jest. Już w młodzieńczych latach Mario przejawiał talent do gry w piłkę i. . . zabawy. Niechętnie także przebywał w szkole. - Zawsze trener musiał w moich sprawach interweniowaćw szkole. Prosił nauczycieli, żeby patrzyli na mnie łaskawszym okiem. Piłka pochłaniała mi bardzo dużo czasu: obozy, wyjazdy, mecze. Do nauki się nie przykładałem, choć nauczyciele mówili, że byłem zdolny. Po prostu zdawałem z klasy do klasy. Później nadeszły ciężkie czasy. Cała Polska jeździła do Berlina na handel. Z Markiem Citko także spróbowaliśmy. Pojechaliśmy dwa, trzy razy i uda o nam się dobrze zarobić na papierosach. . . Później Marek z Jackiem Chańko zmienili się nagle z łobuziaków w grzecznych chłopców. Zabrali mnie nawet na spotkanie wspólnoty wiary. Żyłem swoim życiem i nie zamierzałem się w to angażować. Mimo to szanuję ludzi, , którzy mają powołanie do tego. Legendarny Mario Do dziś po Białymstoku krążą opowieści, jak to Mario przyjeżdżał, stawia wszystkim alkohol w knajpach, a za podstawki służyły stuzłotówki. O jego wycieczkach krajoznawczych taksówką po kraju ponoć bardzo chętnie opowiadają warszawscy taryfiarze. - To były czasy, kiedy przyjeżdżałem z Brazylii na Święta. Wiadomo, mając 2-3 tygodnie wolnego i będąc młodym człowiekiem, nikt za mnie nie miał prawa decydować, gdzie i z kim mam pójść. Nie miałem żony. Mogłem sobie robić to, na co miałem ochotę . Rozliczali mnie tylko kibice i szefowie klubu w Brazylii. I co w tym złego, że z kolegami sobie trochę poszaleliśmy. Wszystko odbywało się zgodnie z literą prawa, nie wychodziliśmy poza ramy przyzwoitości. Może się wygłupialiśmy. W młodym wieku różne rzeczy przychodzą do głowy. Na tamte warunki zarabiałem bardzo dobrze. Powodziło mi się lepiej, więc stawiałem kolegom piwo i coś do zjedzenia. A jeżeli chodzi o podkładanie 100-złotówki pod kieliszek, to nieprawda, bo wtedy nie by o banknotu 100-złotowego. . . Mario król O wyczynach Piekarskiego w Rio de Janeiro i Francji krąży sporo anegdot. Ponoć z Romario byli królami Rio. We Francji rzekomo podczas treningów rozmawiał z menedżerami przez telefon komórkowy i na dodatek przyczynił sił , wspólnie z Piotrem Świerczewskim, do zwolnienia trenera Henryka Kasperczaka. - Ludzie lubią dodawać kolorytu. Wiadomo, tam gdzie grałem, nie byłem grzeczny. Wywijałem numery jak każdy normalny, nie zakompleksiony facet. Z Romario grałem krótko. Poza tym otaczał się swoim towarzystwem, biznesmenami. Byliśmy razem na jednej czy dwóch imprezach i to wszystko. Wiadomo było, że piłkarze są pod dużym obstrzałem. Każde wyjście w miasto i od razu by o wiadomo w klubie o wypadzie. Na pewno Romario był królem Rio. Ja nie. W Brazylii byłem wysoko ceniony. Grałem w jednym z największych klubów Flamengo Rio de Janeiro. Moja cena rosła. Z roku na rok więcej za mnie płacili. Byłem mocny psychicznie. A z tym rozmawianiem przez komórkę w Bastii na treningu to bzdura. Jak mógłbym przerwać zajęcia, bo ktoś zadzwonił ? Trochę ze Świrem porządziliśmy, ale raczej się nie wychylałem. Nie znałem przecie języka. A z Kasperczakiem to totalna bzdura. Po pierwsze ja nie umiałem mówić po francusku, a po drugie, to trener Kasperczak mnie ściągnął . Jak ja mogłem go zwolnić? Załatwili to starsi zawodnicy. Kasperczak nie miał poparcia wśród nich i Francuzi ukartowali jego wyrzucenie. Specjalnie przegrali mecz. Mario kobieciarz Zawsze by postrzegany jako hulaka, bajerant, goguś. Mówiono, nawet, że bierze narkotyki. Czy rzeczywiście tak szalał ? - Tak. Ale kto mnie zna osobiście, wie, że to zawsze by o w granicach rozsądku. U mnie zawsze na ustach gościł uśmiech. Ale i tak w życiu się zdarza. Trudno. Ale chyba to dobrze, że lubię kobiety, a nie mężczyzn. Chociaż nie wiem, czy teraz za to nie jestem bardziej ganiony niż ci, co występują u pani Ewy Drzyzgi w programie Rozmowy w toku . A narkotyki? To bzdury. W życiu nawet papierosa nie zapaliłem. Jeżeli mam ochotę na chwilę otępienia, to idę do dyskoteki ze znajomymi, wypiję parę piwek, pośmieję się i już jest dobrze. Lubię się modnie ubierać, bo człowiek powinien dbać o siebie. A dzisiaj jest tak, że faceci bardziej dbają o siebie niż kobiety. Jak widzę pannę w pumpach albo w porozszerzanych dziwolągach, to mnie od razu od niej odrzuca. To ma być kobieta, a nie jakaś rapwoman. A że używam żelu czy chodzę na solarium to dzisiaj normalne. Mam słabość do samochodów. W sumie miałem ich chyba ze 25 i nie były one marki Fiat. Mnóstwo pieniędzy straciłem na ich zmianę. Co do złota, to ono zawsze kłuje ludzi w oczy. Czasami źle myślą o mnie, dlatego już nie noszę . Złoto po prostu się zmęczyło i odpoczywa w domu. . . Dziś mam 29 lat i trochę inaczej na to wszystko patrzę. Mario i bułka z masłem Do legend przesz o stwierdzenie Mario aby na bułkę z masłem dali zarobić. - Zawsze śmiałem się, że aby na bułkę z masłem dali, a do kaszanki zawsze sobie dołożę. Dzisiaj można powiedzieć, że takie moje plany były związane z Lechem Poznań . Przez pierwsze pół roku nie chciałem zarabiać żadnych pieniędzy kontraktowych, a grać za same premie. Oczywiście miałem się zastanowić nad tym, co w następnym roku czy dwóch latach. Ale wszystko zależało od tego, jak się zaprezentuję w pierwszym półroczu. Szkoda trochę czasu, pieniędzy, a najbardziej zdrowia. Przede mną kolejna operacja i długi okres rehabilitacji. . . Nie wiem, kto mnie zechce, gdzie będę grał . Na pewno chciałbym, żeby by to klub, który ma sporą widownię. Gra się dla kibiców. Wiadomo, że to mój zawód, ja z niego muszę żyć. Dzisiaj każdy kibic i człowiek powinien zrozumieć, że piłkarze nie muszą kochać klubów. Ten, kto twierdzi, że kocha klub, łże. Kochać można żonę, dzieci, kochankę, a do klubów pozostaje sentyment. W środku, w sercu zawsze zostanie nazwa Legia i ten klub. Najprawdopodobniej nigdy już do niej nie wrócę jako zawodnik. Popisy Mario Wiele osób twierdzi, że wpływ na kontuzje ma niesportowy tryb życia. Mario , mimo treningów, występów na boisku, popisywał się także w innych miejscach, niekoniecznie związanych ze sportem. Od 18. do 23. roku życia to, co ja wyrabiałem, żadnemu trenerowi nie pomieści się w głowie. Grałem i nie miałem kontuzji. Kopali mnie, gdzie się dało i nic. Ale byłem młody, miałem wiele nocy nieprzespanych, prowadziłem beztroskie życie. To nie wina alkoholu. To po prostu zużycie materiału. To tak jak z samochodem. Kiedy jest nowy, wszystko gra, a po paru latach użytkowania wszystko się sypie. W piłkę zacząłem grać, gdy miałem 8 lat, dziś mam 28 lat. 20 lat biegam za piłką i po 15 zaczęło coś się dziać z moim organizmem. Nie poddam się jednak, nie zostawię piłki. Lubię to robić i będę grał, dopóki lekarz, i to dobry, nie powie mi szczerze – „nie będziesz pan mógł już uprawiać piłki, bo za chwilę nie będziesz pan mógł chodzić”. Mario bigamista Ostatnio oprócz pecha ze zdrowiem Mario ma tak e kłopoty z kobietami. Został oskarżony i osądzony za bigamię. - Nie wiedziałem, że po portugalsku rozwód to jest di vorsio, myślałem, że separado. Podpisałem jakieś dokumenty. Zapłaciłem ze 3 tys. dol. adwokatce i zrozumiałem, że jestem wolny. A po roku powtórnie się ożeniłem. W rozmowie z pierwszą żoną, Kelly ( miss Brazylii przyp. red. ) , dowiedziałem się, że nie mogłem się ożenić po raz drugi, ponieważ nie miałem rozwodu, a podpisałem akt separacji. No i w akcie żalu doniosła na mnie. Mamy dziecko, więc kontaktowałem się z nią . Kupiłem jej nawet dyskotekę. Po pięciu latach w końcu zrozumiała, że do niej nie wrócę i w końcu, trzy dni temu, w piątek, uzyskałem prawny rozwód. Ten rok jest dla mnie najgorszy w życiu. Dwie operacje, nieuregulowana sprawa z Anorthosisem Famagusta, a na dodatek zostałem bigamistą. Nie dość, że drugi rok nie zarabiam, to jeszcze co chwila dostaję po głowie. A za coś trzeba żyć i regulować rachunki. Małżeństwo z drugą żoną jest ważne, tylko muszę zapłacić karę i koszty postępowania sądowego za tę bigamię. Wyrok jest sprawiedliwy, jakąś karę musiałem ponieść. Szkodliwość społeczna czynu była znikoma. Bardziej cała sprawa zaszkodziła mi w mediach. Mam trochę żalu, bo przecież nie zabiłem człowieka, prowadzić samochód po pijanemu. Okazuje się, że tacy są lepsi, ode mnie bigamisty. Po mnie to spływa, ale bardziej boli bliskie mi osoby. Świat według Mario Żyję z pieniędzy, które oszczędziłem. Grubo ponad 100 tys. dol. są mi jeszcze winni decydenci Anorthosisu. Odzyskać je, odzyskam, ale muszę poczekać. W planach mam otworzenie jakiegoś biznesu. Do pewnego standardu przyzwyczaiłem się już i ciężko odzwyczaić się. Mam nadzieję, że w lipcu już zacznę grać w piłkę. Rehabilitacja powinna potrwać 4-5 miesięcy i wrócę do piłki. Trudno, będę zaczynał od zera, jak niemowlak. Cztery lata jeszcze sobie pogram, jak pozwoli zdrowie. A później. . . Plany i pomysł na życie też mam. Na piłce świat się nie kończy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.