Aleksandar Vuković

Aleksandar Vuković: Zagrożenie dla Legii? Brak cierpliwości legijnej społeczności

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

16.07.2022 09:10

(akt. 16.07.2022 09:13)

- Jakiego spotkania spodziewam się w sobotę w Kielcach? Sam jestem ciekaw. Mówimy o lidze, której największą wartością jest nieprzewidywalność. Na pewno Legia jest faworytem tego spotkania, ale w Polsce w pojedynczym meczu każdy wynik jest możliwy, szczególnie na początku sezonu. W sobotę wybieram się na mecz do Kielc. Chcę zobaczyć to spotkanie na żywo - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były zawodnik i trener Legii, Aleksandar Vuković.

- W tym momencie może i nie jest to popularne stwierdzenie, ale trzymam się swoich przekonań i uważam, że Legia jest mocnym kandydatem do mistrzostwa. Kiedy w przeszłości słyszałem, że Legia na sto procent sięgnie po tytuł, nieraz mówiłem, że jest to przesada, że nie można podchodzić do tego w ten sposób, że jest na to skazana. Teraz, po jednym słabym sezonie, nie chcę popadać w drugą skrajność. Wciąż mówimy o klubie, który w ciągu ostatnich dziesięciu lat siedem razy zdobywał mistrzostwo Polski. Przez ostatni rok wydarzyło się wiele złego, ale pamiętajmy, że było też kilka rzeczy nieosiągalnych ostatnio dla innych drużyn w naszej lidze, czyli kilka meczów na wysokim poziomie w fazie grupowej Ligi Europy. Dlatego odważną tezą jest dziś dla mnie twierdzenie, że Legia nie ma szans na odzyskanie tytułu. I nie mówię, że zespół z Łazienkowskiej na pewno tego dokona, ale że z obecnym potencjałem ludzkim, z 15-18 mocnymi zawodnikami jak na polską ligę, z bardzo dobrym trenerem na ławce, może się liczyć w tej walce. Rywalizuje z przeciwnikami w jego zasięgu, tak samo jak we wcześniejszych latach.

- Patrzę na tę kadrę i sądzę, że jeden napastnik, którego Legia najprawdopodobniej jeszcze sprowadzi, to jest to, co ją dzieli, by za chwilę być faworytem do wygrania ligi. Ważny jest brak ubytku jakiegokolwiek ważnego zawodnika z ostatniego okresu. Ma ludzi, którzy już zdobywali tytuł, jest nowe otwarcie, nie ma dramaturgii ostatniego sezonu. Największym zagrożeniem nie jest dziś kadra, może być nim brak cierpliwości legijnej społeczności. Jeżeli ta drużyna dostanie czas, wsparcie, stać ją na wiele. Gdyby grała w Bundeslidze, nie miałaby szans na mistrzostwo kraju. Jednak w polskiej Ekstraklasie jak najbardziej jest to realne. Jako trener zawsze wpajałem piłkarzom myślenie, abyśmy się nie wywyższali, ale z drugiej strony nikogo z góry też nie uważali za lepszego od nas.

- To, co przeżywałem od grudnia w Legii, nazwałbym wyścigiem górskim. Jechaliśmy wciąż pod wysoką górę, a mimo to wyniki, jakie osiągaliśmy wiosną, dałyby nam miejsce w czubie tabeli, gdyby ta pokazywała tylko rundę rewanżową. Teraz nastąpi nowe otwarcie, Legia rozpocznie ten wyścig z tego samego miejsca, co pozostali, już nie musi się wspinać, na razie to płaska droga. Wierzę, że to pomoże tej drużynie, która została odświeżona. Doszło do niej kilku nowych zawodników. Jedynym znakiem zapytania w Legii jest w tym momencie dla mnie obsada bramki. Wierzę, że będzie dobrze, ale nie mam takiej pewności. Miszta, Tobiasz i Hładun dopiero muszą udowodnić, że są gotowi, aby stać się ważnym punktem tego zespołu. Przed nimi sezon prawdy. Na wszystkich innych pozycjach są piłkarze, wobec których nie mam takich wątpliwości, jest przynajmniej jeden na każdej pozycji, który daje dużą jakość.

- Myślę, że obecna polityka transferowa Legii jest bardzo rozważna. Dyrektor Zieliński zapowiadał, że chcą dostosować potrzeby do możliwości. Oczywiście, że można mieć ogromne ambicje, życzenia, ale trzeba się obracać w ramach pewnych możliwości finansowych, które nie są nieograniczone. Uważam, że to okno jest rozgrywane w Legii naprawdę rozsądnie. Niektóre ruchy nie są oczywiste, ale powinny być korzystne. Jak choćby sprowadzenie Roberta Picha. Kiedy zawodnik schodzi z listy płac, dopiero wtedy zatrudniany jest kolejny. To pokazuje, że przy Łazienkowskiej spogląda się na każdą złotówkę. W obecnej sytuacji to potrzebne i to jedyne rozsądne wyjście, bo szaleństwo transferowe mogłoby sprawić, że klub pogrążałby się w kryzysie. Mnie się to podoba, chciałbym, aby ten zespół się ustabilizował, by mniejsze wrażenie robił swoją działalnością w oknie transferowym, a większe, gdy zacznie się sezon i wyjdzie na boisko. Transfery to często gra pod publiczkę, najpierw ludzie biją brawo, a potem przychodzi weryfikacja na murawie, okazuje się, że potencjał jest mniejszy niż zakładano i klub zostaje z problemem.

Zapis całej rozmowy z Aleksandarem Vukoviciem można przeczytać w piątkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.