Legia -Rangers

Analiza Rangers FC. Powrót na szczyt pod batutą legendy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

21.08.2019 15:55

(akt. 20.09.2019 14:07)

Nie sposób w szkockim krajobrazie nie docenić urokliwych zamków, które kryją w sobie mniejsze i większe legendy. Trudno pominąć też Rangers FC i wkład "Gers" w kształtowanie futbolu w kraju jeziora Loch Ness. Klub odradza się po kłopotach finansowych i chce wrócić na szczyt mając za sterami legendarnego Stevena Gerrarda, który poważną trenerską karierę zdecydował się rozpocząć w Glasgow. Stawka dwumeczu Legii z Rangers będzie olbrzymia, gatunkowo, jak i finansowo. Kto wygra, będzie cieszył się z gry w fazie grupowej Ligi Europy. Przed startem rywalizacji, analizujemy zespół prowadzony przez byłą gwiazdę Liverpoolu.

Szkockie piętno na międzynarodowych salonach starał się odcisnąć zespół, w skład którego wchodził m.in. Kenny Dalglish. Jeden z najskuteczniejszych napastników Liverpoolu w latach 70. oraz 80., rekordzista pod względem liczby występów w kadrze i goli (razem z Denisem Lawem). Jeszcze wcześniej na miano jednej ze szkockich legend zapracował obrońca Dave Eving mający na swoim koncie 279 spotkań w barwach Manchesteru City. Sporo do powiedzenia na Starym Kontynencie miał dodatkowo Joseph Jordan. Popularny „Joe” występował m.in. w Manchesterze United czy AC Milan. Niektórzy mogą pamiętać jego starcie na linii z Gennaro Gattuso, gdzie wówczas był asystentem Harry’ego Redknappa w Tottenhamie. Co więcej, na ustach sympatyków ze Szkocji w XX wieku był również Denis Law, który reprezentował oba kluby z Manchesteru. Mianem legendy trenerskiej można zdecydowanie określić Sir Alexa Fergusona. 78-latek w przeszłości grał w rodzimej lidze, a później przez 26 sezonów (!) prowadził klub z Old Trafford. Przez rok trenował także reprezentację narodową.

Obecnie w Szkocji, pierwsze skrzypce stara się grać Scott McTominay. Środkowy pomocnik z przytupem wkomponował się do ekipy United prowadzonej przez Ole Gunnara Solskjaera. O sile kadry stopniowo stara się stanowić Ryan Fraser. Filigranowy skrzydłowy od stycznia 2013 roku, strzelił dla Bournemouth 23 gole i miał 29 asyst. Nie można zapominać także o Andrewie Robertsonie: triumfatorze Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu. To aktualny kapitan szkockiej reprezentacji. Lewy obrońca może pochwalić się olbrzymim doświadczeniem wyniesionym z Premier League, co przekłada się na drużynę narodową.

Barry Douglas i Ziggy Gordon – tę dwójkę powinni kojarzyć za to kibice związani z polską ligą. Ten pierwszy wyrósł na czołowego defensora ligi i zapracował na transfer z Lecha do Turcji, a później na Wyspy, gdzie jest zawodnikiem Leeds. Gordon z kolei trafił do Jagiellonii, następnie do Pogoni Siedlce, ale wojowanie Polski nie było sukcesem. Aktualnie występuje w Australii, gdzie reprezentuje od lata Central Coast Mariners.

Polsko-legijne akcenty w Szkocji

Złotymi zgłoskami na kartach Celtiku zdecydowanie zapisał się Artur Boruc. Były golkiper Legii trafił do zielono-białych początkowo na zasadzie wypożyczenia, a potem przeszedł na Celtic Park już na stałe. Przez sympatyków „The Bhoys” został nazwany honorowo, bo... "Świętym bramkarzem - Holy Goalie". W tym momencie, jest klubowym kolegą wspomnianego wcześniej Frasera w Bournemouth. Jeżeli mowa o bramkarzach, w tym kraju przebiło się jeszcze trzech kolejnych golkiperów, również związanych z Legią. Przez pewien czas przebywali tam Grzegorz Szamotulski (Dundee, Hibernian), Łukasz Załuska (Celtic, Dundee) oraz Radosław Cierzniak (Dundee), który do dzisiaj zakłada koszulkę z „eLką” na piersi. Podobnie jak Boruc, z powodzeniem w Celtiku radził sobie dodatkowo Maciej Żurawski. Najskuteczniejszy strzelec Wisły Kraków w europejskich pucharach występował w Szkocji przez dwa i pół roku i udało mu się zadebiutować w Lidze Mistrzów. Cztery gole w 116 meczach dla "The Hoops" strzelił z kolei Dariusz Wdowczyk. Były zawodnik oraz szkoleniowiec "Wojskowych" mieszkał i grał w Glasgow w latach 1989-1994. Przez trzy lata (1989-1992) koszulkę Celtiku zakładał też Dariusz Dziekanowski, który w 48 spotkaniach strzelił dziesięć goli. W barwach Dundee przez długi czas dobrze prezentował się zaś Jarosław Fojut, stoper Wisły Płock.

W ekipie z niebieskiej części Glasgow występowało siedmiu zawodników z przeszłością w polskiej Ekstraklasie. Dwóch z nich walczyło zresztą przy Łazienkowskiej. Mowa o Macieju Gostomskim oraz Nacho Novo. Golkiper przebywał w Szkocji tylko przez jedną rundę po grze w Lechu Poznań. Hiszpan natomiast na dobre zakorzenił się w Rangers - grał dla tego klubu przez sześć sezonów. Przez ten czas trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo i tyle samo razy po krajowy puchar. 40-latek, który zawiesił już buty na kołku, strzelił dla tej drużyny 51 goli. Do Legii przychodził już po okresie w Glasgow, ale szału przez jedną rundę nie zrobił. Nie sposób nie wspomnieć też o Dariuszu Adamczuku, który grał dla Rangers po udanej przygodzie z Dundee, do którego był też wypożyczony z "The Gers". 

Liga szkocka

Scottish Premiership została założona stosunkowo niedawno, ponieważ w 2013 roku. Wcześniej rozgrywki odbywały się po prostu pod innymi szyldami, a początek zmagań datuje się na 1890 rok. Oficjalny kalendarz gier rozpoczyna się w sierpniu, a kończy w połowie maja. Liga szkocka plasuje się w tym momencie na 19. pozycji w rankingu UEFA, z kolei PKO Ekstraklasa jest na 27. miejscu. Aż 54 razy z mistrzowskiego tytułu mogli się cieszyć najbliżsi rywale Legii, Rangers FC. O cztery trofea mniej na swoim koncie ma natomiast Celtic, który niedawno w walce o awans do Champions League odpadł z rumuńskim CFR Cluj. Warto podkreślić, iż połowa graczy występujących na co dzień w tej lidze, to obcokrajowcy. Średnia wieku zawodników wynosi tam 25,9 roku, nieco więcej niż w Polsce (24,5).

O jak najwyższe cele, w najwyższej klasie rozgrywkowej, walczy dwanaście drużyn. Każdy klub gra z pozostałymi trzykrotnie – raz albo dwa razy na własnym stadionie i na wyjeździe lub odwrotnie. Po tej fazie następuje podział tabeli na grupę mistrzowską oraz spadkową (po sześć ekip). Następnie dochodzi do kolejnych pięciu spotkań, dlatego przez cały ligowy sezon odbywa się 38 meczów.

Historia klubu, legenda na ławce i stadion

Zespół powstał w marcu 1872 roku, a kilkanaście lat później rozpoczął rywalizację w lidze szkockiej, która nazywała się SFL. Już w premierowym sezonie Rangers FC zgarnęli tytuł mistrzowski. Co ciekawe, razem z Dumbarton, gdyż w dodatkowym meczu między tymi drużynami, padł remis 2:2. "The Gers" rozkręcali się i nieprzerwanie, bo aż do rozgrywek 2011/12 występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wówczas nad klubem pojawiły się czarne chmury m.in. ze względu na kłopoty finansowe, przez co spadł on do czwartej ligi. Stawianie pewnych kondygnacji  na nowo, nie trwało jednak zbyt długo. Zespół z siedzibą w Glasgow piekielnie szybko wstał z kolan i, mimo kilku dodatkowych problemów, po pięciu sezonach powrócił do ekstraklasy. Na triumf na własnym podwórku, niebiescy czekają od 2010 roku.

Ponowne zameldowanie się w europejskich pucharach było dla nich pewnym zderzeniem ze ścianą. "Niebiescy" trafili w pierwszej rundzie kwalifikacji na luksemburski Progres Niederkorn i potknęli się, odpadając z dalszej walki. Szkoci wrzucili wyższy bieg już w ostatnich miesiącach, gdzie pokonali m.in. Celtic w Old Firm Derby po siedmiu latach przerwy czy zajęli drugą pozycję w tabeli, właśnie za zielono-białymi (dziewięciopunktowa strata). Co więcej, Rangers znaleźli się w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie rywalizowali z Villarrealem, Rapidem Wiedeń oraz Spartakiem Moskwa. Coraz wyższa forma jest w dużym stopniu spowodowana osobą Stevena Gerrarda. Legenda angielskiej piłki objęła Szkotów w maju 2018 roku. Dla 39-latka to pierwszy seniorski zespół, którym dyryguje z ławki. Poprzednio prowadził on Liverpool U-18 oraz U-19 w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Gerrard zastąpił na stanowisku Graeme Murty’ego, do którego zarząd stracił cierpliwość po blamażu w derbach Glasgow i przejął stery po trenerze tymczasowym, Jimmym Nichollu. Anglik sprowadził kilku zawodników z przeszłością przy Ibrox czy graczy, których znał z występów w Premier League, będących przy okazji w zasięgu klubu.

„The Gers” rozgrywają domowe spotkania na Ibrox Stadium. Pierwsze spotkanie na obiekcie miało miejsce w 1899 roku. W momencie otwarcia stadion liczył czterdzieści tysięcy pojemności. Jego rozbudowa doprowadziła jednak do tego, iż kilkadziesiąt lat później doszło do wyśrubowania rekordu frekwencji, który do dzisiaj wynosi 118 567 widzów! Aktualnie, Ibrox może pomieścić prawie 51 tysięcy sympatyków. Około pięćset miejsc z tej liczby jest przeznaczona m.in. dla przedstawicieli mediów czy gości. Pod względem wielkości, to trzeci obiekt w kraju i zarazem ósmy w Wielkiej Brytanii.

Letnie przemeblowanie garderoby i pierwsze mecze o stawkę

"Gers" postanowili nie próżnować na rynku transferowym. Do Glasgow zawitał m.in. Szwed, Filip Helander. Stoper reprezentował ostatnio Bolonię. Co więcej, klub zdecydował się na pozyskanie George'a Edmundsona z Oldham Athletic. Nowym graczem został również Jordan Jones, który dosyć sprawnie zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu, podobnie jak Sheyi Ojo. 22-latek do końca maja będzie grał na zasadzie wypożyczenia z Liverpoolu. Na takich samych warunkach, jak wspomniany Ojo, będzie przebywał Andy King, mistrz Anglii z Leicester w sezonie 2015/16. Środkowy pomocnik dołączył do drużyny w piątek, 16 sierpnia. Poza tym, klub sprowadził Joe Aribo z Charltonu.

Zespół z Ibrox opuścili z kolei Daniel Candeias (Genclerbirligi), Lee Wallace (QPR) czy Kyle Lafferty, który nadal jest wolnym zawodnikiem. Zwłaszcza Candeias oraz Lafferty robili różnicę na murawie, jedną akcją mogli przesądzić o losach meczu. Do Liverpoolu, po rocznym wypożyczeniu, wrócił Ryan Kent. 22-latek był jednym z zawodników, którzy elektryzowali publikę, poprzez swoją niekonwencjonalność i technikę użytkową. Piłkarz pochodzący z Oldham był nagminnie eksploatowany przez kolegów szukających go w obrębie pola karnego. Nic dziwnego, skoro Kent bez skrupułów wchodził między obrońców, mijał ich jak tyczki i tworzył okazje dla partnerów bądź siebie samego.

Za Gerrardem i spółką już dziewięć oficjalnych spotkań. Efekt? Osiem zwycięstw i jeden remis. Obecne rozgrywki Rangers rozpoczęli z przytupem. Najpierw Szkoci, w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy, wyeliminowali St Jospeh’s (10:0 w dwumeczu) z Gibraltaru, a następnie rozprawili się z Progresem Niederkorn, zmazując zatem plamę za dwa poprzednie spotkania z Luksemburczykami, w jeszcze wcześniejszym sezonie. Na ligowym podwórku, Rangers zwyciężyli 2:1 z Kilmarnock oraz rozgromili aż 6:1 Hibernian FC. Na dokładkę, pokonali w dwumeczu FC Midtjylland i teraz czeka ich przeprawa z wicemistrzami Polski.

Talizmany

Jednym z prawdziwych amuletów Rangers FC jest bez wątpienia Alfredo Morelos. Kolumbijczyk wyrósł na wiodącą postać i strzela na zawołanie. Niezmiernie trudno powstrzymać napastnika, gdy znajduje się "w gazie". Jest pazerny na gole, efektywnie drybluje. Umie sprawnie zmieniać kierunek biegu, piłka go szuka, a on stara się to wykorzystywać przy każdej możliwej okazji. Bywa, iż schodzi delikatnie do bocznych sektorów, aby dostać podanie. Rusza do dobitek, skupia na sobie uwagę kilku zawodników, wychodzi z opresji. Co więcej, otwiera także kolejne korytarze dla kolegów i posyła do nich skuteczne zagrania, o czym świadczy dodatkowo pokaźna liczba asyst.

Morelos jest obunożny, nie ma dla niego znaczenia, którą nogą odda strzał. Mimo niewielkiego wzrostu (177 cm), potrafi wygrywać pojedynki powietrzne z obrońcami o głowę od niego wyższymi, kilka bramek zdobył zresztą po skutecznym główkowaniu. Jest zdolny do przyspieszenia na małej przestrzeni. Na deser, gole strzelone przez niego w poprzednich rozgrywkach. Warto zwrócić uwagę na minuty 0:30, 2:00 oraz 3:59, gdzie występuje podobny schemat. Kolumbijczyk otrzymuje podanie na skrzydło, wbiega w „szesnastkę” i celuje w kierunku dalszego słupka. We fragmencie od 2:52 można zaobserwować jak zwinnie porusza się w polu karnym i z jakim spokojem trafia do siatki z lewej nogi. Minuta 5:45 to próbka jego umiejętności, gdzie wyciągnął asa z rękawa i w dziecinny sposób ograł stopera drużyny przeciwnej.

Mówiło się, iż Morelos w letnim okienku transferowym zmieni barwy. Atakujący miał jednak odrzucić ofertę chińskiego Hebei Fortune. Zespół z Azji kusił gracza trzyletnim kontraktem oraz pokaźną gotówką. Za rok występów, Kolumbijczyk miałby inkasować dziesięć milionów funtów, lecz nie skorzystał z tej propozycji. Sam klub miał ponoć zarobić 30 mln funtów. W ostatnim czasie media łączyły Morelosa z Eintrachtem Frankfurt i Manchesterem United.

Wada? Kłopoty z wytrzymywaniem ciśnienia. 23-latek często ogląda kartki, a w ubiegłych rozgrywkach aż pięciokrotnie został wyrzucony z murawy. Co ciekawe, gdy Morelos był karany czerwonym kartonikiem w tamtym sezonie, wówczas jego zespół wygrał tylko raz. Warto dodać, iż w trzech przypadkach piłkarz schodził z boiska przedwcześnie w spotkaniach z Aberdeen. Osłabiał drużynę ponadto w meczu fazy grupowej Ligi Europy oraz prestiżowym derbach z Celtikiem. Poniżej niechlubna komplikacja z udziałem Kolumbijczyka.

Jak widać na załączonym powyżej filmie, zawodnik czasami potrafi się przemotywować, a ambicję przerodzić w złość. Jego przesadzona agresja nie jest z pewnością korzystna dla kolegów z klubu. Większość jego fauli wynika z bezmyślności, bo trudno inaczej nazwać uderzenia w twarz czy brutalne ataki na przeciwników Wniosek jest zatem prosty: napastnika Rangers da się skutecznie wyprowadzić z równowagi. Zwłaszcza gdy mecz będzie wyrównany i elektryzował kibiców na stadionie.

Pod lupę weźmiemy teraz Scotta Arfielda. Środkowy pomocnik jest wszędobylski, lubi grę na jeden kontakt, pełno go na murawie. Pokazuje się do gry, ma niesamowity przegląd pola, co wielokrotnie udowadniał. Nie jeden raz partnerzy korzystali z jego prostopadłych podań czy zagrań w „szesnastkę”. Mimo pozycji, 30-latek nagminnie podłącza się do ofensywy i pokazuje z przodu naprawdę sporo walorów. Świadczyć może o tym  hat-trick zdobyty w meczu przeciwko Motherwell. Niektórzy mogliby powiedzieć, iż jest „surowy” na murawie, ale jego, wbrew pozorom, proste zagrania, okazują się skomplikowane dla rywali. Można powiedzieć, iż pełni funkcję prawdziwego wyrobnika, z której świetnie się wywiązuje. 

Kanadyjski piłkarz szkockiego pochodzenia stara się szukać z Morelosem. Środkowym pomocnik próbuje uruchamiać Kolumbijczyka za każdym razem, co działa także w drugą stronę (od 1:42).

Tutaj cenny odbiór Arfielda przyczynił się do tego, że Rangers wyszli z kontrą, a pomocnik kapitalnie wypatrzył rozpędzającego się Morelosa. Na efekty nie trzeba było długo czekać (1:15).

Następna postać godna uwagi – James Tavernier. 27-latek jest nominalnym prawym obrońcą, a w tamtych rozgrywkach strzelił siedemnaście goli oraz miał dwadzieścia asyst. Pewnego rodzaju fenomen. Kapitan Rangers FC wykonuje większość stałych fragmentów, łącznie z rzutami karnymi, dzięki którym znacząco podbił swoje statystyki. W lidze, Tavernier dwunastokrotnie podchodził do „jedenastek”. Tylko raz nie udało mu się pokonać golkipera, po tym jak obił słupek. Anglik po uderzeniach z jedenastego metra, dwukrotnie strzelił w środek bramki. Czterokrotnie defensor kierował strzał blisko prawego słupka bramkarza, natomiast lewego – pięciokrotnie. Gracz z zaangażowaniem pracuje w ofensywie, poprzez podłączanie się skrzydłem. Czasami schodzi do środkowej strefy po wymanewrowaniu napotkanej przeszkody i potem wypatruje lepiej ustawionego partnera. Oprócz tego, w obrębie „szesnastki” nie boi się zaryzykować i posłać piłki, która napsuje krwi golkiperowi.

Dokładne dośrodkowania nie są mu obce. Boczny obrońca dobrze centruje po rzutach rożnych czy wolnych, precyzyjnie posyła futbolówki w „szesnastkę”. Gdy przyspieszy na małej odległości i dogra w pole karne po rajdzie prawą flanką, na ogół większość jego piłek znajduje adresata. Poniżej sytuacja po kornerze, gdzie Rangers FC zastosowało wariant w postaci krótkiego rozegrania i bardzo im się to opłaciło (1:52). 

Warto wspomnieć o Jermainie Defoe. Były reprezentant Anglii może nie jest jak wino – im starszy tym lepszy, aczkolwiek wprowadza spokój w poczynania boiskowe, a jego doświadczenie w kluczowych momentach, jest nieocenione. Udanie zastępował Morelosa. Jego technika dalej nie zawodzi. Typowy lis pola karnego, ale potrafi także zastawić się, przepchnąć rywala i zrobić sobie miejsce do uderzenia (4:27).

Legioniści muszą uważać również na dynamicznych Ojo oraz Aribo, którzy nie potrzebowali zbyt wiele czasu na poznanie tajników szatni oraz założeń taktycznych prezentowanych przez Gerrarda. Ten pierwszy to skrzydłowy, z kolei drugi jest środkowym pomocnikiem z inklinacjami ofensywnymi. Aribo robi różnicę dzięki niezłym warunkom fizycznym, a poprzez długie nogi jest w stanie odskoczyć od przeciwnika i stworzyć poważniejsze zagrożenie. Potrafi kąśliwie strzelić z lewej nogi, udowodnił to już trzykrotnie w obecnym sezonie. Ojo z kolei stara się zastąpić wspomnianego wcześniej Kenta, który kilka miesięcy temu robił kolosalną robotę na placu gry. 22-latek bazuje na dynamice, jednakże jego wycofujące zagrania, czy prostopadłe podania, potrafią zdezorientować ekipę przeciwną. Zdarza się, iż boczny pomocnik schodzi do środka i próbuje uderzać bezpośrednio na bramkę. Wyróżnia go „szybka noga” oraz wypatrywanie zwłaszcza Morelosa oraz Arfielda, od których wiele zależy. Ta trójka wzajemnie depcze rywalom po piętach (1:35).

We znaki może dać się Glen Kamara. Rosły pomocnik dużo widzi, notuje pełno przechwytów, ma zmysł i jest w stanie zaleźć za skórę. Z daleka przypomina nieco biegacza długodystansowego, ale poza tym, „czyta” grę i jest w stanie "kasować" w zarodku okazje rywali. Miewa jednak przestoje, bądź kłopoty z koncentracją, co było widoczne w przegranym meczu z Kilmarnock. Wówczas Fin spanikował na własnej połowie, a z jego straty skorzystali przeciwnicy, którzy trafili do siatki. 

Szkocka analiza

Rangers FC, im bliżej pola karnego, tym więcej ma do powiedzenia. Gracze wypatrują wolnych luk, starają się nagminnie znikać z radarów przeciwników, poprzez ruchliwość oraz ogromną wolę walki. Co więcej, w dogodnej chwili stosują pressing, chcąc najpierw odebrać, a w dalszej kolejności – wyprowadzić żelazny cios. Ekipa Gerrarda w dużej mierze bazuje na stałych fragmentach gry. Szkoci są naprawdę niebezpieczni po rzutach wolnych oraz rożnych, gdzie mają kilka wariantów i brną do powtarzalności. Na ogół dośrodkowują na wysokości środka bramki albo rozgrywają piłkę na krótko i dopiero potem posyłają centry w okolice dalszego słupka (1:32).

Zdarza się, iż ekipa z Glasgow dogrywa futbolówkę w kierunku bliższego słupka, co również może zaskoczyć przeciwników (0:35).

W tym wypadku, również wystarczyło użyć mniej siły, aby odnieść zamierzony efekt (1:07).  

Sporo fragmentów spotkań Szkotów opiera się na budowaniu akcji na skrzydłach i centrowaniu z bocznych sektorów boiska do nadbiegającego bądź czyhającego już partnera. Wprawę ma w tym zwłaszcza Tavernier, który niejednokrotnie dopisywał sobie w ten sposób asystę. Dosyć regularnie "Gers" angażują z przodu większą liczbę zawodników, a nie jednego, maksymalnie dwóch. Pozwala to zbierać dorodne owoce. Nawet gdy golkiper obroni uderzenie, musi na ogół liczyć się z dobitką, przy której zazwyczaj będzie bezradny (3:49).

Kluczowy, dla gospodarzy pierwszego meczu, może być pierwszy kwadrans, w którym Szkoci są niezwykle aktywni i wówczas od razu to dokumentują. Zdwojona walka wkracza także tuż przed przerwą oraz w ostatnim fragmentem spotkania, gdzie biorą sprawy w swoje ręce i dążą za wszelką cenę do strzelenia gola. Adekwatnym wzorcem niech będzie starcie z Hamilton Academy. Jeszcze do 84. minuty utrzymywał się remis, a od tego czasu „The Gers” zdołali trzykrotnie trafić do siatki i wywieźć wartościowe zwycięstwo.

Gdzie szukać swoich szans?

Do największych bolączek przeciwników należy obrona. Rangersi miewają spore problemy z odpowiednią komunikacją w pierwszej linii. Co więcej, z paru nieporozumień skrzętnie skorzystali gracze drużyny przeciwnej. Niepewni w swoich poczynaniach wydają się być stoperzy – Connor Goldson oraz Nikola Katić. Co ciekawe, Chorwat w przeszłości był na celowniku Legii, ale transfer na Łazienkowską ostatecznie nie wypalił. Wspomniana dwójka daje od siebie zdecydowanie więcej przy stałych fragmentach, gdy ich wzrost może zdecydować o bramce bądź poważnym zamieszaniu. Dodatkowo, Goldson ma wprawę w posyłaniu dalszych przerzutów do formacji ofensywnej. Jeżeli chodzi jednak o obronę: ten pierwszy jest czasami nieco spóźniony, gubi krycie, przez co rywale wymykają mu się spod kontroli. Miewa kłopoty z koordynacją, niekiedy nie wie jaki podjąć wariant, do końca zwleka z wybraniem przyzwoitego rozwiązania, podobnie jak Katić. Legioniści mogą próbować posyłać zarówno płaskie jak i dłuższe podania za ich plecy ze względu na to, iż nie są oni demonami prędkości. Na początku załączonego materiału, gracz z „szóstką” na plecach poślizgnął się, w najbardziej nieoczekiwanej chwili i przyczynił do tego, iż Motherwell zdobyło bramkę. Mało brakowało, a sytuacja z 0:36 zakończyłaby się pozytywnie dla gospodarzy. Goldson przegrał pojedynek fizyczny, jednak ostatecznie przeciwnik nie skierował futbolówki do statki.

Wróćmy jeszcze do filmu (1:13), aby przyjrzeć się bronieniu niebieskich przy rzucie wolnym. Tavernier z Katiciem zapomnieli wówczas prawidłowym zabezpieczeniu oraz asekuracji okolic własnej bramki. O ile Chorwat próbował przeszkodzić rywalowi w strzeleniu gola, James został w blokach i wyhamował przed tym jak Carl McHugh główkował. W meczu z Livingston także nie pokrył swojego zawodnika, który o mały włos, a pokonałby Allana McGregora (0:15). 27-latek jest po prostu delikatnie zagubiony w momencie, gdy nie może popełnić większego błędu.

W 1:42, w filmiku na dole, widać, iż współpraca środkowych obrońców nie funkcjonuje należycie, zawiera dziury w komunikacji. Wbrew pozorom, sytuacje nie wyglądała na groźną, aczkolwiek jeden celny przerzut między stoperów spowodował zakłopotanie, a zawodnik Kilmarnock FC skorzystał z małego „upominku”.

Tavernier w ofensywie, a defensywie to zupełnie inny zawodnik. Kapitan po włączeniu się do ataku, odpuszcza powroty bądź powolnie wraca do swojej strefy, zostawiając więcej miejsca, o czym „Wojskowi” powinni pamiętać. Jego próby powstrzymywania rywali nie są spektakularne, ma on bowiem olbrzymie problemy, gdy musi interweniować w okolicach własnego pola karnego. Legioniści powinni zatem próbować przedzierać się lewą flanką i liczyć, że wykreują tą stroną kilka ciekawszych sytuacji. Wicemistrzowie Polski muszą mieć świadomość, że Rangers potrafią gubić się przy nieco wyższym pressingu, gdy drużyna zmuszona jest szybko organizować się w defensywie.

Kolejna sprawa – kontry. Jeżeli wicemistrzowie Polski będą ochoczo startować do przodu jak największą liczbą zawodników i okażą się pewni swego, mogą poradzić sobie z przedziurawieniem muru defensywnego ekipy Gerrarda. Wzorowym przykładem jest Celtic, który zgarnął futbolówkę na własnej połowie, a później „zakręcił” Rangersami w okolicach ich „szesnastki”. Gol spowodował, iż trzy punkty trafiły do zielono-białych (1:02).

Uwaga: Analiza, w tym również rozmaite statystyki z golami itp., obejmuje poprzedni sezon ligowy oraz pierwsze osiem meczów o stawkę w bieżących rozgrywkach (liga + eliminacje w europejskich pucharach). Łącznie uwzględniono 46 spotkań.

Kiedy Rangersi strzelają gole?:

1 - 15 min.: 20                           
16 - 30 min.: 17
31 - 45+ min.: 20
46 - 60 min.: 15
61- 75 min.: 14
76 - 90+ min.: 23

Kiedy Rangersi tracą gole?:

1 - 15 min.: 5
16 - 30 min.: 6
31 - 45+ min.: 4
46 - 60 min.: 2
61- 75 min.: 6
76 - 90+ min.: 9

Liczba strzelonych goli: 109

  • Gole z akcji: 76
  • Gole z „szesnastki”: 67
  • Gole spoza „szesnastki”: 9
  • Gole prawą nogą: 45
  • Gole lewą nogą: 26
  • Gole po uderzeniach głową: 5

 

  • Gole z rzutów wolnych: 9
  • Gole z rzutów rożnych: 12
  • Gole z rzutów karnych: 12
  • Gole ze stałych fragmentów gry (suma):

Liczba straconych goli: 31

  • Gole z akcji: 24
  • Gole z „szesnastki”: 19
  • Gole spoza „szesnastki”: 5
  • Gole po uderzeniach głową: 3

 

  • Gole z rzutów wolnych: 4
  • Gole z rzutów rożnych: 1
  • Gole z rzutów karnych: 3
  • Gole ze stałych fragmentów gry (suma):

Przed Legią trudna misja. Zadanie, które będzie wymagało stałej koncentracji, regularnego zaangażowania oraz chłodnej głowy w ważnych sytuacjach. Niektórzy z pewnością wrócą pamięcią do słynnego dwumeczu z Celtikiem. Wtedy Legia też rozkręcała się powoli, z każdym kolejnym dniem, coraz mocniej wciskała pedał gazu. Przed rywalizacją ze Szkotami, ekipa prowadzona przez Henninga Berga przegrała na inaugurację Ekstraklasy z GKS-em Bełchatów i boleśnie męczyła się w pierwszym spotkaniu z Saint Patricks. Wszyscy wiemy, jak warszawiacy wyglądali później na tle zielono-białych. Zmiażdżyli ich niemalże pod każdym względem, a Virgil van Dijk, walczący aktualnie o Złotą Piłkę, był przy Łazienkowskiej niemiłosiernie objeżdżany przez ofensywę Legii. Jak wysoko poprzeczkę wicemistrzowi Polski zawiesi Rangers FC? Czy rzeczywiście według Gerrarda szansa na awans ich podopiecznych to 50 procent? Kto może okazać się kluczową postacią w dwóch nadchodzących spotkań? Pierwsza odsłona rywalizacji i odpowiedzi na te pytania już w czwartek, przy pełnych trybunach obiektu przy Łazienkowskiej. Mecz rozpocznie się o godzinie 20:00. Relacja na Legia.Net.

Polecamy

Komentarze (75)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.