Mistrz 1955
fot. Księga na 100-lecie

Blog: W odpowiedzi na paszkwil z YouTube-a, cz. 2/2

Redaktor Besni(L)

Besni(L)

Źródło: własne, YouTube, legia.warszawa.pl

22.01.2025 13:00

(akt. 22.01.2025 13:09)

Witam, w drugiej części mojej odpowiedzi na dobrze znany paszkwil z YouTube-a, który od 2007 r. zrobił już 129 tys. wyświetleń. W tej części będzie o kwestiach związanych z rzekomym osłabianiem pozostałych drużyn tj. rozwiązanie Wawelu Kraków oraz sprawa powoływania zawodników mistrzowskiej Polonii Bytom, co skutkować miało jej późniejszym spadkiem. Dodatkowo okoliczności zdobycia dubletu oraz odniosę się do samej końcówki filmiku i wyjątkowo nietrafnych wnioskach autora, jakie z całej tej historii wyciąga. Polecam zacząć od części pierwszej, żebyś wiedział, o czym w ogóle jest mowa - pisze w nadesłanym do nas tekście Besni(L). Zachęcamy do lektury i dyskusji.

- Pierwsza część tekstu

03:09 - 03:23

W tym miejscu autor przechodzi do sprawy beniaminka OWKS Wawel, który w 1953 r. sięgnął po tytuł wicemistrza kraju. Przede wszystkim musimy sobie uświadomić jedno - skoro osiąganie sukcesów zawodnikami powoływanymi do wojska to zło w czystej postaci (taką narracje forsuje ten filmik) to jakim cudem autor lituje się nad Wawelem, który właśnie osiągnął ten sukces systemem powołań do wojska. Wawel nie bazował na własnych wychowankach, wszyscy zawodnicy, którzy trafili do CWKS-u uprzednio zostali wyrwani przez Wawel z macierzystych drużyn. Przykładowo utalentowany bytomianin Edmund Kowal wystąpił w meczu towarzyskim z rezerwami Wawelu, po którym wręczono mu bilet do wojska. Kilka miesięcy później zadebiutował w lidze w barwach Wawelu i był na ustach wszystkich. Ówczesny trener Wawelu - Artur Walter widział w nim wielki potencjał, więc zostawał z Kowalem po treningach i trenowali indywidualnie. Podobnie było z Marcelem Strzykalskim, który służbę wojskową rozpoczął w Garnizonowym WKS w Kielcach, a następnie na wniosek działaczy Wawelu został służbowo przeniesiony do Krakowa. Albo Robert Grzywocz trafił jako poborowy do Garnizonowego WKS w Bielsku, skąd też przeniesiono go do Wawelu. Do CWKS z Wawelu trafili jeszcze: Stanisław Bitner (w 1952 r. Wawel ściągnął go z drużyny Naprzód Lipiny) i Eugeniusz Piechaczek (w 1951. jako wojskowy trafił do Wawelu z AKS Chorzów), Andrzej Danielowski (do Wawelu trafił z AKS Chorzów, po 10 meczach w CWKS wraca do reaktywowanego Wawelu), Jan Mądry (ściągnięty do Wawelu z chorzowskiego Ruchu, rozegrał w CWKS-ie jeden mecz, po roku już go nie było), Henryk Hajduk (piłkarz grający w okularach, do Wawelu jako poborowy trafił z chorzowskiego Ruchu, w CWKS rozegrał 12 meczów i po roku go już nie było) i to wszyscy, reszta musiała szukać innych klubów. Z czołowych zawodników ówczesnego wicemistrza Polski nie trafili m.in. bramkarz Wiesław Pajor, reprezentacyjni obrońcy Roman Durniok i Kazimierz Kaszuba oraz napastnik Wiesław Uznański. Poza tym ostatnim cała reszta wróciła do Wawelu, który w dniu 15 stycznia 1955 r. został reaktywowany za zgodą MON i decyzją ówczesnego odpowiednika PZPN-u włączony do rozgrywek II ligi.

Zdobycie wicemistrzostwa i upokorzenie w ten sposób stołecznej centrali nie było jedynym powodem przeobrażenia OWKS-ów w regionalne filie CWKS-u. Jak nietrudno się domyślić, wojsko w tamtym czasie nie stanowiło monolitu, wręcz przeciwnie, było to następne pole w tym systemie na którym krzyżowały się różne interesy. Rywalizacja sportowa z innymi zrzeszeniami wcale nie zbliżyła do siebie klubów wojskowych. Okręgowe, a nawet garnizonowe WKS-y pragnęły się wykazać i pokazać swoje miejsce w wojskowej hierarchii poprzez rzucenie rękawicy stołecznej centrali. Do tego dołożył się osobisty spór jaki toczył gen. Popławski z dowódca Krakowskiego Okręgu Wojskowego - gen. Bolesławem Kieniewiczem. Centrala zażądała posiłków z Krakowa wobec nieefektywności piłkarskiej CWKS-u, zwłaszcza, że kluczowym zawodnikom kończyła się służba wojskowa. Gen. Kieniewicz nie miał zamiaru okazywać uległości i otwarcie zamanifestował swój sprzeciw wobec wojskowej hierarchii. Ten bunt szybko został spacyfikowany w listopadzie 1953 r. kiedy cały wojskowy sport został podporządkowany CWKS-owi.

Kazimierz Górski na łamach książki "Pół wieku z piłką" wspomina:

"Rywalizacja toczyła się nie tylko między zawodnikami, w większym chyba stopniu między działaczami. Pamiętam rozmowę jaką ze mną i Wacławem Kucharem odbył prezes Legii, gen Popławski przed meczem w Krakowie.
- Jak ja ludziom w oczy spojrzę, jeśli się nie popiszecie? A marszałkowi co ja powiem? Że w Krakowie lepsi, bo Kieniewicz rządzi wojskiem i sportem? Przecież macie wszystko co potrzeba i nawet więcej, jeśli zajdzie taka konieczność.
- Nie w tym rzecz, na wynik w sporcie trzeba niejednokrotnie długo pracować składa się nań wiele czynników - usiłował mu tłumaczyć "profesor".
- Przecież się nie wystraszycie jakiegoś tam, no jak mu, tego ich trenera?
- Walter to bardzo ambitny i sporo już umiejący szkoleniowiec - odpowiedział Kuchar - nie zmarnował czasu podczas pobytu na Węgrzech."

Dla gen. Kieniewicza sport był po prostu kwestią ambicjonalną. Zobaczył on w nim swoją szansę na awans ze zwykłego dowódcy okręgu wojskowego w Krakowie na kogoś ważnego w stolicy, a może nawet w samym MON-ie.

Decyzja ta została krytycznie oceniona w jubileuszowej księdze wydanej na 50-lecie (str. 476):

Warto tutaj poruszyć sprawę dotyczącą ogólnej koncepcji sportu wojskowego, a mianowicie - likwidacji terenowych OWKS. Krok ten w pewnym stopniu zahamował dynamiczny rozwój tych ogniw sportu wojskowego, ogniw pracujących dobrze, przynoszących pożytek. Stało się tak, ponieważ nie potrafiono wówczas pogodzić interesu ogólnego wojska z interesami rywalizujących ze sobą na arenie sportowej okręgów. I jak nierzadko bywa - dziecko wylano z kąpielą - rozwiązano OWKS-y, wyrządzając szkodę sportowi wojskowemu.

Jak już wspomniałem wcześniej na przykładzie Wawelu, decyzja ta została cofnięta w 1955 r. i dotychczasowe OWKS-y wróciły do łask.

03:24 - 03:37

Polonia Bytom, która była jednym z kilku kontynuatorów tradycji Pogoni Lwów zdobyła tytuł mistrzowski w roku 1954. Mistrzostwo to osiągnięte zostało "rzutem na taśmę", przed ostatnią kolejką faworytem do mistrzostwa był chorzowski Ruch, który grał mecz z Gwardią Warszawa i do tytułu potrzebował zwycięstwa. Chorzowianie byli bardzo pewni siebie - do tego stopnia, że zamówili sobie orkiestrę. Ostatecznie Ruch swój mecz tylko zremisował, co dawało mistrzostwo bytomskiej Polonii. Autorami tego sukcesu byli przede wszystkim legendarny Kazimierz Trampisz, Helmut Cichoń (obaj nigdy w CWKS-ie nie zagrali), Henryk Kempny (o którym będzie jeszcze mowa) i jeszcze ktoś, a mianowicie lwowianin Wacław Sąsiadek, zawodnik, który dopiero co zakończył służbę wojskową w CWKS-ie (w tym miejscu odsyłam do słów Stanisława Mielecha z pierwszej części mojego tekstu o wojskowych transferach Legii).

Autor podaje, że jeszcze w tym samym roku do CWKS-u trafili czołowi zawodnicy Polonii Bytom: Mahseli, Kempny, Ciupa i Cehelik. Jeżeli mamy być skrupulatni i twardo trzymać się faktów, to po mistrzowie Polonii jedynie dwóch pierwszych trafiło do CWKS-u tuż po sezonie (poza nimi był jeszcze trzeci - Jan Bem, którego autor nie wymienił, w CWKS-ie pełnił on rolę rezerwowego bramkarza, który bardziej przeszkadzał niż pomagał) i tylko jeden z tych trzech piłkarzy (Kempny) miał istotny wpływ na zdobycie mistrzostwa przez bytomską jedenastkę. Co do reszty z zawodników wskazanych przez autora, to Czesław Ciupa do CWKS-u trafił dopiero w 1956 roku (czyli w czasie, którego omawiany filmik już nie obejmuje). Podobnie Andrzej Cehelik trafia do CWKS-u rok wcześniej (1953) i to nie bezpośrednio z samej Polonii, tylko z Garnizonowego WKS-u w Bielsku, piłkarz ten po zdobyciu z CWKS-em "dubletu" w 1956 r. trafił na 6 lat do Polonii Warszawa. Jak nietrudno się domyślić piłkarze świeżo upieczonego mistrza budzili w kraju szerokie zainteresowanie i to nie tylko wśród włodarzy wojskowych. Jak wspomina w swoich wspomnieniach Henryk Kempny po sezonie mistrzowskim zgłaszał się do niego dyrektor kopalni Radzionków, który za grę w jego klubie obiecał mu status górnika dołowego, a co za tym idzie "wyreklamowanie" od wojska. Dla Kempnego bardziej przekonująca była jednak propozycja pułkownika Malczewskiego, który ostatecznie namówił go na grę w CWKS-ie. Po tym jak Kempny zakończył służbę wojskową działacze wojskowi próbowali zatrzymać go na dłużej, namawiając na dodatkowy rok służby, a potem - podobnie jak w przypadku Brychczego - grali na zwłokę. W grudniu 1956 r. znów reaktywował się PZPN na starych zasadach i to jego decyzją Kempny został zwolniony z Legii i mógł wrócić do bytomskiej Polonii.

W sprawie Henryka Kempnego pisał tygodnik "Życie Bytomskie", 1958, nr 4 w artykule pt. "W której drużynie będzie grał Henryk Kempny?":

" Najlepszą tego ilustracją mogą być wypowiedzi działaczy Legii na walnym zebraniu, jakie odbyło się w War­szawie w początkach stycznia br. Kto dał Kempnemu zwolnienie z wojska? Czy robi się jakieś starania, aby zatrzymać go w Legii? — padały pytania co bardziej krewkich działaczy warszawskich jak podaje „Przegląd Sportowy'. Wysuwa się jeszcze szereg in­nych argumentów w rodzaju: Przecież Kempny będący ofi­cerem WP został zwolniony z wojska na własną prośbę, a w Legii grał nadal i to dobrowolnie .
(...)
Wiemy bowiem, że Henryk Kempny zwolnił się z wojska, aby wrócić do Bytomia i grać w drużynie, gdzie rozpoczął swoją karierę piłkarską to znaczy w Polonii. Na prośbę kie­rownictwa Legii zgodził się grać jeszcze jeden sezon w warszawskiej drużynie, jed­nak już wtedy zapewniano go, że po rocznym okresie otrzyma na pewno zwolnienie. Działacze Legii uważali bowiem, że w ciągu roku zdo­łają skompletować odpowie­dnio mocny skład, aby utrzymać się w czołówce na­szego piłkarstwa. Po odejściu w ubiegłym roku z Legii Edwarda Szymkowiaka, Ernesta Pola i Edmunda Kowala oka­zało się, że były mistrz Pol­ski straci! wiele na swojej wartości, a obecnie, kiedy Legię chcą opuścić Henryk Kempny, Antoni Masseli i Lucjan Brychczy zespól war­szawski pozostałby w naszej ekstraklasie zwykłą przecięt­nością, a to przecież nie od ­powiada działaczom Legii
(...)
Henryk Kempny mieszka nastale w Bytomiu, tu chce się uczyć i zdobywać zawód górnika, tu związany jest z rodziną, znajomymi ł macierzy­stym klubem sportowym Po­lonią. „Przegląd Sportowy” pisze, że „ostatnim klubem macierzystym Kempnego stała się Legia. Aby przejść do in­nego, obojętnie jakiego klu­bu, Kempny musi otrzymać z Legli zwolnienie. Czy je otrzyma?”. Nam jednak wydaje się, że zgodnie z postanowieniami PZPN Kempny po zakończeniu służby wojskowej czy to jako oficer WP czy też jako instruktor sportowy musi otrzymać zwolnienie. Wszystkie kruczki stosowane przez działaczy warszawskich muszą w tym wypadku zawieść. Wo­lą bowiem Henryka Kempnego jest grać w bytomskiej Polonii. Oświadczył on, iż choćby miał przez jeden rok nie grać, uczyni zadość prze­pisom karencyjnym, ale w Legii grał nie będzie."

03:39 - 04:22

Owszem CWKS jako pierwsza drużyna w historii polskiej piłki sięgnęła po "dublet". Udało się to zrobić głównie dzięki zatrudnieniu rok wcześniej węgierskiego trenera - Janosa Steinera, z którego zdaniem liczył się nawet gen. Popławski i to głównie on wskazywał palcem zawodników, których chciałby mieć w zespole. Wiadomo, że latach 50. jedną z większych potęg piłkarskich na świecie były właśnie Węgry. Reprezentacja Polski również zatrudniła węgierskiego trenera - Andro Hajdu. Tysiące polskich kibiców oglądało w tym czasie na ekranach kin film dot. meczu stulecia Anglia-Węgry 3:6 na Wembley. Trener Steiner znakomicie poukładał zespół, do tego ściągał do swojego zespołu graczy, którzy wcześniej byli ze sobą ograni.

Sezon 1955 był dla CWKS-u szczęśliwy także dlatego, że po raz pierwszy od bardzo dawna odbyło się bez przedsezonowego, masowego odpływu zawodników. Z zawodników kluczowych drużynę opuścili jedynie: Grzywocz, Piechaczek i Gogolewski. Trener "Jancesi" miało w końcu wyrównaną kadrę, którym mógł obsadzić wszystkie pozycje.

Dzięki kontaktom Steinera udało się załatwić przedsezonowy obóz przygotowawczy razem z graczami Honvedu Budapeszt na Wyspie św. Małgorzaty. Właśnie to zgrupowanie i wspólne treningi oraz kontakty z węgierską drużyną spowodowały, że CWKS doszedł do życiowej formy. Puchar udało się zdobyć po pokonaniu w finale Lechii Gdańsk 5-0, natomiast o mistrzostwie zdecydował dwumecz z beniaminkiem - Stalą Sosnowiec składającą się głównie z "rezerwistów", którzy mieli przeszłość w OWKS-ach. Trener Steiner do osiągnięcia dubletu potrzebował zaledwie 16 graczy, ponieważ była to drużyna składająca się głównie z poborowych, to jego średnia wieku była najmłodsza w lidze i wynosiła zaledwie 22,5 roku. Eksperci piłkarscy nazywali drużynę CWKS-u "samograjem".

Dalej autor prezentuje nam dwa zdjęcia drużynowe, na których każdy z zawodników ma na sobie herb swojego byłego klubu. Widać, że autorowi nie chciało się dokładnie sprawdzić metryk tych piłkarzy, albowiem jedynym wychowankiem w tamtym czasach był warszawiak z Targówka - Henryk Grzybowski (chociaż samych warszawiaków było więcej np. Jerzy Woźniak), który zaczął trenować piłkę nożną w Legii jeszcze przed erą CWKS-u. Cała reszta to byli poborowi, którzy skądś przyszli. Co najważniejsze herby które wkleił autor, nie zawsze prezentowały klub macierzysty danego zawodnika, bo już w tamtym czasie pozostałe kluby także bawiły się w kaperownictwo. Więcej na ten temat w moim dwuczęściowym tekście nt. wojskowych transferów.

04:26 - 04:31

Tak, Polonia Bytom w sezonie 1955 faktycznie spadła z ligi, jednak, po co wprowadzać widza w błąd i tworzyć w jego głowie fałszywy obraz Polonii, która została przez CWKS doprowadzona do upadku. Fakty były takie, że Polonia już po roku wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej, w latach: 1958, 1959 i 1961 zajęła drugie miejsce w lidze, a w roku 1962 sięgnęła po tytuł mistrzowski, mając w składzie byłych zawodników Legii. Przykładowo bramka Polonii Bytom była obstawiona przez byłych legionistów m.in. wspomniany w pierwszej części Henryk Skromny (podobno znalazł sobie w Bytomiu dziewczynę) oraz najlepszy bramkarz w naszej historii - Edward Szymkowiak. W "historiografii" tego klubu spadek do II ligi w 1955 r. stanowi nic nie znaczące potknięcie. Poza tym straty kadrowe na rzecz CWKS-u, to nie był jedyny czynnik, który ten spadek spowodował, wspomina o tym "Trybuna Robotnicza", 1955, nr 271 w artykule pt. "Więcej kondolencji niż gratulacji":

Szczególnie przykry jest spadek zeszłorocznego mi­strza Polski, Polonii Bytom. Wprawdzie już na początku rozgrywek wiadome było, Iż poloniści w wyniku dotkli­wego „upływu krwi“ nie będą tym zespołem, co w rozgrywkach r. 1954, to przecież do ostatniej, wczorajszej niedzieli nie chciało się wierzyć, że spadną. Przez cały sezon nie udało się trenerowi Koncewiczowi wypełnić luk, powstałych wskutek odejścia Kępnego, Masselego, Bema i in. Kontuzje szeregu czołowych graczy (Narłocha, Kaudera, Skromnego) dopełniły reszty. Nic nie pomógł ambitny zryw w końcówce (zwycięstwo nad Włókniarzem Lodź, remisy z CWKS-em i z Ruchem na wyjazdach). W roku przyszłym Bytom oglądać będzie drugoligowe derby: Polonia — Gór­nik.

04:33 - do końca

W samej końcówce autor filmu próbuje zaaplikować odbiorcom swoje własne mylne wnioski, jakie sam wyciągnął po zapoznaniu się z tą historią. Przede wszystkim twórca popełnił jeden kardynalny błąd. Widać, że zabrał się do pracy w trakcie poznawania historii, przeczytał dwie pozycje książkowe - które widzimy w jego bibliografii - zinterpretował wszystko pod swoją z góry założoną tezę i bez czytania dalej podjął się misji zapoznania internautów z "nieznaną historią". W tym zawarta jest również odpowiedź, dlaczego do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się kolejnej części, pomimo, że była ona zapowiadana i pomimo faktu, iż tytuł wskazuje, że jest to dopiero część I cyklu. Po 1955 i 1956 roku nie nadeszła żadna fala sukcesów, gdyż na fali zmian politycznych jakie przetoczyły się przez kraj w październiku 1956 r. sport dotknęły przeobrażenia, które nie pozwalały już na utrzymanie starego porządku i w efekcie czego projekt pod nazwą "polskie CSKA" nie przetrwał próby czasu i poszedł w odstawkę. W marcu 1955 r. kluby otrzymały prawo przybierania nazwy takiej, jaką sobie życzą, a pierwszym klubem, który skorzystał z tego była Cracovia. W Legii udało się to stosunkowo późno. O pierwszej planach przywrócenia tradycyjnej nazwy donosił już w grudniu 1956 r. "Express Wieczorny", 1956, nr 297:

Warszawskim kibicom sportowym już dziś stoi przed oczyma wizja piłkarskich derbów Warszawy Polonia — Legia (CWKS ma przyjąć tę tradycyjną nazwę), które ze względu na ogromne zainteresowanie musiałyby odbywać się na Stadionie Dziesięciolecia."

Cała tradycja Legii zostaje przywrócona w dniu 26 stycznia 1957 r. kiedy w świetlicy klubu spotkał się zarząd klubu z aktywem społecznym składającym się głównie z zawodników przedwojennej Legii. W tym miejscu polecam wpis na blogu Grzegorza Karpińskiego, który szeroko rozpisał się na ten temat w notce pt. "Przyszli upomnieć się o Legię". Od tego momentu Legia przystąpiła do rozgrywek pod nazwą "WKS Legia" oraz przywróciła tradycyjny herb lat 1926-1950 (ten z czarnym pasem). Jednak kwestie tytularne i symboliczne, to nie były jedyne reformy, które czekały klub w tamtym czasie. "Przegląd Sportowy", 1957, nr 88 w artykule pt. "Rewelacyjne zmiany w sporcie wojskowym":

W najbliższym czasie we wszystkich większych skupiskach garnizonowych powstanie ok. 60 Wojskowych, Klubów Sportowych (WKS), zorganizowanych na tych samych zasadach co i kluby cywilne. A więc osobowość prawna (z rejestracją w Radach Narodowych), własny budżet (zasada rozrachunku gospodarczego), swobodny wybór władz klubu (w tajnym głosowaniu), prawo zrzeszania się w Związkach Sportowych (z przyjęciem Obowiązków i praw, wynikających z tego członkostwa), podporządkowanie się kontroli państwowych władz sportowych (KKF). Dalej, rzecz szczególnie ważna otwarcie bram, klubów dla cywilów (łącznie z prawem zasiadania we władzach klubu) oraz likwidacja monopolistycznych uprawnień CWKS, które przekształcą się w zwykłe WKS.

Opisane wyżej zmiany zostały wprowadzone w życie na kolejnym zebraniu działaczy w dniu 2 lipca 1957 r. Wtedy właśnie przekształcono jednostkę wojskową w stowarzyszenie sportowe, uchwalono nowy statut z wybieralnymi, a nie nominowanymi władzami. Przyjęto także nowe barwy oraz nowy herb, które obowiązują do dnia dzisiejszego. "Przegląd Sportowy, 1957, nr 100, w artykule "WKS Legia zamiast CWKS":

"2 lipca przestał istnieć Centralny Wojskowy Klub Sportowy w Warszawie. Na Walnym Zgromadzeniu dotychczasowych członków CWKS postanowiono powołać do życia nowy klub pod tradycyjną nazwą Wojskowy Klub Sportowy Legia. Uchwalono statut klubu (osobowość prawna, podporządkowanie się kontroli nie tylko MON, ale i państwowych władz sportowych, zrzeszenie cywilów, władze klubu z wyborów) przyjęto nowe barwy i odznakę klubu (barwy: biało - czerwone - zielono - czarne, odznaka: dawna odznaka przedwojennej Legii z zamianą czarnej przekątnej na biało-czerwoną). Wybrano prezesa klubu. Prezesem został gen. bryg. Jerzy Duszyński. W zarządzie obok wojskowych zasiedli także działacze cywilni. Były szef CWKS płk- Malczewski otrzymał w dowód uznania jego zasług na polu sportu wojskowego tytuł honorowego członka WKS Legia"

Jednym z największych błędów, jakie popełnił piłkarski CWKS za czasów swej krótkiej 7-letniej historii, było zaniedbanie kwestii szkolenia juniorów i wychowania nowego pokolenia piłkarzy przywiązanych do barw klubowych i samego miasta. Ciągły napływ czołowych zawodników, którzy odbywali w CWKS-ie zasadniczą służbę wojskowa spowodował, iż młodzi, utalentowani zawodnicy nie mieli szansy zagrać w pierwszym zespole. Co gorsza, CWKS do szkolenia młodzieży (zaczął to robić dopiero po 3 latach od założenia) nie przywiązywał praktycznie żadnej wagi. Juniorzy nie widzieli w CWKS-ie żadnych perspektyw rozwoju w wyniku czego odchodzili do innych zrzeszeń. Z CWKS-u odszedł praktycznie w komplecie zespół juniorów, który zdobywał wicemistrzostwo Polski. Znowu potwierdza się moja teza z pierwszego mojego artykułu na tej stronie - "wojskowe transfery" były zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

Stopniowo zaczęło się to zmieniać w połowie lat 60. Wówczas trzon zespołu zaczęli stanowić zawodnicy z Warszawy i okolic, tacy jak: bramkarz Władysław Grotyński, obrońcy: Władysław Stachurski, Andrzej Zygmunt, Antoni Trzaskowski czy pomocnik Jacek Żmijewski, a jedynym, kto został z górnośląskiego, masowego zaciągu z lat 50 był Lucjan Brychczy. Nie twierdzę, że poborowi przestali trafiać do Legii, jednak nie było to już tak masowe i tak bezczelnie robione jak za czasów CWKS-u.

Wróćmy jednak do interesującego nas filmiku. Pod sam koniec autor prezentuje dowody na to, że Legia jest dumna ze swojej historii, pokazując vlepki wydane w roku 2004 przez grupę "UltraBounce'03" oraz tapetę z "laską", a wszystko to zawiera hasło "historia, której nie dorównacie" oraz prezentuje lata, w których Legia zdobyła tytuł mistrzowski. Jak dobrze wiemy hasło "historia, której nie dorównacie" dotyczy sukcesów, jakie klub odniósł, a te były nie tylko w latach 50. Całej historii Legii też nie można sprowadzać jedynie do tego okresu. Herodot99 w swoim "dziele" stara się forsować nieprawdziwą tezę, iż Legia utrzymała stan z lat 50. i w ten sposób osiągała dalsze sukcesy. Po prostu zanim usiadł do pracy nie zapoznał się z całością materiału, którą widocznie miał przeczytać przy okazji dalszej pracy nad swoim cyklem. Wiadomo, że Legia będzie chwaliła się "dubletami" z lat 50., bo były to sukcesy wywalczone na boisku, a - jak pokazał ten tekst - samo oparcie kadry na zawodnikach "powoływanych" nie było gwarancją najwyższych osiągnieć, a niekiedy rodziło też problemy. Legia nie będzie niczego się wyrzekała, tak samo, jak nie ma zamiaru robić tego Ruch Chorzów, który zdobył mistrzostwo w 1951 r. poprzez zdobycie pucharu, a nie wygranie ligi. Zasada ta została ogłoszona przed sezonem i wszyscy się na nią zgodzili.

Autor wstawił też zdjęcia dwóch szali prezentując człon CWKS. Otóż może nie każdy o tym wie, ale to, że dzisiaj nosimy szale z nazwą CWKS, czy wciąż śpiewamy o CWKS-ie, nie oznacza wcale, że nawiązujemy do CWKS-u lat 50. U nas nie wygląda to tak jak w Poznaniu, gdzie nazwa klubu z tamtych lat przetrwała w mowie potocznej, w wersji gwarowej. Ruch kibicowski na Legii narodził się na początku lat 70., powstanie "Żylety" datowane jest na rok 1973. Dokładnie w tym samym roku, klub zmienił oficjalną nazwę na "CWKS Legia Warszawa" (dokładnie wydarzyło się to 7 sierpnia 1973 r.) i nie miało to wcale na celu przywrócenie Legii uprzywilejowanej pozycji w pionie wojskowym, tylko był to sposób na wymianę personalną zarządu klubu (kwestie prawa wojskowego - konieczność wymiany rozkazu) oraz wypracowanie w negocjacjach z władzami Warszawy korzystnych dla siebie decyzji, głównie w celu zdobycia nowej infrastruktury dla klubu. Więcej szczegółów na ten temat podaje jubileuszowa księga wydana na 100-lecie na stronach 671-672. Gdyby był to sposób na przywrócenie Legii statusu z lat 50., to na pewno Śląsk Wrocław po tej dacie nie zostałby mistrzem w 1977 r. ani nie zdobył pucharu rok wcześniej, a bydgoski Zawisza na pewno nie spędziłby w I lidze trzech sezonów (1978-81). Krótko mówiąc, mamy na szalikach "CeWuKaeS Legia" i podkreślamy to w naszych śpiewach, bo tak nazywał się klub, kiedy ojcowie założyciele naszego młyna (ps. "Muzyk" i jego prawa ręka - ps. "Szkielet") wprowadzali u nas kibicowskie trendy świata zachodniego, tak jak ujrzeli to na meczu z Feyenoordem dnia 1 kwietnia 1970 r. i tak jak robili to inni kibice holenderscy czy angielscy, z których wtedy czerpali przykład. Widziałeś film z pożegnania Kazimierza Deyny? Już na samym początku na trybunach wyraźnie słychać przyśpiewkę "my wierzymy tylko w CWKS", którą śpiewano jeszcze na początku lat 90. (odpal sobie na YouTube filmik z fety z 1993 r., tam wyraźnie widać moment w którym B. ją "zarzuca"), wyszła z użycia dopiero potem, jak zaczęła kojarzyć się z innymi ekipami. Może młodym kibicom wydaje się to nieprawdopodobne, ale przynajmniej 50% naszego dzisiejszego śpiewnika powstało właśnie w tamtych czasach, dlatego wciąż mimowolnie pozostajemy pod wpływem tamtego dziedzictwa. Poza tym na innych stadionach też nie wybrzydzają na resortowe nazwy i te kojarzące się ze stalinowską "reformą". Znam jeden klub, który dziś uważa, że został wepchnięty do pionu kolejowego (w rzeczywistości wybrali sobie ten przydział sami), ponieważ władza chciała go zniszczyć, a dziś, kiedy jego kibice są na wyjeździe to bez cienia żenady śpiewają "jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz KKS gra". Może to jakiś wczesny objaw syndrom sztokholmskiego.

Na koniec autor podaje bibliografię i od razu widać, że jest bardzo szczupła i dodatkowo jak wynika z materiału, raczej nie zapoznał się z niczym ponadto. W oczy rzuca się jeszcze umieszczona tam strona internetowa, która była typowo "hejterska" i na dość niskim poziomie intelektualnym. Z komentarzy jasno wynika, iż autorem tej strony jest ta sama osoba, która stworzyła niniejszy filmik. W tym momencie można by było darować sobie dalsze rozważania na temat tego materiału, gdyż zrobiła go osoba kompletnie niepoważna, z jakimiś poważnymi kompleksami i/lub problemami psychicznymi, Niemniej materiał był dość popularny, a wielu dziennikarzy uznało go za podstawę swojego "riserczu", dlatego postanowiłem opublikować odpowiedź, jednocześnie wrzucając kamyczek do ogródka z otwarcie eksponowanym szyldem "nieznana historia".

Jeżeli znasz się na montowaniu filmików i chciałbyś wrzucić na "YouTube'a" odpowiedź w postaci materiału filmowego, przy okazji zarobić na reklamach i się ze mną nie podzielić (jak na prawdziwego Janusza przystało) to możesz śmiało skorzystać z mojego artykułu.

Bibliografia:

  1. Wiktor Bołba, Adam Dawidziuk, Grzegorz Karpiński, Robert Piątek, ""Legia 1916-2016""
  2. Historia, wspomnienia, fakty "Legia 1916-1966" ;
  3. Andrzej Gowarzewski, "Legia najlepsza jest", encyklopedia FUJI;
  4. Jan Goksiński, "Klubowa polska piłka nożna - lata 70. Tom IV: regiony"
  5. Jan Goksiński, "Klubowa historia polskiej piłki nożnej w latach 1945-1970, tom III. Regiony";
  6. zespół redakcyjny, "90 lat Śląski ZPN Katowice. Księga Pamiątkowa"
  7. Henyk Biliński, Andrzej Gowarzewski, "Encyklopedia piłkarska FUJI 75 lat PZPN (tom 12)";
  8. Wiktor Bołba, Lucjan Brychczy, "Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa";
  9. Kazimierz Górski, "Pół wieku z pilką".

Besnik(L)

Instrukcję dodawania tekstów na Bloga znajdziecie w TYM MIEJSCU.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.