News: Adam Marczuk - bramkarz z Żylety

Adam Marczuk - bramkarz z Żylety

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

10.09.2013 14:04

(akt. 09.12.2018 08:48)

Adam Marczuk został w ostatnich dniach pozyskany z Agrykoli Warszawa do Legii. Młody bramkarz zadebiutował już w stołecznym zespole w Centralnej Lidze Juniorów, ćwiczył również z pierwszą drużyną. Golkiper wychował się w stolicy, a legionistą jest od najmłodszych lat - nie jeden raz zasiadał jako kibic na Żylecie. Poniżej przedstawiamy sylwetkę 17-latka, który podnosi swoje umiejętności pod okiem trenera Marcina Muszyńskiego.

Marczuk trafił do Legii latem – bramkarz rozpoczął w lipcu treningi z rezerwami stołecznego klubu oraz wyjechał z drużyną Dariusza Banasika na zgrupowanie do Bartoszyc. – Występowałem w Agrykoli od trzeciej klasy szkoły podstawowej. W lutym 2013 roku, trener Wiesław Golonka - ten sam, który wychował m.in. Tomasza Jarzębowskiego i Adriana Paluchowkiego - zorganizował sparing z ekipą oldbojów Legii. Wpadłem wtedy w oko Markowi Jóźwiakowi, który zagrał przeciwko mnie. To on załatwił mi w marcu testy w Młodej Ekstraklasie, a potem dostałem sygnał, że wyjadę z juniorami starszymi na turniej do Den Haag. W Holandii zaprezentowałem się z niezłej strony i dostałem zaproszenie na obóz – opowiada nam golkiper o tym, jak zaczęła się jego przygoda z Legią.


- Nie mam podpisanego kontraktu z Legią, parafowałem jedynie deklarację amatora, która pozwala mi występować w rozgrywkach ligowych. Mieszkam z rodzicami i pieniądze nie są dla mnie takie ważne. Do zimy planuję regularnie grać i ciężko trenować – dodał Marczuk na temat swojego transferu.


Marczuk regularnie trenuje z rezerwami Legii, ale jesienią będzie występował w juniorach, gdyż pewne miejsce w bramce drugiej drużyny ma Oliwer Wienczatek. - Do zimy będę występował w juniorach – będzie to dla mnie najodpowiedniejsze miejsce. „Oli” jest dobrym bramkarzem i czeka mnie jeszcze wiele pracy, aby mu dorównać – uważa Adam, który zadebiutował już w zespole akademii piłkarskiej naszego klubu. Legioniści wygrali w Centralnej Lidze Juniorów 4:1 z ŁKS-em Łódź na wyjeździe, a Marczuk puścił bramkę po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. – Pierwsze spotkanie mam już za sobą. Dobrze dogaduję się z chłopakami, przez co między słupkami czułem się pewnie. Swoją grę mogę ocenić w miarę pozytywnie, ale mam do siebie pretensje o gola wpuszczonego w końcówce – opowiada Marczuk.


W pierwszym tygodniu września Marczuk dostał okazję treningów z pierwszym zespołem. Wpływ miały na to: kontuzja Dusana Kuciaka oraz nieobecności Oliwera Wienczatka, który występował w tym czasie w rezerwach. – W sierpniu miałem okazję ćwiczyć z zawodnikami, którzy nie załapali się do meczowej osiemnastki i mieli zajęcia wyrównujące. Ostatnio zdobyłem jednak świetne doświadczenie, gdyż uczestniczyłem w treningu drużyny Jana Urbana. Współpracowałem z Wojtkiem Skabą, a przede wszystkim z  Krzysztofem Dowhaniem. To wrażenie nie do opisania. Nie tak dawno dopingowałem tych graczy z Żylety, a teraz mogłem z nimi przebywać na boisku. Kompleksów jednak nie miałem, za to dostałem pozytywnego kopniaka – zdradza 17-latek.


Jakie są mocne i słabe strony zawodnika, który w październiku będzie pełnoletni? – Nie lubię o tym mówić. Jestem krytyczny wobec siebie, a najlepiej się dzieje, gdy oceniają mnie trenerzy. Przede wszystkim muszę poprawić grę nogami oraz siłę. A jakie są moje atuty? Wydaję mi się, że dobrze sobie radzę w sytuacjach sam na sam. Mam również niezły refleks, lubię wyciągać piłki po efektownych paradach, ale to chyba cecha każdego bramkarza – uśmiecha się Marczuk, który dodaje, że sukces w piłce można osiągnąć tylko ciężką pracą. – Chcę pracować na treningach i stawać się lepszym, a co będzie dalej? Trzeba zapytać tego Pana na górze.


Na sam koniec zapytaliśmy Marczuka o to, skąd wzięła się jego miłości do Legii. – Od dziecka kibicuję klubowi z Łazienkowskiej. Na stadion chodził mój tata, który potem przyprowadził mnie na stołeczny obiekt. Potem, już z kolegami, pojawiałem się na Żylecie i dopingowałem legionistów. Wydawało mi się, że ciężko będzie zostać zawodnikiem tej drużyny, choć trenowałem niespełna 500 metrów dalej. Życie pokazało, że marzenia się czasem speniają. Oby tak było jak najdłużej – zakończył młody golkiper.


fot: Dariusz Atamaniuk.

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.