News: Jagiełło w kadrze U-19

Aleksander Jagiełło: Życie poznałem poza Legią

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

14.12.2018 17:06

(akt. 14.12.2018 18:55)

- Wszystko spadło mi jak z nieba, łatwo się do tego przyzwyczaić. Przebojowo przechodziłem przez roczniki Legii, wskoczyłem do Młodej Ekstraklasy, trenowałem w niej kilka miesięcy i trafiłem do pierwszej drużyny. Zrobiło się o mnie głośno. Jeden, drugi wywiad, czułem zainteresowanie z każdej strony. Byłem bardzo młody, ze wszystkimi rozmawiałem, wciąż słyszałem pytania: „Kiedy debiut?". A skoro wszyscy pytali, to sam też tego oczekiwałem. Czułem, że muszę sprostać oczekiwaniom, z którymi w takim wieku trudno sobie poradzić. Lepiej pracować w ciszy i spokoju. Wtedy nie ma takiego przeświadczenia, że coś musisz, mimo że nie jesteś na to gotowy - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były zawodnik Legii, obecnie piłkarz Piasta Gliwice, Aleksander Jagiełło.

Może pan żałować, że urodził się kilka lat za wcześnie. Od nowego sezonu zdolnym wychowankom będzie o wiele łatwiej zaistnieć w ekstraklasie.

- Akurat mój przykład pokazuje, oceniając same fakty, że gdy za szybko dostaje się zbyt wiele, można tego nie udźwignąć.

Gdy za szybko robi się o młodym piłkarzu za głośno?

- Wtedy myślisz, że cały czas tak będzie. Że będzie tylko lepiej. Moim zdaniem, jeśli chłopak jest dobry, to prędzej czy później dostanie szansę. Narzucanie trenerom, że muszą go wystawiać, może przynieść odwrotny skutek. Tworzy się nacisk na takiego zawodnika, że musi już być gotowy, choć być może wcale jeszcze nie dojrzał mentalnie. Chodzi o to, by głowa i umiejętności szły w parze, wtedy każdy trener to wyczuje. Bo przecież zawodnicy różnie się rozwijają: jedni są gotowi, gdy mają 16 lat, inni, kiedy 21. Do ekstraklasy naprawdę trzeba dorosnąć. Ogrywanie się w pierwszej, drugiej lidze ma sens, wtedy naturalnie się do niej dojrzewa. Przepis sprawi, że młodzi dostaną ją podaną na tacy. Niektórzy mogą się spalić.

Gra pan w Piaście. Za chwilę się okaże, na ile trener Fornalik w pana wierzy, bo w grudniu czas decyzji, okaże się, czy klub przedłuży z panem umowę.

- Wiem o tym, ale powiem całkowicie szczerze, że teraz myślami jestem już w Warszawie, przy sobotnim spotkaniu z Legią.

Czyli myślami jest pan na stadionie, który bardzo dobrze zna, bo chodził na niego jeszcze jako kibic.

- Pamiętam, gdzie się wychowałem, gdzie spędziłem 11 lat, więc nie będę teraz mówił, że Legia nic dla mnie nie znaczy. To ważna część mojej historii. Na starym stadionie chodziłem z tatą na sektor C na trybunie krytej. Na nowym byłem kilka razy na Żylecie, zawsze w szaliku, lubiłem kibicować. Pamiętam, jak w czasie, gdy nie miałem klubu, poszedłem na mecz, usiadłem na krzesełku jakąś godzinę przed spotkaniem. Dowiadywałem się, że ci i tamci mnie nie chcą, bo mam złą opinię… Nie mogłem uwierzyć, że wszystko poszło aż tak źle. Patrzyłem na murawę i myślałem: „Przecież ty, chłopie, miałeś właśnie być na boisku”. Ta świadomość nie pozwalała mi się skupić na niczym innym. Dobrze, że w Reading wyczyściłem głowę. 

Prawdziwego życia nauczył się pan w Legii czy poza nią?

- Nie chcę, by ktoś pomyślał, że na Łazienkowskiej wszystko mieliśmy podstawione pod nos, bo tak nie było, akademia nie była jeszcze aż tak rozwinięta jak obecnie, ale faktycznie, prawdziwe życie poznałem, gdy już opuściłem Warszawę. Wcześniej nie doświadczyłem takich trudnych momentów: przesiadywania na ławce, walki z samym sobą, ze złą opinią, która wokół mnie krążyła. Pewnie dlatego, że w Legii poznałem głównie piłkę młodzieżową, dorosłą już poza nią. Nowa rzeczywistość: po serii słabych wyników w Pruszkowie, sami musieliśmy sobie robić w domu kanapki na daleki wyjazd, w Dolcanie sami praliśmy sprzęt treningowy. Niby nic wielkiego, ale osobę, która wychowała się w Legii, trochę to jednak dziwi. Choć po chwili przychodziła refleksja: skoro chciałem mieć tamten komfort, to nikt nie bronił mi strzelić dziesięciu goli i zaliczyć dziesięciu asyst.

Zapis całej rozmowy z Aleksandrem Jagiełło można przeczytać w piątkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Jagiełło był zawodnikiem Legii od siódmego roku życia! W trakcie pobytu przy Łazienkowskiej bywał nazywany nawet "Królem Jelonek". 

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.