Era Zielińskiego jako kontynuacja panowania Kucharskiego. Jaki dalszy pomysł na Legię?
17.12.2024 15:00
Prolog: lepsze i gorsze momenty Legii przed objęciem steru dyrektora sportowego przez Jacka Zielińskiego.
Jako Osoba związana z Legią na różnych stanowiskach dyrektorskich, Jacek Zieliński był w pewnym stopniu zaangażowany w funkcjonowanie klubu w pamiętnym sezonie 2020/21, w którym zespół kierowany przez trenera Czesława Michniewicza w dosyć spektakularny sposób zwyciężył w ekstraklasie, ale odpadł w ćwierćfinale Pucharu Polski. Późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski, po przegranych meczach z Podbeskidziem i Stalą (grudzień 2020), zadecydował o przejściu na grę w systemie z trzema obrońcami, które okazało się być przez pewien czas skutecznym ruchem. W odległej perspektywie stało się to jednak ciężkie do udźwignięcia, a na przeszkodzie stanęły głównie sprawy personalne. Szkoleniowcowi należało zapewnić odpowiednich aktorów lub przynajmniej znaleźć sensownych dublerów.
Niestety zarówno transfery zimowe, jak i letnie, obfitowały głównie w niepowodzenia. Szczególnie na najbardziej strategicznych pozycjach. Nowi stoperzy: Shabanov, a potem Lindsay Rose oraz Joel Abu Hanna, nie okazali się być wzmocnieniami. Johansson nie zastąpił Juranovicia i Wszołka (obydwaj odeszli w lecie 2021, Wszołek oczywiście wrócił pół roku później). Kharatin, Celhaka, Emreli, Kastrati, Rusyn oraz Yahshiboev przysporzyli więcej problemów, niż korzyści. Oczywiście przyszli też zawodnicy, którzy prezentowali odpowiedni lub co najmniej przyzwoity poziom: Muci, Josue, Ribeiro czy Nawrocki.
Pomimo całkiem udanej i budzącej wyobraźnię przygody w europejskich pucharach, drużyna wpadła w bardzo głęboki kryzys na krajowym podwórku. Po passie czterech ligowych porażek z rzędu (z Rakowem, Lechią, Lechem i Piastem) i nieudanym meczu z Napoli we Włoszch, w październiku 2021 roku Czesław Michniewicz pożegnał się ze stanowiskiem trenera (po 55 meczach). Co warte odnotowania, w ostatnich meczach za kadencji późniejszego selekcjonera kadry Polski, zarzucił on wdrażaną taktykę 3-4-2-1, na rzecz powrotu na gry „z czwórką z tyłu”. Z Lechem zagrali: Ribeiro (Mladenović), Jędrzejczyk, Wieteska, Johansson. Z Piastem: Mladenović, Nawrocki (Kharatin), Wieteska oraz Skibicki. Niewiele Osób pewnie pamięta, ale Czesław Michniewicz na mecz przeciwko zespołowi z Gliwic zabrał jedynie pięciu rezerwowych. Taka forma manifestacji okazała się najpewniej niepotrzebna, gdyż wydawało się już pewne, że przyszłość zarówno trenera, jak i dyrektora Radosława Kucharskiego, jest już przesądzona (przy czym, niewiele Osób postawiłoby pieniądze na to, że trafi on później do AEK-u Ateny).
Decyzja, która zdeterminowała dalszą strategię klubu.
W chwili głębokiego kryzysu, Jacek Zieliński okazał się być dyrektorem sportowym, który nie wykonuje nerwowych ruchów (takich, jakie wykonane były kilka tygodni wcześniej, kiedy stery drużyny przekazano Markowi Gołębiewskiemu). Decyzja o tymczasowym przywróceniu trenera Vukovicia, a także powrót Pawła Wszołka, spowodowały, że sytuacja sportowa została w pewnym stopniu opanowana. Postawiono na pewny krok wstecz i delikatne modyfikacje, zamiast kosztownej i obarczonej ryzykiem rewolucji.
Patryk Sokołowski okazał się uzupełnieniem składu (wiadomo było, że stanowi on raczej opcję tymczasową), a o Richardzie Strebingerz oraz Ramilu Mustafaevie i Benjaminie Verbiciu można powiedzieć tylko tyle, że byli i pewnie wielu kibiców Legii już o nich nie pamięta. Zawodnicy przychodzący pojawili się w zamian za sprzedanego z zyskiem Luqinhasa oraz Mahira Emerli i Andre Martinsa.
Po grudniowej i lutowej kontynuacji „Michniewiczowego” 3-4-1-2 i 3-4-2-1, zakończonego dwiema mocnymi wygranymi z Zagłębiem Lubin oraz mocnymi wtopami z Radomiakiem i Wartą Poznań, a także remisem w Niecieczy, trener Aleksandar Vuković zmienił taktykę na dobrze znane z przeszłości 4-2-3-1, której z wyłączeniem przegranego meczu półfinałowego PP z Rakowem Częstochowa (próba niespodzianki taktycznej) trzymał się już do końca. Legia odbiła się od dna, przy czym obok naprawdę udanych spotkań, pojawiły się także słabsze (trzy porażki z rzędu, przeciwko Piastowi, Pogoni Szczecin oraz Stali Mielec). Wydawało się, że Serb może utrzymać posadę Legii i przy odpowiednich wzmocnieniach drużyna może powrócić na dobrą drogę w kolejnym sezonie. Kibice pamiętali poprzednią kadencję tego trenera, podczas której sięgnięto po mistrzostwo Polski (2019-2020).
Stało się jednak inaczej. Jak dobrze pamiętamy, Jacek Zieliński postawił na Kostę Runjaicia, który jeszcze w kwietniu 2022 roku pokonał ze swoją (wówczas) Pogonią Legię 3:1. Nawiasem mówiąc, skład Legii w tamtym spotkaniu był z perspektywy czasu bardzo egzotyczny: Strebinger – Ribeiro, Abu Hanna, Wieteska, Lindsay Rose – Sokołowski, Slisz – Verbić, Josue, Wszołek – Rosołek (na ławce przez całe spotkanie przesiedzieli m. in. Ernest Muci oraz Szymon Włodarczyk).
Nowi ludzie, ale podobna wizja
Legia Jacka Zielińskiego i Kosty Runjaicia miała ponownie dominować. Co więcej, austriacki trener otrzymał do tego narzędzia w postaci kilku dobrze znanych nazwisk. Na stałe dołączyli Wszołek i Nawrocki. Augustyniak, Carlitos i Pich mieli zadbać o podniesienie poziomu drużyny (mówi się, że Słowak był wyborem trenera). Dominik Hładun zastąpił Strebingera (którego kontrakt przedłużył się, ale strony podziękowały sobie za współpracę). Wyobraźnię rozbudziło pozyskanie Makany Baku, byłej sezonowej gwiazdy Warty Poznań. Ze Szwajcarii dołączył Blaz Kramer, który zastąpił Tomasa Pekharta.
Po całkiem obiecującym początku (nie wliczając porażki 0:3 z Cracovią w Krakowie), podczas którego zespół stosował ustawienie 4-3-3 lub 4-1-4-1, drużyna – już w pełnym składzie personalnym – rozpoczęła marsz, podczas którego konsekwentnie grała ustawieniem z trzema obrońcami, w wydaniu 3-5-2 lub 3-4-2-1. Sezon rozpoczynała czwórka obrońców: Ribeiro, Rose, Wieteska, Jędrzejczyk. Zamykała trójka: Nawrocki (Jędrzejczyk), Augustyniak, Ribeiro i wahadłowi Baku oraz Wszołek.
W zimie 2023 roku dyrektor Zieliński postawił na stabilizację, dokonując zaledwie jednego transferu: wrócił Tomas Pekhart. Sezon, jak dobrze pamiętamy, zakończył się w miarę udanie – zwycięstwem w Pucharze Polski. Na Łazienkowską wróciły dobre humory pamiętane z początku kadencji Czesława Michniewicza (kiedy na wahadłach śmigali Josip Juranović i Filip Mladenović)
Zarówno wiosną 2023 roku, jak i jesienią, zarówno trzon kadry drużyny, jak i ustawienie, były całkiem podobne. Drużyna łączyła wpadki ligowe z dobrą grą w Europejskich Pucharach (z tym, że była to Liga Konferencji Europy, a nie liga Europy – jak wcześniej).
Letnie transfery rozbudziły nieco wyobraźnię. Marco Burch, Steve Kapudi, Gil Dias, król strzelców naszej ligi Marc Gual, Patryk Kun, Radovan Pankov oraz Jurgen Elitim. Szkopuł w tym, że odeszli kluczowi dla zespołu Mladenović i Nawrocki, którzy nie doczekali się (jak się później okazało) należytego zastępstwa. W zimie, gdy Legia miała jeszcze szanse na mistrzostwo, sytuacja powtórzyła się. Legię opuściły dwie gwiazdy zespołu: Ernest Muci oraz Bartosz Slisz. Ryoya Morishita oraz Qendrim Zyba prezentowali się bardzo słabo (Zyba) lub przeciętnie (Morishita). Japończyk został sprowadzony na pozycję wahadłowego, która – jak pokazał czas – najwyraźniej nie była dla niego optymalną rolą.
Sezon zakończył się ogromnym rozczarowaniem. Zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski (przegrana w 1/8 finału z Koroną Kielce) i europejskich pucharach (odpadnięcie z Molde). Aby zabezpieczyć przyszłość, Jacek Zieliński po 84 meczach (46 zwycięstw, 20 remisów i 18 porażek) zastąpił austriackiego trenera dobrze znanym w Legii Portugalczykiem: Goncalo Feio. Zabezpieczona została gra w europejskich pucharach, w których przygoda Legii trwa do dnia dzisiejszego.
Nadeszło trzecie z kolei letnie okienko transferowe, w którym Jacek Zieliński totalnie przemodelował drużynę – nadal z wizją gry trzema obrońcami. Migouel Alfarela, Kacper Chodyna, Sergio Barcia, Claude Goncalves, Marcel Mendes-Dudziński, Maxi Oyedele, Jean Pierre Nsame, Ruben Vinagre (którego do przejścia do Legii osobiście namawiał trener Feio), dobrze znani nam Luqinhas i Jordan Majchrzak. Na stałe w zespole zakotwiczyli Jan Ziółkowski, Mateusz Szczepaniak i Wojciech Urbański. Równocześnie, drużynę opuścił niekwestionowany lider i kapitan - Josue, uznawany wówczas za utalentowanego Filip Rejczyk, a także Blaż Kramer (który w międzyczasie zanotował znakomity początek sezonu), Yuri Ribeiro (strony nie dogadały się i Portugalczyk przeszedł do Bragi, w której dzieli szatnię m. in. z Joao Moutinho), Cezary Miszta, Dominik Hładun, Makana Baku, Maciej Rosołek, Quendrim Zyba i Gil Dias.
Nie ulega wątpliwości, że doszło do ogromnej rotacji, która miała naprawić poprzednie błędy transferowe, gruntownie wzmocnić zespół, a także zapewnić oczekiwaną głębię składu.
Uratowani w ostatniej chwili, ale czy na długo?
Już na początku obecnej kampanii okazało się, że nowe nabytki w przeważającej większości nie gwarantują wysokiego poziomu. Większość z nich zakopało się na ławce rezerwowych, a niektórzy co jakiś czas trenują nawet z rezerwami. Synonimem transferowej porażki stał się Jean-Pierre Nsame, była gwiazda ligi szwajcarskiej, którego kariera od dłuższego czasu zauważalnie dołuje. Zdecydowanie nie sprawdził się Claude Goncalves, który brylował w lidze bułgarskiej. Odżyły niezbyt dobre wspomnienia o innym graczu, który w przeszłości trafił do Legii z tamtego kierunku – wiele miesięcy wcześniej duże nadzieje związane były z osobą Michaiła Aleksandrowa…
Legia, mająca grać w sposób podobny, jak na początku kadencji Czesława Michniewicza, kiedy zdobyła mistrzostwo Polski, niestety nie prezentowała należytego poziomu. Praktycznie na każdej pozycji zawodziła (i zresztą nadal zawodzi) jakość, co szczególnie widoczne było na przykładzie obrońców: zadaniem niemalże niemożliwym było zestawienie trzech zgranych i prezentujących odpowiedni poziom defensorów.
W rezultacie, wczesną jesienią pozycja trenera Goncalo Feio zaczęła słabnąć. Portugalczyk wybrnął jednak z kryzysu poprzez zmianę ustawienia na formację z czterema defensorami, w której drużyna ewidentnie czuje się lepiej. Ponadto, trener - niczym Jan Urban - zrobił „coś z niczego”, czyli całkiem udanie wprowadził młodzież: Wojciecha Urbańskiego, Jana Ziółkowskiego. Ciekawie prezentuje się też Mateusz Szczepaniak. Z kolei Ryoya Morishita został przestawiony na pozycję ofensywną pomoc i w tej roli odnajduje się dużo lepiej, niż na wahadle. Ponadto, zapowiada się, że Maxi Oyedele ma szansę rywalizować jak równy z równym z Jurgenem Elitimem (o ile obydwaj będą zdrowi). Polak wychowany w Manchesterze United, jeśli wróci do formy, ma również szansę zaistnieć na dłużej w reprezentacji Polski, co powinno być dla niego w nadchodzących miesiącach dodatkową motywacją.
Legia zimuje na czwartym miejscu w tabeli, które daje szansę na walkę o mistrza. Będzie wiosną grała w Lidze Konferencji, a powalczy o Puchar Polski. Ale czy za kwestie sportowe będzie dalej odpowiadał dyrektor Jacek Zieliński? Tego zapewne dowiemy się już wkrótce.
Podsumowanie, czyli Quo Vadis Legio?
Kadencja dyrektorska Jacka Zielińskiego nosi znamiona kontynuacji pracy Radosława Kucharskiego. W Legii, w bardzo konsekwentny sposób, na przestrzeni ostatnich lat preferowano taktykę z trzema obrońcami i wahadłowymi, którą stosuje również reprezentacja Polski. Niestety, z różnych przyczyn (czasami również ekonomicznych), nie zapewniono odpowiedniej jakości czysto piłkarskiej, a także głębi składu.
Gdy drużyna znajduje się w momentach kryzysowych, powraca do ustawień z czwórką defensorów, co z reguły przynosi w miarę pozytywny rezultat. Następnie, dochodzi do przetasowań personalnych i powrotu do pierwotnie realizowanej strategii. Poszukiwani są nowi wykonawcy do preferowanej taktyki.
Transfery Legii w ostatnich latach to z pewnością materiał na osobny artykuł lub cały cykl. Pomimo z pozoru szerokiej kadry, trudno obecnie wskazać mocno obsadzone pozycje. Piętą achillesową całego zespołu wydają się być obrońcy, wahadłowi, a także napastnicy. Na pozostałych pozycjach, ze zmiennym skutkiem, stosowana jest rotacja, której bohaterowie stają się z reguły uzupełnieniem kadry lub otrzymują metkę „potencjalnie dobry gracz”. Niektórzy, na przykład Jurgen Celhaka, notują kolejne przeciętne sezony. Problemy występują nawet na pozycji bramkarza, która teoretycznie powinna być bardzo dobrze zabezpieczona.
Osobny akapit należy poświęcić młodzieżowcom, którzy nawet pomimo „przepisu o młodzieżowcu” oraz wielu zmian na stanowiskach dyrektorskich i trenerskich na przestrzeni ostatnich lat”, bardzo chętnie odchodzą z Legii. W obliczu ogromnej rotacji i wielu zmian, a także walki o wychodzenie z kryzysu i/lub (w zależności od sezonu lub miesiąca) najwyższe cele, promowanie wychowanków stało się zadaniem drugorzędnym. Mam nadzieję, że ostatnie miesiące, podczas których trener Feio stara się dawać młodzieży więcej szans, będą dobrym prognostykiem do poprawy sytuacji na tym polu. Inna sprawa, że wielu przedstawicieli klubowej akademii zdecydowanie nie radzi sobie po opuszczeniu Warszawy (np. Filip Rejczyk nie przebił się w słabym Śląsku Wrocław, a Radosław Ciemielęcki nie pojawia się zbyt często w Radomiaku Radom).
W obliczu końca kontraktu Jacka Zielińskiego, pozostaje sobie zdać pytanie: jaką drogę powinna podjąć Legia w 2025 roku. Podążyć wytartymi już szlakami, czy zaryzykować i wytyczyć zupełnie nową ścieżkę? Z perspektywy wiernego kibica mam wrażenie, że zarówno fani, jak i trener Goncalo Feio zdecydowanie chętniej spróbowaliby czegoś nowego. Ale czy droga w nieznane jest dobrym rozwiązaniem? A jeśli tak, to z jakim przewodnikiem – czy dalej z Jackiem Zielińskim?
Instrukcję dodawania tekstów na Bloga znajdziecie w TYM MIEJSCU.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.