Andre Martins

Andre Martins: Czas spędzony w Legii to najszczęśliwsze lata mojej kariery

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: abola.pt

28.10.2024 21:00

(akt. 28.10.2024 21:05)

Były pomocnik Legii Warszawa Andre Martins przestał grać w piłkę nożną i teraz jest komentatorem w Sport TV. Piłkarz wraz ze swoją żoną Matilde udzielił wywiadu, wspominał czas spędzony w Polsce.

- Zdobywałem piłkarskie szlify w Sportingu, potem był Olympiakos, Legia Warszawa i Hapoel Be’er Sheva. Różne kraje, różne kluby, ale tytuły zdobywałem w każdym z nich. To coś, co mnie napawa dumą, nie będę hipokrytą. Piłka nożna była i nadal jest moim życiem, ponieważ nadal żyję z tego, co zdobyłem, mówiąc o finansach, przyjaciołach, których poznałem, oraz tytułach, których nikt mi już nie zabierze. Moje imię zostało zapisane, mam medale, to są rzeczy, które zostają z tobą na całe życie. Ten smak zwycięstwa, dążenie do wygranej, po to pracujemy. Kiedy mówię „my”, mam na myśli nas, nasze rodziny, bo ludzie często zapominają, że piłkarze mają żony, dzieci, które czasami cierpią bardziej niż my, gdy przegrywamy lub nie osiągamy tytułów.

W Legii Warszawa poczułeś, że osiągnąłeś swoje sportowe apogeum?

- Zdecydowanie tak. To były najszczęśliwsze lata mojej kariery, a co za tym idzie, również życia, ponieważ Matilde przeniosła się wtedy do Warszawy i była ze mną podczas zdobywania pierwszego mistrzostwa. Drugie zdobywaliśmy już razem. Szczęście jest pełne, gdy możesz je dzielić z bliskimi. Wierzę, że były to najszczęśliwsze lata mojej kariery, czułem się wtedy naprawdę na szczycie – doświadczenie, kondycja fizyczna, wyczerpująca liga, każdy mecz był trudny, a zimno też nie pomagało. Te lata pozostaną dla mnie najlepsze.

Łatwiej grać w upale Izraela czy w chłodzie Polski?

- Oj, to trudne. Upał w Izraelu jest uciążliwy. Chyba wolę ciepło, bo mimo że jest ciężko, to na nawilżonym boisku gra się lepiej. Na zimnie, choćbyś próbował, to niemożliwe. Murawa robi się twarda jak kamień, a kiedy ją nawilżasz, zamienia się w błoto. Oddychanie jest trudniejsze, trudno mówić do kolegów. Myślę, że wolę grać w cieple niż na mrozie.

Podczas pobytu w Warszawie stworzyliście mini społeczność Portugalczyków, co ułatwiło Matilde integrację w Polsce, prawda?

- Dla mnie na pewno. Kiedy przyjechałem, w drużynie byli już Portugalczycy. Był tam Cafu, ktoś, kogo zachowam jako przyjaciela na całe życie. Jest młodszy, ale był jak starszy brat – pomógł mi. Luis - niemal codziennie jadłem z nimi obiad lub kolację na początku. To przyjaciele, którzy mnie wspierali i ułatwili adaptację. Gdy Matilde przyjechała, mieliśmy już większą grupę, ale wierzę, że dla niej również było łatwiej dzięki tym, którzy nam pomagali.

Matilde: To była moja pierwsza zagraniczna przygoda i pojechałam tam znając tylko André. Mieliśmy taką „bańkę” piłkarskich znajomych, z którymi co tydzień spotykaliśmy się na kolacjach i odwiedzaliśmy się. Razem obchodziliśmy Wielkanoc. Znalazłam przyjaciół również wśród Polaków, ale zawsze to inny komfort, gdy masz grupę rodaków.

Yuri Ribeiro, Andre Martins, Josue Pesqueira, Luquinhas, Rafael Lopes

 

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.