News: Legia.Net z wizytą u Adama Topolskiego

Adam Topolski: Zawsze będę za Legią, mimo że mieszkam w Wielkopolsce

Redaktor Piotr Gawroński

Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

03.07.2020 19:00

(akt. 04.07.2020 09:16)

- Moja kariera to tak naprawdę Legia, ten klub jest w moim sercu. Życie tak się potoczyło, że zostałem trenerem Lecha. Pochodzę z Wielkopolski, ale jednak bliżej mi do Legii. W sobotę będę jej kibicował - mówi w rozmowie z Legia.Net Adam Topolski, członek galerii sław. Obrońca rozegrał 288 meczów z "eLką" na piersi, jest jednym z bardziej zasłużonych graczy w historii klubu.

fot. archiwum Adama Topolskiego

Legii do mistrzostwa brakuje jednego punktu. Stanie się to już w sobotę?

- To będzie trudny mecz. Szkoda, że Legii przeszkadzają kontuzje, a na dodatek odszedł już Radosław Majecki. Jeżeli Legia zagra w pełnym składzie, to jest w stanie zdobyć ten punkt, jeśli jednak w mocnym osłabieniu, będzie trudno. Mam cichą nadzieję i kibicuję Legii całym sercem, aby jednak punkt zdobyła i została mistrzem Polski.

Faworytów ostatnio łapie zadyszka. Legia i Lech po dwa remisy, Piast remis i dwie porażki. Z czego to według pana wynika?

- To wynika z tego, że Legia nie gra w pełnym składzie, jakim rozpoczęła rozgrywki po wznowieniu. Lech nie wytrzymuje obciążenia. Młodzi zawodnicy z meczu na mecz muszą gonić, remis praktycznie ich nie zadowala, grają otwartą piłkę i tylko o zwycięstwo. Szkoda, że Legia nie wygrała w ostatnim meczu, byłaby już feta przy Łazienkowskiej. Myślę, że Legii i tak nic nie przeszkodzi w zdobyciu mistrzostwa. Piast i tak już dużo zrobił z tym składem osobowym i piłkarzami.

Trener Aleksandar Vuković podpisał nowy kontrakt do 2022 roku. Spodziewał się pan, że tak dobrze potoczy się dla niego ten rok?

- Obserwuję tego trenera i on pasuje do Legii. Legia potrzebuje ludzi, którzy oddają całe serce. Vuković jest przebojowym trenerem, od którego idzie przekaz, że trzeba grać na „maksa”. Myślę, że decyzja o przedłużeniu kontraktu jest dobra.

Legia odjechała stawce w dobrym stylu, a jednym z przełomowych momentów była wygrana z Lechem przy Łazienkowskiej. Co według pana jeszcze przeważyło?

- Więź rodzinna w drużynie. Nie ma obrażalskich. Wreszcie powstał kolektyw, który w ciężkich chwilach był ze sobą zjednoczony. W Legii różnie bywało, jeden grał lepiej, drugi gorzej, ale nie było tej rodziny. Defensywa spisała się wyraźnie lepiej niż w ostatnim okresie, a rozprowadzanie akcji przez pomoc i młodych bocznych obrońców, dawało dobry skutek. Zawodnicy ściągnięci zza granicy wkomponowali się w zespół i dawali z siebie wszystko. Legia wygrywała trudne spotkania i było widać jak bardzo tego chce. Zawodnicy mają za sobą trenerów, między innymi Marka Saganowskiego, którego byłem trenerem, on i cała reszta przelali całe to zaangażowanie na zawodników. Trzeba też podkreślić znaczenie prezesa Dariusza Mioduskiego. Obserwuję jego wypowiedzi i zachowanie. Myślę, że daje z siebie wszystko aby Legia miała jak najlepsze warunki organizacyjne. W najbliższym czasie, po paru wzmocnieniach, Legia może dobrze zagrać na arenie międzynarodowej.

Jak pan wspomina spotkania przeciwko Lechowi jako piłkarz i przeciwko Legii jako trener?

- To były dla mnie mecze na cały rok. Jak grałem w Legii, rodzina i kibice z miejscowości, z której pochodzę, czyli Witkowa, odbierali mnie jako wroga, bo grałem w „Wojskowych”. Starałem się wygrać na Lechu i nieraz to się udawało, wtedy miałem cały rok świętowania. Jak przegraliśmy, to zawsze wszyscy mi dokuczali. Mieszkając tutaj, gdy byłem trenerem Lecha i grałem przeciwko Legii, bardzo sympatycznie wspominam kibiców. Najlepiej pamiętam „Bosmana” (Andrzej Piórkowski – przyp. red.), który przyszedł do mnie na ławkę i wręczył szalik Legii. Założyłem też szalik Lecha i tak prowadziłem drużynę. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam Legii, ale przyjąłem ofertę Lecha i momentami mieliśmy wspaniałe wyniki. Nigdy nie zapomniałem, ile dała mi Legia. Pracowałem dla Lecha, kibice obu drużyn to zaakceptowali. W Poznaniu na początku patrzyli na mnie nieufnie, ale później kibice mnie polubili i darzyli sympatią, mimo że zawsze byłem dla nich legionistą. Kibice Legii zawsze mnie szanowali. Znalazłem się nawet w jedenastce stulecia, co jest wielkim osiągnięciem. Cały czas myślę o tym, jak mnie doceniono. Zawsze jako zawodnik i człowiek będę za Legią, mimo że mieszkam w Wielkopolsce.

Filip Mladenović podpisał 3-letni kontrakt z Legią. Ściąganie czołowych graczy naszej ligi to dobry kierunek?

- Mladenović pokazał w niektórych meczach, że potrafi bardzo dobrze grać w piłkę. To jest walczak, który nie odkłada nogi i ma ciąg na bramkę. Dobra decyzja. Nadszedł czas, aby do Legii ściągano sprawdzonych zawodników, którzy nie zagrają jednego dobrego meczu albo mają nazwisko które się odkurza z zachodu. Widać, że ten ruch jest przemyślany przez skautów i trenera Vukovicia.

Wiele lat grał pan w Ameryce. Niedawno ten sam kierunek obrał Jarosław Niezgoda. Jak pan się zapatruje na trend wyjazdów z Ekstraklasy do MLS?

- Kiedy wyjeżdżałem, razem z Kazimierzem Deyną, Stanisławem Terleckim, Zdzisławem Kapką, Piotrem Mowlikiem, Januszem Sybisem i Krzysztofem Sobieskim, który mnie ściągnął, znaczyliśmy coś w klubach, byliśmy piłkarzami kreowanymi na gwiazdy. Musieliśmy być najlepsi w zespole. Dzisiaj MLS, zresztą cała amerykańska piłka, zrobiła ogromny postęp. Nawet najlepszy piłkarz z Ekstraklasy, będzie tam tylko średni. To jest ta różnica. Deyna był gwiazdą, Terlecki też, ja zostałem najlepszym obrońcą w swoim klubie. Wtedy coś wnosiliśmy, dziś jesteśmy uzupełnieniem. Poziom piłki w Ameryce wzrósł, ten który wyjeżdża, jak np. Przemysław Frankowski, musi bardzo walczyć o miejsce w składzie.

Wrócmy do sobotniego meczu. Dla pana faworytem jest Legia?

- Zdecydowanie. Co prawda Lecha mogą ponieść kibice, bo w Wielkopolsce ten klub znaczy wszystko, ale jeśli Legia zagra spokojnie, wyprowadzi kontry, to gospodarzom będzie trudno. Ja sam zagrałem dziesięć, a może więcej meczów przeciwko „Kolejorzowi”, wiem jakiego gatunku to mecz. Lech postawił na młodzież, która robi ogromne postępy i ma w sobie wiele werwy. Myślę, że to będzie bardzo ciekawy mecz do oglądania, ale coś czuję, że będzie remis. Byłbym pewniejszy tego, gdyby w bramce zagrał Majecki. Ostatnio nie popisał się z Górnikiem, ale to i tak była podpora defensywy. Zobaczymy jak zachowa się jego zmiennik. Nie wiadomo, jak będzie wyglądała jego komunikacja z obroną.

Wspominał pan, że Legia jest bliższa pana sercu niż Lech. Tak samo będzie w sobotę?

- Moja kariera to tak naprawdę Legia, ten klub jest w moim sercu. Życie tak się potoczyło, że zostałem trenerem Lecha. Pochodzę z Wielkopolski, ale jednak bliżej mi do Legii. W sobotę będę jej kibicował.

- Myślę, że Legia wie czego chce. Warszawa czeka na fetę. Nie zabieram szansy Lechowi, mieszkam w Wielkopolsce i z punktu widzenia sportowego podoba mi się to, jak Lech wprowadza młodzież. Legia też w tej kwestii wygląda coraz lepiej. Karbownik już jest piłkarzem dużej klasy. Właśnie to jest potrzebne, aby polska piłka poszła w górę. Pozdrawiam wszystkich kibiców Legii.

Polecamy

Komentarze (91)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.